« Felietony i eseje Papież i wróżka czyli o rewolucji [1] Autor tekstu: Andrzej S. Przepieździecki
Przed paru miesiącami opublikowałem artykuł pt. „Tragedia
Arcybiskupa". W tym artykule przewidywałem lawinę afer, których przedmiotem
będzie współpraca hierarchów Kościoła katolickiego ze
służbami wywiadowczymi PRLu. Już obecnie mamy aferę ojca Hejmo. Jest
to tylko pierwsza jaskółka. Kościół robi co może, a może dużo. Już
zawczasu w IPNie robi się, wśród dokumentów tajnych, bo tam wszystko jest
tajne, osobną „supertajność", to jest taką szafę, sejf czy śmietnik, w którym znajdą się tak śmierdzące dokumenty, że dotrzeć do nich będą
mogli tylko ludzie szczególnego zaufania, posiadający maskę gazową i mający
zgodę od pana A, ministra B, księdza C i jeszcze tam kogoś, kto nie będzie
ani księdzem, ani biskupem, tylko niezależnym rzecznikiem czegoś tam, a prywatnie będzie to kolega żony szwagra brata biskupa.
Arcybiskup Życiński, bohater
poprzedniego mego artykułu, po czasie widzi
zagrożenie i stara się (w oświadczeniu z dn. 02.06.05)
znaleźć nowy obiekt zainteresowania, to jest odpowiedzialność esbeków
prowadzących księżych kapusiów, aby odwrócić zainteresowanie od biskupów
kapusiów. Podobny cel ma rzucanie gromów na supermarkety. W zakonach, będących
od zawsze ośrodkiem intelektualnym Kościoła kat., organizuje się własne
(zakonne) gremia mające oficjalnie na celu dublowanie działań IPNu, (jak podała
TVN 04.04.05) a faktycznie chodzi o odnalezienie zawczasu biskupów-kapusiów, „by
coś z nimi zrobić".
Ciekawe co?
Jak widać, na nasze szczęście, z dotychczasowych dokonań prasowych, nasi
dziennikarze potrafią dotrzeć do spraw o różnym stopniu tajności. Do spraw
tajnych docierają bez trudności i od razu. Do spraw ściśle tajnych, jak na
przykład toczące się w prokuraturach śledztwa, docierają dość szybko a jedynie ujawnienie spraw niemożliwych do ujawnienia zabiera im więcej czasu.
Mój nieżyjący już profesor mówił:
Wszystkim na tym świecie rządzi ekonomia, a miłość jest tego najlepszym
dowodem, bo jest to chęć, przyczyna i skutek posiadania tego, co dla danego człowieka
jest najbardziej cenne, czyli wysoko oceniane w kategorii ekonomicznej. Od
siebie dodam, że o każdym konkretnym działaniu ludzkim decyduje motywacja, a w większości działań ta motywacja jest kreowana popytem na efekt danego działania.
Jeśli ten popyt jest średni, to rozmaite utrudnienia lub sankcje
karne mogą rzecz zmienić. Jeśli popyt jest ogromny, to żadne utrudnienia ani
sankcje niczego nie zmienią i popyt spotka się z proporcjonalną do niego podażą. W czasach PRLu współpracownikami SB nie byli żadni wysocy hierarchowie Kościoła
kat., lecz niżsi rangą księża, ale ci niewątpliwie sprytni ludzie, którzy
potrafili korzystać z zasady: I Panu Bogu świeczkę, i diabłu ogarek, nie
przestali być takimi, czyli sprytnymi i zaradnymi, w związku z upadkiem
komuny, no i awansowali. Dla ludzi
znających środowisko kościelne, a znam paru takich, jest jasne, że wśród
obecnych biskupów jest wielu byłych pracowników Spółdzielni Ucho.
Jestem stuprocentowo pewny, że wyżej
wspomniana sytuacja jest tak atrakcyjna dla masmediów, iż można być zupełnie
pewnym dalszych rewelacji, tym razem o kapusiach biskupach. No chyba, że ci kapłani
dysponują tak olbrzymimi zasobami w kolorze zielonym, że zakupią sobie
milczenie. Milczenie na jakiś czas — bo tak na zawsze to na pewno się nie uda, co daj Panie Boże! Amen!
Ale kiedy to nastąpi?
No i: Co nastąpi?
A także: Gdzie nastąpi? Nastąpi, moim
zdaniem, w Warszawie.
Warszawa — serce Polski — od czasów
zaborów ciągle miała gości pruskich lub rosyjskich, którzy byli obiektem
polskiej ofensywy. Miało to tę dobrą stronę, że mając konkretnego wroga
mniej zwalczaliśmy się nawzajem. W roku osiemnastym, kiedy zewnętrznego wroga
zabrakło trzeba było na gwałt szukać innych. Znaleziono trzech: Wszystkiemu
są winni masoni, Żydzi i kolarze. Ten wybór wrogów był genialny, bo w zależności
od potrzeby można było wybrać aktualnie najlepszego jako przeciwnika.
Dla nacjonalistów najlepszym wrogiem
byli Żydzi, bo było ich w Warszawie mnóstwo (R. Dmowski — 49%, N.
Davies — 45%), a jako środowisko dobrze wykształcone i bardzo prężne
gospodarczo, świetnie nadawali się na Wroga Publicznego Nr 1.
Dla sanacji najlepszym wrogiem była
masoneria, bo tajna, a więc niewygodna w systemie dyktatorskim, mimo że tak
Bogiem a prawdą, spenetrowanie naszego społeczeństwa przez masonerię nigdy
duże nie było.
Rowerzyści byli wrogiem uniwersalnym, bo
najsłabsi i łatwo mógł im przyłożyć każdy.
Wszystko to stanowiło system
stabilizacyjny.
W 1989 roku sytuacja była zupełnie
inna. Żydów nie było, bo wymordował ich Hitler. Masoneria była tak słaba,
że w ogóle się nie liczyła. Zaś kolarze, po przejściu ciernistej drogi w PRLu od roweru „Gromada" do „Bałtyka", już dawno przesiedli się na
samochody marki „łaska" — po
hiszpańsku mercedes.
Jedynym czynnikiem spajającym nie był
wróg zewnętrzny, bo go — po raz pierwszy od stuleci — po prostu nie było.
Wroga wewnętrznego, dzięki ustaleniom z Magdalenki, też nie było. Tym
jedynym, ale niezwykle silnym czynnikiem spajającym była ogromna euforia z odzyskanej niezależności od komuny (tacy naiwni byliśmy) i łączona z tym
nadzieja na wielki dobrobyt, który nastąpi już jutro. Jaka była rzeczywistość
nie będę opisywał, bo każdy to wie. Ogólnie rzecz biorąc zaczął się
rozwijać normalny, w swej początkowej fazie, czyli ten dziewiętnastowieczny,
pazerny, antyhumanitarny kapitalizm. Jego skutkiem było postępujące w lawinowym tempie rozwarstwienie materialne społeczeństwa. Ilość ludzi szukających
jedzenia po śmietnikach narastała prawidłowo, dla wstępnej fazy kapitalizmu,
czyli lawinowo. Ilość nowych fortun, która powinna narastać o wiele wolniej
od nędzy społecznej, zaczęła narastać też lawinowo, a to głównie dzięki
nagromadzeniu przez mądrych komuchów mnóstwa pieniędzy państwowych na
prywatnych kontach zagranicznych.
Drugim źródłem była prywatyzacja, która,
jak pokazują kolejne komisje sejmowe, była wielkim złodziejstwem. To samo
dotyczy aktualnie likwidacji mas upadłościowych.
Efektem jest katastrofalne poszerzanie się
obszarów nędzy. Warszawa nie jest szczytem (dnem?) nędzy, ale przepaść między
bogaczami i nędzarzami jest właśnie w Warszawie największa. Dlatego uważam,
że właśnie w Warszawie dojdzie — ale do czego?
W każdej dziedzinie wiedzy znane są tak
zwane czynniki indykatorowe, czyli wskaźnikowe. Na przykład wskaźnikiem
czystości wody są te organizmy, które są najmniej odporne na zanieczyszczenia. Wskaźnikami zbliżającej się rewolucji
jest bezkarność przełożonych przestępców. Właśnie wczoraj słuchałem o skandalicznym postępowaniu rzecznika praw dziecka. Krytyka tego pana
przewija się przez doniesienia serwisów informacyjnych od dawna, a ostatnio
sprawa została tak nagłośniona, że pan rzecznik na pewno wyleci. A czy
odpowiednim gremium sejmowym, które przez cztery lata nie widziały tego
skandalu przynajmniej jeden włos z głowy lub spod pachy spadnie? Na pewno
nie!
Niedawno pomylono (wymieszano?) ładunki z pociskami gumowymi i ołowianymi.
Zginęli ludzie. Winnych ukarano, a co z ich przełożonymi, którzy zaniedbali
swych czynności kontrolnych i dopuścili, przez brak nadzoru, do takiej
tragedii?
Przykładów można by podawać setki.
Bezkarność przełożonych winnych, dlatego jest elementem wskaźnikowym,
ponieważ pokazuje, że to nie tylko jednostka jest winna, lecz zgniły jest cały
system.
Przed paroma miesiącami opublikowałem,
na wstępie wspomniany artykuł, trafnie przewidujący dalszy ciąg wydarzeń.
Jaka szkoda, że obecnie nie potrafię przewidzieć przyszłości.
Aktualny stan naszej państwowości jest
tragiczny — o tym wszyscy wiemy.
Robienie szmalu wszelkimi możliwymi
sposobami, bez oglądania się na prawo w błogim poczuciu bezkarności,
korupcja, ograniczanie troski o najsłabszych do pięknych słów, mała
skuteczność aparatu ścigania potentatów finansowych, korupcja ogromna, brak
skutecznej walki z bezrobociem, płacenie ogromnych sum ze skarbu za „niesłusznie
utracone dobra przez Kościół kat", korupcja przeogromna, gangsterstwo nieomalże jawne — to wszystko, plus ta mała kropelka, jaką w niedługiej
przyszłości będą afery biskupów-kapusiów, zapowiada początek końca tej
obecnej ogólnonarodowej makabry.
Tak sobie naiwnie myślałem!
No a do czego to naprawdę doprowadzi?
Przeprowadziłem w tej mierze szeroko
zakrojone badania naukowe:
Naprzód posłużyłem się sennikiem
egipskim. Niestety! Nie znalazłem tam ani hasła: Przeogromny Bałagan, ani hasła:
Skurwysyństwo Ogólnopaństwowe. Poszedłem więc do wróżki. Pani wróżki
nie zastałem, mimo przybycia w godzinach jej pracy.
— Trza poczekać — oświadczyła
służąca.
— A ile trza? — zapytałem.
— Powinna być lada chwila, bo obiad
nakazała na pierwszą.
— To pani wróżka będzie naprzód jeść
obiad, a dopiero potem mnie będzie wróżyć?
— Ni mam pojęcia.
Wreszcie na chodnik przed
kamienicę wjechała ogromna, czarna limuzyna i po minucie przyszła Pani Wróżka.
Ja się spodziewałem, że to jakaś
prymitywna baba, od której jednak dowiem się o nastrojach moich Rodaków.
Nastrojach niezakłamanych przez rząd profesora Belki, rocznik statystyczny,
ani przez księdza kaznodzieję.
Weszła
pięćdziesięcioletnia pani, podeszła do mnie, utkwiła w moim nieciekawym
obliczu swój ciekawy, a nieruchawy,
hipnotyczny, wzrok i po chwili zapytała.
-
Pan do mnie?
-
Tak.
-
Ale po co?
-
No tego, żeby pani powróżyła.
-
Na pewno? A nie jest pan z Izby Skarbowej?
-
Nie, no skąd? — podałem wizytówkę.
— O to mi się pan przyda. — podeszła do okna, z dużej koperty wyjęła kliszę
rentgenowską i mówi:
-
No to niech pan podejdzie, zobaczy i powie, co z tego wynika.
-
Niestety nie potrafię, bo jestem doktorem od technologii przemysłowej, a na połamanych
kulasach, to się wyznaje lekarz.
— Szkoda! No a tak naprawdę, po co pan
przyszedł? — świetna wróżka pomyślałem.
— No, ponieważ już mnie pani
rozszyfrowała, to chyba pozostaje wyjście najbardziej niepraktyczne, czyli
trzeba powiedzieć prawdę.
1 2 Dalej..
« Felietony i eseje (Publikacja: 05-06-2005 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4171 |