|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Nauka i religia
Małpi ogon homo teologicusa [1] Autor tekstu: Andrzej B. Izdebski
Każde z religijnych wyznań, dążąc do
powszechności, musi liczyć się z postępami nauki, gdyż na dłuższą metę
bardzo trudno przeczyć oczywistościom. Można opóźniać ich przyjęcie,
dokonywać różnorodnych reinterpretacji oraz bardziej lub mniej inteligentnych
prób dopasowania, ale wraz ze wzrostem przeciętnego poziomu wykształcenia
coraz mniej ludzi chce przyjmować wiedzę na wiarę, bez naukowych dowodów.
Magisterium Kościoła, a za nim spora grupa uczonych księży, a także
uczonych, którzy są wiernymi wyznawcami którejś z religii, próbuje wpisywać
osiągnięcia nauki w dogmaty religijne. Czy udaje się im robić to bez strat?
Większość uczonych świeckich, jak również wielu teologów ma co do tego
spore wątpliwości. Ale dzisiaj — na szczęście — nauka może się rozwijać
niezależnie od akceptacji teologicznych.
Stare dzieje
Prawie półtora wieku temu, w roku 1858 Karol Darwin — chrześcijanin [ 1 ] (choć coraz bardziej wątpiący) [ 2 ] od
urodzenia do śmierci, absolwent trzech lat teologii — przedstawił w książce O pochodzeniu gatunków swoją teorię ewolucji. Podstawową jej tezą
jest walka wszystkich żyjących istot z niszczącymi warunkami środowiska, a także walka konkurencyjna zarówno między osobnikami jednego, jak i różnych
gatunków. W walce o byt wygrywają najlepsi, najbardziej przystosowani do środowiska.
Czasem o tym decyduje przypadek, ale w masowej skali najlepsze przystosowanie
daje największą przewagę. Eliminacja wszystkiego co słabsze, mniej
przystosowane i utrzymywanie się przy życiu form najlepiej przystosowanych to dobór
naturalny. Proces ten zachodzi nieprzerwanie z pokolenia na pokolenie
prowadząc do rozszczepienia się gatunków na rasy i odmiany, które w przypadku uniemożliwienia im krzyżowania się rozszczepiają się — z biegiem nieprzeliczonych pokoleń — coraz bardziej, aż wreszcie mogą dać początek
nowym gatunkom. Gatunek wyjściowy
staje się wówczas rodzajem.
Książka
rozeszła się jak bestseller. Dwa angielskie wydania sprzedano w ciągu jednego
dnia, a w przeciągu zaledwie kilku lat została wydana we wszystkich językach
europejskich. I to pomimo ostrożności autora, który zastrzegał się: „Kiedy
traktuję wszystkie istoty nie jako wyniki oddzielnych aktów stwórczych, lecz
jako liniowe potomstwo jakichś kilku istot, które żyły długo przed
powstaniem pierwszych złóż kambryjskich, wydaje mi się, że zostają w jakiś
sposób nobilitowane" — i dalej: „Swoistą wielkość znajduję w tym ujęciu życia z jego licznymi mocami, które były na początku tchnięte przez Stwórcę bądź
to w kilka form, bądź w jedną". O człowieku wspominając tylko jednym
zdaniem Darwin wywołał burzę. Kościół zareagował bardzo żywo. Na
synodzie w Kolonii przypomniano, że teoria wywodząca ciało ludzkie od gatunków
zwierzęcych jest sprzeczna z Pismem Świętym i nie do pogodzenia z wiarą
katolicką.
W
czerwcu 1860 roku biskup Samuel Wiberforce, matematyk o znakomitym formalnym
wykształceniu, rozgłosił, że rozprawi się ostatecznie z bluźnierczą teorią
Darwina. Na spotkanie przybyło około 700 osób, gdyż temat był interesujący, a sława biskupiego intelektu w Oxfordzie wielka. Mowę Wiberforce zakończył
pytaniem do zaproszonego Thomasa Henrego Huxleya, czy pochodzi od małpy po
mieczu czy kądzieli. Huxley posiadający ogromną wiedzę przyrodniczą,
spokojnie punkt po punkcie wykazał ogrom biskupiej ignorancji, kończąc repliką,
że woli pochodzić od małpy niż od człowieka, który wykorzystuje swoje
zdolności i wpływy do żartowania z poważnej dyskusji naukowej [ 3 ].
Idee
ewolucjonizmu pojawiały już się wcześniej, ale dopiero Darwin [ 4 ] przedstawił całościową teorię wyjaśniającą rozwój przyrody ożywionej.
Niezależnie od niego do podobnych wniosków doszedł Herbert Spencer, który swoją teorią objął — poza biologią — zjawiska społeczne, astronomię i geologię, wszędzie dostrzegając działania tego samego prawa ewolucji. W ogólnej
koncepcji ewolucji wszechświata, gdziekolwiek by
on nie miał miejsca, występują dwie tendencje: 1) do osiągnięcia stanu równowagi,
2) do przeobrażania się na drodze ewolucji i przechodzenia do nowego stanu równowagi.
Cała przyroda wraz ze społeczeństwem stanowi jedną całość i proces
ewolucji obejmuje wszelkie zjawiska. Między rozumowaniem Darwina a rozumowaniem
Spencera występują liczne różnice, ale wspólnie te teorie prezentowały główne
idee dziewiętnastowiecznego przyrodoznawstwa.
Dla
pełnego obrazu należy tu przypomnieć, że w latach (1838-39) M. Schleiden i Th. Schwann przedstawili „teorię komórkową" [ 5 ], która stała się
jednym z podstawowych dowodów ewolucji. Równie wielkie znaczenie posiadały
zapomniane doświadczenia nad prawidłowościami dziedziczenia J.G. Mendla
(1865), przywrócone światu naukowemu w 1900 roku przez de Vriesa, Corrensa i Tschermaka. Wszystkie te osiągnięcia dały początek genetyce — dzisiaj rozległej
nauce, wspierającej darwinizm.
Kościół a ewolucja
W Księdze Rodzaju „Stary Testament" zawiera dwie relacje o stworzeniu. Starsza mówi tylko o jednym dniu, w którym Jahwe stworzył niebo i ziemię. Kiedy nie było jeszcze ani roślin, ani zwierząt „Pan
Bóg ulepił człowieka z prochu i ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia,
wskutek czego stał się człowiek istotą żywą", a następnie zasadził
ogród w Edenie i ulepił z gleby wszystkie zwierzęta. W tym ogrodzie został
umieszczony Adam i ukształtowana z jego żebra Ewa. W relacji późniejszej Bóg
kreuje świat „Słowem", kolejno przez sześć dni. Szóstego dnia już po
stworzeniu flory i fauny „rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami
morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi
zwierzętami pełzającymi po ziemi!". Zatem tak dokładnie nie wiemy, jak
to było. Zostaliśmy stworzeni, tak jak cały wszechświat, boską mocą, zatem
wszyscy ludzie pochodzą od jednego praojca, który zgrzeszył i którego
grzech został odkupiony.
W 1215 roku IV Sobór Laterański stwierdza: „Bóg
od początku świata stworzył z nicości jeden i drugi rodzaj stworzeń,
stworzenia duchowe i materialne, to znaczy aniołów, świat ziemski, a na końcu
człowieka, który złożony z duszy i ciała łączy w sobie świat duchowy i materialny". Ta wykładnia obowiązuje wszystkich.
Po
ogłoszeniu teorii Darwina na I Soborze Watykańskim (1869-70) została potępiona
wszelka myśl o Bogu ewoluującym wraz ze wszechświatem. Siedemdziesiąt jeden
lat później w przemówieniu do Papieskiej Akademii Nauk Pius XII
mówi: "Księga Rodzaju poświadcza
następujące pewniki, bez jakiejkolwiek możliwości alegorycznej
interpretacji: 1) Zasadnicza wyższość człowieka nad innymi istotami z racji
duchowości jego duszy. 2) Pierwsza kobieta wywiedziona została od pierwszego mężczyzny.
3) Pierwszy człowiek nie mógł być po prostu zrodzony przez zwierzę we właściwym
sensie tego terminu, bez Boskiej interwencji". Nieliczna
grupa katolickich uczonych prawie od samego początku stara się pogodzić
ewolucjonizm z teologią. W 1887 roku dominikanin, ojciec Leroy próbuje wykazać,
że trzeba zrezygnować z dosłownego odczytywania Pisma, a transformizm nie
musi prowadzić do materializmu i ateizmu. Podczas trzeciego międzynarodowego
katolickiego kongresu naukowego w 1894 roku, ksiądz Guillemet stwierdza: „jest
zbyt powszechne mylenie ewolucjonizmu z taką czy inną ewolucjonistyczną teorią
materialistyczną lub ateistyczną. Istnieje jednak duchowa i chrześcijańska
koncepcja ewolucji, pokazująca wyśmienicie wspaniałość dzieła Bożego.
Pozostawić materializmowi i ateizmowi wyłączność na korzystanie z tej części
prawdy, jaka zawarta jest w ewolucjonizmie, to ułatwić im propagandę i zwiększyć
ich uwodzicielską siłę". Ciekawą eklektyczną koncepcję — włączającą
Bożą ingerencję w ewolucyjne procesy — przedstawił na początku XX w.
znakomity zoolog jezuita Eryk Wassmann [ 6 ].
Jednak — jak pisze współczesny nam
katolicki uczony Georges Minois — „ogólnie
rzecz biorąc nastawienie Rzymu do darwinizmu było negatywne. Tych kilka życzliwych
opinii, które przedstawiliśmy, to tylko znikoma mniejszość — zwalczana
przez władze i często zmuszana do milczenia. Zwykle odnoszono się z obrzydzeniem do tej 'odrażającej' teorii, a postawę tę tym łatwiej
podzielali duchowni i wierni, że była zgodna z powszechnymi odczuciami, a niedostatek wykształcenia naukowego sprawiał, iż kler absolutnie nie był w stanie zająć w tej kwestii stanowiska racjonalnego".
Idea
niezmiennego porządku obejmującego cały kosmos należała do najtrwalszych
elementów chrześcijańskiego świata. Dopiero encyklika Humani Generis z 1950 roku trochę zmienia stanowisko Kościoła.
"Kościół
nauczający nie zabrania uczonym i teologom polemiki nad doktryną… gdy się
mianowicie bada problem pochodzenia ciała ludzkiego z materii istniejącej
uprzednio i organicznej; bo uznanie bezpośredniego stworzenia dusz przez Boga
nakazuje nam wiara katolicka. Swoboda jest dopuszczalna pod warunkiem wszakże,
że będzie się z należną powagą, umiarem i opanowaniem rozważać i oceniać
dowody i zwolenników i przeciwników. Z
tym też, by wszyscy byli gotowi poddać się zdaniu Kościoła". Po
drugiej wojnie światowej na licznych uniwersytetach katolickich w całej
Europie, wielu teologów i filozofów poświęca problemowi ewolucji dużą uwagę.
Stopniowo tendencje do dyskwalifikowania wartości naukowej darwinizmu tracą swój
impet. Przedstawiciele ewolucjonizmu teistycznego godzą się z tezą, że
powstanie oraz procesy przekształceń materii żywej i martwej mogą być
przedmiotem badań naukowych. Poprzez intelektualne spekulacje dążą do
pogodzenia religijnych dogmatów z nauką. Poczynając od bożej interwencji w powstanie wszechświata i istot żywych, poprzez „antropogenetyczny monogenizm"
[ 7 ], aż po „wlanie" ludzkiej duszy do zwierzęcego
ciała. (Dla areligijnych uczonych są to koncepcje sztucznie doczepiane i niczego — z przyrodniczego punktu widzenia — nie wyjaśniające). Również w Polsce część uczonych związanych z Kościołem a posiadających wykształcenie
przyrodnicze zaczyna publikować prace, stanowiące próby budowania pomostów
między teologią a ewolucjonizmem [ 8 ].
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Ciekawie — choć odmiennie — opisują postawę religijną Darwina Anna Straszewicz w „Euhemerze" nr
1-2/1959 oraz J. Życiński w numerze 11/1984 „Przeglądu
Powszechnego". [ 2 ] "Stopniowo
coraz bardziej owładała mną niewiara, aż wreszcie dokonała się całkowicie.
Postępowała wszakże tak wolno, że nie odczuwałem żadnego niepokoju i od
tego czasu nie wątpiłem nigdy ani przez chwilę, że moje wnioski są
prawdziwe". Autobiografia w Dziełach wybranych. [ 3 ] Inne źródła
podają wypowiedź: „Wolę być udoskonaloną małpą niż zdegenerowanym
Adamem". [ 4 ] W tym
samym czasie do takich samych wniosków doszedł Alfred Walles, który
dobrowolnie oddał pierwszeństwo Darwinowi. [ 5 ] Teoria uznająca komórkę
za „elementarny" najprostszy składnik, z którego zbudowane są wszystkie
organizmy. Stwierdzenie budowy komórkowej roślin i zwierząt dowodzi jedności
świata żywego. [ 6 ] E. Wassmann, ks., O teorii
rozwoju, Kraków 1904; Trzy odczyty o ewolucji, Warszawa 1910;
Biologia nowoczesna a teoria rozwoju, Warszawa 1913. [ 7 ] Monogenizm — pochodzenie od jednego przodka (Adama). Poligenizm
(pochodzenie od wielu przodków) jest sprzeczny z dogmatem grzechu pierworodnego i całą starotestamentową nauką o pierwszych rodzicach. [ 8 ] Wykazy tych prac znajdziemy w książkach:
Z. Poniatowski Religia a nauka, Warszawa 1963; A. Słomkowski, ks. Problem
pochodzenia człowieka, Poznań 1957. « Nauka i religia (Publikacja: 05-06-2006 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4815 |
|