|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Społeczeństwo Lewiatan zagraża obywatelowi Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Przez 16 lat III RP idea budowy społeczeństwa obywatelskiego różnie wyglądała w praktyce, lecz jej doniosłość wydawała się być swoistym aksjomatem — była
niekwestionowana jako czynnik nieodzowny dla budowy nowoczesnego,
demokratycznego społeczeństwa. Brak społeczeństwa obywatelskiego to
wymarzone, inkubatorowe warunki dla rozrostu Lewiatana w państwie, zniszczenie
społeczeństwa obywatelskiego to czynnik wstępny budowy totalitaryzmów. Oto
przychodzi nowa władza proklamująca IV RP, pracując jednocześnie nad
podmywaniem idei społeczeństwa obywatelskiego. Jak się dowiedzieliśmy
niedawno z "Dziennika", Jarosław Kaczyński znów zabiera głos w sprawie społeczeństwa obywatelskiego jako pustej, szkodliwej konstrukcji, która nie pozwala budować zdrowego państwa
[ 1 ] Nie prześpijmy
tego zagrożenia! To już nie są pokrzykiwania oszołomów
nacjonalistyczno-klerykalnych, to systematyczna i zaplanowana akcja niszczenia
tego, co warunkuje ład demokratyczny i rozwój społeczeństwa, którego członkowie
traktowani są przez władzę jako obywatele a nie jako bezmyślna masa, stado
baranów. Czym jest owo "społeczeństwo obywatelskie", że tak niewygodne
jest dla władz IV RP?
"Społeczeństwo obywatelskie jest (...) przestrzenią działania instytucji, organizacji, grup społecznych i jednostek, rozciągającą się pomiędzy rodziną, państwem i rynkiem wypełnioną wolną debatą na temat wartości składających się na wspólne dobro, ścieraniem się różnych interesów grupowych oraz dobrowolną aktywnością opartą na współdziałaniu. W istocie jednak to
świadomi obywatele są podstawą obywatelskiego społeczeństwa. Niezależne organizacje pozarządowe i aktywne wspólnoty (zarówno te, które opierają się na wspólnym miejscu zamieszkania, jak i te związane z zainteresowaniami swoich członków) są podstawowymi formami, w których przejawia się aktywność obywateli. Aktywność ta nie jest jednak możliwa bez związków z pozostałymi sektorami. Pierwszym z nich jest relacja między obywatelami i tworzonymi przez nich instytucjami a organami państwa. Uważamy, że w warunkach demokracji relacja ta, choć wyraźnie powinna podkreślać niezależność, odrębność, nie musi być relacją konfliktu. Chcielibyśmy raczej, aby opierała się na dynamicznej równowadze i partnerstwie. Chcemy, by odwoływała się do idei Rzeczypospolitej jako sprawy wspólnej. Chcemy zatem państwa otwartego na obywateli, które pozwala obywatelom, organizacjom i wspólnotom podjąć współodpowiedzialność za dobro wspólne, ale i uzyskiwać poprzez demokratyczne mechanizmy wpływ na struktury administracji publicznej (od poziomu lokalnego aż do międzynarodowego).
(...) Społeczeństwo obywatelskie jest pewnym typem środowiska moralnego, umożliwiającym wszechstronny rozwój człowieka jako istoty społecznej, zdolnej do nawiązywania i podtrzymywania, nawet wbrew przeciwnościom, solidarnej więzi z innymi i zdolnej do realizacji zespołu idei demokratycznych — opartych na godności, rozumie, wolności i odpowiedzialności. Wartości takich nie da się jednak ustalać czysto administracyjne czy politycznie. Żeby uciec od tego rodzaju groźnych pokus, konieczne jest uznanie, że społeczeństwo obywatelskie nie jest tylko siecią instytucji czy organizacji, jest również czymś więcej niż zespołem z góry ustalonych norm, które mówią o tym, jakie społeczeństwo jest
'dobrym' społeczeństwem obywatelskim. Jest to także przestrzeń debaty na powyższy temat. Ten punkt widzenia nakazuje chronić instytucjonalną i pozainstytucjonalną przestrzeń dla takiej debaty. Możliwość tworzenia i prezentowania odrębnych punktów widzenia, poszukiwania kompromisów, ale także współistnienia różnych opinii w oparciu o zasadę tolerancji powinna być uzupełniona o taką organizację wspólnoty (w szczególności samorządu), by o losach wspólnoty i zbiorowo realizowanych przez nią celach debatować mogli ci, których sprawy te dotyczą" — Tezy do debaty na IV Ogólnopolskie Forum Inicjatyw Pozarządowych (ngo.pl).
Problem ten w "Gazecie Wyborczej" podniosła niedawno Magdalena Środa:
"W Polsce znów pojawia się opozycja państwo — społeczeństwo obywatelskie. Władza chce wzmocnienia tego pierwszego. Ci, którzy bronią się przed jej autorytarnymi aspiracjami, powinni ożywiać to drugie. Bo wbrew temu, co twierdzi prezes Kaczyński, społeczeństwo obywatelskie to nie
'pomysł, który obsługuje lęki', lecz realna siła, która trwa i przetrwa.
(...) Locke, wspierając się na idei umowy społecznej, wykazywał, że sposób samoorganizacji jednostek w społeczność jest aktem podstawowym i trwałym. Jednostki — dla zabezpieczenia własnych praw, szczególnie prawa do własności, organizują się w społeczeństwo obywatelskie. Władza jest czymś wtórnym i pełni funkcje usługowe. To jednostki mają prawa i roszczenia, a władza ma przede wszystkim obowiązki.
(...) W czasach komunizmu sama myśl o takiej idei społeczeństwa obywatelskiego była wywrotowa. Dziś jest podobnie.
(...) dla prezesa Kaczyńskiego polskie społeczeństwo obywatelskie to konstrukcja
'całkowicie beztreściowa, opierająca się wyłącznie na systemie autorytetów, których poglądy na państwo były obciążone doświadczeniem represji stosowanych wobec nich przez państwo komunistyczne. Prowadziło to do przeświadczenia, że jakiekolwiek represyjne uprawnienia państwa są złe same w sobie'. (...) Społeczeństwo obywatelskie było więc — według Pana Prezesa — niczym, państwo musi być wszystkim! Kaczyński jest zwolennikiem państwa, i to represyjnego, państwa, którego władza ma monopol na Prawdę polityczną, moralną, ekonomiczną, a teraz i wychowawczą (w wersji
'hard' Giertycha, a nie 'soft' Sławińskiego), i siłę, by zmusić obywateli do posłuszeństwa temu monopolowi.
(...) Trzeba znów budować i wzmacniać alternatywną polis, opartą na wiedzy, wolności, debacie, pluralizmie i przyjaźni. Trzeba się spotykać, gadać, protestować, pisać, mówić „nie", wyśmiewać polityczną „elitę" (o to akurat łatwo), a jednocześnie konstruować jutro, gdzie nie będą rządzić przestępcy i ksenofobi".
Na koniec — do pogłębionej refleksji! — pewna bardzo głęboka myśl Hannah
Arendt, specjalistki od totalitaryzmów, o tym, jak bardzo dla nich groźna jest
samoorganizacja społeczna:
„Miłośnicy szachów dla szachów nie są jeszcze całkowicie zatomizowanymi składnikami masowego
społeczeństwa, którego całkowita, wszechstronna jednolitość jest jednym z podstawowych warunków
totalitaryzmu. Z punktu widzenia władców totalitarnych społeczeństwo przywiązane do
szachów w imię szachów jest tylko trochę mniej niebezpieczne niż klasa rolników przywiązanych
do uprawy ziemi w imię uprawy ziemi" (Korzenie totalitaryzmu, 1951).
Tymczasem...
"Polacy słabo się organizują, gdy nie muszą, gdy to nie wiąże się z jakimiś gratyfikacjami typu szybsza kariera. Najlepszy dowód, że gdy po 1989 roku skończyło się przymusowe stowarzyszanie, to odsetek ludzi, którzy w ogóle należeli do jakiś organizacji spadł z 35% do
kilkunastu" (J. Czapiński).
Nadszedł czas na łączenie się we współpracy — ponad podziałami -
wszelkich podmiotów życia społecznego, które zainteresowane są budową czy
obroną idei społeczeństwa obywatelskiego. Sternicy IV RP coraz wyraźniej
bowiem stają się społecznie niebezpieczni.
Przypisy: [ 1 ] W wywiadzie dla "Dziennika", 21 kwietnia 2006. « Społeczeństwo (Publikacja: 27-05-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4803 |
|