Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.447.432 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Nigdy nie mamy pewności, że istota, która nam się "objawia" i wydaje nam polecenia jest Bogiem (..) Tak więc nie religia jest najwyższą instancją, która "objawia", co jest dobre, a co złe, ale również religię należy postawić przed trybunałem rozumu, który rozstrzyga, czy jej nakazy są rozumne i moralne.
« Światopogląd  
Confessiones [2]
Autor tekstu:

Mam głęboki szacunek dla ludzi wierzących i postępujących zgodnie ze swoja religią, ale zainteresowanie historią i religioznawstwem doprowadziły mnie do przeciwstawiania się klerykalizmowi, którego istotą jest naużywanie religii dla dopięcia celów, nie mających z religią nic wspólnego, a jego nieodłączną towarzyszką jest obłuda przybrana w słowa chrześcijańskiego miłosierdzia. Zaś próby zrozumienia podstawowych praw rządzących światem doprowadziły mnie do poglądów bliskich stwierdzeniu Laplace’a, który na pytanie Napoleona o koncepcję Boga w jego dziełach odpowiedział: — Ta hipoteza nie była mi potrzebna. Jeszcze lepiej mój pogląd oddaje maksyma Tadeusza Kotarbińskiego: — Bluźnierstwem jest posądzanie Boga o istnienie.

Świat bez ingerencji sił nadprzyrodzonych, jest dla mnie łatwiej zrozumiałym niż po włączeniu w jego porządek udziału transcendentalnej inteligencji. Zgadzając się z tezą, że człowiek ze swej natury jest istotą religijną i w miarę rozumiejąc fenomen ludzkiej religijności, muszę powiedzieć, że nie rozumiem słowa „Bóg" i to zarówno, gdy użyte jest przez przysłowiową Kowalską, jak i w poważnych koncepcjach teologicznych. Wyrażenia tego w żaden sposób nie możemy powiązać ze zmysłowym doświadczeniem człowieka, czyli empirycznie zbadać, a tylko takie wyrażenia, które takim badaniom się poddają, są poznawczo sensowne.

Ateista, agnostyk, czy a-kobieta?

Mam przyjaciół wśród teologów kilku wyznań i jakąkolwiek walkę z ideą Boga, w umysłach ludzi wierzących, uważam za bezsensowną, nigdy też stosunek do religii nie był dla mnie podstawą do oceny człowieka, a jak wspomniałem nie czuję się ateistą i chyba też nim nie jestem. Myślę, że dlatego z dużym rozbawieniem i satysfakcją przeczytałem w 58 numerze „Res Humana" tezę Alfreda Rachalskiego, że nazywanie kogoś ateistą, jest tak samo uzasadnione jak nazywanie kobiet a-mężczyznami.

Ponieważ teza z profesorskiego felietonu bardzo mi się spodobała przytoczyłem ją na jednym ze spotkań i wtedy usłyszałem, że choć o tym nie wiem to jestem agnostykiem. No cóż, nie pierwszy raz spotykam się z tym, że inni lepiej wiedzą niż ja, co myślę. Nauczycieli zawsze mieliśmy znakomitych, tylko rzeczywistość nam skrzeczała. Agnostycyzm dzisiaj, jest dosyć wygodną postawą i dlatego takie samookreślenie stało się bardzo modne nawet wśród niedawnych zwolenników „naukowego ateizmu". Nie zgadzam się na taką etykietkę i tak samo jak nie czuję się ateistą, tak też nie czuję agnostykiem i to pomimo wielkiego szacunku do przemyśleń Bertranda Russella.

Odrzucenie postawy agnostycznej uzasadniła doskonale Barbara Stanosz, która w 44 numerze „Bez Dogmatu" napisała: (...) nie można dowieść nieistnienia żadnych, najbardziej nawet fantazyjnych obiektów (...) Jednakże nauka nie pretenduje do pewności; jej twierdzenia i teorie składowe mogą zostać podważone. Jest tu więc miejsce na agnostyczne „Nie wiem" — zarówno w sprawie chrześcijańskiego Boga, jak i w sprawie greckiego Zeusa (ale także Baby Jagi, Świętego Mikołaja itd.). I tak właśnie, tj. mitologicznie interpretują twierdzenia teistyczne racjonaliści, którzy deklarują się jako agnostycy.

Czarne, czerwone i dialog

Artykuły przygotowywane dla „Forum Klubowego" już w założeniu były pomyślane jako forma dialogu z czytelnikami. Otwarty dialog połączony z życzliwością dla partnerów uważam za wartość samą w sobie. Pozwala on na koegzystencję ludzi o różnych światopoglądach oraz na sprecyzowanie i wyartykułowanie własnego zdania. Nie cenię sobie ludzi, którzy dla konformizmu zmieniają zdanie stosownie do okoliczności, ale kto będzie chciał z nami rozmawiać, gdy już z założenia przyjmiemy, że nie potrafi on właściwie używać swojego rozumu? Dwadzieścia lat temu autorka książki o dialogu, osoba o bliskich mi poglądach, dziś profesor filozofii, powiedziała do mnie: Jeżeli ktoś chce z tobą rozmawiać, a nie próbuje cię obrazić to powinieneś tę rozmowę podjąć, ale gdy oponent jest na odpowiednim poziom merytorycznym, to już masz obowiązek. Przyjąłem jej powiedzenie do siebie i stale podejmuję rozmowy — tak z żywymi ludźmi jak i ze słowem zapisanym — starając się zrozumieć: poglądy, tok myślenia i intencje. Gdy nie zgadzam się z wywodami, a stać mnie na to, to podejmuję polemikę. Staram się swoich partnerów w dialogu nie zrażać, a już na pewno staram się ich nie obrazić. Szacunek dla przemyśleń innych ludzi nie wymaga relatywizmu poznawczego, a nawet jest chyba odwrotnie: ugruntowane własne przekonania pozwalają na życzliwą tolerancję dla przekonań innych.

Dlaczego w dzisiejszej Polsce tak mało rozmawiamy ze sobą? Narzucona dyktatem mediów obowiązuje nas ideologiczna bezalternatywność. W sprawach gospodarczych jest to neoliberalizm, a światopogląd wyznacza nam nowa siła przewodnia w eleganckim czarnym kolorze. „Zawodowi katolicy", a jest w Polsce taka dziwaczna i nader głośna grupa społeczna — coraz częściej publicznie twierdzą, że ich uczucia religijne czymś tam zostały urażone. Jest to tylko pozorny paradoks, gdyż opanowując świadomość społeczną religijną drażni ich już samo istnienie innych religii i poglądów, ale największym kamieniem obrazy jest dyskusyjność istnienia „trójjedynego Boga" i poddawanie w wątpliwość „bezwzględnej słuszności naszej wiary".

Słyszy się, lub czyta autorytarne wygłaszane różnorodne poglądy, ale dialogu brak. Nigdy tak nie było, aby cała racja była po jednej stronie i każdy człowiek ma prawo do własnego rozumienia i własnej oceny rzeczywistości. Każdy jest godzien szacunku i z każdym, kto nie próbuje nas urazić, należy rozmawiać, a nawet więcej trzeba starać się zrozumieć jego racje. Choćby już dlatego, że żyjemy w jednym kraju i jesteśmy skazani na współistnienie. Musimy więc szukać płaszczyzn porozumienia, a nie zamykać się we własnym środowisku obawiając się weryfikacji swoich poglądów wśród myślących inaczej. Bardzo rzadko spotyka się wypowiedzi pokazujące zrozumienie postawy przeciwnej do własnej. Niektórym wydaje się, że będąc dziś silnymi mogą sobie pozwolić na lekceważenie inaczej myślących. Wówczas spotykamy się z agresywnym odrzuceniem, potępieniem lub wyśmianiem, a ostatecznie, gdy oponent jest dobrze przygotowanym merytorycznie i brak kontrargumentów, salwowanie się ucieczką. Czemu tak trudno otworzyć się na dialog.

W wielu dyskusjach spotykałem się z dwoma alternatywnymi niemożliwościami:

ˇ Niemożliwym jest w nic nie wierzyć. Każdy musi w coś wierzyć, choćby we własną niewiarę.

ˇ Niemożliwym jest być wykształconym człowiekiem XX wieku i pozostawać wierzącym.

Poprzez przestudiowaną literaturę najznamienitszych myślicieli zaliczanych do klasyki — jak również przez szczęście osobistego spotkania wyrafinowanych intelektualistów reprezentujących tak jedną, jak i drugą stronę zaręczam, iż jest to w pełni możliwe. Natomiast moje zdziwienie budzi dlaczego tak trudno zrozumieć, że mogą istnieć głęboko przemyślane poglądy przeciwne własnym.

Sapere aude!

Oświeceniowe zawołanie Emanuela Kanta nawołujące do odwagi i umiejętności posługiwania się samodzielnie własnym rozumem jest podstawowym przesłaniem tej książki. Nie, nie jestem w tym zakresie optymistą, choćby dlatego że pamiętam, iż już pod koniec lat sześćdziesiątych w moje ręce wpadła książka Bergena Evansa Naturalna historia nonsensu — stając się dla mnie jedną z kilkudziesięciu ważniejszych książek wpływających na dalsze lektury i światopogląd. A był to dla mnie czas młodzieńczej wiary w możliwości ulepszania naszej rzeczywistości przez naukę. Czas marzeń i antycypacji. Swoją wyobraźnię konfrontowałem z zapisanymi myślami wielkich wizjonerów.

Czterdzieści lat minęło. Postąpił postęp, nastąpił rozwój nauki, wzrósł poziom wykształcenia. W „Res Humanie" 6/2005 znany polski filozof Zdzisław Cackowski pisze: O człowieku, o jego powstawaniu i istnieniu wiemy już bardzo dużo. Wobec tej wiedzy marnieją biblijne opowieści o stworzeniu człowieka. Podtrzymywanie w tych warunkach tradycyjnego nauczania biblijnego o człowieku jest już nie do utrzymania. Takie nauczanie jest czymś w rodzaju nowej afery Galileusza, o wiele poważniejszej od tej siedemnastowiecznej. Wschodnia Europa odzyskała wolność i już mamy demokrację. Wzrosła niepomiernie ilość tytułów wydawanych książek (choć ich ogólny nakład się drastycznie zmniejszył). Medialni mędrcy, częstokroć zaprzeczając dawnym sobie, teraz przeczą, iż wszelki rozwój dokonuje się po spirali. Zdawałoby się, że „fajnie jest" i pozostało nam już tylko się cieszyć.

Niedawno otrzymałem do przeczytania Francisa Wheena „Jak brednie podbiły świat". Książkę ogromnie tendencyjną. Ukazującą współczesne nagromadzenie głupoty, która nas otacza, a nawet osacza. Konsekwentnie piętnuje wszelakie odstępstwa od najważniejszej zdobyczy Oświecenia — wiary w rozum. Znalazłem tam cytat artykułu sprzed 80 lat — „Homo Neanderthalensis" H. L. Menckena. Nietrudno zrozumieć, dlaczego człowiek z gminu nienawidzi nauki. Nienawidzi jej, ponieważ jest złożona, ponieważ w sposób niemożliwy do zniesienia obciąża jego ograniczoną zdolność pojmowania. Szuka więc zawsze drogi na skróty. Takimi skrótami są wszelkie przesądy, które mają uprościć, a nawet uczynić oczywistym to, co niezrozumiałe. Podobnie dzieje na pozornie wyższym poziomie. (...) Kosmogonie, jakimi zabawiają się ludzie wykształceni, są niezmiernie złożone. Zrozumienie nawet ich zarysu wymaga ogromnej wiedzy oraz nawyków myślowych.(...) Kosmogonia zawarta w Księdze Rodzaju jest wszędzie tak prosta, że pojmie ją każdy kmiot. Jest wyłożona w kilku zdaniach. Ignorantowi oferuje nieodpartą sensowność nonsensu. Akceptuje on więc on ją z entuzjazmem, i ma jeszcze jeden powód, by nienawidzić mądrzejszych od siebie.

Nie chce się wierzyć, że od napisania tego tekstu prawie wiek minął, że dotyczył on ludzi z gminu. Proszę dziś w Polsce posłuchać wybitnych polityków z prawej strony, a nawet tych lewej. Pooglądać telewizję, posłuchać radia, poczytać prasę. Zastanowić nad oświeceniową misją [ 3 ] współczesnych polskich intelektualistów. Z jak wielką odwagą w obronie wolności słowa potrafią zaatakować brody i turbany i jak im się trzęsą portki przed każdym krzyżykiem.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Czy Einstein miał rację?
Dyskurs nauki i wiary

 Zobacz komentarze (40)..   


 Przypisy:
[ 3 ] Profesor Jerzy Drewnowski widzi w dzisiejszych czasach „retenbracje, czyli powrót mroków", w których ogromną rolę — przy „społecznym odświadamianiu społeczeństwa" - odgrywają „ściemniacze" szerzący ciemnotę dla własnego indywidualnego interesu, prestiżu, dobrego samopoczucia lub poczucia misji, bez wyraźnego związku z politycznymi grupami nacisku czy z odpowiadającymi im firmami lub urzędami oraz „dementorzy" wykorzystujący swoje funkcje dydaktyczne i wychowawcze do oduczania samodzielnego myślenia. Ściemniacze i dementorzy za pomocą wszystkich dostępnych im środków indoktrynują społeczeństwo dla jedynie słusznej opcji. Dają wrażenie obcowania z Pięknem, Dobrem i Prawdą oraz poczucie wiedzy o rzeczywistych mechanizmach władzy wraz z możliwością bezkrytycznego kultu religijno-politycznych przywódców, ale w zamian za zasadniczą odpowiedź — komu taki światopogląd rzeczywiście służy? Dziś nr 2/06.

« Światopogląd   (Publikacja: 06-08-2006 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Andrzej B. Izdebski
Zastępca redaktora naczelnego Dwumiesięcznika Klubów Dyskusyjnych Lewicy "Forum Klubowe".

 Liczba tekstów na portalu: 18  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Zło wspaniałe – kobieta
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4971 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365