Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.448.051 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Zmieniają się prądy i poglądy, a apostołowie wciąż ci sami."
 Religie i sekty » Nowe ruchy religijne

Antysektowe zakłamywanie rzeczywistości [3]
Autor tekstu:

Zupełnie inaczej kwestię tę widzą Mikrut i Wiktor - uważają, iż wiedza o zjawisku pochodząca z przekazów informacyjnych w mediach, mimo że szczątkowa, to jednak odpowiednio zinterpretowana "tworzy logiczny ciąg wydarzeń, który kreśli obraz działalności danej sekty" [ 15 ]. A w tej „właściwej interpretacji" czyli w ułożeniu „prawdziwego" obrazu sekt niezmiernie pomocna jest — jak piszą — znajomość ich dzieła. [ 16 ]

Strategię sugerowania czyli „brak jest jednoznacznych dowodów, ale…"

Technika sugerowania może stanowić bardzo subtelną formę manipulacji. Za jej pomocą można na przykład oczernić wizerunek adwersarza, jednocześnie niewiele przy tym ryzykując. Brak konkretnych, jednoznacznych zapisów czy też powołanie się na informacje zasłyszane („ktoś powiedział", „ktoś wspomniał", „mówi się" czy „pojawiły się głosy") ułatwia szybkie wycofanie się z zajmowanego stanowiska. Autorzy Sekt za zamkniętymi drzwiami stosują wyżej wymienioną technikę w stosunku do tych ruchów, o których nie mogą bezpośrednio napisać, iż ich członkowie popełnili w Polsce przestępstwa, ale które najwyraźniej chcieliby z sobie tylko znanych przyczyn widzieć na liście niebezpiecznych sekt. Mamy zatem w tych przypadku do czynienia z ewidentną manipulacją, która zastosowana została przeciwko wielu wspomnianym w książce grupom. Oto kilka znamiennych przykładów, zaczerpniętych z III rozdziału książki, który nosi tytuł „Państwo polskie wobec nowych ruchów religijnych i sekt".

Pisząc o liberalizacji polityki państwa polskiego po roku 1956 wobec nieformalnych ruchów religijnych, a co za tym idzie legalizacji niektórych z nich, w tym m. in. grup badaczy Pisma Świętego (Zrzeszenie Wolnych Badaczy Pisma Świętego, Stowarzyszenie Badaczy Pisma Świętego i inne), Panowie Wiktor i Mikrut stwierdzają autorytarnie, że "(...) po raz pierwszy w dziejach Polski na tak masową (stosunkowo) skalę zalegalizowano działalność grup religijnych zaliczanych do sekt. Dotyczy to grup badackich, kontrowersyjnych ze względu na stosowane metody działania i przekonywania do swoich racji." [ 17 ] O jakie to konkretnie kontrowersyjne metody działania i przekonywania chodzi — autorzy już nie wyjaśnili — grunt jednak, że o kontrowersyjne.

Analizując — bulwersującą ich zdaniem — decyzję władz z 1984 roku o rejestracji Stowarzyszenia Buddyjskiego „Karma Kagyu" autorzy stwierdzają, że "Niestety, ówczesne władze kierowały się nie dobrem społecznym czy też bezpieczeństwem obywateli, lecz cynicznym wyrachowaniem politycznym, zmierzającym do odciągnięcia jak największej liczby młodzieży od coraz popularniejszych katolickich grup młodzieżowych, takich jak Ruch Światło-Życie" [ 18 ], zaś o jej duchowym mistrzu Ole Nydahlu piszą w stylu gazet brukowych: "Jak podaje Sieradzan (w recenzji książki Tomasza Lehnerta pt. Oszuści w szatach — przyp. P. S.) lama Ole Nydahl znany jest z utrzymywania intymnych stosunków z wieloma kobietami. Zwłaszcza jedna z nich towarzyszy mu w podróżach, a nie jest bynajmniej jego żoną Hanną. Fakt ten uzasadniany jest przez jego zwolenników jako 'błogosławienie kobiet jego penisem' czyli 'współczującą aktywnością tantrycznego bodhisatwy'. Wierzą oni, że Ole Nydahl — jako ktoś bardziej zaawansowany w rozwoju duchowym — ma przyczyniać się do podniesienia poziomu duchowego swoich kochanek" [ 19 ]. Najwyraźniej przytaczając te słowa liczą na zszokowanie czytelnika, który uzna, iż działania grupy „Karma Kagyu" i jej duchowego lidera nie licują z obyczajowością, przez co poważnie zagrażają moralności polskiej młodzieży, zwłaszcza tej skupionej w tzw. ruchu oazowym.

Zdecydowanie, acz również mało konkretne zarzuty padają pod adresem Międzynarodowego Towarzystwa Świadomości Kryszny. Warto przytoczyć je w całości, bez komentarza, jedynie z pogrubionymi fragmentami, które obrazują umiejętne wykorzystanie przez Mikruta i Wiktora techniki sugerowania, kształtującej negatywny wizerunek grupy: "Po 1989 roku ruch ten (Towarzystwo Świadomości Kryszny „Bhakti Joga" zarejestrowane zostało w Polsce 1988 roku — przyp. P. S.) został przez niektórych badaczy zakwalifikowany do grona sekt, a więc ruchów potencjalnie niebezpiecznych. Wpłynęło na to z pewnością odkrycie przed opinią publiczną bulwersujących przykładów z historii ruchu. W której były m. in. morderstwa i narkotyki. Na gruncie Polskim również nie brakowało negatywnych przykładów działalności sekty, choć może nie tak drastycznych. Dotyczyły one głównie dużego (zbyt, według niektórych, dużego) wpływu przywódców ruchu na adeptów, szczególnie młodych i niedoświadczonych, co nieraz kończyło się dramatami rodzinnymi. Sporo kontrowersji wywołała również sprawa Fundacji „Pożywienie Darem Serca", założonej i prowadzonej przez krysznaitów i uczestniczącej w krysznaickim programie „Food for Life". Warto zauważyć, że fundacja ta korzystała z pieniędzy wielu sponsorów oraz z pieniędzy publicznych — prawdopodobnie dlatego, że darczyńcy nie wiedzieli, iż fundacja jest powiązana z ruchem Hare Kryszna. Pojawiły się również głosy, że fundacja fikcyjnie zatrudnia wielu krysznaitów, którzy pracują tam za półdarmo, podczas gdy władze fundacji wypłacają sobie wysokie pensje" [ 20 ].

Rozdźwięk między istotnością argumentów (dowodów) a wnioskami, które na ich podstawie są wyciągane

Przyglądając się wątpliwej jakości niektórych argumentów, aż trudno nieomal uwierzyć we wnioski, jakie na ich podstawie wysuwają Wiktor i Mikrut. Zwłaszcza w niezwykle istotnej kwestii, której poświęcony został cały czwarty rozdział książki, stanowiący próbę odpowiedzi na pytanie „Czy w Polsce jest terroryzm religijny?". Terroryzm — dodajmy — definiowany przez autorów jako "(...) metoda działania polegająca na przemocy wobec pojedynczych osób aparatu władzy (terroryzm indywidualny) lub wobec przypadkowych członków społeczeństwa przez zamachy na urzędy, lokale publiczne, koszary (terroryzm zbiorowy). Terroryzm stosują ugrupowania ekstremistyczne w celu wymuszania ustępstw, zwrócenia na siebie uwagi, pokazania swojej siły" [ 21 ].

Mikrut i Wiktor jednoznacznie stwierdzają, iż w Polsce istnieje realnie zagrożenie terrorystyczne ze strony radykalnych, fundamentalistycznych sekt, o czym świadczyć może "(...) aktywna działalność na terenie naszego kraju ugrupowań znanych ze stosowania przemocy oraz podejrzewanych o kwestionowanie zasad ustrojowych i porządku prawnego" [ 22 ].Następnie, dowodząc prawdziwości swego stanowiska, analizują działalność i doktryny trzech grupy, uznanych przez nich za szczególnie niebezpieczne. Są nimi: Bractwo Zakonne Himawantii, scjentologia i raelianie. Warto zatem bliżej przyjrzeć się wynikom tej analizy, bowiem fakty, jakie ona odkrywa w żaden sposób nie uzasadniają twierdzenia, że mamy do czynienia z grupami terrorystycznymi. Co więcej - wydaje się, iż te „rewelacyjne" odkrycia Mikruta i Wiktora na rzecz potwierdzenia hipotezy o istnieniu terroryzmu religijnego w Polsce tezę tą po prostu jednoznacznie obalają.

"Dowody" na terrorystyczną działalność Bractwa Zakonnego Himawantii

Bractwo Zakonne Himawantii według oficjalnych informacji stanowi nieformalną, ponadwyznaniową organizację duchową o charakterze ekumenicznym, powołaną do rozpowszechniania duchowego Orędzia Laja Jogi. Na czele tej organizacji, działającej w Polsce od 1983 roku, stoi Ryszard Matuszewski. Według Mikruta i Wiktora działalność tej grupy charakteryzuje wykorzystanie metod właściwych dla terroryzmu religijnego, gdyż "(...) sekta ta stosuje przemoc w eliminowaniu krytykujących ją osób i instytucji, a jej przywódca był już z tego powodu karany" [ 23 ].

Rzeczywiście można zgodzić się z tym, iż R. Matuszewski, który obecnie odsiaduje wyrok trzech i pół roku pozbawienia wolności (za uwięzienie, zastraszanie i pobicie wraz z dwoma współwyznawcami eks-członkini grupy, która ośmieliła się publicznie opowiedzieć o niebezpieczeństwach jakie niesie ze sobą uczestnictwo w ruchu oraz za przymuszenie jej pod groźbą użycia paralizatora do podpisania dokumentów mających świadczyć o tym, iż jest winna Matuszewskiemu znaczną kwotę pieniędzy oraz, że jej przyjaciel, także eks-członek ruchu, ma powiązania z Al Kaidą Osamy bin Ladena), stanowi realne zagrożenie dla otoczenia. Jednak sposób i forma jego postępowania z oponentami (i tymi, których z wrogów swej organizacji uważa) czyli wysyłanie obelżywych listów, pełnych wyzwisk i gróźb (wśród których była słynna już groźba wysadzenia Klasztoru Paulinów na Jasnej Górze), otwarte nawoływanie do zamachu na Jana Pawła II czy opisany wyżej groźny epizod świadczą raczej o poważnej chorobie psychicznej „bohatera", niż o terrorystycznym charakterze jego organizacji. Potwierdza to fakt wielokrotnego, przymusowego kierowania Matuszewskiego na leczenie psychiatryczne w ośrodkach zamkniętych z rozpoznaniem psychozy urojeniowej.

Autorzy, którzy prawdopodobnie zdawali sobie doskonale sprawę z wątpliwej jakości przytoczonych dowodów, posłużyli się zatem sprawdzoną wcześniej metodą sugerowania, pisząc następujące słowa: "Prawdopodobnie Matuszewski budował również bojówkę w swojej sekcie. Ofiarami ataków mieli być hierarchowie Kościoła katolickiego, politycy oraz ci wszyscy, którzy mu się nie podobali. Jego ludzie nie mieli jeszcze broni palnej, za to kije baseballowe, noże i koktajle Mołotowa" [ 24 ].

Powyższe zdania najprawdopodobniej jednak oznaczają, że nigdy żadnej bojówki Himawantii nie było ani tym bardziej żadnych określonych celów jej ataku, a domniemanie jej istnienia to wytwór wyobraźni Mikruta i Wiktora. Gdyby zaś fakt posiadania powszechnie dostępnych noży, kijów baseballowych i butelek napełnionych benzyną (o co oskarżają grupę, oczywiście bez podania dowodów w postaci np. przywołania raportów policji z oficjalnej rewizji) było automatycznym potwierdzeniem faktu działań terrorystycznych, to wówczas za terrorystyczne organizacje należałoby także uznać większość kilku- lub kilkunasto- osobowych grup młodych (krótko obciętych) mężczyzn w dresach, będących postrachem większości polskich miast i miasteczek, by nie wspomnieć o stadionach sportowych. Nikt tego jednak nie czyni, dostrzegając śmieszność argumentu.

Jednak dla autorów, którzy na wszelkie sposoby próbują przekonać czytelnika do swoich „rewelacji" nie stanowi to przeszkody. Działają bowiem w myśl zasady, że „jeżeli fakty nie potwierdzają teorii to tym gorzej dla faktów". Podobnie rzecz się ma w sprawie kolejnych oskarżanych o terroryzm ugrupowań.


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Bostoński Kościół Chrystusowy
Destrukcyjne sekty czy nowe ruchy religijne? Problem metodologiczny

 Zobacz komentarze (6)..   


 Przypisy:
[ 15 ] Mikrut G., Wiktor K., op.cit., s. 319.
[ 16 ] ibidem. s. 319
[ 17 ] ibidem. s. 161
[ 18 ] ibidem. s. 168-169
[ 19 ] ibidem. s. 168
[ 20 ] ibidem. s. 171
[ 21 ] ibidem. 219-220
[ 22 ] ibidem. s. 226
[ 23 ] ibidem. s. 229
[ 24 ] ibidem. s. 238

« Nowe ruchy religijne   (Publikacja: 03-07-2005 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Piotr Szarszewski
Doktorant Instytutu Sztuk Audiowizualnych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autor książki "Satanizm w Polsce. Próba analizy zjawiska" (2004).

 Liczba tekstów na portalu: 8  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4217 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365