|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Nowe ruchy religijne
Antysektowe zakłamywanie rzeczywistości [3] Autor tekstu: Piotr Szarszewski
Zupełnie inaczej
kwestię tę widzą Mikrut i Wiktor -
uważają, iż wiedza o zjawisku pochodząca z przekazów informacyjnych w mediach, mimo że szczątkowa, to jednak odpowiednio zinterpretowana "tworzy logiczny ciąg wydarzeń, który kreśli obraz działalności
danej sekty" [ 15 ]. A w tej „właściwej
interpretacji" czyli w ułożeniu „prawdziwego" obrazu sekt
niezmiernie pomocna jest — jak piszą — znajomość
ich dzieła. [ 16 ] Strategię sugerowania czyli „brak jest jednoznacznych
dowodów, ale…"Technika sugerowania może
stanowić bardzo subtelną formę manipulacji. Za jej pomocą można na przykład
oczernić wizerunek adwersarza, jednocześnie niewiele przy tym ryzykując. Brak
konkretnych, jednoznacznych zapisów czy też powołanie się na informacje zasłyszane
(„ktoś powiedział", „ktoś wspomniał", „mówi
się" czy „pojawiły się głosy") ułatwia szybkie wycofanie się z zajmowanego stanowiska. Autorzy Sekt za zamkniętymi drzwiami stosują
wyżej wymienioną technikę w stosunku do tych ruchów, o których nie mogą
bezpośrednio napisać, iż ich członkowie popełnili w Polsce przestępstwa,
ale które najwyraźniej chcieliby z sobie tylko znanych przyczyn widzieć na liście
niebezpiecznych sekt. Mamy zatem w tych przypadku do czynienia z ewidentną
manipulacją, która zastosowana została przeciwko wielu wspomnianym w książce
grupom. Oto kilka znamiennych przykładów, zaczerpniętych z III rozdziału książki,
który nosi tytuł „Państwo polskie wobec nowych ruchów religijnych i sekt".
Pisząc o liberalizacji
polityki państwa polskiego po roku 1956 wobec nieformalnych ruchów
religijnych, a co za tym idzie legalizacji niektórych z nich, w tym m. in. grup
badaczy Pisma Świętego (Zrzeszenie Wolnych Badaczy Pisma Świętego,
Stowarzyszenie Badaczy Pisma Świętego i inne), Panowie Wiktor i Mikrut
stwierdzają autorytarnie, że "(...) po
raz pierwszy w dziejach Polski na tak masową (stosunkowo) skalę zalegalizowano
działalność grup religijnych zaliczanych do sekt. Dotyczy to grup badackich,
kontrowersyjnych ze względu na stosowane metody działania i przekonywania do
swoich racji." [ 17 ] O jakie to konkretnie kontrowersyjne metody działania i przekonywania chodzi — autorzy już nie wyjaśnili — grunt jednak,
że o kontrowersyjne.
Analizując — bulwersującą
ich zdaniem — decyzję władz z 1984 roku o rejestracji Stowarzyszenia
Buddyjskiego „Karma Kagyu" autorzy stwierdzają, że "Niestety,
ówczesne władze kierowały się nie dobrem społecznym czy też bezpieczeństwem
obywateli, lecz cynicznym wyrachowaniem politycznym, zmierzającym do odciągnięcia
jak największej liczby młodzieży od coraz popularniejszych katolickich grup młodzieżowych,
takich jak Ruch Światło-Życie"
[ 18 ],
zaś o jej duchowym mistrzu Ole Nydahlu piszą w stylu gazet brukowych: "Jak
podaje Sieradzan
(w recenzji książki Tomasza Lehnerta pt. Oszuści w szatach — przyp. P. S.) lama Ole
Nydahl znany jest z utrzymywania intymnych stosunków z wieloma kobietami. Zwłaszcza
jedna z nich towarzyszy mu w podróżach, a nie jest bynajmniej jego żoną Hanną.
Fakt ten uzasadniany jest przez jego zwolenników jako 'błogosławienie
kobiet jego penisem' czyli 'współczującą aktywnością tantrycznego
bodhisatwy'. Wierzą oni, że Ole Nydahl — jako ktoś bardziej zaawansowany w rozwoju duchowym — ma przyczyniać się do podniesienia poziomu duchowego
swoich kochanek"
[ 19 ].
Najwyraźniej przytaczając te słowa liczą na zszokowanie czytelnika,
który uzna, iż działania grupy „Karma Kagyu" i jej duchowego lidera nie
licują z obyczajowością, przez co poważnie zagrażają moralności polskiej młodzieży,
zwłaszcza tej skupionej w tzw. ruchu oazowym.
Zdecydowanie, acz również mało
konkretne zarzuty padają pod adresem Międzynarodowego Towarzystwa Świadomości
Kryszny. Warto przytoczyć je w całości, bez komentarza, jedynie z pogrubionymi fragmentami, które obrazują umiejętne wykorzystanie przez
Mikruta i Wiktora techniki sugerowania, kształtującej negatywny wizerunek
grupy: "Po 1989 roku ruch ten
(Towarzystwo Świadomości Kryszny „Bhakti Joga" zarejestrowane zostało w Polsce 1988 roku — przyp. P. S.) został przez niektórych badaczy zakwalifikowany do grona sekt, a więc
ruchów potencjalnie niebezpiecznych. Wpłynęło na to z pewnością
odkrycie przed opinią publiczną bulwersujących przykładów z historii ruchu. W której były m. in. morderstwa i narkotyki. Na gruncie Polskim również nie
brakowało negatywnych przykładów działalności sekty, choć może nie
tak drastycznych. Dotyczyły one głównie dużego (zbyt, według niektórych, dużego) wpływu
przywódców ruchu na adeptów, szczególnie młodych i niedoświadczonych, co
nieraz kończyło się dramatami rodzinnymi. Sporo kontrowersji wywołała również
sprawa Fundacji „Pożywienie Darem Serca", założonej i prowadzonej przez
krysznaitów i uczestniczącej w krysznaickim programie „Food for Life".
Warto zauważyć, że fundacja ta korzystała z pieniędzy wielu sponsorów oraz z pieniędzy publicznych — prawdopodobnie
dlatego, że darczyńcy nie wiedzieli, iż fundacja jest powiązana z ruchem
Hare Kryszna. Pojawiły się również głosy,
że fundacja fikcyjnie zatrudnia wielu krysznaitów, którzy pracują tam za półdarmo,
podczas gdy władze fundacji wypłacają sobie wysokie pensje" [ 20 ]. Rozdźwięk między istotnością argumentów (dowodów) a wnioskami, które na ich podstawie są wyciągane Przyglądając się wątpliwej
jakości niektórych argumentów, aż trudno nieomal uwierzyć we wnioski, jakie
na ich podstawie wysuwają Wiktor i Mikrut. Zwłaszcza w niezwykle istotnej
kwestii, której poświęcony został cały czwarty rozdział książki, stanowiący
próbę odpowiedzi na pytanie „Czy w Polsce jest terroryzm religijny?".
Terroryzm — dodajmy — definiowany przez autorów jako "(...)
metoda działania polegająca na przemocy wobec pojedynczych osób aparatu władzy
(terroryzm indywidualny) lub wobec przypadkowych członków społeczeństwa
przez zamachy na urzędy, lokale publiczne, koszary (terroryzm zbiorowy).
Terroryzm stosują ugrupowania ekstremistyczne w celu wymuszania ustępstw, zwrócenia
na siebie uwagi, pokazania swojej siły" [ 21 ].
Mikrut i Wiktor
jednoznacznie stwierdzają, iż w Polsce istnieje realnie zagrożenie
terrorystyczne ze strony radykalnych, fundamentalistycznych sekt, o czym świadczyć
może "(...) aktywna działalność na
terenie naszego kraju ugrupowań znanych ze stosowania przemocy oraz
podejrzewanych o kwestionowanie zasad ustrojowych i porządku prawnego" [ 22 ].Następnie, dowodząc prawdziwości swego stanowiska, analizują działalność i doktryny trzech grupy, uznanych przez nich za szczególnie niebezpieczne.
Są nimi: Bractwo Zakonne Himawantii, scjentologia i raelianie. Warto zatem bliżej przyjrzeć się wynikom tej
analizy, bowiem fakty, jakie ona odkrywa w żaden sposób nie uzasadniają
twierdzenia, że mamy do czynienia z grupami terrorystycznymi. Co więcej -
wydaje się, iż te „rewelacyjne" odkrycia Mikruta i Wiktora na rzecz
potwierdzenia hipotezy o istnieniu
terroryzmu religijnego w Polsce tezę tą po prostu jednoznacznie obalają.
"Dowody" na terrorystyczną działalność Bractwa
Zakonnego Himawantii Bractwo Zakonne
Himawantii według oficjalnych informacji stanowi nieformalną, ponadwyznaniową
organizację duchową o charakterze ekumenicznym, powołaną do
rozpowszechniania duchowego Orędzia Laja Jogi. Na czele tej organizacji, działającej w Polsce od 1983 roku, stoi Ryszard Matuszewski. Według Mikruta i Wiktora działalność
tej grupy charakteryzuje wykorzystanie metod właściwych dla terroryzmu
religijnego, gdyż "(...) sekta ta
stosuje przemoc w eliminowaniu krytykujących ją osób i instytucji, a jej
przywódca był już z tego powodu karany" [ 23 ].
Rzeczywiście można zgodzić
się z tym, iż R. Matuszewski, który obecnie odsiaduje wyrok trzech i pół
roku pozbawienia wolności (za uwięzienie, zastraszanie i pobicie wraz z dwoma
współwyznawcami eks-członkini grupy, która ośmieliła się publicznie
opowiedzieć o niebezpieczeństwach jakie niesie ze sobą uczestnictwo w ruchu
oraz za przymuszenie jej pod groźbą użycia paralizatora do podpisania
dokumentów mających świadczyć o tym, iż jest winna Matuszewskiemu znaczną
kwotę pieniędzy oraz, że jej przyjaciel, także eks-członek ruchu, ma powiązania z Al Kaidą Osamy bin Ladena), stanowi realne zagrożenie dla otoczenia. Jednak
sposób i forma jego postępowania z oponentami (i tymi, których z wrogów swej
organizacji uważa) czyli wysyłanie obelżywych listów, pełnych wyzwisk i gróźb
(wśród których była słynna już groźba wysadzenia Klasztoru Paulinów na
Jasnej Górze), otwarte nawoływanie do zamachu na Jana Pawła II czy opisany wyżej
groźny epizod świadczą raczej o poważnej chorobie psychicznej
„bohatera", niż o terrorystycznym charakterze jego organizacji. Potwierdza to fakt wielokrotnego, przymusowego kierowania
Matuszewskiego na leczenie psychiatryczne w ośrodkach zamkniętych z rozpoznaniem psychozy urojeniowej.
Autorzy, którzy
prawdopodobnie zdawali sobie doskonale sprawę z wątpliwej jakości
przytoczonych dowodów, posłużyli się zatem sprawdzoną wcześniej metodą
sugerowania, pisząc następujące słowa: "Prawdopodobnie
Matuszewski budował również bojówkę w swojej sekcie. Ofiarami ataków mieli
być hierarchowie Kościoła katolickiego, politycy oraz ci wszyscy, którzy mu
się nie podobali. Jego ludzie nie mieli jeszcze broni palnej, za to kije
baseballowe, noże i koktajle Mołotowa" [ 24 ].
Powyższe zdania najprawdopodobniej jednak oznaczają,
że nigdy żadnej bojówki Himawantii nie było ani tym bardziej żadnych określonych
celów jej ataku, a domniemanie jej istnienia to wytwór wyobraźni Mikruta i Wiktora. Gdyby zaś fakt posiadania powszechnie dostępnych noży, kijów
baseballowych i butelek napełnionych benzyną (o co oskarżają grupę, oczywiście
bez podania dowodów w postaci np. przywołania raportów policji z oficjalnej
rewizji) było automatycznym potwierdzeniem faktu działań terrorystycznych, to
wówczas za terrorystyczne organizacje należałoby także uznać większość
kilku- lub kilkunasto- osobowych grup młodych (krótko obciętych) mężczyzn w dresach, będących postrachem większości polskich miast i miasteczek, by nie
wspomnieć o stadionach sportowych. Nikt tego jednak nie czyni, dostrzegając śmieszność
argumentu. Jednak dla autorów, którzy
na wszelkie sposoby próbują przekonać czytelnika do swoich „rewelacji"
nie stanowi to przeszkody. Działają bowiem w myśl zasady, że „jeżeli
fakty nie potwierdzają teorii to tym gorzej dla faktów". Podobnie rzecz się
ma w sprawie kolejnych oskarżanych o terroryzm ugrupowań.
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: [ 15 ] Mikrut G., Wiktor K., op.cit., s. 319. « Nowe ruchy religijne (Publikacja: 03-07-2005 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4217 |
|