|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Ekonomia, gospodarka, biznes
Bitwa o handel... z ludzką twarzą Autor tekstu: Danuta Frączak
Odpowiedź na opublikowany w „Trybunie" artykuł lewicowego aktywisty domagającego się zakazu handlu w niedzielę (dla supermarketów). Redakcja „Trybuny" na swoich łamach
tekstu nie wykorzystała.
Pan
Bartosz Machalica
Sekretarz
Krajowy Młodych SocjalistówPrzeczytałam
Pańską wypowiedź dla „Trybuny", zatytułowaną „Bitwa o handel". O ile rozumiem przynajmniej niektóre z intencji, jakie przyświecały napisaniu
tekstu, to nie zgadzam się z argumentacją. Zacznę od truizmu, że gospodarka
to całość: jedne zjawiska wpływają na inne. Tak samo jest ze społeczeństwem.
Nie da się „mieć ciastko i zjeść ciastko". Jesteśmy uczestnikami gry
rynkowej, czy tego chcemy, czy nie. Byłoby tak nawet wówczas, gdyby w tym
kraju panował czysty socjalizm. Wtedy także gospodarka oparta na jego zasadach
byłaby (tak, jak była przed 90. rokiem) uwikłana w ogólnoświatową grę
gospodarczą. Z jakim efektem? To zależałoby od tego, na ile potrafiłaby
odpowiedzieć na trendy i zjawiska typowe dla ...rynku. Zapewne by nie potrafiła,
tak jak i poprzednio, w PRL, bo byłaby niekompatybilna,
czyli „trafiałaby kulą w plot". Czy jestem miłośniczką
kapitalizmu? Ależ nie. Jestem jednak miłośniczką racjonalnego,
niedoktrynerskiego podejścia do problemów. Racjonalizm zaś nakazuje widzieć
wyznaczane sobie cele jako element funkcjonującego wokół świata. Nie w oderwaniu od niego. W przeciwnym razie będziemy raczej uprawiać religię
gospodarczą i społeczną niż politykę w tych dziedzinach. Tyle, tytułem wstępu. A teraz
ad rem. Pisze Pan, że w SLD mamy do czynienia z dwiema tendencjami. Jedni w sprawie likwidacji pracy w supermarketach w niedziele widzą sprzyjanie Kościołowi,
inni możliwość „dołożenia"
koncernom. Jest to, moim zdaniem, teza fałszywa. Koncerny bez nas przeżyją.
Ich powstawanie jest czymś naturalnym w rozwoju przedsiębiorstw. Ta tendencja występuje w przyrodzie wszędzie; pewnie Pan słyszał o teorii, że w pewnych warunkach ilość
przechodzi w jakość? Oczywiście możemy stwarzać fatalne warunki, by się
tak nie stało i „nie dać się użyć kapitalistom". Tyle, że zostaniemy z ręką w nocniku, jak zwykle. To szlachetne
współczuć wyzyskiwanym pracownikom hipermarketów. Ale też szlachetnie byłoby
współczuć np. lekarzom, pielęgniarkom, strażakom, policjantom, którzy również
pracują w niedziele i też mają rodziny. Pańskie założenie, gdyby je
rozszerzyć „po sprawiedliwości" na wszystkich pracowników, zbliżałoby
nas do zasad obowiązujących pewne religijne społeczności, zasad, które nie
pozwalają im na przysłowiowe rozpalenie w piecu w dzień świąteczny. Ale nie
jesteśmy (jak na razie) państwem aż tak religijnym i, mam nadzieję, nie będziemy... Kwestia pracy w niedziele, to kwestia umowy społecznej. Możemy się umówić, że wszyscy
mamy wolne. Nie wiem, czy po namyśle, naprawdę poparłaby Pana nawet setna część
naszych rodaków. Nie odrzucałabym z takim oburzeniem wartości wypraw rodzinnych do niedzielnych świątyń
handlowych — hipermarketów. Lubię tam bywać i często obserwuję przychodzących:
rozmawiają ze sobą, snują plany kupienia czegoś tam w przyszłości, ich
dzieci bawią się (za darmo!) w przeznaczonych dla nich ogródkach z różnymi
zabawami. Obok jest kino, czasem sztuczne lodowisko lub inne atrakcje. Niekiedy
występują dla wszystkich chętnych i też za darmo
atrakcyjni wykonawcy. Pewnie, że jest to część tzw. planu lojalnościowego
tych placówek. I co z tego? Gdzie i co ludzie teraz mają za darmo? A propos
kawa. Tam właśnie można napić się dobrej kawy z ekspresu (naprawdę ciągle
jeszcze to rzadkość w Polsce!) i zrobić to bez skrępowania, szybko, bez
obsługi kelnerskiej i bez rozbierania się z płaszczy (jeśli ktoś nie chce).
Można też (za darmo!) poczytać gazety (i nie jest to tylko Wyborcza czy
Rzepa). Pisze Pan o możliwości dyskutowania przy kawie przez wolnych od pracy w niedziele
pracowników hipermarketów. Jakie to śliczne! Tylko zastanówmy się: kto
pracuje w tych świątyniach handlu za psie pieniądze? Ludzi niezamożni, którzy
dlatego właśnie pozwalają się tak cynicznie wykorzystywać. Sądzi Pan, że
oni z rodzinami (sic!) pójdą w niedzielę na kawę a może i ciastko? Za co?
To kawiarniane myślenie inteligenta o problemach ludzi, których życia nawet
nie zna. Zamknijmy te hipermarkety, jak na razie tylko w niedzielę, a wiele z tych osób będzie miało mnóstwo czasu na picie wirtualnej kawy... W Europie
Zachodniej, gdzie najbardziej wpływowa klasa polityczna kształtowała się w oparciu o warstwę dorabiających się kupców, sklepikarzy itp. nie jest niczym
dziwnym ograniczenie handlu w niedziele. To efekt ich walki z najsilniejszymi,
lecz jeszcze wówczas nie dość licznymi, właścicielami gigantów handlowych.
Obserwuję te same tendencje w naszych małych miastach. W moim, powiatowym, też
rajcy baczą pilnie, by nie naruszyć interesu kupców, z których poparcia co i rusz korzystają w różnych formach....I moi współmieszkańcy, ci bez
samochodów, pewnie długo jeszcze będą musieli taszczyć autobusami torby z warszawskich hipermarketów. No właśnie, a skoro już o klientach mowa: są ich miliony i to oni decydują o tym, że opłaca
się właścicielom otwierać
giganty w niedziele, to wtedy jest największy utarg. Czy znów ktoś w tym
kraju chce wiedzieć lepiej za ludzi, co powinni robić w niedziele? Czy to oznacza, że człowiek o lewicowej wrażliwości może przejść obojętnie wobec wyzysku, cynicznego
nadużywania przewagi właścicieli molochów handlowych na pracownikami? Oczywiście — nie. Jednakże chyba nie tędy droga. Gdzie są związki zawodowe, Inspekcja
Pracy, gdzie organizacje pozarządowe i partie? Może trzeba bezustannie nękać
gigantów, aby przestrzegali prawa pracy, aby ustalono i trzymano się planu
rotacyjnego zatrudniania pracowników w niedziele i święta (i jeśli trzeba,
by zatrudniono dodatkowych). Korzystajmy z praw, które mamy! Ludzie boją się o pracę, to prawda. Jednak ci, którym dobro pracobiorców leży na sercu,
polityczni ich sojusznicy, bać się
nie powinni. A co do obaw o wzrost wpływów Kościoła, to sądzę, że chyba
już Kościołowi nie opłaca się walczyć o większe, bo zbyt to zacznie psuć
dotychczasowe zwycięstwa. Zamknięte hipermarkety w niedziele nijak się zresztą
mają do religijności. Gdyby je zamknięto, powołując się na ów „Dzień
Święty" byłoby to dla Kościoła
Pyrrusowe zwycięstwo..... Z pozdrowieniami i wyrazami szacunku. P.S. Nie jest to tekst
sponsorowany. Nie jestem w żaden sposób związana z czyimikolwiek interesami.
« Ekonomia, gospodarka, biznes (Publikacja: 25-05-2006 Ostatnia zmiana: 26-05-2006)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4802 |
|