|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Historia powszechna » Kościół i faszyzm
Papiestwo czasu wojny [1] Autor tekstu: Michał Horoszewicz
Ongiś głośna, wystawiana
na wielu scenach nie tylko Europy i powodująca namiętne dyskusje
„pro" oraz „kontra", sztuka Namiestnik Rolfa Hochhutha koncentrowała
się na problemie milczenia Piusa XII wobec zagłady Żydów w II wojnie światowej.
Ale to nie Hochhuth odkrył ową skazę na konterfekcie papieskim: przed nim
pisali inni, wśród nich Mauriac właśnie w odniesieniu do problemu żydowskiego,
pierwszym zaś, który obwieścił już w tytule komentarza Roztrząsając
milczenie Piusa XII w dwa miesiące po papieskiej elekcji, był Emmanuel
Mounier rozważający włoską inwazję na Albanię oraz sprawy hiszpańskiej
wojny domowej.
Niemniej, właśnie deski
sceniczne spowodowały wielki rozgłos samego problemu milczenia. Można sądzić,
że intencja przeciwstawienia się temu negatywnemu obrazowi papieża
Pacellego przyczyniła się do decyzji Pawła VI, by spowodować opublikowanie
dokumentów Stolicy Apostolskiej odnoszących się do czasu II wojny światowej.
Czteroosobowy zespół
historyków-jezuitów przygotował w latach 1965-81 jedenastotomowy zestaw
Actes et documents du Saint Siège relatifs à la seconde guerre mondiale (Akta i dokumenty Stolicy Apostolskiej odnoszące się do drugiej wojny światowej -
dalej w skrócie ADSS) wydany pod auspicjami papieskiego Sekretariatu Stanu
przez Libreria Editrice Vaticana. Zestaw obejmował piąć podstawowych serii
tematycznych: Stolica Apostolska i wojna w Europie (t. I i IV), Stolica
Apostolska i wojna światowa (t. V, VII i XI), Stolica Apostolska i ofiary wojny
(t. VI, VIII, IX i X), Listy Piusa XII do biskupów niemieckich (t. II) oraz
Stolica Apostolska i sytuacja religijna w Polsce oraz w krajach bałtyckich
(t. III-1 i III-2). Każdy tom obejmował: obszerne kilkurozdziałowe
wprowadzenie; dokumenty w układzie chronologicznym, z przypisami niekiedy
rozległymi; wnikliwy skorowidz. Ostatnie tomy doprowadzone są do maja 1945
roku (t. XI w serii wojny światowej) bądź też do lipca tegoż roku (t. X w serii ofiar wojny).
Pierre Blet, ostatni żyjący z owego czteroosobowego zespołu historyków, opublikował w 1997 r. zwięzłe
kompendium Pius XII i druga wojna światowa w tajnych
archiwach watykańskich, oparte przede wszystkim na ADSS (głównie na
wprowadzeniach do poszczególnych tomów) z pewnym uwzględnianiem innych
zbiorów dokumentów czy niekiedy wspomnień. Powstało dzieło skierowane do
szerokiego odbioru, pozbawione aparatury odsyłaczowej, a przecież źródłowe i kompetentne. Swe wywody Blet rozpoczyna w 1939 r. poprzez zabiegi papiestwa
przeciw widmu wojny, charakteryzuje przełomowe nawiązanie osobistych stosunków
Roosevelta z papiestwem i starania o utrzymanie Włoch poza konfliktem, omawia
położenie Kościoła w III Rzeszy oraz w okupowanej Polsce, obrazuje sytuację w apogeum nazistowskiej Rzeszy, z wojny europejskiej przechodzi do wojny światowej,
bada ustawy rasowe i prześladowania na tym tle, analizuje deportacje w Europie
Środkowej, kreśli losy Rzymu i sprawy Francji, zastanawia się nad
przebiegiem ostatnich walk i nad losami narodów.
Należy z satysfakcją przyjąć
fakt stosunkowo szybkiej polskiej edycji książki Bleta, uzupełnionej
rozmową z autorem, który wyznaje: „Szukałem tylko prawdy…". Wydaje
się, że to założenie zostało wykonane o tyle, iż autor unikał
poruszania pewnych kwestii niezaprzeczalnie drażliwych, jak gdyby nie
przystających do kształtowanego portretu. Zresztą nie sposób temu dziwić się:
dzieło Bleta jest — w granicach „realizowalnych" dla historyka przecież
osadzonego w strukturach kościelnych czy zakonnych — niezaprzeczalnie odważne.
Poniżej przykładowo omówiono kilka wątków.
Pokój i sprawy polskie
Osią działań i nauczania
Piusa XII w latach wojny był niewątpliwie pokój na świecie: ochronienie go
przed wojną, dążenie doń w sytuacji wojennej, ograniczanie — w miarę możliwości — zasięgów
wojny, pomniejszanie skutków sytuacji konfliktu zbrojnego. Swoją postawę
papież określał jako bezstronność, co miało oznaczać osądzanie spraw według
prawdy i sprawiedliwości — ale niejako neutralność, graniczącą z bierną
obojętnością. Trzeba przyznać, że posuwał się niekiedy bardzo daleko,
na przykład na przełomie 1939-40 r. dwukrotnie przyjmując emisariusza
pewnych niemieckich generałów nie sprzyjających Hitlerowi i powiadamiając o tym posła brytyjskiego Osborne’a dla poinformowania brytyjskiego ministra
spraw zagranicznych. Był zdania, że „nic nie jest utracone dzięki pokojowi.
Wszystko może być stracone przez wojnę" (z orędzia radiowego 24.8.1939 r.). Jednakże Polska — przecież zagrożona — wiedziała inaczej:
„...nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę", a w życiu ludzi, narodów i państw bezcenną „rzeczą jest honor" (z sejmowego przemówienia
ministra Becka 7.5.1939 r.). Papiestwo rozwijało próby wzniesienia pomostu negocjacji
między Berlinem a Warszawą, wszakże poprzez kierowanie wyłącznie do Polski
apeli o umiarkowanie i ustępliwość, co nieuchronnie wytwarzało nawet u kurialisty Tardiniego — faktycznego szefa dyplomacji papieskiej, za Jana XXIII
kardynała i sekretarza stanu — cień nowego Monachium na szkodę Polski.
W ostatnich dniach przedwrześniowych
Polska stawała się coraz mniej znaczącą jednostką na dyplomatycznej
szachownicy pontyfikalnej. Tak więc, gdy 29 sierpnia przed jezuitą Tacchi
Venrurim, dyskretnym pośrednikiem między papiestwem a instancjami
faszystowskimi, Mussolini wysunął koncepcję papieskiego posłania do
prezydenta Polski i naszkicował projekt pisma (przewidując ułatwienia dla
polskiej wymiany handlowej w Gdańsku, rozwiązanie kwestii korytarza oraz
sytuacji wzajemnych mniejszości) — następnego dnia skierowano do nuncjusza
Cortesiego w Warszawie normalny telegram rutynowy sekretarza stanu kard.
Maglionego polecający przekazanie Mościckiemu takiego oświadczenia (bez
wymieniania Mussoliniego). Cortesi samorzutnie uznał ów tryb za niedopuszczalny
(być może, doszukał się w tym resztkowego papocentryzmu, wyrazu średniowiecznej
wyższości papiestwa nad zwierzchnikiem państwa) — i ostatecznie zmieniono
adresata na rząd. Sugestie Mussoliniego wpłynęły do polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych 31
sierpnia na krótko przed północą — były już bez znaczenia.
Blet stwierdza wyraźnie, że
Pius XII zaniechał jakiegokolwiek — czy to samorzutnego, czy też realizującego
nalegania ambasadora francuskiego, po raz trzecie przedłożone 11 września -
potępienia inwazji niemieckiej na Polskę, „chciał jednak
przynieść ofiarom słowo podtrzymania na duchu". A przecież to jest
zupełnie co innego: przemówienie papieskie z 30 września do rzymskiej
kolonii polskiej było „kameralne", nie mogło dotrzeć do szerzej pojmowanych
Polaków, przyszło na zakończenie kampanii wrześniowej. Zasadnicze milczenie
wobec inwazji niemieckiej na Polskę jest szczególnie rażące w zestawieniu z tłumaczeniem Piusa XII, że wysyłając telegramy do suwerenów Belgii,
Holandii i Luksemburga nie mógł milczeć w obliczu niesprawiedliwości, jaką
była niemiecka inwazja na te trzy kraje.
Omawiając sprawę diecezji
chełmińskiej opuszczonej przez ordynariusza, Blet uważa, iż Pius XII wówczas
„powziął jedną ze swoich najbardziej kontrowersyjnych decyzji" i -
na sugestię Orsenigo, nuncjusza w Berlinie — mianował tymczasowym
administratorem apostolskim gdańskiego biskupa Spletta. Decyzja była sprzeczna z postanowieniami konkordatu, a tryb realizacji — który wzbudził niesmak u Tardiniego — był ubliżający dla Polski (czego Blet nie uwzględnia):
ambasada Polski przy Stolicy Apostolskiej dowiedziała się o nominacji z wielkim opóźnieniem z… Chełmna; o papieskich dyspozycjach nie
poinformowano w porę ani prymasa Hlonda, ani ordynariusza bpa Okoniewskiego -
obu przebywających wówczas w Rzymie.
Blet nie rozważa kwestii
chyba negatywnie odczuwanej przez władze polskie na uchodźstwie. Oto bowiem
przez niemal trzy lata były one pozbawione jakiegokolwiek reprezentanta Stolicy
Apostolskiej. Cortesi pozostawał w Bukareszcie; w czasie pobytu władz polskich w Angers papiestwo reprezentował Pacini, radca nuncjatury w Warszawie, jednakże
nie dojechał on do Anglii. Dopiero w maju 1943 r. delegata apostolskiego w Londynie Godfreya mianowano równolegle „chargé d'affaires Stolicy
Apostolskiej przy rządzie polskim w Londynie" (tak Hlond do Maglionego 4.6.1943 r. — ADSS, t. III-2, s. 804).
Orientacja na dopuszczalność
mniejszego zła
Papieska dyrektywa unikania
większego zła, wyłożona wyraziście w liście do bpa von Preysinga z Berlina
30.6.1943 r., bywała stosowana elastycznie, bez jej imiennego określania,
pozwalając na dopasowanie do różnych sytuacji obarczonych koniecznością
trudnego wyboru, niekiedy w przesłonięciu dogodnymi formułkami. Oto kilka
przykładów, po części za książką Bleta, który jednak nie spina ich
stosowną klamrą i nie dostrzega zasadniczego uchybienia moralnego.
Gdy 28 sierpnia ambasador
Francji przy Stolicy Apostolskiej nalegał na jakąś wypowiedź papieską na
korzyść Polski „zanim wejdzie ona w ciężkie doświadczenie, które spadnie
na nią", Tardini zapisał negatywną odpowiedź Piusa XII: „Jego Świątobliwość
powiedział, że to byłoby zbyt wiele. Nie można zapominać, że w Rzeszy
jest 40 milionów katolików. Na co byliby oni wystawieni po takim czynie
Stolicy Apostolskiej? Papież już przemówił, i to jasno". To
orientowanie się na nienaruszalność prestiżu katolicyzmu niemieckiego było
swoistym kanonem Kurii Rzymskiej, skoro po inwazji niemieckiej na Norwegię „Osservatore
Romano" jednoznacznie uznał, że „są tylko dwa tysiące katolików w Norwegii, tak więc surowo oceniając aspekt moralny, z praktycznego punktu
widzenia Stolica Apostolska musi myśleć o trzydziestu milionach katolików
niemieckich" (różnica w ich liczbie wynikała prawdopodobnie z nieuwzględnienia
katolicyzmu austriackiego).
Gdy l września 1939 r.
niestrudzony ambasador francuski wystąpił o wyraziste potępienie agresji
niemieckiej na Polskę, papieski sekretarz stanu kard. Maglione uchylił się:
„Dokumenty i fakty mówią same za siebie". Niepotępienie inwazji było
mniejszym złem...
Dość często sięgano po
motywację wstrzymywania się od potępienia przez wzgląd na położenie ofiar,
które miałoby się drastycznie pogorszyć w następstwie interwencji. Tak więc
Pius XII mógł ujawnić 10.5.1940 r. ambasadorowi Alfieriemu, iż od wystąpienia
przeciw strasznym rzeczom dziejącym się w Polsce powstrzymuje go świadomość,
że „im więcej mówimy, tym bardziej przyczyniamy się do jeszcze cięższych
warunków tych nieszczęśników"; z kolei kard. Faulhaberowi wyjaśniał
31.1.1943 r., że jeśli chodzi o własne deklaracje „mieliśmy wzgląd na
sytuację Kościoła w różnych krajach, aby oszczędzić tamtejszym katolikom
kłopotów, których można było uniknąć".
1 2 Dalej..
« Kościół i faszyzm (Publikacja: 13-10-2005 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4399 |
|