Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.772.581 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 718 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Ani w życiu prywatnym, ani w moich pracach nigdy nie ukrywałem, że jestem zdeklarowanym niewierzącym".
 Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Mroczne karty historii KK

Prześladowanie ciała
Autor tekstu:

Mroczne karty Kościoła cz. 3

Przed kilku laty zaistniał medialnie temat mrocznych praktyk niektórych klasztorów dla „upadłych" kobiet, którym wskazywano drogę moralności i czystości metafizycznej poprzez maltretowanie tego, co fizyczne i cielesne. Ponoć w „Pralniach Magdalenek" żyło i zmarło 30 tys. kobiet rekrutujących się w dużej części z kobiet zgwałconych i samotnych matek, które dla ich „moralnego dobra" były umieszczane w świętym przybytku przez własne rodziny. Specyfika tej drogi ku zbawieniu polegała na programowym trzebieniu kobiecości i człowieczeństwa. Do raju w niebie miały dojść przez piekło na ziemi.

Choć kardynał Tonini orzekł w imieniu Watykanu, że film „nie mówi prawdy o Kościele", to jednak tego rodzaju proceder nie wziął się ze szczególnego brutalizmu pewnych zakonnic żyjących w określonym miejscu i czasie, lecz był wykwitem wielowiekowej etyki katolickiej. Etyka ta pod wpływem życia i styku z innymi etykami i kulturami cywilizowała się, lecz od samego początku charakteryzował ją sprzeciw wobec ciała, który w klasztorach często stawał się brutalny i prymitywny. Wszelka asceza, łącząca się nader często z uświęconym sadomasochizmem, miała na celu zanegowanie świata realnego i człowieczeństwa, dla wirtualnego świata teologów i ojców kościoła. Była naturalną konsekwencją etyki katolickiej.

Niewiele jednostek ma wrodzone predyspozycje do życia w tak pojętej „świętości", do tego, aby zgasić swe potrzeby i pragnienia i nastawić się myślami na zaświat. Stąd trzeba było wytoczyć ciężkie armaty przeciwko ciału, aby brutalnie zdusić te jego aspekty, które stoją na drodze katolickiej etyce. Ciało powinno być poniewierane, niedożywiane i niedomyte — wówczas zbliża się do Pana. Współcześnie tego rodzaju nauki — negacji fizyczności na rzecz duchowości — głoszone są w zasadzie przez konkurencyjne chrześcijaństwu tradycje religijne, zaś Kościół wstydliwie zaciera po nich w swych katechizmach ślady (choć i to nie zawsze). Pewien ateusz dowiedział się, że jego narzeczona „przeszła na światło", została bretharianką, czyli zrezygnowała z jedzenia z przyczyn światopoglądowych. Wciąż żyje, praktykuje „rozwój duchowy", „rozszerza świadomość", choć póki co straciła popęd seksualny. Będą żyć świątobliwie.

Klasztor jako ucieczka od życia

Oczywiście tylko pewna część chrześcijan zainteresowana była wcielaniem podobnych ekstrawagancji w swe życie. Niezdolność do realizowania etyki katolickiej spowodowała, że zainteresowani tym poważnie zaczęli skupiać się w klasztorach, dla reszty przygotowano katolicyzm w wersji „light", który i tak w swej okrojonej postaci był na tyle ponury obyczajowo, by większość wiernych zadowalała się zwykłą obłudą ograniczając swą „katolickość" do praktykowania rytów, ale nie etyki.

Na skutek urzędowego prześladowania ciała i sfery seksualnej, jako wroga nr 1 całej duchowości katolickiej, na wiele wieków utrwaliło się wykrzywione pojmowanie naturalnych procesów i zjawisk naszej cielesności i seksualności. Dopiero w zasadzie wiek XX zdecydowanie odrzucił katolicką etykę seksualną, co zaowocowało tym, że i ona sama zaczyna się cywilizować i humanizować.

Rzekoma sensacja, jaka została nagłośniona przez film „Siostry Magdalenki", szokować powinna nie tyle faktami, jakie odkrywała — czyli dehumanizujący profil chrześcijańskich klasztorów (przynajmniej ich części) — lecz tym, że miały one miejsce jeszcze w XIX wieku.

Opowieści o ekscesach mnichów i mniszek skierowanych ku własnemu ciału (względnie ciałom braci i sióstr) pojawiają się od pierwszych wieków chrześcijaństwa a ze szczególną obfitością ciągną się przez okres Średniowiecza, by od czasów humanistycznego Renesansu tracić na znaczeniu przez powolną kompromitację nieludzkiej etyki i praktyki religijnej. Początków tego trudno doszukiwać się w przedstawionej w Ewangelii wspólnocie Jezusa, o którym Pismo powiada: „Patrzcie na tego żarłoka i opoja, tego przyjaciela celników i grzeszników" (Mt 11,18-19).

Przez odwołanie się do pojęcia resentymentu (uraza wobec świata, żal do życia, które nie spełnia oczekiwań) doskonale etykę katolicką zdiagnozował Fryderyk Nietzsche: „Gardzi się tu ciałem, higienę odrzuca jako zmysłowość; Kościół broni się nawet przed czystością (- po wypędzeniu Maurów pierwszym krokiem chrześcijan było zamknięcie łaźni publicznych, których sama Kordoba liczyła 270). Chrześcijański charakter ma pewien zmysł okrucieństwa, wobec siebie i wobec innych; nienawiść do inaczej myślących; wola prześladowania. Na pierwszym planie znajdują się posępne i pobudzające wyobrażenia; (...) dietę wybiera się tak, by sprzyjała zjawiskom chorobowym i rozdrażniała system nerwowy. (...) czymś chrześcijańskim jest nienawiść do zmysłów, do radości ze zmysłów, do radości w ogóle…"

Niebiańska Legia Cudzoziemska

W pierwszych wiekach za ideał mnicha uchodził św. Paweł z Teb. Miał się ubierać jedynie w liście palmowe. Jego następca na pustelni — św. Antoni żył w samotności 90 lat, nigdy nie posiadł sztuki pisania i czytania, nigdy nie zmienił ubrania ani nie mył twarzy. Jego z kolei następca i uczeń — wielebny Ammon, wyprowadził już na pustynię 5 tys. mnichów. Był to niemal bez wyjątków margines społeczny, analfabeci, bankruci unikający podatków, uciekający przed służbą wojskową, skazańcy uciekający przed wymiarem sprawiedliwości oraz zbiegli niewolnicy. Część z nich przez oddanie się ekstrawaganckiemu sposobowi życia liczyła na sławę „świętego".

Gromadne ucieczki na pustynię, aby w prymitywnych warunkach „pójść za Jezusem" zaczęły się od przełomu III i IV wieku. Były to uświęcone furtki dla ucieczki przed prawdziwym życiem i odpowiedzialnością. Choć przez wieki opowieści o „dokonaniach" tych świętych mężów i niewiast w walce z własnym ciałem i człowieczeństwem cieszyły się niezwykłą popularnością wśród adeptów katolickich zakonów różnej maści, jednak początkowo balansowały one na granicy akceptacji władz. Już w 373 r. cesarz Walens wydał rozporządzenie nakazujące wyłapywanie z pustyni wszystkich mnichów uchylających się od płacenia podatków. Prawo pozostało jednak na papierze.

Życie mnicha traciło wszelką naturalność i swobodę, targane było obsesją cielesności i umartwiania: „Wyobraźnię wyposzczonych mnichów i ascetek zaludniają demony, a cała asceza koncentruje się na walce z pokusą diabelską. Modlitwie ustnej, polegającej na bezmyślnym powtarzaniu na pamięć wyuczonych psalmów, przypisywano moc magiczną" (J.W. Kowalski).

Bij brata swego i siostrę swoją...

Dość wcześnie klasztory i zakony przestały być miejscami walki z jedynie własnym ciałem. Braciom i siostrom, którzy sami nie potrafili odnieść zwycięstwa nad diabłem, pomagano z braterską troską. Jednym z bardziej zasłużonych dla świętej tresury był w pierwszych wiekach chrześcijaństwa opat Szenute z Atripe (332-451!) — jedna z głównych postaci wczesnego monastycyzmu i jeden z głównych aktorów soboru efeskiego z 431 r., który uznał tytuł Maryi Bogurodzicy. Jego współczesny biograf podkreśla, iż wielebny ten — „o pięści równie szybkiej co język" - wprowadził kary cielesne za nieposłuszeństwo, i obficie także własnoręcznie ćwiczył braci w cnocie posłuszeństwa — tak ważnej dla zbawienia!

Św. Szenute nie bił jednak dam. Zostawiał to innym, samemu zapewne bojąc się potęgi Szatana. Ograniczał się jedynie do starannego rozdzielnictwa kar. W tej sprawie zachował się bardzo osobliwy list naszego opata dotyczący lania mniszek, którego przytoczmy fragment:

"(...) Sophia, siostra małego Starszego, o której donieśliście nam, że krnąbrnie oponowała i odpowiadała tym, którzy ją pouczali, i wielu (innym) bez powodu, i że starej wymierzyła cios w twarz lub w głowę: dwadzieścia uderzeń.

DschenbiktMr, siostra małego Joannesa, o której donieśliście nam, że jej rozum i pojmowanie nie są doskonałe: piętnaście uderzeń.

Tase, siostra małego Pschaja, o której donieśliście nam, że pobiegła do SansnM z przyjaźnią i cielesną pożądliwością: piętnaście uderzeń.

Takks, która zwie się Hrebekka, a której usta nauczyły się przemawiać sposobem kłamliwym i próżnym: dwadzieścia pięć uderzeń.

Sophia, siostra Zachariasza: dziesięć uderzeń. I wiem ja za co.

Jej siostra Apolle też sobie zasłużyła, żeby dostać kije. Ale mając wzgląd na miłosierdzie Boże i biorąc pod uwagę okazywaną jej troskę, wybaczamy jej tym razem zarówno ów (zakazany) stosunek, jak też ową szatę, którą w swej próżnej żądzy założyła [...]. Wiem bowiem, że nie wytrzymałaby (uderzeń), gdyż jest bardzo gruba i tłusta [...].

Sophia, siostra Josepha: piętnaście uderzeń. I wiem ja za co.

SansnM, siostra Apy Hello, ta, która powiada: Ja nauczam innych: czterdzieści uderzeń. Gdyż często spieszyła do swej sąsiadki z przyjaźnią; często znów kłamała z powodu próżnych, przemijających rzeczy, tak że czyniła szkodę swej duszy, której przecież nie wart jest nawet świat cały, a cóż dopiero obraz, czara czy pucharek, dla których kłamie.

Wszystkie te (uderzenia) wymierzy im starzec swymi rękami (tzn. osobiście) w nogi, będą przy tym siedziały na ziemi, a stara i TahMm i inne starsze kobiety z nimi będą mu je trzymały. A także owi starcy [...], trzymając prętami ich nogi, aż skończy je chłostać, tak jak i my na początku czyniliśmy. O tych jednak, które mu się w czymkolwiek przeciwstawią, ma nam powiedzieć, gdy do nas przyjdzie; wtedy was pouczymy, co z nimi zrobić. Jeśli jednak chce im dać więcej uderzeń, dobrze; słuszne będzie, co uczyni. Jeśli zechce ich wymierzyć mniej, niech sam zdecyduje. Jeśli chce kogoś wykluczyć, dobrze. Jeśli jednak jego serce jest zadowolone z niektórych spośród was, tak że i tym razem chce wybaczyć [...] dobrze".

*

Renesans reanimował wiele wartości antycznych pogrzebanych wcześniej przy okazji triumfu Kościoła i zapoczątkował proces przewartościowania wartości. Dziś świat zachodni, włącznie z Polską, zarzucił już wszelką „katolickość" w sferze etyczno-obyczajowej. Rad nie rad Kościół zdejmuje więc anatemy z kolejnych sfer życia, którymi dawniej tak bardzo się interesował, albowiem dziś jest to w zasadzie główny powód utraty wiernych w krajach rozwiniętych.


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Szamotaniny papieskie
Pornokracja czy feminizm?

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (12)..   


« Mroczne karty historii KK   (Publikacja: 28-04-2006 Ostatnia zmiana: 09-05-2006)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Mariusz Agnosiewicz
Redaktor naczelny Racjonalisty, założyciel PSR, prezes Fundacji Wolnej Myśli. Autor książek Kościół a faszyzm (2009), Heretyckie dziedzictwo Europy (2011), trylogii Kryminalne dzieje papiestwa: Tom I (2011), Tom II (2012), Zapomniane dzieje Polski (2014).
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 952  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 5  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Oceanix. Koreańczycy chcą zbudować pierwsze pływające miasto
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4736 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365