|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Mroczne karty historii KK
Szamotaniny papieskie Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Mroczne karty historii Kościoła (4) Jeśli myślimy dziś o elekcji nowego papieża, to
zazwyczaj wyłania się nam obraz białego dymu unoszącego się nad Kaplicą
Sykstyńską oraz grona purpuratów toczących za zamkniętymi drzwiami mniej
lub bardziej subtelne rozgrywki o bardzo wysokiej stawce. Utajnianie wielu spraw
dziejących się za Spiżową Bramą jest następnie pożywką do wielu mniej
lub bardziej wiarygodnych domysłów i spekulacji — o sporach wewnętrznych,
frakcjach, konfliktach, skandalach, machinacjach itd. Ważne jest jednak, że w dużej mierze Kościół potrafi dziś zachowywać na zewnątrz wizerunek
monolityczny, skrywający wiele wewnętrznych napięć i konfliktów nielicujących z majestatem i nieomylnością Ducha Świętego, który ma przenikać czyny
purpuratów. Od czasu, kiedy urząd biskupa Rzymu stał się na tyle łakomym
kąskiem, aby warto było o niego walczyć, do czasu ujęcia owych walk w cywilizowane ramy i ukrycia za Spiżową Bramą, niejednokrotnie szamotaniny między
„papieżami" gorszyły i bawiły wiernych. Do jednej z pierwszych takich spraw doszło w pierwszej połowie
III w. Wybrany wówczas „papież" Kalikst (217-222) nie spodobał się części
duchowieństwa, która obrała sobie jednego z czołowych teoretyków ówczesnego
Kościoła — dumnego Hipolita, który swego poprzednika na stolcu biskupa
Rzymu, św. Zefiryna, określał nieukiem i ignorantem. Hipolit, jako sprawny
pisarz, rozpętał przeciwko Kalikstowi kampanię propagandową. Mniej
prawowiernie obrany Hipolit był nie tylko uczony w pismach, ale i gorliwszy w wierze (mniej wyrozumiały dla grzeszników, bardziej nietolerancyjny dla
heretyków). Z kolei prawomocny Kalikst był większym lekkoduchem i „liberałem":
zaczynał wszak karierę jako bankier, który po tym jak doprowadził zarządzany
przez siebie interes do bankructwa (187) trafił do więzienia. Po wyjściu na
wolność znów popadł w konflikt z prawem, kiedy doprowadził do awantury w synagodze, co, po wybatożeniu, skończyło się przymusowymi pracami w kopalniach na Sardynii, na wyspie śmierci. Stamtąd wymknął się podstępem, a w kilka lat potem rozpoczęła się „święta" część jego kariery -
papież św. Zefiryn mianuje go archidiakonem oraz zarządcą cmentarza (słynne
dziś katakumby św. Kaliksta). Po pewnym czasie zostaje nawet doradcą
finansowym Zefiryna, by po jego śmierci zająć jego miejsce. Jego przeciwnik,
Hipolit, zarzucał mu malwersacje finansowe, a w młodości, by rzecz współczesnym
językiem, kierowanie grupą przestępczą. Trudno się dziwić, że surowy Hipolit nie uznał tutaj
wyboru Ducha Św., uważając, że obrany biskup „był oszustem i intrygantem", który na dodatek przyzwalał na grzechy „służące
zaspokojeniu żądz", jak powiada: „niezamężnym
kobietom szlachetnego rodu, które jeszcze w młodocianym wieku zapragnęły
męża, ale nie chciały tracić swej rangi przez zawarcie legalnego związku,
pozwalał znaleźć sobie konkubenta według własnego wyboru, czy to
niewolnika, czy to wolnego, i traktować go także bez prawomocnego ślubu, jako
męża. Tak tedy tak zwane chrześcijanki zaczęły stosować środki zapobiegające
poczęciu i sznurowały się, by spędzić płód, gdyż z powodu swego
wysokiego urodzenia i ogromnego majątku nie chciały mieć dziecka od
niewolnika czy też zwykłego mężczyzny. Patrzcie jak daleko posunął się ów
niegodziwiec w swej bezbożności! — grzmi jeden "papież" na drugiego,
jeden „święty" na innego „świętego" — Uczy cudzołóstwa i mordowania jednocześnie. A jednak bezwstydnicy owi nie przestają nazywać się
,katolickim Kościołem' i wielu przyłącza się do nich mniemając, że słusznie
postępują (...) Tego to człowieka nauczanie rozprzestrzeniło się na cały
świat" — lamentuje Hipolit. Trudno się wobec tego dziwić, że przy takich
papieżach w pierwszych wiekach, Kościół szybko pożegnał się etyką cieśli z Nazaretu. A to przecież tyle wieków przez moralistami od Loyloi… Dziś
Kalikst jest rozgrzeszany tym, że po prostu rozpoznał „faktyczne stosunki"
panujące wśród chrześcijan, czy że odpowiedział na „praktyczną
konieczność". Jak pisze Deschner: "Oczywiście taka oportunistyczna giętkość
wobec codziennych potrzeb masowego wyznawcy zapewniła Kalikstowi popularność.
Natomiast wielce uczony i staromodny Hipolit, autor sławnej Traditio
apostolica (który zabraniał zabijania także żołnierzom i myśliwym,
zatem ,rygorysta', jak w kręgach klerykalnych zwykło się nazywać nierozwiązłych
chrześcijan), reprezentował naukę tradycyjną, zgodnie z którą żaden ksiądz
czy biskup nie miał prawa rozgrzeszać odejścia od wiary, zabójstwa i nierządu". Dziś te „sprzeczki" między purpuratami poszły w Kościele w niepamięć, i obaj czczeni są jako święci katoliccy (przy czym św.
Hipolit „doszedł do godności patrona koni"; św. Kalikst nadawałby się
pewnie — obok św. Mateusza Apostoła czy św. Kajetana — na patrona bankowców,
gdyby nie to, że splajtował) Bardzo podobna sytuacja wybuchła w Rzymie niedługo później,
między Korneliuszem (251-253) a Nowacjanem (251-258). Znów lepiej wykształcony
„rygorysta", czyli sprzeciwiający się luzowaniu zasad i moralności
Nowacjan, został „antypapieżem", zaś Korneliusz, niezainteresowany
uszczuplaniem owczarni nawet o te owce, które w czasie prześladowań nie
dochowały wierności i zdradziły, bądź w inny sposób sprzeniewierzyły się
zasadom chrześcijańskim, zyskał poklask i zwycięstwo. To konflikt dwóch
koncepcji kościoła — bardziej elitarnej, zrzeszającej tylko tych, którzy są w stanie zdobyć się na konsekwencję w przestrzeganiu zasad wiary, oraz
masowej, czyli idącej na kompromisy; kościół zasad kontra kościół władzy.
Ten pierwszy naturalnie skazany na porażkę. Ten drugi odniósł druzgocące
zwycięstwo i doprowadził po kilkunastu wiekach do swej logicznej konsekwencji,
czyli kazuistyki jezuickiej, gdzie w zasadzie każde zasady można było obejść,
byle tylko okazywać pewien respekt Ojcu Świętemu i Matce Kościołowi. Kiedy jednak karczowano w Kościele tendencje
„rygorystyczne", czyli w pierwszych wiekach naszej ery, zapamiętałych
„rygorystów" nie oszczędzano wcale. Pomówienia i obelgi fruwały w Rzymie
szybciej niż sam Duch Św. a ich głównym autorem jest w wymienionym wyżej
przypadku „papież-liberał" a przy tym, oczywiście, święty Kościoła — Korneliusz, który nazywa zbyt przejętego zasadami chrześcijańskimi
Nowacjana (notabene, uczonego literata i pierwszego teologa piszącego w Rzymie po łacinie) — „dogmatykiem", „nienasycenie chciwym", pełnym
„jadowitej chytrości węża", człowiekiem „cwanym i przebiegłym",
„pełnym złości", „zbrodniczym", „bestią chytrą i złą".
Zarzuca Nowacjanowi, że pojawił się „jako biskup między ludem, nagle, jak
ciśnięty przez katapultę", zaś wcześniej podstępnie zwabił do Rzymu
„trzech biskupów, ludzi nieokrzesanych i naiwnych", gdzie kazał ich zamknąć
„kilku ludziom ze swej zgrai, którzy po to byli najęci, a o godzinie
czwartej po południu, gdy już byli odurzeni i chwiali się na nogach, przymusił
ich siłą przez wmówione i nieważne nałożenie rąk do przyznania mu
biskupstwa. I to nienależne mu biskupstwo utrzymuje intrygą i chytrością".
Taki oto obraz odmalował jeden „papież" drugiemu „papieżowi", który
za bardzo się przejął zasadami moralno-religijnymi chrześcijaństwa. Efekty działania Nowacjana były jednak dalej idące niż
Hipolita. Jego stanowisko zaowocowało wyłonieniem się poważnej schizmy w Kościele — nowacjan (których jednak władze długo nie chciały traktować jako
heretyków). Nowacjanie, w przeciwieństwie do reszty Kościoła, uważali się
za katharoi czyli „czystych", którzy nie przyjmują grzeszników ciężkich.
Za tę okrutną herezję zostali soborowo wyklęci. Znów trafna konkluzja
Deschnera: „Jedyni uczeni, których miał Rzym chrześcijański w III
stuleciu, byli antypapieżami; jeden był zwalczany przez całe życie, drugiego
ekskomunikowano". Podobne konflikty wybuchają w Kościele po kolejnych prześladowaniach — za Dioklecjana. To jeden z głównych problemów chrześcijan wobec represji
władz — ogromna większość chrześcijan zawodziła; zasady, wiara, idee
pryskały jak bańki mydlane: wystraszeni chrześcijanie karnie kadzili bogom,
wydawali innych chrześcijan, wyrzekali się chrześcijaństwa. Garstka odważnych
posłużyła później do wytworzenia fantastycznej legendy o prześladowaniach
chrześcijan, a tymczasem olbrzymia ich większość stanowiła nielichy problem
dla moralistów — skruszeni apostaci pukali po wszystkim znów do bram świątyń.
Kwestia jak z nimi postępować stanowiła jeden z większych zarzewi konfliktów
wczesnego chrześcijaństwa, o przebiegu raczej mało cywilizowanym i pokojowym.
Tak samo było również po prześladowaniach za Dioklecjana. „Przetrwawszy
pogrom, chrześcijanie sami biorą się za łby — rygoryści przeciw liberałom, a każda z partii z własnym biskupem na czele. Dwukrotnie interweniuje rząd"
(Deschner). Inaczej wyglądają „papieskie szamotaniny" od IV w. Wówczas
już biskupi byli na tyle mocni, by posiadać własne bojówki, wojska, względnie
uciekać się do pomocy władz. W roku 378 synod rzymski mówi o biskupach, którzy
grożą śmiercią innym biskupom, przepędzają ich i pozbawiają biskupstw.
Kiedy wybucha spór o urząd „papieski" między
Damazym (366-384) i Ursynem (366-367), leje się już nie tylko atrament,
ale i krew. Dzięki terrorowi i przekupstwie spór jest rozstrzygnięty na korzyść
Damazego, który zgniata wybranego wcześniej, lecz przez mniejszą liczbę
kleru Ursyna i jego zwolenników. Na ulicach Rzymu doszło wówczas do
regularnych walk, „bazyliki spływały krwią". Wszystko rozpoczęło się
od ataku uzbrojonego w pałki motłochu na zebranych jeszcze w kościele
zwolenników Ursyna. O bazylikę tę toczono krwawe boje przez trzy dni. Do
ostatecznego szturmu doszło 26.10.366 r., kiedy to po wyłamaniu bram świątyni
zostaje ona puszczona z dymem a zebrani zbombardowani ...dachówkami. Poległo
co najmniej 137 mężczyzn i kobiet, choć według samych ursynian zginęło 160
osób, a nawet kilkaset zostało rannych i popalonych. Habemus papam!
Zwycięzca — św. Damazy — wziął wszystko, włącznie z aureolą. Od tego czasu podobne wypadki nie raz jeszcze gościły na
Tronie św. Piotra. Kulisy walk sukcesyjnych w „Stolicy Apostolskiej" należą z pewnością do najpikantniejszych. Ponieważ jednak polskie „nauczanie i wychowanie respektuje chrześcijański system wartości" — obecnie boleśniej
niż w jakimkolwiek innym okresie IIIRP — brak więc szans na poznanie tego
wycinka historii na zajęciach szkolnych. Tymczasem niejednokrotnie kształtował
on bieg naszych dziejów...
« Mroczne karty historii KK (Publikacja: 09-05-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4756 |
|