|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Historia nauki
Hellenistyczna metoda naukowa [1] Autor tekstu: Lucio Russo
Tłumaczenie: Ireneusz Kania
Publikujemy fragment niezwykłej książki: Zapomniana rewolucja. Grecka myśl naukowa a nauka
nowoczesna, która jest czymś na kształt sensacyjnego odkrycia archeologicznego w zakresie historii nauki. Głośna i tłumaczona na wiele języków sugeruje, że narodziny nowoczesnej nauki i metodologii naukowej, należy przesunąć wstecz o 2 tysiące lat i przyznać, że naukowcy XVII-wieczni tak naprawdę mozolnie odzyskiwali dorobek nauki
hellenistycznej. Książka ta jest próbą przekazania palmy pierwszeństwa kulturze hellenistycznej w drodze rozwoju nauki.
Publikacja dzięki uprzejmości wydawcy polskiego — Towarzystwa Autorów
i wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS. Niniejszy tekst stanowi rozdział
6. książki. Zawiera on ponad sto przypisów, które tutaj w większości
zostały pominięte. |
Pochodzenie dowodu naukowegoPodstawową cechą teorii naukowych — takich, jakie
zdefiniowaliśmy i jakie odnaleźliśmy w dziełach hellenistycznych, które wzięliśmy
pod uwagę — jest metoda dowodowa, tzn. technika umożliwiająca wyprowadzanie
twierdzeń, w sposób w gruncie rzeczy nie do obalenia, to znaczy: przyjąwszy
przesłanki, nie możemy odrzucić wniosków, chyba że w procesie wnioskowania
odnajdziemy błąd. Włoskie słowo dimostrare, „dowodzić", „wykazywać",
jest kalką — poprzez łacinę — greckiego apodeiknymi, słowa znaczącego
pierwotnie „pokazywać",
„przedstawiać" (można je także zastępować prostym czasownikiem deiknymi).
Pierwotnym znaczeniem odpowiedniego rzeczownika apódeiksis
(zachowanym również w terminie włoskim dimostrazione, „wykazanie", „dowód")
jest „wyłożenie", „przedstawienie" jakiegoś przedmiotu czy
argumentu. Na przykład Herodot prezentuje swoje dzieło jako apódeiksis
(czyli, rzecz jasna, „wyłożenie", „przedstawienie") tego, czego się
dowiedział. Ewolucja tego ogólnego pojęcia w kierunku interesującego nas
tutaj sensu naukowego towarzyszyła kształtowaniu
się i umacnianiu metody dowodowej [ 1 ], przechodząc przez co najmniej dwie fazy pośrednie,
które można zilustrować sposobami użycia tego terminu przez Platona i Arystotelesa. W dziełach Platona termin apódeiksis używany jest w sensie racjonalnej argumentacji zdolnej przekonać rozmówcę; na przykład w
Hippiaszu Mniejszym Hippiasz proponuje „wykazać", że Homer Achillesa
przedstawił jako lepszego od Odyseusza, w Państwie zaś proponowane są
rozmaite „dowody" możliwości urzeczywistnienia przedstawionego modelu
państwa, przy czym terminu tego nie używa się niemal nigdy odnośnie do
metody geometrii. Zauważyliśmy już, że w dziełach Platona występują także
„dowody" (w sensie technicznym, stosowanym dziś przez nas w matematyce)
bardzo interesujące, lecz użyta w tych wypadkach metoda nie jest odróżniona
specjalnym terminem od „przekonujących argumentów" innej natury. W pismach logicznych Arystotelesa „dowód"
(apódeiksis)
wyposażony jest w przymiot absolutnej niezbijalności, uważany dziś za
konieczną cechę dowodu matematycznego. Ten nowy typ dowodu Arystoteles czyni
przedmiotem Analityk pierwszych, w których opisywane są i analizowane
sylogizmy. Definiuje on dowód jako sylogizm prawdziwy (tzn. sylogizm, którego
przesłanki są prawdziwe). Opis ewolucji apódeiksis od ogólnej argumentacji do tego,
co można by nazwać „sylogistycznym dowodem" Arystotelesa, wymagałby
ponownego przebadania znacznych połaci greckiej filozofii, ze szczególnym
uwzględnieniem szkoły eleackiej. Nie byłaby to jednak historia ograniczona wyłącznie
do filozofii (w sensie węższym, jaki ten termin często przybiera), gdyż owa
ewolucja zawdzięczała wiele rozwojowi retoryki debat i procesów sądowych,
czyli sztuki przekonującego argumentowania na zgromadzeniach i w trybunałach,
jaka rozwinęła się szczególnie w demokracjach greckich V wieku. Istnieje ważna
więź między pewną formą demokracji a rozwojem umiejętności
argumentowania, która doprowadziła do metody dowodowej. Związek między
retoryką i dowodzeniem jest szczególnie wyraźny w Retoryce Arystotelesa,
gdzie podkreśla się, że to, co retorowie nazywają „entymematami", to
nic innego, tylko sylogizmy; wyróżnionych też zostaje dwadzieścia osiem typów
argumentacji retorycznej. Arystoteles retorykę przedstawia jako w znacznej
mierze zastosowanie narzędzi wypracowanych przezeń w dziełach logicznych,
jednak kolejność historyczna została tu ewidentnie odwrócona. Ponieważ
rozprawy (zaginione) z zakresu sztuki retorycznej poprzedziły o mniej więcej
stulecia dzieła z logiki, możemy sądzić, że teoria sylogizmu narodziła się,
przynajmniej w jakiejś mierze, z refleksji nad entymematem retorów. [ 2 ] W retoryce i sofistyce V w. można dostrzec źródło niektórych
schematów wnioskowania: schematu zwanego w średniowieczu consequentia
mirabilis (odmiana dowodu per absurdum, polegająca na udowodnieniu twierdzenia a przez wykazanie, że non-a implikuje a) używali Protagoras i Gorgiasz. Więź między dowodem (apódeiksis) i retoryką można
jeszcze dostrzec w epoce cesarskiej, gdy retorykę stosowano już tylko w praktyce sądowej. Ilustrując użyteczność studium geometrii do kształcenia
przyszłych mówców, Kwintylian pisze: "Geometria na podstawie poprzednich danych udowadnia następne
jak również to, co nie jest pewne, wyprowadza z tego, co jest wiadome; i znowu
to samo właśnie stosujemy w wygłaszanych mowach. Bo czyż ów wniosek końcowy,
do którego dochodzimy w sprawie postawionych przed nami problemów, nie opiera
się cały na samych sylogizmach? (...) Ale oczywiście i mówca, (...) jeżeli
rzecz tego będzie wymagać, musi użyć i sylogizmów, a przynajmniej
entymematu, czyli sylogizmu retorycznego. W końcu też ze sposobów dowodzenia
te właśnie, które są najbardziej przekonywające, nazywają się powszechnie
dowodami wykresowymi, geometrycznymi; a cóż jest ważniejszym celem mowy, jeżeli
nie przeprowadzenie właśnie dowodu? (...) Toteż mówca (...) nie może w żaden
sposób obywać się także bez geometrii." Dowód sylogistyczny był ważnym elementem
metody naukowej, którą wszakże mógł powołać do istnienia jedynie łącząc się z innymi elementami; dając początek teoriom naukowym, zmieniły one głęboko
również samą metodę dowodzenia. Hellenistyczna teoria naukowa bardzo się różni od zbioru
sylogizmów. Po pierwsze, twierdzenia teorii tworzą jednolitą sieć, jako że
wszystkich ich da się dowieść na podstawie niewielkiej liczby przesłanek. Po
drugie, w odróżnieniu od rozważanych przez Arystotelesa sylogizmów posługują
się one terminami teoretycznymi, czyli specyficznymi dla teorii. Żeby zatem
skonstruować teorię naukową, nie wystarczy umieć wyprowadzać jakieś
twierdzenie z innych; trzeba też właściwie wybrać przesłanki i człony
dyskursu. Ponadto ważne było stosowanie elementów różnych od argumentacji słownej,
branych z obserwacji i działalności technicznej; ważnym przykładem jest tu
rola odegrana przez „konstrukcje" w dowodach geometrycznych. Dalsza
część poświęcona jest tym właśnie aspektom
hellenistycznej metody naukowej. Postulaty albo hipotezy Ważnym aspektem metody naukowej było wyraźne,
jednoznaczne sformułowanie przesłanek, które należało przyjąć w danej
teorii. Przesłanki owe zwano aitemata („postulaty", czyli „żądania"),
lambanómena („przyjęte założenia") bądź wreszcie hypotheseis
(„hipotezy"). Ostatni termin wart jest dygresji. Jego znaczenie
pierwotne — „podstawa", „fundament" — nigdy w grece nie zanika; Arystoteles używa określenia
hypotheseis tes politeaas („podstawa rządów"),
Teofrast powiada, że pień jest hypóthesis drzewa. W żadnym z tych dwu wypadków
nie występuje nic „hipotetycznego" w znanym nam sensie. W filozofii termin ten oznaczał logiczną
podstawę ciągu wnioskowań, w teoriach naukowych zaś to, co dziś nazwalibyśmy
zasadami. Gdy Archimedes, wykładając heliocentryzm Arystarcha z Samos pisze, że Arystarch
hypothesión tinón
eksedóken grafas (opublikował teksty pewnych „hipotez"), sens jego wypowiedzi jest taki, że nieruchomość Słońca i ruchy Ziemi, wirowy i obrotowy, są początkowymi założeniami teorii
Arystarcha, choć — rzecz zaiste dziwna — wielu komentatorów przypisało starożytnemu
terminowi nowoczesne znaczenie „hipotezy". Jakimi kryteriami kierowano się wybierając początkowe założenia
(postulaty bądź „hipotezy") teorii? Pierwszym nasuwającym się
kryterium jest wyjście od twierdzeń prostszych, łatwiej sprawdzalnych; optowało
za tym kryterium wielu autorów, tak w starożytności, jak i w czasach nowożytnych — jednak okazuje się ono niefunkcjonalne. W rzeczy samej twierdzenia z pozoru prostsze mogą okazać
się nieprzydatne do wyprowadzania interesujących tez. Na przykład w astronomii założenie o nieruchomości Ziemi może wyglądać na wybór
oczywisty, lecz nie bardzo się przydaje jako podstawa do opisu ruchów planet. W wypadku geometrii można za najprostsze jej elementy uznać punkty, jednak próba
szkoły pitagorejskiej zbudowania geometrii wychodząc od twierdzeń o pojedynczych punktach skończyła się niepowodzeniem i pokazała, że nie sposób wydedukować własności bodaj tylko linii,
wychodząc od twierdzeń o jej punktach. Euklides zdecydował się nie wychodzić
od obiektów teoretycznych absolutnie elementarnych, jakimi jawią się punkty,
lecz wprost od twierdzeń o prostych i kołach. Po drugie, możemy zadać sobie pytanie, czy postulaty (bądź
„hipotezy") naukowych teorii hellenistycznych są twierdzeniami
weryfikowalnymi. W wypadku wszystkich prawie postulatów wszelką ich
weryfikowalność wyklucza uniwersalny charakter twierdzeń; jak sprawdzić, czy
coś jest możliwe „dla każdego odcinka prostej" albo dla „każdej
pary punktów"? Możemy jedynie weryfikować (w przybliżeniu) poszczególne
twierdzenia implikowane przez te postulaty. Ogólność nie jest tutaj jedynym problemem. Rozważmy na
przykład postulat, na którym opiera się Archimedesowe opracowanie
hydrostatyki. Twierdzenie nie jest
weryfikowalne nawet w pojedynczych wypadkach. Jak w warunkach nierównowagi (na
przykład w następstwie otwarcia śluzy) skontrolować oddziaływanie danej cząstki,
zanurzonej w cieczy, której jest częścią, na jakąś cząstkę sąsiednią?
Jest oczywiste, że Archimedes przyjmuje twierdzenie nieweryfikowalne bezpośrednio,
które go interesuje, gdyż można z niego wyprowadzić wiele weryfikowalnych
twierdzeń o tym, co dzieje się w warunkach równowagi. Koniec końców jasne jest, że założenia wstępne
hellenistycznych teorii naukowych nie są ani oczywiste, ani weryfikowalne.
Jakie w tej sytuacji może być kryterium ich wyboru? Najbliższe fragmenty poświęcamy
temu zagadnieniu. Fainómena sozein („ocalić to, co się pojawia") Sekstus Empiryk pisze: "Nie obalamy [my, sceptycy] zaiste tego, co za sprawą
doznawczego wyobrażenia przywodzi nas bez udziału naszej woli do
przytwierdzenia (sygkatathesis), a tym właśnie są fenomeny". Sekstus Empiryk sięga tu do stoickiej koncepcji
fainómena,
czyli „pozorów". Istotnie, ażeby według stoików wystąpił „pozór" (fainómenon), nie wystarczy wrażenie zmysłowe (bierne); bardzo ważne jest również
przyzwolenie (sygkatáthesis) podmiotu, zarazem aktywne i mimowolne. Także
Straton z Lampsaku pisał, iż wszelkie doznanie, nawet gdy nie jesteśmy go świadomi,
zachodzi dzięki aktywnemu działaniu intelektu. Podkreślić wypada dystans między sensem greckiego słowa
fainómena, odnoszącego się do ustanawianej przez postrzeżenie interakcji między
podmiotem i przedmiotem, oraz naszą jego wersją — „fenomeny", zjawiska. W epoce nowożytnej zjawiska długo uważano po prostu za fakty zachodzące
niezależnie od obserwatora i mogące być przez niego postrzegane wprost dzięki
mechanizmowi, którego nie potrzeba zgłębiać. Dla nas ciekawe jest to, że
Sekstus Empiryk umożliwił nam wyodrębnienie jednego elementu poznania, co do
którego w epoce hellenistycznej nikt (nawet sceptycy!) nie miał wątpliwości.
Otóż nieco przed zacytowanym wyżej fragmentem Sekstus Empiryk przytoczył
przykład konkretniejszy,
pisząc: "(...) sceptyk uznaje narzucone mu czucia wyobrażeniowe na
przykład, kiedy czuje gorąco, względnie zimno, jakby mu się wydawało, iż
nie czuje gorąca, względnie zimna." Sekstus Empiryk był lekarzem. Możliwe,
że jego przykład był jakoś zależny od podobnej obserwacji,
poczynionej kilka stuleci wcześniej przez Herofilosa i zacytowanej przez Galena: "Cóż powiada
[Herofilos]? 'Jest z natury rzeczy niemożliwością
ustalić, czy istnieją przyczyny, czy też nie; mogę jednak twierdzić, że
jestem zziębnięty, rozgrzany, nakarmiony bądź napojony'". Jeśli
fainómena wyróżnia się — z racji ich bezpośredniej
naoczności — jako jedyne pewne dane naszego poznania, to są one najlepszym
kandydatem na punkt wyjściowy przy konstruowaniu teorii naukowych. Mogą być
jednak tylko heurystycznym punktem wyjścia, który później należy objaśnić
teorią opartą logicznie na hipotezach bezpośrednio nieweryfikowalnych, teorią, w której przypadnie im rola skutków. W tej kwestii znamienne jest świadectwo
dzieła medycznego Anonima londyńskiego: "jak zauważa Herofilos, mówiąc:
'jako pierwsze niech będą
opisane fainómena, nawet jeśli nie są pierwsze'". W optyce (bądź „teorii widzenia") jedynym pewnym
datum, od którego trzeba wychodzić, są postrzeżenia wzrokowe. Euklides
dowodzi m.in. następującej tezy: "Jeśli w tym samym kierunku poruszają się oko i rozmaite
ciała, przemieszczające się z różnymi prędkościami, ciała poruszające
się z tą samą prędkością, co oko, uważane są za nieruchome, te o prędkości
mniejszej zdają się cofać, a te o większej — pędzić w przód". Fainómena, stanowiące heurystyczny punkt widzenia, tutaj
wywiedzione są z nieweryfikowalnych wprost twierdzeń o stanie ruchu
obserwatora i ciała obserwowanego. Teza Euklidesa ma wielkie znaczenie
metodologiczne, przyznaje bowiem, że co najmniej w wypadku widzenia postrzeżenie
nie informuje bezpośrednio o przedmiocie, lecz tylko o relacji między
przedmiotem obserwowanym i obserwatorem. Dość wyraźny jest związek między tezą Euklidesa i astronomicznymi problemami epoki: między ciała zdające się poruszać w tył,
bo mają mniejszą prędkość od obserwatora, zostaną bowiem włączone
planety w fazie ruchów wstecznych. Teraz jest już jasne, jaki naczelny wymóg powinien obowiązywać
„hipotezy" danej teorii: mogą one nawet nie być bezpośrednio
weryfikowalne, ba, na pierwszy rzut oka mogą wręcz zdumiewać — ale muszą umożliwiać
logiczne dedukowanie z nich fenomenów (fainómena); w astronomii są to
obserwowane ruchy ciał niebieskich. „Hipoteza" Arystarcha mówiąca, że
Słońce stoi nieruchomo, a Ziemia żwawo wiruje i krąży, z pewnością wydawała
się dziwna i odległa od intuicji, ale (i to jest punkt zasadniczy!)
pozwalała „ocalać zjawiska" (fainómena sózein), jak informuje
Archimedes, i dedukować z niej realnie obserwowane ruchy planet. Fragment z
Fizyki Arystotelesa, w którym wysunięta
zostaje hipoteza o doborze naturalnym, wydaje się podobny z ducha do hipotezy
Arystarcha. „Hipoteza", że narządy zwierząt mogły pierwotnie
przyjmować formy przypadkowe, jest — podobnie jak „hipoteza" Arystarcha — bezpośrednio nieweryfikowalna i na pierwszy rzut oka stoi w jaskrawej
sprzeczności z obserwacją, w tym wypadku ze złożonymi, doskonale
przystosowanymi do swych funkcji strukturami, jakie widzimy u zwierząt. Skoro
jednak chyba tylko formy najlepiej przystosowane mogły przetrwać i mnożyć się,
to — wyciągając z tej hipotezy wszystkie możliwe konsekwencje — można nią
wyjaśnić o wiele więcej, niż odwołując się do przyczyn celowych. W rzeczy
samej potrafimy nie tylko wyjaśnić formę narządów opierając się na ich
funkcji, ale także to, dlaczego są one dostosowane do swych funkcji, całkiem
podobnie, jak Arystarch zdołał nie tylko wyjaśnić pozorny ruch gwiazd stałych i Słońca, lecz również wsteczne ruchy planet. Definicje, terminy naukowe i obiekty teoretyczne Każdy, kto w szkole używał terminu „trapez",
nigdy nie wątpił, że chodzi tu o figurę geometryczną, nie zaś o konkretny
przedmiot, jako że pierwotnym sensem włoskiego słowa jest sens geometryczny.
Studenci Euklidesa na oznaczenie tej samej figury geometrycznej stosowali termin
trapezion, z którego wywodzi się nasze słowo; dla nich jednak było to słowo
pospolite, oznaczające ławkę bądź stolik. Stąd też proces abstrahowania,
który umożliwił przekształcenie go w obiekt teoretyczny, musiał być
bardziej świadomy i eksplicytny. Bruno Snell napisał: "Stosunek między językiem i kształtowaniem pojęć
naukowych (...) można badać właściwie tylko w języku greckim, bo jedynie w nim pojęcia rozwijały się w sposób organiczny z języka; tylko w Grecji
(...) znajdujemy pojęcie naukowe rozwinięte w formie tuziemczej. Wszystkie
inne języki karmią się, zapożyczają, przekładają bądź tak czy inaczej
uzależniają się od greki." Grek pragnący stworzyć „termin naukowy" miał do
dyspozycji dwie metody. Pierwsza, dla nas bardziej oczywista, polegała na użyciu
definicji (hóros). W historii myśli występowały naprzemiennie dwie z gruntu
odmienne koncepcje definicji. Zgodnie z pierwszą, którą nazwiemy istotową bądź
platońską (gdyż pochodziła od Platona, choć podzielał ją także
Arystoteles), celem definicji jest określenie istoty definiowanego przedmiotu.
Jest to, przykładowo, sytuacja z sokratejskich dialogów Platona, gdzie często
usiłuje się zdefiniować „dobro" bądź „sprawiedliwość".
Zgodnie z koncepcją platońską definicje istotowe można stosować także do
obiektów matematycznych, o których się sądzi, że wyposażone są we własną,
obiektywną rzeczywistość, a zadaniem matematyka jest tylko ich opisanie i zastosowanie. Koncepcja ta dominowała w epoce cesarskiej, w średniowieczu i w pierwszych wiekach ery nowożytnej. Karl Popper napisał:
"Sądzę, że dzieje myśli, poczynając od Arystotelesa, można
podsumować stwierdzeniem, że każda dyscyplina utknęła na etapie pustego
werbalizmu i jałowej scholastyki, dopóki stosowała arystotelesowską metodę
definiowania, i że stopień realizowanego przez rozmaite nauki postępu zawisł
od stopnia, w jakim zdołały one wyswobodzić się z tej istotowej metody." Możemy nie podzielać opinii Poppera o „pustym
werbalizmie" metody arystotelesowskiej. Jej sposób definiowania, polegający
na określeniu istoty definiowanego przedmiotu poprzez ciąg dychotomii, jest w rzeczywistości użyteczny i daje się zastosować tam, gdzie trzeba wyróżnić
jakiś obiekt spośród skończonego zbioru możliwości; tak właśnie rzecz się
ma z gatunkami zwierzęcymi, które szczególnie interesowały Arystotelesa. Na
przykład można zdefiniować jaskółkę mówiąc, że jest to ptak i wyliczając
dostatecznie wiele jego cech charakterystycznych, by móc ją odróżnić od
wszelkich innych znanych gatunków ptaków. Jednakże to nie ta metoda
doprowadziła do stworzenia interesującej nas terminologii naukowej. Istotnie, w wypadku nauki ścisłej definicja nie służy do rozpoznawania konkretnego
przedmiotu pośród skończonego zbioru możliwości, lecz do jednoznacznego
scharakteryzowania obiektu teoretycznego pośród nieskończonych możliwości. Definicjami typowymi, zdolnymi tworzyć nowe terminy
naukowe, są poniższe, sformułowane przez Archimedesa: "Przyjmijmy, że jeśli elipsa obraca się z dłuższą osią
nieruchomą, aż powróci do pozycji początkowej, to figura opisana przez elipsę
będzie się nazywać „wydłużoną sferoidą" (paramakes sfairoeides).
Jeśli elipsa będzie się obracać z osią krótszą nieruchomą, aż powróci
do pozycji początkowej, figura opisana przez elipsę będzie się nazywać
„sferoidą spłaszczoną" (epiplaty sfairoeides)". Przytoczone definicje polegają oczywiście na wprowadzeniu
nazwy jako etykiety wyróżniającej wyrażenie złożone z większej liczby
znanych już terminów. Archimedes używa tradycyjnych terminów sferoida (sfairoeidés) (co znaczy „kulisty" albo „podobny do kuli"), wydłużony
(paramizkes), spłaszczony (epiplaty) w nowych, umownych znaczeniach. Nie
przejmuje się tym, że jego „sferoidy", wbrew tradycyjnemu sensowi tego
określenia, mogą być bardziej podobne do igły czy tarczy, niż do kuli.
Definicje tego typu, częste w tekstach uczonych hellenistycznych, nazwiemy
nominalistycznymi. Oczywisty jest ścisły związek między nominalistycznym
pojmowaniem tych definicji i językowym konwencjonalizmem, który, jak już widzieliśmy, rodzi się w tejże epoce. Równolegle ze stosowaniem w matematyce definicji
nominalistycznych postępowało w epoce hellenistycznej kształtowanie się
nowej koncepcji obiektów matematycznych. Od Proklosa wiemy na przykład, że
Apollonios z Perge roztrząsał podstawowe pojęcia geometryczne i ich genezę
biorąc za punkt wyjścia doświadczenie potoczne, wyjaśniając w szczególności,
jak to pojęcie linii rodzi się z rozważania obiektów w rodzaju dróg, o zmierzenie „długości" których można poprosić kogokolwiek, mając
pewność, że się będzie zrozumianym. W epoce przedhellenistycznej długo analizowano pojęcie
punktu (stigme), w ramach koncepcji, którą nazwaliśmy platońską. Tegoż
typu były analizy pojęcia punktu zawarte w dziełach Arystotelesa. Euklides w swym dziele unika terminu stigme, woląc mówić o semeion (pierwotnie
„znak"). Ta podmiana może sugerować, że już Euklides pragnął zerwać z tradycją platońskich spekulacji o prawdziwej naturze punktu, opowiadając się
za językowym konwencjonalizmem i nowym pojmowaniem matematyki. Zresztą nowa
koncepcja obiektów matematycznych dość wyraźnie rysuje się w niektórych
jego definicjach, zwłaszcza proporcji. Rzeczywiście, gdy myślimy o „stosunkach wielkości" jako o obiektach samoistnych, równość dwu
stosunków rysuje się jako pojęcie oczywiste (którym wydawało się też ono
Galileuszowi), podczas gdy Euklides przyjmuje
definicję będącą w istocie złożonym i wyrafinowanym opracowaniem pojęcia
stosunku między wielkościami. Definicje nominalistyczne są oczywiście cenne jako
wzbogacające terminologię naukową, ale nie mogą wyczarować jej z niczego. W rzeczy samej każda definicja tego typu może co najwyżej sprowadzić sens
nowego terminu do sensu innych, uważanych za już znane. Dokładnie tak, jak
metoda dowodowa wymaga, jako podstawy dla siebie, twierdzeń niedowiedzionych, również
proces definiowania wymaga terminów niezdefiniowanych jako punktu wyjścia. Świadomość, że koniecznie należy unikać
regressus ad
infinitum — świadomość, która musi być jasna dla każdego, kto podziela
nominalistyczne pojmowanie definicji, poświadczona jest już w filozofii
prehellenistycznej. Na przykład Arystoteles opowiada, że ponieważ wszelka
definicja wymaga odniesienia do czegoś innego, zdaniem członków szkoły
Antystenesa można definiować tylko to, co złożone (w sensie materialnym bądź
pojęciowym), nie zaś to, co proste. To spostrzeżenie Antystenesa nie było z pewnością odosobnione, jeśli ok. 200 r. Sekstus Empiryk pisze: "Skoro następnie, chcąc wszystko określać, nie określimy
zgoła niczego, gdyż wpadniemy w otchłań nieskończoności, przyznając zaś,
że pewne rzeczy dają się uchwycić także bez definicji, przyznajemy sami, że
definicje nie są koniecznie potrzebne do uchwycenia (...), to albo zgoła
niczego nie określimy, albo przyznamy, że określenia nie są koniecznie
potrzebne". Konkluzja Sekstusa odzwierciedla właściwe mu poglądy
sceptyczne. Dla nas ważne jest to, że możliwość „zakładania, iż pewne
rzeczy można zrozumieć bez definiowania" (tzn. możliwość przyjmowania
pewnych obiektów niezdefiniowanych) brano już pod uwagę w epoce Sekstusa
Empiryka. W jaki sposób stworzono pierwsze greckie terminy naukowe, a wraz z nimi pierwsze teoretyczne obiekty nauki? Nietrudno sobie uświadomić,
że podstawowych narzędzi dostarczyły tu postulaty różnych teorii i metody
dowodowej. Rozważmy na przykład pierwszy postulat Elementów. W tekście
Euklidesa brzmi on dosłownie tak: "Niech będzie dany wymóg [możliwość] nakreślenia linii
prostej od każdego znaku do każdego znaku". W wypowiedzi tej występują terminy z potocznej greki,
oznaczające konkretne przedmioty: „linie proste" to pierwotnie kreski
kreślone bądź żłobione (wyraźnie na to wskazuje greckie słowo gramme,
linia), podobnie całkiem konkretnej natury są „znaki", a całe zdanie
można przeczytać jako wypowiedź w zwyczajnym języku, o sensie wyraźnie związanym z konkretną działalnością rysownika. Rysownik może oczywiście kreślić
linie na przykład zielone lub czerwone, grubsze lub cieńsze, może też stawiać
wiele najrozmaitszych znaków. Teraz jednak załóżmy, że przyjmujemy zdanie
powyższe, a wraz z nim cztery inne wypowiedzi Euklidesa, jako postulat jego
teorii opartej na metodzie dowodowej. Ponieważ w żadnym z postulatów nie mówi
się o kolorze, jasne jest, że żadna z dających się z nich wywieść tez nie
będzie mogła zawierać żadnego twierdzenia o kolorze. „Linie" tej
teorii zostają zatem automatycznie pozbawione koloru. To samo tyczy się ich
grubości bądź kształtu „znaków". Innymi słowy, stosowanie metody
dowodowej automatycznie zacieśnia semantyczny zakres terminów użytych w postulatach i generuje nowe obiekty — „teoretyczne", gdyż można o nich
wypowiadać jedynie twierdzenia wywodliwe z postulatów teorii. Weźmy inny przykład: w
Optyce tegoż Euklidesa terminem
podstawowym, zawartym w założeniach początkowych, jest ópsis, który przetłumaczyliśmy jako „promień wzrokowy". Znaczenie tego słowa w grece jest dość szerokie: może to być „wygląd", „widzenie",
„widowisko", bądź nawet — w sensie aktywnym — „widzenie",
„spojrzenie", „moc wzrokowa", ba, coś nawet kojarzącego się z tym, co nazywamy "złym urokiem. W filozofii naturalnej rozmaite doktryny o widzeniu opierały się na poglądzie, że w istocie ópsis polega na aktywnym
wysyłaniu czegoś przez oko. W optyce Euklidesa wszystko to nie ma już żadnego
znaczenia, jako że żadne z powyższych możliwych znaczeń tego terminu nie
odgrywa już żadnej roli w przesłankach, zostaje więc automatycznie
wyeliminowane z teorii. Charakterystyka promieni wzrokowych w optyce Euklidesa
wyczerpuje się w tym, że uznaje się je -
zgodnie z precyzyjnymi założeniami teorii — za obiekty kojarzące półproste
wychodzące z oka z postrzeżeniami wzrokowymi. Ponieważ w szczególności żadne z założeń nie mówi nic o rozchodzeniu się promienia wzrokowego wzdłuż
tego bądź innego zwrotu, zwrot rozchodzenia się pozostaje czymś zewnętrznym
wobec teorii optycznej, tak jak czymś obcym wobec geometrii jest barwa odcinków. Terminy „teoretyczne", skonstruowane wszak na
podstawie słów języka potocznego metodą zawężania ich sensu, oczywiście
nadal zachowują związek z sensami pierwotnymi. Ten właśnie związek umożliwia w naukowych teoriach hellenistycznych zaistnienie tego, co nazwaliśmy „regułami
odpowiedniości" między obiektami teoretycznymi i konkretnymi. Z drugiej
strony jasne jest, że odpowiedniość nigdy nie będzie doskonała, ponieważ
obserwowalne zjawiska rzeczywiste zależą także od własności konkretnych
obiektów, własności w procesie abstrakcji wyeliminowanych z obiektów teorii.
Gdy na przykład pragniemy zweryfikować rysunkowo jakiś teoremat geometrii
euklidesowej, grubość linii, jakkolwiek w teorii nieobecna, będzie jednak w rysunku odgrywać jakąś rolę, która uniemożliwi przekroczenie określonego
stopnia dokładności tej weryfikacji. Opisany przez nas proces abstrakcji ma jedną bardzo ważną
cechę. Ponieważ nigdy nie zrywa on całkowicie więzi ze zdrowym rozsądkiem i codziennym językiem, również rezultaty teoretycznie błędne (gdyż otrzymane
nie tylko za pośrednictwem postulatów, lecz również innych, nieeksplicytnych
przesłanek) dadzą się zastosować — dzięki swym eksperymentalnym podstawom -
do konkretnych przypadków, dla których je pomyślano. Na przykład teoremat głoszący,
że zewnętrzny kąt trójkąta jest większy od każdego z kątów wewnętrznych
przyległych nie został poprawnie dowiedziony przez Euklidesa, jego teza
jednak jest prawdziwa w obrębie szczególnego modelu geometrii płaskiej, którą
Euklides zamierzał stosować. Podobnie celem dociekań logicznych (etymologicznie dociekań
o lógos, czyli [roz]mowie) było wypracowanie form wnioskowania powszechnie
akceptowanych, lecz także wyrażalnych w terminach języka potocznego. Studia
te zawsze pozostawały w ścisłym związku ze studiami nad językiem. Specjalne
zainteresowanie paradoksami „logicznymi", tj. paradoksami mowy, którym
Chryzyp poświęcił wiele książek, rodziło się właśnie z potrzeby
wyeliminowania dwuznaczności obecnych w języku potocznym, przy czym nie stawiał
on sobie za cel stworzenia odrębnego odeń języka formalnego. To, co powiedziano wyżej, można by podsumować
stwierdzeniem, że podstawowe obiekty teorii były definiowane implicite przez
postulaty samej teorii; pamiętajmy jednak przy tym, że taka implicytna
definicja nie pokrywa się z metodą nowoczesną, sprowadzającą sens terminów
do reguł logicznych, jakich trzeba przestrzegać przy ich słownym stosowaniu.
Natomiast mamy tu do czynienia z konsekwencją rozmyślnego przyjęcia jako
postulatów pewnych twierdzeń sformułowanych w zwykłym języku i uznanych za
niedwuznaczne. Naturalnie postulaty, już po rozwinięciu teorii, także
przybierały nowy kształt twierdzeń teoretycznych (w następstwie zawężenia
sensu terminów), ale jednocześnie zachowywały swój pierwotny naiwny sens, pełniąc
tym sposobem rolę pomostu między tym, co dziś nazwalibyśmy modelem
teoretycznym, a konkretną rzeczywistością. Ktoś może zapytać, czy uczeni greccy byli świadomi
opisanej wyżej procedury. Rozmaite elementy przemawiają za odpowiedzią
twierdzącą. Świadomość modelowego charakteru teorii naukowych jest szczególnie
wyraźna tam, gdzie równocześnie stosowane są modele alternatywne; przykład
tego widzieliśmy w wypadku Archimedesowej hydrostatyki, a inne zobaczymy w następnych
paragrafach. Na świadomość tworzenia nowych terminów naukowych wskazują również
zachowane świadectwa o semantyce stoickiej, która
sens słów sprowadziła do tego, co zamierza nimi oznaczyć ich użytkownik. Jeśli
idzie o zawarte implicite w postulatach definicje obiektów, wydaje się, że
mamy do czynienia z procedurą świadomą wszędzie tam, gdzie podstawowy termin
teorii zostaje wprowadzony bez definicji, jak na przykład robi Euklides w
Optyce z promieniem wzrokowym, albo Archimedes w traktacie O równowadze płaszczyzn z pojęciem środka ciężkości, bądź wreszcie z pojęciem długości pewnej
kategorii krzywych w I księdze rozprawy O kuli i walcu. Nauka (episteme) i technika
(téchne) Ludzie wchodzą w interakcje ze światem zewnętrznym
obserwując go i oddziałując na niego. Te dwie podstawowe interakcje
dostarczają dwóch heurystycznych fundamentów starożytnej wiedzy: fainómena,
tj. postrzeżeń, i różnorakiej aktywności technicznej. W szczególności
geometria zawsze utrzymywała ścisłą więź z techniką rysunku; jak widzieliśmy,
w Elementach trzy spośród postulatów (dotyczących możliwego zastosowania
przymiaru i cyrkla) oraz liczne tezy są w istocie orzeczeniami o wykonalności;
chodzi o „problemy", które nie są zamykane formułą „jak należało
wykazać", lecz słowami „jak należało uczynić". Zarówno w tego
typu problemach, jak i w teorematach kroki logiczne nie mają charakteru
werbalnego, lecz polegają na wykreślaniu linii bądź wykonywaniu innych,
bardziej złożonych działań, których wykonalność została wcześniej
dowiedziona. Rysunki geometryczne nie pełniły roli zwykłych dodatków
do abstrakcyjnego rozumowania; w geometrii myśl abstrakcyjną pojmowano raczej
jako narzędzie służebne wobec rysunku. Rysowanie jest czynnością techniczną,
która odegrała rolę uprzywilejowaną, lecz nie izolowaną w rozwoju nauki
greckiej. Do elementów problemu Proklos włącza „konstruowanie" (kataskeue). Nawet jeśli Proklos ma na myśli geometrię, termin ten mógł
odnosić się do czegoś o wiele konkretniejszego od konstrukcji geometrycznych
(skądinąd również rozumianych jako wykonywane realnie, a nie tylko wyobrażane). Rozważmy dwie następujące tezy: 1.
Na danej linii prostej zbudować trójkąt równoboczny. 2.
Daną siłą poruszyć dany ciężar za pośrednictwem kół
zębatych. Pierwsza teza wzięta jest z Elementów Euklidesa, druga -
z Mechaniki Herona. Z punktu widzenia nauki hellenistycznej są to dwa wyrażenia
(ściślej mówiąc — „problemy") bardzo podobne; w obu bowiem najpierw
idzie opis żądanej konstrukcji, a potem wykazanie, że — na podstawie tez już
znanych — opisana konstrukcja spełnia wymogi wyrażenia. Podobny schemat użyty
jest również w dziełach o pneumatyce Filona i Herona. Tutaj dowodzenie nie
jest tak skrupulatne, nadal jednak występuje schemat problem-konstrukcja-dowód, a sposób prezentacji kwestii również swymi cechami formalnymi przypomina dzieła z zakresu geometrii (bądź mechaniki lub optyki), na przykład poprzez
zastosowanie liter do oznaczania prostych elementów (w tym wypadku mogą to być
zawory albo rury). Matematyka hellenistyczna była z pewnością
„konstruktywna" (każdą nową figurę Euklides wprowadza opisując sposób
jej konstruowania), lecz w sensie o wiele mocniejszym od konstruktywizmu nowożytnego,
jako że konstrukcja nie była w niej metaforą mającą wykazać istnienie
czegoś, lecz rzeczywistym celem teorii, dokładnie tak, jak maszynę opisywaną
przez Herona konstruowano do podnoszenia ciężarów, nie zaś gwoli
udowodnienia „teorematu o istnieniu" maszyny. Stosunek między teorią naukową a konkretnymi
przedmiotami, na którym w ostatecznym rachunku opierało się kryterium
prawomocności teorii, polegał z jednej strony na zdolności nauki do
interpretowania fainómena („pozorów"), z drugiej — na jej przydatności
do projektowania obiektów wykonalnych i funkcjonalnych. O ile językiem zwyczajnym można sensownie mówić jedynie o obiektach istniejących i zjawiskach obserwowalnych, o tyle metoda dowodowa
umożliwia dedukowanie z „hipotez" także własności przedmiotów i zjawisk wirtualnie możliwych, lecz jeszcze nie zrealizowanych. Nauka dostarcza
więc potężnego narzędzia projektowania technicznego. Oczywiście nadal
potrzebne są weryfikacje empiryczne, bo nigdy nie mamy pewności, czyśmy w poczet „hipotez" włączyli wszystkie istotne dla naszych celów dane. Omówienie stosunków między
episteme („wiedza",
„nauka") i techne („sztuka", „technika", „kunszt") w cywilizacji greckiej wymagałoby wielu stronic, choćby z racji miejsca, jakie
tej kwestii poświęcili Platon i Arystoteles; wszelako ścisła więź istniejąca
między tymi dwoma pojęciami w epoce hellenistycznej jest zupełnie wyraźna.
Niektóre z dziedzin uważanych przez nas za „nauki" nadal noszą grecką
nazwę techne. Tak przykładowo rzecz się ma z mechaniką, będącą pierwotnie
he mechanike techne (kunszt budowania maszyn). Również techniki bardzo
specjalne, jak dotyczące konstruowania zwierciadeł czy kulis teatralnych, dały
początek konkretnym „naukom" (odpowiednio katoptryce i skenografii, które
Geminos uważa za gałęzie optyki). W niektórych wypadkach (na przykład w optyce) nazwa nauki
powstaje w grece jako przymiotnik pozwalający się domyślać bądź to
rzeczownika episteme (nauka), bądź też techne (sztuka, technika).
Zastosowania te oczywiście nie znoszą różnicy między sensami obu terminów,
lecz podkreślają ścisłą więź między naukową organizacją określonej
wiedzy a jej pochodzeniem i zastosowaniem w określonej techne. W rozdziale swego dzieła
Przeciwko mówcom Sekstus Empiryk
zwalcza rozpowszechniony pogląd, jakoby retoryka była sztuką (techne) lub
nauką (episteme) dotyczącą mów. W tym celu przytacza następującą definicję
techne: "Wszelka techne jest systemem nabywania rozmaitej wiedzy,
stosowanej łącznie ze względu na jakiś użyteczny życiowo cel". Jest to definicja stoicka, przytaczana z niewielkimi
modyfikacjami przez rozmaitych autorów. (Lukianowi nastręczała ona sposobność
do napisania zabawnego satyrycznego tekstu, w którym, opierając się na tej
definicji, dowodził, że za techne należy również uznać spryt pasożyta). Dla naszych celów interesujące będzie przytoczenie
jeszcze innego ustępu z Sekstusa Empiryka: "Wszelkich istniejących sztuk
(techne) i nauk (episteme)
uczymy się poprzez rezultaty ich dzieł (ergu) naukowych i zawodowych". Nieprzypadkiem teoretyczna refleksja Filona z Bizancjum o wadze metody eksperymentalnej, którą już cytowaliśmy,
pochodziła z dzieła o budowie katapult i odnosiła się do doświadczeń
potrzebnych dla określenia optymalnych konstrukcyjnych cech oręża. Również
pneumatyka naukowa, w której aspekt doświadczalny jest wyraźniejszy, ma ścisły
związek z konstruowaniem urządzeń takich jak pompy czy systemy irygacji.
Podobną więź można dostrzec między akustyką i projektowaniem teatrów oraz
instrumentów muzycznych.
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Dziś, skutkiem ewolucji odwrotnej,
termin pierwotny znów stał się bardzo pospolity. [ 2 ] Zdaje
się, że tytułu Sztuka retoryczna po raz pierwszy użył Arystoteles.
Wcześniejsze dzieła na ten temat prawdopodobnie były tytułowane "sztuka
mówienia", co również w sensie terminologicznym zapowiadało już późniejsze
dzieła "logiczne". Z pewnością także matematyka była przedmiotem
refleksji twórców logiki. Trzeba jednak podkreślić, że Egipcjanie i Babilończycy,
którzy w ciągu tysiącleci rozwinęli matematykę, lecz nie dopracowali się
ani demokracji, ani retoryki, nigdy nie zdołali również stworzyć metody
dowodowej. « Historia nauki (Publikacja: 03-07-2005 )
Lucio RussoUr. 1944 r. W 1969 ukończył fizykę na uniwersytecie w Neapolu. Obecnie wykładowca uniwersytecki; zajmuje się zagadnieniami fizyki statystycznej oraz cyfrowym przetwarzaniem i interpretacją obrazów. Zaangażowany w reformę szkolnictwa we Włoszech. Liczba tekstów na portalu: 3 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Hellenistyczna metoda naukowa | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4218 |
|