|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Filozofia społeczna
Drewnowski, czyli humanitaryzmu model potencjalistyczny [1] Autor tekstu: Mirosław Kostroń
"...zadaniem wszystkich nauk szlachetnych
jest odciągać człowieka
od zła
i kierować jego umysł ku większej doskonałości"
Mikołaj Kopernik, O obrotach sfer niebieskich (fragment
księgi I), tłum. M. Brożek.
Przypatrując się nieco uważniej historii, bez trudu można zaobserwować
przeplatanie się okresów wzlotu rozumu ludzkiego, z okresami tegoż rozumu
upadku. „Nietrudno zaobserwować, że w przeszłości mieliśmy do czynienia z niejednym oświeceniem i z niejednym powrotem mroków…" — pisze Jerzy
Drewnowski.
„Retenebracja" to neologizm utworzony od łacińskiego tenebrae
(„jak wiele podobnych rzeczowników stworzonych od innego rzeczownika przez
czasownik, może oznaczać i czynność, i samoczynny proces, a zatem powrót
mroków, jak i ich przywracanie przez kogoś"). Retenebracja pozostaje w ścisłym
związku z innym słowem „odświadomienie" lub w niedokonanej formie „odświadamianie".
Retenebracja w połączeniu z odświadomieniem to NAWRÓT BARBARZYŃSTWA. Jego
przezwyciężeniem jest OŚWIECENIE, którego elementami są humanitaryzm i potencjalizm.
Żyjemy w czasach, kiedy wiele oznak zdaje się poświadczać tezę o nawrocie barbarzyństwa. Drewnowski wraca uporczywie do tej radykalnie brzmiącej
myśli. Nawet sprzeciw w sprawie likwidacji Biblioteki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie („Dziś" maj 2006 r.), choć dotyczył konkretnego przypadku, miał
wymowę zdecydowanie bardziej uniwersalną:
„Gdy brakuje
pieniędzy i bodźców ideowych do rozwijania kultury użytecznej społeczeństwu,
zamieranie bibliotek i degeneracja instytucji oświatowych tworzą niebezpieczną
próżnię. Wypełniają ją niemal zaraz pseudonauka, myślenie irracjonalne,
staroświeckie i durne, rodząc do ich popierania odpowiednie instytucje
badawcze i dydaktyczne, na które — rzecz dziwna — pieniędzy nie brakuje.
Mnożą się i zalewają rynek publikacje dewocyjne, antysemickie, obskuranckie,
święci triumfy nacjonalistyczna historiografia i teologia w najgłupszych z możliwych
wariantach".
Dalej:
„Likwidacja
Biblioteki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie to akt symboliczny, zbiegający się w czasie z proklamacją Rzeczypospolitej Polskiej Wstecznej. Symbol retenebracji,
czyli powrotu średniowiecznych mroków i społecznego odświadomienia szerokich
rzesz inteligencji. Znak czasu zabijanej nadziei na nowoczesną, dostatnią i światłą
Polskę. Zarazem pobudka do myślenia o ludziach w Polsce i na świecie, którzy z podobnymi znakami czasu nigdy nie wejdą w ugodę".
Zastanawiając się nad koncepcją POTENCJALIZMU Drewnowskiego, która
miałaby stanowić przezwyciężenie nie tylko optymizmu, pesymizmu, ale nawet
realizmu (w sensie „zwykłego minimalizmu"), przyszły mi do głowy myśli o idei OPTYMIZMU TRAGICZNEGO E. Mouniera — wielkiego myśliciela
chrześcijańskiego. Te dwie koncepcje korespondują w jakiś sposób ze sobą,
chociaż i wiele zapewne ze zrozumiałych względów musi je różnić.
Interesujące są uwagi Drewnowskiego o wyzyskiwaniu postaw
optymistycznych, a później pesymistycznych, do konkretnych politycznych celów, a zwłaszcza w sytuacjach przełomowych, jak ta, gdy „tworzono ustrój oparty
na prawie silniejszego". Aby zapobiec powtarzaniu się w przyszłości takich manipulacji, konieczne jest znalezienie
alternatywy dla optymizmu, którą „może stanowić postawa otwartości umysłu i wyobraźni na mnogość zróżnicowanych możliwości niesionych przez życie".
„Potencjalizm" jest słowem pochodzącym od łacińskiego potentia. Nie będę
tu jednak referował tej koncepcji. Odsyłam do tekstu Potencjalizm przeciw
optymizmowi, gdzie Drewnowski klarownie ją wyłożył. Tu może przytoczę
jeszcze tylko następujący fragment dotyczący koncepcji potencjalizmu: „Jej istotę stanowi koncentracja uwagi na grze możliwości, z dążeniem do wykorzystywania możliwości ukrytych oraz tych, które można
wydobyć z przyczynowo-skutkowych powiązań między możliwościami. Optymizm
ustępuje tu zatem nie realizmowi, który bywa często zwykłym minimalizmem, co
raczej postawie poszukującej i optymalizacyjnej zarazem".
Humanizm albo dokładniej mówiąc HUMANITARYZM należy do kategorii pojęć
nadużywanych. O swoim humanitaryzmie zapewniają bezustannie
ludzie, których praktyczne działania polegają raczej na zniewalaniu („zniewolniczaniu")
innych. Może odbywać się to w wieloraki sposób. Zniewolenie w aspekcie
ekonomicznym ma tutaj podstawowe znaczenie, ale przecież w parze z nim idą odświadomienie
i, co szczególnie Drewnowski uwypukla, „zagrożenie biologiczne".
Pseudohumanitarystów rozpoznać można stosunkowo łatwo, gdyż to właśnie
oni najgłośniej wykrzykują frazesy o demokracji i wolności. To pustosłowie
ma za zadanie skrywać rzeczywiste zapatrywania owych deklamatorów. I to
zapatrywania na pewno nie humanitarne. Humanitaryzm konsekwentny wiedzie ku
lewicowości. Zauważył to już przed laty Tomas Masaryk, i był on
przynajmniej szczery, rzucając kalumnie na humanitarystów. Natomiast wielu
jego następców woli skrywać swe prawdziwe poglądy, by pod przesłoną górnolotnie
brzmiących haseł, realizować cele niewiele mające wspólnego z ideami
humanitarystycznymi. Ileż to trzeba tupetu i hipokryzji, by bombastycznie nazwać
ugrupowanie polityczne Prawem i Sprawiedliwością.
Zapoznawanie humanitaryzmu, jako „pobudki do naprawy społeczeństwa",
dyskwalifikuje takie myślenie jako humanitarystyczne. Drewnowski często powołuje
się na Lessinga, a zwłaszcza na Natana mądrego oraz Ernesta i Falka.
Postawa międzyludzkiej życzliwości musi iść w parze z dążeniami do
udoskonalania i przebudowy struktur społecznych w duchu sprawiedliwości.
Notabene, niewielkie pojęcie o personalizmie, a przede wszystkim o ideach Mouniera i „Esprit", mają ci, którzy ograniczają personalizm do
roztrząsań o „osobie" w aspekcie jednostkowym. Pomijanie lub lekceważenie
całej sfery uwarunkowań społecznych, świadczy o nieznajomości podstawowych
tekstów personalistycznych, bądź o świadomym ich zafałszowywaniu. No, chyba
że za autorytet w kwestii personalizmu uzna się Wojtyłę, wówczas wszystko
zdaje się bardziej zrozumiałe. Jednak ów personalizm Wojtyły jest mocno
podejrzanej konduity i ma się nijak do nauk Mouniera. Znajomość kilku tekstów
Schelera, którego, jak tylko mógł, przyfastrygowywał do swoich potrzeb, usta
zawsze pełne banałów — oto cały Wojtyła. Frazesomania zaprowadziła tego
człowieka do prowadzenia swoistej WOJNY Z LUDŹMI. Wiódł tę wojnę już jako
Jan Paweł II z całym zapamiętaniem. Polecam tu artykuł M.
Agnosiewicza Mały wielki papież. Wypowiedź ta zamyka tom Bez miłosierdzia i stanowi doskonałe jego resume. Czyż może dziwić zafascynowanie nadwiślańskich
polityków niby-humanitarystów osobą niby-personalisty Wojtyły? W przedmowie do Filozofii wolnomularza Fichtego mówi Drewnowski o dającym się dziś zauważać „renesansie myślenia prosocjalnego".
Artykulacja „opcji ubogich" to nieodzowny element myślenia
humanitarystycznego, jako formy sprzeciwu wobec "ideologii i praktyki NOWEGO
BARBARZYŃSTWA".
Drewnowski stwierdza, że „przysypianie rozumu idzie w parze z budzeniem się potworów".
Pierwszym z nich jest, oczywiście, narastające zjawisko „religijnej i plemiennej nietolerancji". Ów potwór jest wielogłowy, a koszmarne czerepy
to: fanatyzm religijny, rasizm (przede wszystkim antysemityzm), ksenofobia,
nacjonalizm itd. Gdyby pokusić się o sprowadzenie tego wszystkiego do wspólnego
mianownika, to można by tu przypomnieć uwagi Jana Strzeleckiego o ABSOLUTYZMIE
MORALNYM: „W tradycjach myśli postępowej absolutyzm moralny bywał
zwykle intelektualnym symbolem uroszczeń prawicy, znakiem konserwatyzmu,
nieufności wobec życia i przyszłości. Był uznawany za kult sprzyjający
uprzywilejowanym, nadający dostojeństwo niedostojnym sprawom nierówności,
namaszczający ziemskie hierarchie ponadziemskim blaskiem. Był nadto kojarzony z dążnością do nietolerancji, płynącej z upatrywania w wartościach własnych
wartości jedynych, ze skłonnością do pogardy i nienawiści do ludzi innej
wiary lub obyczaju".
Drugim potworem, i to wcale nie mniej groźnym, jest panosząca się
MIZOPTOCHIA. Drewnowski charakteryzuje ją w następujący sposób: "Naddatkiem naszego czasu jest przekraczanie obojętności w kierunku jawnej i agresywniejszej niż kiedykolwiek mizoptochii, czyli nienawiści
wobec ubogich, słabych i poszkodowanych. Niemcy określają osoby nastawione w ten sposób jako armenfeindlich, Anglicy i Amerykanie jako poorhaters, poświęcając
zjawisku pogłębione analizy. W Polsce brak i poważniejszej refleksji, i odpowiedniego określenia, które warto by może przejąć z języka
starogreckiego: przez odjęcie końcówki od słowa misoptochos powstanie
swojsko brzmiący „mizoptoch", słowo tym potrzebniejsze, że zdaje się
charakteryzować coraz większą liczbę Polaków".
Pozostając przy polskich realiach, trzeba powiedzieć, że rosną nam błyskawicznie
zastępy: z jednej strony bezwzględnych fanatyków, z drugiej
cynicznych mizoptochów. W tym momencie mniej interesują mnie ludzie starsi, a więc żałosna i wzbudzająca przede wszystkim uczucie litości rzesza
„moherowych beretów" oraz jako jej przeciwwaga niby-Europejczycy. Ci
ostatni prezentują się jako znawcy Europy i w ogóle całego cywilizowanego świata,
udzielają dobrych rad na poziomie „oszczędnością i pracą narody się
bogacą". Ich znawstwo de facto ogranicza się do powtarzania banałów rodem z telewizyjnych pogadanek. Sytuuje owych niby-Europejczyków na podobnych
pozycjach, jak i „moherowe berety", wobec tego wszystkiego, co się dzieje
we współczesnej myśli europejskiej. Gdzie Rzym, a gdzie Krym.
Zostawmy jednak w spokoju ludzi starszych, zarówno „nawiedzonych", jak i tych samozwańczo „europejskich". Doskonale scharakteryzował podobne postawy przed stu laty Stanisław
Brzozowski. Oni przecież odchodzą. „Któż tu w końcu zostanie?" — chciałoby się powtórzyć
zapytanie nieśmiertelnego doktora Szumana z Lalki. My! — buńczucznie odkrzykną absolwenci szkół średnich i wyższych, współcześni kontynuatorzy dylematów niezapomnianych maturzystów z wiersza Gałczyńskiego. Buńczucznie, gdy już odnajdą swoje miejsce, a wiadomo, że wciąż nie brakuje chętnych do zagospodarowywania takich
„zrozpaczonych owieczek". Przypominam tu tekst, którego znajomość jest
dziś absolutnie konieczna: Stefan Czarnowski: Ludzie zbędni w służbie
przemocy.
1 2 3 4 Dalej..
« Filozofia społeczna (Publikacja: 26-03-2007 )
Mirosław Kostroń Publicysta, studiował polonistykę i filozofię, publikował głównie w prasie lewicowej ("Dziś", "Forum Klubowe", "Przegląd Socjalistyczny", "Trybuna Robotnicza") oraz na portalach internetowych Racjonalista i Antybarbarzyńca. Przekonania: ateista i socjalista, hobby: jazz (od bebopu do jazz-rocka), sztuka drugiej połowy XX wieku (od abstrakcjonizmu do konceptualizmu). Liczba tekstów na portalu: 14 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Dlaczego dzisiaj należy być bardziej Europejczykiem niż Polakiem | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5314 |
|