|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Kościół i Katolicyzm Katolicyzm jako los? [3] Autor tekstu: Stanisław Obirek
Sądzę, iż warto zastanowić się, dlaczego tak się dzieje przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze wyjątkowość koncepcji Karla Rahnera w dużym stopniu związana jest z jego gruntownym przemyśleniem tradycji teologicznej i sformułowaniem jej w nowych, wyrosłych z filozofii Martina Heideggera kategoriach (był jego uczniem). Nie jest to język najłatwiejszy, ale próba pogodzenia tradycji ze współczesnością wydaje się zasługującą na szacunek. To właśnie owo zakorzenienie w tradycji sprawiło, iż należał do najuważniej słuchanych teologów podczas obrad Soboru Watykańskiego II. Z tego wynika, że zaproponowany przez niego podział historii chrześcijaństwa oparty był na wewnętrznej niejako znajomości wagi jego doktrynalnych sformułowań i ich… względności. Krótko mówiąc, tysiąc sześćset pięćdziesiąt lat jego historii (314-1962) jest porównywalne z pierwszymi trzema wiekami życia pierwotnych wspólnot chrześcijańskich i z mijającym czterdziestoleciem. Skoro tak, to należy się im porównywalna uwaga i porównywalna względność. Z tego wynika drugi powód — wyraźny chłód wokół teologii niemieckiego jezuity (on sam zresztą ochłodzenie stosunków z Watykanem odczuwał i zapewne nie bez powodu książka wydana dwa lata po jego śmierci, w 1986 r., będąca zbiorem jego wywiadów, nosiła znamienny tytuł
Glaube in winterlicher Zeit, Duesseldorf 1986) wiązać należy z postrzeganiem jej jako rodzaj zagrożenia dla tradycyjnej teologii. Do głównych oponentów Rahnera należał Joseph Ratzinger, obecny papież Benedykt XVI, i Urs von Balthasar. Nie mamy miejsca na szczegółowe przywoływanie tego sporu, choć zapewne chodziło głównie o stosunek do tradycji z jednej strony i o spojrzenie na
ponowoczesną teraźniejszość z drugiej.
Chrześcijaństwo polskie Pokolenie Polaków urodzonych i wychowanych po wojnie poddane zostało dość szczególnemu procesowi, który określiłbym jako schizofrenię światopoglądową. Z jednej bowiem strony propaganda komunistyczna próbowała przekonać społeczeństwo, że porządek pojałtański w Europie jest nie tylko „najlepszy z możliwych", ale odpowiadający również żywotnym interesom Polski, z drugiej zaś przekazy rodzinne i w miarę niezależne nauczanie Kościoła przypominało o historii „sprzed", jako ważnej, a może najważniejszej dla tożsamości narodowej. Kłopot polegał na tym, że te przekazy wcale nie były odizolowane, ale jakoś przedziwnie splecione. W każdym razie takie było moje doświadczenie. Być może, dlatego tak ogromne wrażenie wywarł na mnie Witold Gombrowicz ze swoją propozycją przewrotną, ale na swój sposób spójną i przekonywającą. To właśnie
Dzienniki Gombrowicza dostarczyły mojemu pokoleniu zbawiennego dystansu do skłóconych wersji przeszłości, pozwalając wierzyć, iż możliwe jest wypracowanie własnej, spójnej wizji rzeczywistości. To on właśnie uzmysłowił mi, jak bardzo i jak głęboko historia katolicyzmu i komunizmu była ze sobą spleciona. Pisał już w 1953 roku przenikliwie:
"Myśl nasza tak bardzo jest przykuta do naszej sytuacji i tak zafascynowana komunizmem, iż możemy myśleć jedynie przeciw niemu lub z nim i
avant la lettre jesteśmy przytwierdzeni do jego rydwanu, pokonał nas, wiążąc nas z sobą, choć cieszymy się pozorami wolności. Więc i o katolicyzmie wolno dziś myśleć jedynie jako o sile zdolnej do oporu, a Bóg stał się pistoletem, z którego
pragniemy zastrzelić Marksa" [ 22 ]. Takim językiem w Polsce nie mówiono, to był język heretycki i bezbożny. W latach siedemdziesiątych brzmiał jednak jako trafny komentarz do PRL-u. Podobnie zaciekawiała ocena samego katolicyzmu formułowana na łamach
Dziennika kilka lat później: „Polski katolicyzm. Katolicyzm taki, jak urobił się historycznie w Polsce, rozumiem jako przerzucenie na kogoś innego — Boga — ciężarów nad siły. Jest to zupełnie stosunek dzieci do ojca. Dziecko jest pod opieką ojca. Ma go słuchać, szanować i kochać. Wypełniać jego przykazania. Więc dziecko może pozostać dzieckiem, ponieważ wszystka 'ostateczność' przekazana jest Bogu-Ojcu i jego ziemskiej ambasadzie, Kościołowi" [ 23 ]. Takich cytatów można przywołać więcej. Dla Gombrowicza to właśnie katolicyzm polski okazał się zabójczy dla kultury:
„Mnie, który jestem okropnie polski i okropnie przeciw Polsce zbuntowany, zawsze drażnił polski światek dziecinny, wtórny, uładzony i pobożny. Polską nieuchronność w historii temu przypisywałem. Polską impotencję w kulturze — gdyż nas Bóg prowadził za rączkę. To grzeczne polskie dzieciństwo przeciwstawiałem dorosłej samodzielności innych kultur. Ten naród bez filozofii, bez świadomej historii, intelektualnie miękki, duchowo nieśmiały, naród, który zdobył się tylko na sztukę 'poczciwą' i 'zacną', rozlazły naród lirycznych wierszopisów, folkloru, pianistów, aktorów, w którym nawet Żydzi się rozpuszczali i tracili jad…" [ 24 ]. Taka odtrutka musiała działać, zwłaszcza gdy wzmocniona groteską Sławomira Mrożka (gównie zresztą PRL ośmieszającą), coraz szerszym strumieniem dochodziła twórczość innych pisarzy emigracyjnych i „rewizjonistycznych" filozofów. Przekaz oficjalnej propagandy, ale i Kościoła bladł, stawał się coraz mniej przekonywający…
Jeśli chodzi o sam katolicyzm, to jego życie wyznaczone było z jednej strony przez ideologiczne spory w samej Polsce w okresie powojennym 1945-1989 [ 25 ] i dramatyczną próbę przeżycia, a z drugiej — to już w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, przez specyficznie polską recepcję dokumentów Soboru Watykańskiego II, wpisywanych w sposób niekiedy dość zaskakujący (np. rozbudowana polska teologia mariologiczna, zredukowana na soborze do symbolicznego minimum) w duszpasterskie potrzeby polskiego Episkopatu, w gruncie rzeczy niezainteresowanego prawdziwą odnową katolicyzmu bądź postrzegającego „soborowe nowinkarstwo" jako zagrożenie dla integralności życia Kościoła.
Wracając do ideologicznych różnic w samej Polsce po II wojnie światowej, trzeba jeszcze przypomnieć radykalną zmianę struktury społeczeństwa polskiego, które wyszło z tej wojny nie tylko straszliwie okaleczone (podwójny walec dwóch totalitaryzmów niszczący zarówno elity, jak i burzący tradycyjną wieloetniczność, wieloreligijność
tutaj znacząca i niezwykle ważna obecność największej, sięgającej 10% mniejszości żydowskiej, i wielokulturowość społeczeństwa polskiego), ale i przesunięte w sensie geograficznym o 30% w kierunku zachodnim, co naturalnie miało swoje konsekwencje w sposobie
postrzegania siebie i historii. Z jednej strony obserwować można było próby pomniejszania bądź wręcz zaprzeczania walorów chrześcijaństwa dla rozwoju cywilizacyjnego Polski, a z drugiej — na zasadzie sprzeciwu — bezkrytyczne gloryfikowanie jego kulturotwórczej obecności w historii naszego kraju.
Zacząć wypada od decyzji przyjęcia chrześcijaństwa przez księcia Polan Mieszka I w 966 roku
via Czechy od Rzymu. Była to decyzja tyleż polityczna (obrona przed germańską ekspansją), co kulturowa (wejście w orbitę wpływów Rzymu raczej, a nie Konstantynopola) i religijna (wejście we wspólnotę narodów chrześcijańskich i odżegnanie się od pogańskich wierzeń plemion słowiańskich). Wszystkie te trzy wymiary ściśle ze sobą splecione nie ułatwiają
łatwych rozróżnień. Ten splot prawdopodobnie jest cechą nieusuwalną, jego problematyczność zaczyna się wówczas, gdy zaczyna być przedstawiany jako rodzaj przeznaczenia i historycznej konieczności [ 26 ]. Ujrzany natomiast w swej przypadkowości ułatwia nie tylko rozumienie własnej historii, ale umożliwia otwarty i szczery dialog z kulturami odmiennymi, w których poszczególne elementy ukształtowały się odmiennie. Nie chodzi przy tym o pomniejszanie czy kwestionowanie znaczenia tej jedynej w swoim rodzaju historycznej formy chrześcijaństwa polskiego, ile raczej o uświadomienie sobie, iż inne kraje, wskutek splotu innych okoliczności, odziedziczyły inne, równie dla nich niepowtarzalne formy religijności. Świadomość owej „sytuacyjności" jest warunkiem nieodzownym do otwartego i szczerego dialogu pozwalającego przezwyciężyć wzajemne, historycznie narosłe uprzedzenia.
Długie i wcale nie ciemne wieki średnie ugruntowały na ziemiach Polski obecność i wpływy chrześcijaństwa zachodniego. Szczególną rolę odegrały w tym procesie zakony z benedyktynami, franciszkanami i dominikanami na czele, jak i założona w 1364 roku Akademia Krakowska. Wkład niepowtarzalny w skali europejskiej wniosła dynastia Jagiellonów (a więc z Litwy się wywodząca), która aktywnie wpisała się w cywilizacyjne przekształcanie kontynentu europejskiego w duchu
christianitas. Niewątpliwie Królestwo Polskie było „odbiorcą" kulturowych i religijnych inspiracji płynących z Zachodu, wszak dość szybko zaznaczyło swą odrębność. Można ją zamknąć w znanych formułach paradisum Judeorum i refugium hereticorum, ale rozwinąć trzeba owe syntetyczne pojęcia mówiące o gościnności i tolerancji. Pytanie, czy należy je łączyć z katolicyzmem, czy też pojawiły się mimo katolicyzmu, niewątpliwie zasługuje na osobne i wnikliwe potraktowanie.
Zwłaszcza paradisum Judeorum zdumiewa, jeśli pamiętamy o „nauczaniu pogardy" wobec Żydów charakterystycznym dla doktryny chrześcijańskiej. Niemniej jednak realia historyczne uzmysławiają, iż nie brakowało we wzajemnych stosunkach autentycznego zainteresowania i podziwu. Tyczyło to zresztą dziedzin dalekich od teologii, a związanych bardziej z praktycznymi rozwiązaniami wzajemnego współżycia. Kolejne fale przybywających do Polski Żydów, wypędzanych i uciekających przed prześladowaniami z krajów zachodniej Europy, zadomowiły się na rozległych ziemiach Rzeczpospolitej Obojga Narodów, wpisując się coraz wyraźniej w kulturowy i gospodarczy pejzaż naszego kraju [ 27 ]. Statut kaliski z 1264 roku
Bolesława Pobożnego rozpoczyna serię w samej rzeczy tolerancyjnych regulacji prawnych (przy uwzględnieniu panujących w chrześcijańskiej Europie standardów), umożliwiających Żydom autonomiczny i pomyślny rozwój, którego symbolem może być wyjątkowa instytucja Sejmu Czterech Ziem, pozostawiająca w ich ręku sądownictwo i szereg instytucji obywatelskich. Słusznie więc uważa się historię Żydów polskich za równie
ważną, jak historię biblijną czy utworzenie w 1948 roku państwa Izrael.
1 2 3 4 5 6 Dalej..
Przypisy: [ 22 ] W. Gombrowicz, Dzienniki 1953-1956, Kraków 1997, t. 1, s. 46. [ 25 ] Warto może przywołać dowcipną uwagę P. Bergera, który mówiąc o skutkach propagandy antyreligijnej w reżimach marksistowskich i wpływie proreligijnych rządów stwierdza: „Są one podobne do tego stopnia, iż ma się ochotę skwitować ten stan rzeczy stwierdzeniem, że obie te grupy mogłyby się zebrać i wzajemnie
się pocieszać", Święty baldachim. Elementy socjologicznej teorii religii, Kraków 1997, s. 154. [ 26 ] Por. „Istotną z historycznego punktu widzenia rolę religii w procesie legitymizacji można ująć w kategoriach wyjątkowej zdolności religii do umieszczania ludzkich zjawisk w kosmicznym układzie odniesienia. Każda legitymizacja służy podtrzymaniu rzeczywistości — takiej, jak jest ona zdefiniowana w określonej ludzkiej zbiorowości. Religijna legitymizacja ma odnosić zdefiniowaną przez człowieka rzeczywistość do ostatecznej, uniwersalnej i świętej rzeczywistości". P. Berger, dz. cyt. s. 69. [ 27 ] Warto odnotować znakomitą książkę A. Hertza,
Żydzi w kulturze polskiej, Warszawa 2003 i Żydzi w Polsce. Dzieje i kultura, red. J. Tomaszewski i A. Żbikowski, Warszawa 2001. Cenną jest również książka napisana z perspektywy amerykańskiego rabina Byrona L. Sherwina,
Duchowe dziedzictwo Żydów polskich, Warszawa 1995. « Kościół i Katolicyzm (Publikacja: 12-11-2005 Ostatnia zmiana: 08-12-2005)
Stanisław ObirekUr. 1956 r. Jeden z najbardziej znanych jezuitów polskich, znany m.in. ze swego zaangażowania w dialog międzyreligijny i z niewierzącymi. Studiował filologię polską, filozofię i teologię na uczelniach Krakowa, Neapolu i Rzymu. W 1997 roku habilitował się na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1976 roku wstąpił do zakonu jezuitów; w 1983 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Był profesorem w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej Ignatianum w Krakowie. Pełnił tam także funkcje kierownika Katedry Historii i Filozofii Kultury oraz prorektora. Przez cztery lata był rektorem Kolegium Jezuitów w Krakowie. Był także wieloletnim redaktorem naczelnym "Życia Duchowego" oraz twórcą oraz dyrektorem Centrum Kultury i Dialogu. Jest autorem książki "Co nas łączy? Dialog z niewierzącymi" (2002). Interesuje się miejscem religii we współczesnej kulturze, dialogiem międzyreligijnym i możliwościami przezwyciężenia konfliktów cywilizacyjnych i kulturowych. We wrześniu 2005 roku opuścił zakon jezuitów. Obecnie jest wykładowcą Uniwersytetu Łódzkiego. Więcej informacji o autorze Liczba tekstów na portalu: 14 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Karol Wojtyła – Jan Paweł II | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4460 |
|