|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Chrześcijaństwo » Prawosławie
Prześladowania religijne prawosławnych w II RP [1] Autor tekstu: Paweł Borecki
Akcja burzenia prawosławnych cerkwi na południowym
Podlasiu i Chełmszczyźnie wiosną i latem 1938 roku stanowi jedną z najciemniejszych kart w dziejach II Rzeczypospolitej, pomimo tego jest wciąż
praktycznie nieznaną opinii publicznej. Ta bezprawna praktyka nie była
wydarzeniem incydentalnym. Wyrastała w filozofii polityki wyznaniowej okresu międzywojennego,
ściśle powiązanej z polityką narodowościową. Stanowiła konsekwencję
konfesyjnego charakteru państwa polskiego w latach 1918-1939 oraz stereotypów
prowadzących do utożsamienia religii z narodowością. Znalazła przy tym
podatny grunt w konfrontacyjnej postawie Kościoła katolickiego wobec Prawosławia.
I.
„Dziedzictwo Hurki i Sołtana"
Odrodzona w 1918 r. Rzeczpospolita Polska była państwem
wielonarodowościowym i wielowyznaniowym, w którym zróżnicowanie konfesyjne w znacznym stopniu odpowiadało podziałom narodowościowym. Prawosławie stało
się drugim co do wielkości wyznaniem w kraju. W 1921 r. Kościół prawosławny
skupiał 3,8 mln wiernych, w tym 1,5 mln Ukraińców, 900 tys. Białorusinów i ok. 700 tys. tzw. tutejszych. Składał się z 5 diecezji i ok. 1500 parafii
(w 1935 r. — 1304 parafie i ok. 1800 duchownych), położonych głównie na
terenie byłego zaboru rosyjskiego. Ponadto istniało 11 monastyrów męskich i 5 żeńskich, spośród nich najważniejszy był monastyr w Poczajowie. W sumie
było 180 zakonników i zakonnic. Absolutną większość prawosławni tworzyli
na terenie województw: poleskiego — 875.800 (77,4% ludności), wołyńskiego — 1.455.900 (69,8%) i nowogródzkiego — 542.300 (51,3%). W województwie
lubelskim zamieszkiwało 210.400 osób tego wyznania, czyli 8,5% populacji. Ale
na Chełmszczyźnie było aż 144,3 tys. prawosławnych. W samym powiecie
chrubieszowskim ten odsetek wynosił 78%.
Władze odrodzonego państwa polskiego u progu jego istnienia postrzegały
Kościół prawosławny jako pozostałość struktur Cesarstwa Rosyjskiego, którą
należało przezwyciężyć, a w najlepszym razie ograniczyć. Kiedy mowa o Cerkwi — pisał w owym czasie Wiktor
Piotrowicz - niejeden zapewne człowiek uchodzący za kwiat inteligencji,
wyrzuca jednym tchem jakże znaną formułę, że Cerkiew prawosławna jest
rozsadnikiem rosyjskości, ostoją dawnej carskiej reakcji.Potwierdzał to szczególnie dekret z 16 grudnia 1918 r. w przedmiocie przymusowego zarządu państwowego. Na mocy tego aktu prawnego przejęto w zarząd państwowy, niejako na równi z majątkiem ordynacji książąt
warszawskich hrabiów Paskiewiczów Erewańskich, także majątek pocerkiewny
oraz stanowiący uposażenie duchowieństwa prawosławnego. Sformułowano zatem
czytelną aluzję traktowania przez władze państwowe Kościoła prawosławnego
na równi z innymi reliktami instytucji zaborczych.
Pomimo dość liberalnych przepisów wyznaniowych
Konstytucji marcowej, państwo polskie w istocie w relacjach z Kościołem
prawosławnym „weszło w buty" rosyjskiego zaborcy. Głęboko ingerowało w życie wewnętrzne Cerkwi. Uważano to za rzecz oczywistą, nawet jeśli owa
ingerencja nie miała podstaw prawnych. Taką optykę odzwierciedlał zwłaszcza
wydany dopiero 18 listopada 1938 r. dekret Prezydenta RP o stosunku Państwa do
Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Był on najbardziej
rygorystyczny i restrykcyjny spośród wszystkich wydanych w okresie międzywojennym
przepisów o stosunku państwa do kościołów i związków wyznaniowych. Władze
państwowe mogły w szczególności żądać odwołania ze wszystkich stanowisk
duchownych i zakonnych a także świeckich pracowników Kancelarii Metropolity i konsystorzy diecezjalnych. Nawet wizytacja parafii przez biskupa wymagała
powiadomienia wojewody. Swą represywnością wspomniana regulacja przewyższała
osławiony dekret Rady Państwa z 10 lutego 1953 r. o obsadzaniu duchownych
stanowisk kościelnych. Politykę wyznaniową II Rzeczypospolitej cechowała
zatem generalnie nieufność wobec prawosławia, jego hierarchii i kleru.
II.
Rewindykacje
W okresie międzywojennym w Polsce miały miejsce trzy fale
„rewindykacji" prawosławnych świątyń. Pierwsza, w latach 1918-1924, była
niejako najbardziej „naturalna", stanowiła częściowo reakcję Polaków na
dziesięciolecia ucisku narodowościowego ze strony prawosławnej carskiej
Rosji. Katolicy zajmowali cerkwie na podstawie decyzji władz centralnych lub lokalnych, a często z własnej inicjatywy, za zezwoleniem hierarchii Kościoła
Katolickiego. Do 1924 r., według ustaleń prof. Mirosławy Papierzyńskiej-Turek,
Kościół Katolicki rewindykował w 70% żywiołowo, bez zgody władz, 175 świątyń
pounickich i 140 połacińskich, z 640 cerkwi pounickich i 240 połacińskich
czynnych w 1914 r. Symbolem tego okresu była rozbiórka, po ponad czteroletnich
publicznych dyskusjach, Soboru Aleksandra Newskiego w Warszawie na Placu Saskim, w roku 1923.
Druga fala rewindykacji — w drodze postępowania sądowego
została zapoczątkowana, gdy w sierpniu 1929 r. episkopat rzymskokatolicki złożył
755 pozwów do sądów okręgowych w Polsce wschodniej i północno-wschodniej o zwrot 202 obiektów połacińskich oraz 553 pounickich. Roszczenia dotyczyły
około połowy posiadanych jeszcze przez prawosławie świątyń i klasztorów. W szczególności domagano się wydania soborów katedralnych w Krzemieńcu, Łucku,
Pińsku, klasztorów a nawet Ławry Poczajowskiej czy klasztoru w Jabłecznej. Sąd
Najwyższy w wyroku z 23 stycznia 1934 r. uznał jednak drogę sądową za niewłaściwą.
Władze obawiały się zapewne rozruchów na tle religijnym oraz skandalu międzynarodowego w związku z nagłośnieniem opisywanej akcji przez środowiska ukraińskie za
granicą. W 1929 r. aktualny stał się problem burzenia cerkwi na terenie
Lubelszczyzny. Tamtejszy wojewoda Antoni Remiszewski, po ustaleniu
prowizorycznej sieci parafii, planował zburzenie 97 „zbędnych" świątyń.
Zdołano zniszczyć jedynie 23 ze względu na narastające protesty miejscowej
ludności. Pomimo tego, jak podaje Małgorzata Winiarczyk-Kossakowska, w latach
1918-1933 Kościół prawosławny stracił ok. 500 cerkwi, w tym 346 na Chełmszczyźnie i Podlasiu. Z tej liczby wyświęcono na kościoły katolickie 137 świątyń,
104 zamknięto a 91 zniszczono.
Ostatnia fala „rewindykacji" prawosławnych świątyń i dusz została zapoczątkowana w 1936 r.
III.
„Dzieci na semaforach i zwrotnicach"
W drugiej połowie
lat trzydziestych polityka państwa wobec Prawosławia uległa, w związku z polityką narodowościową, wyraźnemu zaostrzeniu. Wówczas jedną z głównych
instytucji państwowych zaangażowanych w kształtowanie polityki
narodowościowej stało się wojsko. Drogą do asymilacji mniejszości
narodowych i etnicznych miało być spolszczenie życia religijnego poszczególnych
wyznań. Wówczas w znacznym stopniu martwą literą prawa stały się przepisy
konstytucji kwietniowej z 1935 r. głoszące, że:
wartością wysiłku i zasług obywatela na rzecz dobra powszechnego mierzone będą jego uprawnienia
do wpływania na
sprawy publiczne. Ani pochodzenie, ani wyznanie, ani płeć, ani narodowość
nie mogą być powodem ograniczenia tych uprawnień.
Na
odprawie dowódców Okręgów Korpusów 2.7.1936 r. Minister Spraw
Wojskowych stwierdził, że państwo polskie musi dążyć do:
poddania wyznawców
poszczególnych wyznań pod asymilacyjny wpływ kultury polskiej
[...] a tam gdzie to jest możliwe [...] proces spolszczenia się na
terenie życia religijno-kościelnego otoczyć wyraźną i zdecydowaną opieką.
Za
najlepszą gwarancję polonizacji ówczesne władze uznały przyjęcie
katolicyzmu w obrządku łacińskim. W szczególności żywioł polski miał
opanować tereny między Wieprzem a Bugiem.
Najbardziej
spektakularnym i brutalnym momentem akcji polonizacyjno-rewindykacyjnej stało
się burzenie cerkwi latem 1938 r. Państwo Polskie podjęło wówczas otwartą
walkę z prawosławiem. Co prawda Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia
Publicznego w 1937 r. rozważało wyburzenie cerkwi na Lubelszczyźnie, nie
wykazało wszakże większej operatywności w tej dziedzinie. Akcję, pod
kierownictwem wojska, zaczęto przygotowywać już wiosną 1938 r. Od połowy
marca przystąpiono do zamykania cerkwi. Likwidowano oficjalnie istniejące
parafie. Usuwano tzw. duchownych nieetatowych, zabraniano tworzenia stowarzyszeń
prawosławnych. Prasa prorządowa pisała o „zagrożeniu ukraińskim" na Chełmszczyźnie.
Kościół prawosławny był oskarżany o działalność rusyfikacyjną i ukrainizacyjną. Od wiosny 1938 r. rozpoczęto akcję zastraszania prawosławnej
ludności ukraińskiej. Coraz częstsze były szykany ze strony administracji.
Wywierano szantaż uzależniając dokonanie czynności administracyjnych od
przejścia na katolicyzm. Organizowano oficjalne uroczystości przejścia prawosławnych
na katolicyzm z udziałem wojska i administracji państwowej. Wobec sprzeciwiających
się stosowano groźby i represje.
Proceder burzenia prawosławnych obiektów sakralnych rozpoczął się w maju 1938 r. i zakończył bynajmniej nie w wyniku protestów, lecz osiągnięciem
założonych celów 16 lipca 1938 r. Oficjalna argumentacja dla niszczenia
cerkwi na Lubelszczyźnie była następująca: w wielu miejscowościach, w których
nie ma prawosławnych, znajdują się niepotrzebne, niszczejące cerkwie,
pobudowane w celach rusyfikacyjnych w okresie rozbiorowym; należy je zburzyć,
by nie przypominały czasów niewoli. Faktycznie u podstaw tej decyzji — jak
uważa Małgorzata Papierzyńka-Turek — leżała, podobnie jak w latach
1929-1930, walka z ruchem ukraińskim. Według danych Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie zburzono w 1938 r. 127 świątyń, w tym 91 cerkwi, 10 kaplic, 26 domów
modlitw. Jedną cerkiew pozostawiono w stanie ruiny. Cztery cerkwie i cztery
kaplice przekazano dla Kościoła katolickiego. Na Lubelszczyźnie w użytkowaniu
Kościoła Prawosławnego pozostało zaledwie 49 cerkwi parafialnych i 5
filialnych oraz jeden klasztor. Omawiana akcja była przy tym aktem bezmyślnego
wandalizmu. Burzono zabytki kultury materialnej — najstarsze na terenie ówczesnego
Państwa Polskiego pomniki architektury cerkiewnej. Zniszczono świątynie: w Białej Podlaskiej — z 1582 r., w Zamościu — z 1589 r., w Kołnyce — z 1578 r., czy wzniesione przed rokiem 1596 cerkwie w Chełmie, w Jarosławcu i Modrynie. Zrujnowana cerkiew w Szczebrzeszynie pochodziła z roku 1184. Zburzono
20 cerkwi wzniesionych już po zakończeniu I wojny światowej. Czasem zagłada
spotykała obiekty sakralne, które na mocy decyzji Komisji Mieszanej z 1937 r.
zostały przeznaczone na świątynie parafialne. Nie liczono się przy tym całkowicie z potrzebami religijnymi ludności. Spośród zburzonych czynnych cerkwi tylko
pięć znajdowało się w parafiach, które liczyły poniżej tysiąca wiernych,
czyli poniżej oficjalnego minimum uprawniającego do utworzenia parafii.
Akcja burzenia cerkwi była dokładnie zaplanowana przynajmniej na
szczeblu administracji województwa lubelskiego. Opinia, prezentowana przez ówczesnego
naczelnika wydziału narodowościowego w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych,
Henryka Suchenek-Sucheckiego, że działania te jakoby inspirowała agentura
Abwery, ulokowana w Sztabie Generalnym WP, jest być może wygodna dla strony
polskiej, lecz nie znajduje potwierdzenia w źródłach historycznych. Akcję
nadzorował utworzony już 11.12.1936 r. Komitet Koordynacyjny Dowództwa
Okręgu Korpusu II w Lublinie. Na jego czele stał gen. Mieczysław Smorawiński, a jego organem wykonawczym był sztab Samodzielnego Referatu Bezpieczeństwa
Wojennego DOK II pod kierownictwem ppłk. Z. Krogulskiego. Kierownikiem akcji na
Chełmszczyznę został dowódca 3 Dywizji Piechoty Legionów gen. Brunon
Olbrycht, którego w maju 1938 r. zastąpił na tym stanowisku płk Marian
Turkowski. W pracach Komitetu Koordynacyjnego wzięli udział przedstawiciele
ponad 20 polskich organizacji społecznych województw: lubelskiego i wołyńskiego,
ponadto przedstawiciele władz administracyjnych i profesorowie Katolickiego
Uniwersytetu Lubelskiego. W owe przedsięwzięcie zaangażowany był także ówczesny
wojewoda lubelski Jerzy A. de Tramencourt. O akcji wiedziały i — przynajmniej
milcząco — na nią przyzwalały najwyższe władze II Rzeczypospolitej:
Prezes Rady Ministrów, Felicjan Sławoj-Składkowski oraz Generalny Inspektor
Sił Zbrojnych, marszałek Edward Rydz-Śmigły. 6.7.1938 r. zwierzchnik Kościoła
Prawosławnego w Polsce, metropolita Dionizy, wysłał bowiem do nich
dramatyczny telegram, prosząc bezskutecznie o wstrzymanie akcji niszczenia świątyń.
Tego samego dnia poseł ukraiński, dr Stefan Baran, po raz pierwszy zabrał głos
na forum Sejmu w sprawie niszczenia cerkwi. Tezę, że najwyższe władze państwowe
wiedziały i akceptowały ową przestępczą akcję, potwierdza także fakt, iż w całym kraju cenzura starała się nie dopuścić do publikowania informacji i krytycznych opinii na temat burzenia prawosławnych świątyń.
1 2 3 Dalej..
« Prawosławie (Publikacja: 21-08-2005 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4321 |
|