|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Idee i ideologie
Humanitaryzm a miłość bliźniego. Porównanie podatności na degenerację [1] Autor tekstu: Jerzy Drewnowski
Samo porównanie miłości bliźniego z humanitaryzmem czyli ukierunkowanym na
doczesne życie człowieka czynnym poszanowaniem jego godności nie jest nowe.
Jego korzenie tkwią głęboko w refleksji etycznej Oświecenia, zwłaszcza
niemieckiego, między innymi w stawianym mniej lub bardziej otwarcie pytaniu o alternatywę dla miłości bliźniego. W sposób pośredni stawiali je sobie między
innymi Immanuel Kant (1724-1804) i Johann Gottlieb Fichte (1762-1814), próbując
zreformowania całej etyki w duchu rozumu, obowiązku i docześnie pojętego
dobra wspólnego wszystkich ludzi. Ale najdobitniej, choć w sfabularyzowanej formie, ujął sprawę w Natanie mądrym (1779)
Gotthold Ephraim Lessing (1729-1781). Przeciwstawił on chrześcijańską miłość
bliźniego uniwersalnej miłości człowieka, która przekracza wszelkie granice
religii i nie pyta nigdy o to, czy drugi człowiek dba we właściwy sposób o swoje szczęście po śmierci. Mimo że nie odwoływał się do autorytetu
filozofów starożytnych, głosił humanitaryzm bliski stoickiej filantropii,
choć może żarliwszy od niej i w większym stopniu kierujący się współczuciem.
W
poniższym wywodzie niezależnie od potrzeby pamiętania o przemyśleniach tych i innych dawniejszych autorów historia filozofii i literatury pozostanie na
boku. Wypadnie skupić uwagę na samym zaznaczonym w tytule zagadnieniu, które
również dzisiaj rzadko bywa stawiane wprost: czy humanitaryzm i miłość
bliźniego są podobnie podatne na wypaczenia, a jeśli nie, to na czym
polegają główne różnice w tym zakresie. W próbie odpowiedzi na pierwszy
plan wysunie się rachunkowy, by tak rzec, aspekt odmienności dzielącej obie
porównywane ze sobą idee — ich swoiste sposoby gospodarowania wartościami.
Chrześcijańskie i świeckie ujęcie miłości
do człowieka. Chrześcijańska miłość
bliźniego w obecnych czasach osłabienia wiary w życie pośmiertne bywa
traktowana jako niemal pełny, choć religijnie wyrażony, równoważnik
humanitaryzmu — postawy czynnie wyrażanego respektu dla godności człowieka i jego ludzkich praw. Zwykło się uważać, że zaznaczające się tu odmienności
odnoszą się raczej do sposobu mówienia niż do samej rzeczy, zwłaszcza że
rzucają się w oczy bardzo istotne podobieństwa. Oto na przykład zarówno w religijnym przykazaniu miłowania
bliźnich jak samego siebie, jak i w jego świeckim odpowiedniku odpowiedzialność
za los drugiego człowieka oraz uwrażliwienie na spotykające go zło należą
do podstawowych wartości etycznych. W słusznym skądinąd nastawieniu na
poszukiwanie tego, co różne sposoby myślenia łączy ze sobą, giną z pola
uwagi dwie ważne różnice, wynikające ze ścisłego związku miłości bliźniego z religią i z cechami swoistymi religii chrześcijańskiej. Pierwsza z tych różnic — to, nieobecna w świeckim ujęciu miłości człowieka, odpowiedzialność
za zbawienie innych osób. Druga, podstawowa różnica polega na tym, że w odróżnieniu
od względnej stałości i niezależności humanitaryzmu kształt chrześcijańskiej
miłości bliźniego jest w wielkim stopniu zmienny i zależny od panującego w danym czasie sposobu pojmowania Boga, w szczególności od zakresu przypisywanej
Bogu mocy, a także od rodzaju uczuć, które w przekonaniu wierzących Bóg żywi
dla człowieka.
Współwystępowanie
nakazu miłości z obawą o osoby zagrożone wykluczeniem z kręgu zbawionych
zaznacza się już w Ewangeliach. Silny akcent na zasadę, że każdy osobiście
ponosi skutki swego złego postępowania, góruje jeszcze dość wyraźnie nad
napominaniem o możliwej współodpowiedzialności za wieczne potępienie
drugiej osoby. Podobne umiarkowanie zdaje się cechować także te prądy starożytnego
chrześcijaństwa, gdzie braterska miłość i równość ludzi stanowiła jądro politycznej ideologii wielkich mas
biedoty oczekujących rychłego nadejścia sprawiedliwszego ładu społecznego.
Jednakże lęk o możliwość przyczynienia się do wiecznego potępienia
drugiego człowieka już w starożytności
uległ znacznemu nasileniu. Przez wiele stuleci chrześcijańska
miłość bliźniego była przeniknięta na wskroś niepokojem o zbawienie wieczne współbraci, i to nie tylko w pobożności średniowiecznej i kontrreformacyjnej. W etyce katolickiej jeszcze dzisiaj miłość i odpowiedzialność za cudze zbawienie pozostają w ścisłym związku.
Różnica w stosunku do świeckich idei poszanowania godności człowieka
ma z tego punktu widzenia znaczenie kapitalne.
Również
głoszona przez kościoły chrześcijańskie zależność miłości bliźniego
od czci okazywanej Bogu, a także od
miłości Boga do człowieka,
dosyć rzadko w naszych czasach pobudza do
głębszej refleksji nad
różnicami dzielącymi podejście świeckie od
religijnego. Już samo odwoływanie
się do miłości w sprawach człowieka bywa traktowane na podobieństwo uczuć
religijnych. Dla wielu ludzi wierzących i etyczniewrażliwych
poszanowanie ludzkiej godności
tworzy z czcią okazywaną
Bogu integralną, wewnętrznie niesprzeczną całość. Nie można tu jednak zapominać, iż z reguły ludzie w ten sposób odczuwający czczą i podziwiają Boga przede wszystkim
dlatego, że widzą w nim uosobienie
moralnego dobra i miłości, nie koncentrując swej adoracji na jego surowości i wszechmocy. Tymczasem właśnie na kulcie Boga wszechmocnego, groźnego i surowo karzącego
grzeszników zasadzało
się przez
długi ciąg stuleci wiele
nurtów religijności chrześcijańskiej, co po dziś dzień znajduje pewną
kontynuację. Rzecz jasna, ten kult mocy nie mógł i nie może pozostawać bez
ogromnego wpływu na sposób odczuwania miłości
bliźniego, a także na propagowane jej modele. Trudno nie dodać tutaj
uwagi o czynnikach ideologicznych: zarówno
obraz Boga,
jaki pojmowanie miłości
bliźniego wykazuje w ciągu wieków zastanawiającą zgodność z politycznymi i gospodarczymi potrzebami kościołów.
Motywowana miłością odpowiedzialność
za zbawienie bliźnich. Poczucie
odpowiedzialności za rozwój duchowy drugiego człowieka, za jego uczynki i wyznawane wartości nie jest swoistością etyki religijnej. W takiej czy innej
formie towarzyszy ono każdej dojrzałej miłości i każdej rzeczywistej trosce o dobro innych osób. W zasadzie zasługuje na wysoką moralną ocenę, choć
kryje w sobie groźbę uszczęśliwiania miłowanego człowieka wbrew jego woli i ze szkodą dla jego wewnętrznego rozwoju. W ujęciu religijnym bywa
niebezpieczne w sposób szczególny. Niebezpieczne jest zwłaszcza wtedy, gdy główny
akcent ważności w pojmowaniu cudzego dobra spoczywa na życiu pośmiertnym z uszczerbkiem dla doczesności. Sprawa staje się jeszcze groźniejsza, gdy przy
takim nastawieniu myśl kieruje się
nie tylko ku złemu moralnie postępowaniu danej osoby, lecz również ku
zgorszeniu czyli możliwości, że dawany przez tę osobę zły przykład
sprowadzi innych ludzi na drogę grzechu i narazi ich na wieczne potępienie.
Że
zagrożenia płynące z tak zorientowanego poczucia odpowiedzialności są
realne, historia chrześcijaństwa poucza w sposób dramatyczny. Wojny
religijne, zbrodnie Świętej Inkwizycji wobec heretyków i innowierców oraz
powtarzające się do względnie niedawnych czasów prześladowania czarownic,
wytaczane im procesy sądowe, likwidacje mienia, zabijanie i tortury nie wymagają
przypominania. Dodajmy do tego
wymykające się historycznym rekonstrukcjom
skutki religijnej nadgorliwości w sferze prywatnej — zrodzoną z troski o wieczne zbawienie bezwzględną, okrutną surowość
wobec dzieci, młodzieży, osób podwładnych, starych i chorych. Co w tego rodzaju czynnej i represywnej nietolerancji jest tutaj ważne, to to, że
wywodzi się ona w istotnej mierze ze szczerej
troski o dobro człowieka. Wspomniany przed chwilą Lessing w Natanie
mądrym pokazuje to na przykładzie chrześcijańskiej dziewczynki
wychowywanej w żydowskim domu, lecz w religii chrześcijańskiej — przez chrześcijańską
opiekunkę. Żarliwa troska opiekunki o uchronienie powierzonego sobie
ukochanego dziecka przed mękami wiecznej pośmiertnej kary
przeradza się w jego nieustanne dręczenie, jak podkreśla poeta, z gorącej
miłości bliźniego: „Jest chrześcijanką — z miłości musi dręczyć" (Natan,
w. 430 i n.).
Odpowiedzialność za godne postępowanie
drugiej osoby. Nieco inaczej wygląda
sprawa represji i okrucieństw rodzących się z dbałości o godność człowieka
jako dziecka bożego. Żądanie i stosowanie najsurowszych kar jest konsekwencją
bezlitosnego potępienia moralnego szczególnie ciężkich, 'śmiertelnych'
grzechów. Ten status miały i mają po dziś dzień, jak wiadomo, między innymi grzechy nieczystości, zwłaszcza konkubinat
oraz wszelkie erotyczne anomalie dochodzące do głosu w czynach, słowach czy
choćby w myślach. Odpowiedzialność za drugą osobę odgrywa tu rolę niewątpliwą,
lecz nie jedyną i niepierwszorzędną. Ogrom takich grzechów polega w przekonaniu teologów na tym, iż przez 'nieczystość', czyli niedozwoloną
przyjemność płciową ciało ludzkie zostaje zbezczeszczone, przez co ulega
naruszeniu godność osoby ludzkiej w jej 'bożym dziecięctwie'. Zarazem
bezmiar popełnionej 'obrzydliwości' jest tłumaczony
złamaniem ustalonego przez Boga moralnego
porządku, a także wstrętem odczuwanym przez Boga do tego rodzaju grzechów i grzeszników. Z tego względu, jak poucza między innymi teologia katolicka, w ocenie grzechu nieczystości nie odgrywa roli to, czy dotyczy on sprawy ważnej
czy małej. Innymi słowy, nie ma w tym aspekcie znaczenia wielkość
ewentualnych krzywd wyrządzonych drugiej osobie, która zresztą nie pojawia się
tu w ogóle w polu widzenia. Również miłość do zagrożonej grzechem osoby,
gdy się już pogrążyła w obrzydliwości, znika na nieuchwytnie dalekim
planie. Na plan pierwszy wysuwa się sama przeraźliwość
wstrętnego grzechu, a także, rzecz jasna, niebezpieczeństwo
zgorszenia. Stosowane do niedawna w wielu krajach surowe sankcje prawa karnego
za niektóre 'przestępstwa' z tej dziedziny odpowiadają domniemanej surowości
samego Boga w podejściu do tych spraw.
W
świetle wszystkich związanych z tymi sankcjami niepotrzebnych ludzkich cierpień
troska o godność osoby ludzkiej jako dziecka bożego wydaje się niczym innym
jak tylko dbałością o prestiż antropomorficznie pojmowanego Boga w jego roli
władcy i prawodawcy. Również troska o nienaruszalność porządku
ustanowionego przez Boga zdaje się być jedynie wyrazem identyfikacji z interesem instancji symbolizującej represyjną i bezwzględną moc. Ciekawe, że
ten antyhumanitarny aspekt teologicznego wątku ludzkiej godności jest po dziś
dzień sprawą czekającą daremnie na krytyczną analizę — na miarę
nowoczesnej wiedzy psychologicznej o człowieku i w zgodzie z pogłębioną wrażliwością
etyczną wielu osób naszego czasu.
Pobudka do wybierania między Bogiem a człowiekiem.
Wskutek zespolenia w jeden kompleks czci dla Boga i miłości do człowieka
czyhają na religijnego chrześcijanina między innymi dwa poważne zagrożenia
wrażliwości etycznej. Jednym z nich jest zapomnienie o człowieku w wyniku całkowitego
zanurzenia się w słodkiej adoracji Boga, przewyższającej wszelkie inne
doznania szczęścia. Drugie niebezpieczeństwo tkwi w tendencji do działania
na niekorzyść bliźniego wskutek zawarcia sojuszu z Bogiem. W obu wypadkach
znaczenie podstawowe ma uwielbienie Boga jako istoty potężnej i czyniącej,
przynajmniej w pewnych wypadkach, użytek ze swej potęgi. Ponieważ kult mocy i konieczny w miłości do człowieka szacunek dla istot słabych nie łączą się w spoistą i stabilną całość, porażki miłości bliźniego są niejako
zaprogramowane od samego początku.
1 2 3 Dalej..
« Idee i ideologie (Publikacja: 08-08-2006 )
Jerzy DrewnowskiUr.1941, historyk nauki i filozof, były pracownik PAN, Akademii Lessinga i Uniwersytetu Technicznego w Cottbus, kilkakrotny stypendysta Deutsche Forschungsgemeinschaft i Biblioteki Księcia Augusta w Wolfenbüttel. Współzałożyciel Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Pracował przez wiele lat, w Polsce i w Niemczech, nad edycją „Dzieł Wszystkich” Mikołaja Kopernika. Kopernikowi, jako uczonemu czynnemu politycznie, poświęcił pracę doktorską. W pracy habilitacyjnej zajął się moralną i społeczną samoświadomością uczonych polskich XIV i XV wieku. Od 1989 r. mieszka w Niemczech, wiele czasu spędzając w Polsce - w Jedlni Letnisku koło Radomia, gdzie wraz ze Stanisławem Matułą stworzył nieformalne miejsce spotkań ludzi duchowo niezależnych z kraju i zagranicy. Swoją obecną refleksję filozoficzną zalicza do „europejskiej filozofii wyzwolenia”. Nadaje jej formę esejów, wierszy i powiastek filozoficznych. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 24 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Niezapomniane oko Polifema. Opowiadanie dla licealistów | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4975 |
|