Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.010.533 wizyty
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 14 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
(..) wydaje się, iż przedwczesny byłby wniosek, że twierdzenia o osobliwościach dowodzą początku Wszechświata, nie mówiąc już o jego stworzeniu.
 Światopogląd » Irreligia

Bóg nie istnieje cz. 6 [1]
Autor tekstu: Jaap van Heerden, Paul Jan de WintTłumaczenie: Ilona Vijn-Boska

Na początku czerwca tego roku holenderska stacja telewizyjna VPRO w ramach programów edukacyjnych RVU nadała program „Bóg nie istnieje" autorstwa Paula van de Winta i Roba Muntza. Program ten składał się z sześciu odcinków, w których Paul Jan van de Wint rozmawiał z sześcioma znanymi holenderskimi naukowcami o niebezpieczeństwie, funkcji i absurdzie wiary.

Cały zapis cyklu „Bóg nie istnieje":
Cz. 1. Rozmowa z Dickiem Swaabem (neurobiolog)
Cz. 2. Rozmowa z Andriesem van Dantzigiem (psychiatra)
Cz. 3. Rozmowa z Hansem Crombachem (psycholog i prawnik)
Cz. 4. Rozmowa z Carlą Rus (psychiatra, traumatolog i psychoterapeutka)
Cz. 5. Rozmowa z Vincentem Icke (astrofizyk i kosmolog)
Cz. 6. Rozmowa z Jaapem van Heerdenem (psycholog)

W szóstym odcinku Paul Jan de Wint rozmawia z Jaapem van Heerdenem (ur. 1940), eseistą i profesorem na wydziale Psychologii Uniwersytetu Maastricht. W 1991 roku napisał esej „Ciesz się, że życie nie ma sensu", gdzie udowadnia, że wiele osób miałoby problemy, gdyby życie miało sens. [ 1 ]

Paul de Wint: Czy życie ma sens?

Jaap van Heerden: To pytanie to kwestia, która bardzo mi leży na sercu. Długo już się na tym zastanawiam i dochodzę do wniosku, że to dobrze, że życie nie ma określonego sensu, bo każdy może wypełniać sens swego życia na swój własny sposób. Zauważyłem, że jeżeli ktoś powie: „życie nie ma sensu", może liczyć na pewien rodzaj współczucia u słuchających go osób. Z całą pewnością powiedzą mu: „głowa do góry" lub „kto wie, wszystko jeszcze może się zmienić w twoim życiu". Na pewno wszyscy słuchający będą uważać, że osoba wyrażająca taki pogląd jest bardzo wrażliwa, która niezrozumiałość życia i trudne życiowe sytuacje, tak znane nam wszystkim, dobrze przemyślała. I że teraz znajdując się w mniejszej lub większej potrzebie egzystencjalnej i nie wstydzi się przyznać, że życie w tym momencie nie ma sensu. Lecz kiedy się doda, że się jest zadowolonym z powodu braku sensu w życiu, to wśród słuchających zapanuje nagłe zdziwienie, bo nikt przedtem nie miał takiego zdania. Zazwyczaj jednak bardzo szybko opamiętają się i stwierdzą, że trzeba przestać tak mówić, bo inaczej się rozzłoszczą. Tymczasem wypowiedzenie takiego zdania może być konsekwencją pogodzenia się z myślą, że życie nie ma sensu. Rozważając dalej, można wywnioskować, że to w naszych rękach leży to, co się z życiem zrobi i trzeba być zadowolonym, że jest jak jest.

To właśnie odwrotna sytuacja, życie mające sens, budzi lęk i grozę, gdyż wymaga bezkrytycznego zgodzenia się z podanym celem, który jest w tym momencie aktualny. Celem mogłoby być cokolwiek, a człowiek musiałby każdą przez siebie podjętą inicjatywę, każdy odważny krok, każdą pielęgnowaną myśl rozpatrywać pod kątem jej zbieżności z sensem życia. I to by było dopiero straszne! Nasze myśli tyranizowałaby ciągła samokontrola co można, a czego nie można pomyśleć. Na szczęście posiadamy niezbędną wolność, aby życiu nadać własny cel. I choć to jest wspaniałe, ma też konsekwencje bo taką szansę mamy jeden raz, tutaj i teraz.

Religia określa cel życia, więc w tym sensie jest dogmatyczna.

Oczywiście, że religie są dogmatyczne, bo gdyby nie były, to ludzie mieliby możność wątpienia. Pewne sytuacje takie jak: niepowodzenia, śmierć, poród a nawet, być może, egzystencja są niezrozumiałe i wywołują u wielu osób uczucie opuszczenia. I zamiast niezrozumiałe uznać za takie jakie jest, a nawet potraktować jako emocjonalnie interesujące i intelektualnie wzbogacające, to szuka się na to odpowiedzi. Religia też nie potrafi dać na to jednoznacznej odpowiedzi, więc często twierdzi: „Nie zastanawiaj się, tak musi być". Nic nie można dodać ani poprawić w miarę upływu czasu, ponieważ to oznaczałoby, że poprzednia generacja bezgranicznie wierzyła w niewłaściwe dogmaty.

Więc może ci ludzie są zwodzeni… Nawet jeżeli religia jest dziełem fantazji ludzkiej to jej dogmaty nigdy się nie zmieniają.

Prawdą jest, że przedstawia się religię z wielką fantazją, czasem wzruszająco, ale apodyktycznie, ponieważ inaczej nie byłoby to przekonywujące. Potrzeba bycia pewnym oraz wyjaśnienia wszystkiego może być spełniona jeżeli wystarczająco nagnie się, aby rozumować w pewien sposób, ale w pewnym momencie trzeba życie całkowicie ukierunkować zgodnie z tą wizją. A to staje się totalitaryzmem. Można to trochę relatywizować, lecz nie można powiedzieć: „Objawienie nic nie znaczy. Tu Bóg zawiódł, bo jego idea jest słaba". Tego w żadnym wypadku nie wolno powiedzieć, bo wtedy osądza się Boga, a prawdziwy Bóg nie może być przez człowieka krytykowany.

Co się kryje za tym wszystkim, po co cierpienie, wina i kara, i tego rodzaju podobne rzeczy? Dlaczego w miejsce tego nie ma radości, wolności i zadowolenia?

Myślę, że religia miała częściowo wpływ na kształtowanie się społeczeństwa. Wiadomo, że w społeczeństwie bez wyraźnie sformułowanych norm, każdy będzie robił co chce i szybko zacznie kierować się bodźcami, które mogą się kumulować. Tutaj prostym przykładem jest zwykła kradzież, która może doprowadzić do brutalnej walki o skradzione dobro. Pewnego rodzaju opanowywanie bodźców jest więc konieczne, a jest to prawie niemożliwe bez karania. W rezultacie jeżeli nie zabroni się kierowania impulsami lub jeżeli ludzie nie będą ich poskramiać w sobie, to życie nie będzie płynąć w spokoju i zgodzie. Jeżeli nie ukaże się zbrodni, to jest możliwość, że samemu też zostanie się ofiarą takiego czynu. Tak to już jest, że życie człowieka nie jest zbyt wesołym i beztroskim istnieniem.

Więc indoktrynacja jest właściwie funkcjonalna.

Na pewno funkcjonalna, lecz należy zapytać: dlaczego? Jeżeli uznaje się funkcjonalność indoktrynacji, to dlaczego nie szuka się optymalnej funkcjonalności, i jak się znajdzie lepszą, to dlaczego nie zastąpi się nią starej? Można też zastanowić się, czy da się żyć bez niej. Teraz kiedy wiemy po co jest potrzebna indoktrynacja, możemy próbować ją minimalizować. I uważam, że dobrze to zrozumieliśmy, że taka możliwość istnieje i minimalizujemy jej wpływ na społeczeństwo aż pewnego dnia mało będzie znaczyć.

Tak, wciąż mniej i mniej.

Wciąż mniej, wciąż abstrakcyjniej, wciąż więcej symboli. Symboliczniej i ekumeniczniej, lub powiemy, że wszyscy na całym świecie wierzą w jedno aż w końcu będzie tylko miłość.

Ale to przecież prawie niemożliwe żeby wszystkich tak w imię miłości zjednoczyć.

Oczywiście wszystko nie może być miłością. Freud twierdził, że tego rodzaju przykazania jak: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego", są absolutnie nierealne ze względu na psychikę ludzką i nie jest to również zgodne z moimi poglądami. Według mnie coś takiego nie istnieje i nie oczekuję czegoś takiego od innych. Byłbym głupcem, gdybym oczekiwał, że mój sąsiad tak samo mnie lubi jak siebie samego. To jest przesadą. Trzeba tutaj oczekiwać raczej pewnego nabożnego efektu, który według mnie nigdy nie trwa zbyt długo.

Czy Duch Święty napisał coś jeszcze po Biblii?

To zawsze wprawiało mnie w zdumienie, że taki autorytet przypisywany jest Pismom, i że wytłumaczeniem na to jest teza, że to słowo boskie inspirowane przez Ducha Świętego, a więc przez to nieomylne. Budzącym zdumienie jest fakt, że żaden z wierzących nigdy nie zastanawiał się dlaczego Duch Święty nie kontynuował swoich literackich ambicji. Dlaczego zakończył na ewangelii Jana i to tak dawno temu, dla Niego pewnie ułamek sekundy, ale dla nas strasznie dawno. A przecież tyle powstało później produktów literackich. Uważam więc, że to tylko roszczenie religii, aby przypisywano autorstwo Biblii Duchowi Świętemu, roszczenie które nie jest zbyt mądre. Jeżeli się jednak wierzy, że Duch Święty potrafi pisać i to na odpowiednim poziomie, to można uważać za prawdopodobne, że natchnął do pisania. Artur Schopenhauer czytając fragment napisanej przez siebie książki: Die Welt als Wille und Vorstellung, (Świat jako wola i wyobrażenie — 1819) stwierdził, że jest on tak imponujący i piękny, że ktoś, prawdopodobnie Duch Święty, musiał mu pomóc. A nie jest głupim wierzyć w natchnienie. Możliwe, że wierzący zastanawiają się dlaczego obecnie nie ma Objawień i nie powstają nowe pisma. Kulturowo rozpatrując jest to niezrozumiały i definitywny koniec.

W tym sensie każda następna religia jest fałszywa, ponieważ może być tylko jedna, jedyna.

Tak, to jest dziwne, że ludzie wierzący nie są zazdrośni, bo przecież w nauce bez końca hipotezy zostają odrzucane i szuka się nowych, a to stymuluje jej rozwój. A przecież mając dany zbiór faktów, można rozważać nieograniczoną ilość hipotez, co jest ogólnie uznane jako logiczna możliwość. Lecz to jest postawa nieprzemawiająca do wierzących i całkowicie odrzucana. Psychologicznie rozpatrując, od razu można stwierdzić, że jest to niezrozumiałe. Nie wiem, czy masz dzieci, ale pewnie byłbyś przestraszony, gdyby pewnego ranka stwierdziły: „W nocy długo nad tym myślałem i jestem dzieckiem Boga".


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Bóg nie istnieje cz. 1
Bóg nie istnieje cz. 5

 Zobacz komentarze (8)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Jeżeli na przykład przewodnią myślą życia byłoby: „Trzeba się rozmnażać i zasłużyć na swoje miejsce w niebie", to niewierzący musieliby być prześladowani, ponieważ mogliby u innych wywoływać zwątpienia i poza tym mieliby problemy z dostaniem się do nieba. Jeżeliby sensem życia było twierdzenie, że wszyscy są braćmi i środki produkcji należą do ludu, to niewierzący też powinni być prześladowani, aby innych do tej idei nie zniechęcić, aby nie pogardzali miłością braterską. Tak więc kiedy życie miałoby oficjalnie zatwierdzony sens, to osoby nie zgadzające się z tym byłyby ścigane w swoim i społeczeństwa interesie. Według Jaapa van Heerdena życie w Holandii jeszcze nie tak dawno miało z góry narzucony sens. Celem życia kobiety było rodzenie i wychowywanie dzieci oraz dbanie o męża. Nauczycielki były zwalniane z pracy w dniu swojego ślubu a wychodzić za mąż musiały, ponieważ to też było ich przeznaczeniem. Celem małżeństwa była ochrona słabej strony, jaką była kobieta przed innymi mężczyznami, pokusami i ideami, które mogły ją przerastać, bo kobieta nie należała do istot rozumnych. Żeby zapobiec popieraniu przez jedną rodzinę dwóch przeciwnych partii politycznych, kobiety w Holandii nie miały też prawa do głosowania.

« Irreligia   (Publikacja: 05-11-2005 Ostatnia zmiana: 26-02-2006)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4446 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365