Światopogląd » Irreligia
Bóg nie istnieje cz. 6 [2] Autor tekstu: Jaap van Heerden, Paul Jan de WintTłumaczenie: Ilona Vijn-Boska
Zamiast moim.
Tak, a przy tym usłyszałbyś, że ma specjalne zadanie do wykonania.
Zapewne jedyne o czym byś pomyślał, to czy ono nie zwariowało.
Zadowolony na pewno bym nie był.
I tak zareagowałby każdy. Tymczasem w opowiadaniach ewangelicznych
wszyscy krzycząc z radości powstali, kiedy Jezus to
zakomunikował. W rzeczywistości to jest bardzo niepokojące jak ktoś
publicznie ujawni takie aspiracje. Jaka jest granica religii?
Myślę, że religia złożona jest jakby z dwóch części. Jedna rości
sobie pretensje do wiedzy dotyczącej świata, życia i jego
znaczenia, tego co dzieje się z nami po śmierci i poczucia winy za
nasze ludzkie czyny, którymi obarcza kogoś drugiego. To jest nieuprawnione roszczenie o wiedzę i jeżeli religia ma ochotę marnować
na to czas, to mają moje przyzwolenie. Druga jest raczej psychologiczna i tu zastanawiam się do czego ona w tym dąży. Po namyśle stwierdzam,
że nie chciałbym mieć bliższych kontaktów z szanowanymi ewangelistami i bogami takimi jak
Jahwe lub Jezus. Lepiej ich
unikać. Psychologicznie ujmując, zarówno Jezus jak i Bóg wydają
się osobliwi, bo obiecują pomoc pod warunkiem, że będzie się wierzyć w ich istnienie. I tu się cieszę, że w mojej rodzinie pomaga się
bezinteresownie.
(śmieje się)
Ale przecież tak jest?
Można mieć szacunek dla religii, czy trzeba ją szanować?
Jest to obecnie temat wielu dyskusji, między innymi
dlatego, że burmistrz Amsterdamu zajął się tą kwestią ze względu na
trudną sytuację w środowisku marokańskim i twierdzi teraz, że
religia ma wartość jako kohezja społeczności. Tak więc jest zbyteczne poświęcać temu czas, a w
kodeksie karnym jest artykuł na
ten temat, do którego każdy musi się dostosować, aby nie pójść do więzienia. Pożądanie
szacunku wywołuje u wielu często pełne respektu traktowanie, a to jest dla mnie niezrozumiałe z dwóch powodów.
Po pierwsze, co kogo obchodzi moja reakcja i to jak coś traktuję, kiedy ja
to uważam za nudne, głupie i nie mam ochoty temu się sprzeciwić. Po drugie,
szacunku się nie otrzymuje za darmo,
trzeba na niego zasłużyć.
Tak, tego nie można wymusić.
Opinie trzeba tak formułować, aby można je potwierdzać, a to wymaga wiele pracy, i wydaje się być podobnym do tego co robi nauka. Ale
nauka nie wymaga żadnego respektu, nawet mechanika kwantowa nie
potrzebuje respektu. To jest głupie nie mieć szacunku dla osiągnięć
wiedzy ale tutaj nikt nie powie: „My nie będziemy kontynuować badań,
jeżeli nie wykażesz szacunku". Tu nie ma takiej potrzeby
psychicznej.
W nauce się szanuje za udowadnianie.
Za osiągnięcia, które muszą być interesujące dla innych, aby
zostały uznane za wiarygodne wyniki.
W takim razie jak to się dzieje, że religie mogą liczyć na
szacunek?
Zastanawiające, że tak się dzieje. Właściwie można
powiedzieć, że im mniej potrafi się udowodnić tym więcej zależnym
się jest od szacunku, bo to jest wówczas jedyne, co pozostaje. Ciągłe
mówienie, żeby mieć szacunek powoduje, że każdy, kto tego słucha w jakiejkolwiek dyskusji z uczuciem wzniosłości powie: „To są sprawy, o których się nie dyskutuje. Ty tak uważasz, nie potrzeba o tym
dyskutować i ja to respektuję". Tymczasem dla mnie jest to zadziwiające
stanowisko, bo według mnie nie ma spraw o których nie można dyskutować.
Czym można wyjaśnić skwapliwość do respektowania religii?
Według mnie....
Współczucie?
Nie będę temu zaprzeczał. Uważam, że w religii jest coś żałosnego,
co powoduje, że się ulega tym często dziwacznym,
także okrutnym i niedorzecznym ideom. I pozwala się, aby się nic nie
zmieniało. Poza tym zauważyłem, że jak ktoś w intelektualnej
dyskusji jest mocniejszy to szybciej pójdzie na ugodę. Lecz ktoś
dogmatyczny dąży do intelektualnej porażki swego przeciwnika, ponieważ
nie czuje zupełnie potrzeby, aby jemu powiedzieć, że w jego punkcie
widzenia jest coś ciekawego.
Pewien rodzaj ustępstwa ze względu na politowanie. To trochę
dziecinada.
Tak, to pewien rodzaj nonszalancji, który może uczynić wiele złego.
Mi nie przeszkadza jak ktoś chce wierzyć. Nie potrzebuję mieć
szacunku do religii i mam prawo sądzić, że każdy ma swój własny sposób,
aby zostać szczęśliwym. Uważam jednak, że podanie się temu ustępstwu
jest brakiem podejmowania wyzwań.
Lecz kiedy religia staje się niebezpieczna lub pewnego rodzaju
psychozą to należy się jej przeciwstawiać.
Powstanie psychoz nie ogranicza się do
wierzących, ale jest równomiernie
rozdzielone miedzy różnymi grupami ludzi...
A słyszenie głosów na przykład?
Słyszenie głosów traktowane jest przez psychiatrę jako zwiastun
schizofrenii lub w każdym razie nieprawidłowości psychicznych. Nie byłbym
zadowolony, gdyby ktokolwiek w mojej rodzinie miał omamy słuchowe, słyszał
głosy, bo oznaczałoby to problemy psychiczne. I tak jest w wypadku
objawień, gdzie pewne osoby słyszą głosy nakazujące im publicznie
powiedzieć, że otrzymali polecenie do wykonania. Osoby te zostają
jakoby przez siły wyższe zmuszone do pewnych czynów, tracą więc swoją
osobistą niezależność działając na polecenie właściwie nie
wiadomo kogo.
Więc to tylko psychiczne zaburzenie.
Jestem pewny, że bardzo interesujące dla psychologii do prowadzenia
badań.
Czy to można leczyć?
Sadzę, że nie wszystkie przypadki są patologiczne. W każdym bądź razie jak ktoś słyszy głosy i im ulega, to trzeba
zacząć go obserwować i prawdopodobnie leczyć.
Jak ważne jest, aby trzymać się ściśle zasad religii? Czy jest
to ważniejsze niż sama wiara?
Przypuszczam, że tak. Religia żąda bardzo wiele od ludzi, nawet jeżeli
się do końca w to nie wierzy. Religijni ludzie muszą godzić się
ze swoim losem, znaleźć słuszność swego postępowania pośród
wszystkich nieprzeniknionych i niezrozumiałych pytań, jakie sobie
zadają, a poza tym być w życiu w wielu rzeczach wstrzemięźliwym.
To jest rodzaj wymuszonej samokontroli nad własnymi impulsami. Do tego
religia posiada przykazania, dzięki którym kreuje doskonałą postawę
moralną poprzez ich narzucanie: „Moją wiarę wyrażam poprzez wspaniałe
możliwości jakie dają mi przykazania rezygnacji z wielu rzeczy".
A więc pokazanie jak można trzymać się zasad.
Tak, życie ściśle według zasad, i jak trzeba się
samemu kontrolować i rezygnować z rzeczy doczesnych.
Im zgodniej się żyje tym się jest
lepszym człowiekiem.
Tak, to jest pewien rodzaj zawodów sportowych. Przypomina mi to
dzieci, które potrafią czekoladę otrzymaną od Świętego Mikołaja
przechowywać do Wielkanocy, a więc pokazanie do czego można być
zdolnym. Takie opanowywanie uważane jest za wspaniałe zwycięstwo nad
swoimi niskimi impulsami.
Czy mogę wierzącą osobę spytać, by mi wytłumaczyła co
przyjemnego jest w religii, bo mi trudno to zrozumieć.
Jeżeli spytasz się tak wprost to nie otrzymasz odpowiedzi, ponieważ
na temat religii nie rozmawia się i nie wymienia swoich opinii tak po
prostu. Nawet między wierzącym a niewierzącym musi panować zgodność,
że omawia się wzniosłą i ważną kwestię. Lecz tak po prostu nie
spytasz się: „Co to za przyjemność obrzezać kobiety?" Właściwie
jest to pytanie oznaczające chęć dowiedzenia się czegoś więcej o religii partnera rozmowy i daje się mu szansę do powiedzenia co w jego
religii jest ważne, i w ten sposób można by było rozpocząć
niezobowiązującą, przyjazną dyskusję.
Lecz sama idea, aby o dogmatach rozmawiać używając takich wyrażeń
jak 'przyjemność' nie wydaje się wierzącym do zaakceptowania. Bo
dogmaty są jakoby nienaruszalne, coś wyższego rzędu, a więc przeznaczone
do wyższych celów. Więc na pewno nie możesz na ten temat poczynić
relatywizującej uwagi używając przy tym słowa „przyjemność", ponieważ
sprowadzasz to do ludzkich proporcji. A jak wiadomo na wierzącym największe
wrażenie robi pozbawienie religii boskości i aby do tego nie doszło
wszystkie trudne pytania odrzuca się. To jest właściwie
brak....
Brak w religii humoru?
Brak humoru, brak relatywizmu, brak żartu w odpowiedzi.
Wierzący nie chcą z religii żartować, czy to po prostu do niej
nie pasuje?
Po prostu nie pasuje. To także ukryta ciasnota umysłowa.
Czy żyjemy obecnie w czasach, w których ta religijna ograniczoność
może od nowa być w przewadze, na przykład biorąc tu pod uwagę
sytuację w Ameryce, to co się dzieje w Izraelu oraz buntującą się religię muzułmańską?
Tak, wierzący mają szansę na powodzenie. W każdym wypadku nie słyszy
się tak jak dawniej wesołych opowiadań ośmieszających Boga, podczas
gdy ośmieszanie religii jest przyjemną formą żartów. To
prawdopodobnie jest pewnym rodzajem wyrozumiałości w stosunku do
islamu, lecz mam nadzieję, że to długo nie będzie trwać.
1 2
« Irreligia (Publikacja: 05-11-2005 Ostatnia zmiana: 26-02-2006)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4446 |