|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » Na wesoło
Apostazja jest warta mszy [2] Autor tekstu: Marcin Kruk
Odpowiadało mi to, chociaż nie byłem pewien, czy wydział
psychologii nadaje się na rozmowy o apostazji. Raz tylko byłem u cioci Hani w jej gabinecie dziekana, bo mi matka kazała tam zanieść jakąś książkę i do dziś
mi podświadomość uwierał krzyż wiszący nad fotografią Zygmunta Freuda. Uczciwie
mówiąc, nie znałem stosunków cioci Hani z Panem Bogiem, gdyż Pan Bóg nie był
przedmiotem rozmów przy rodzinnym stole. Pozostawało zdanie się na Opatrzność i zobaczenie jak się sytuacja rozwinie. Sytuacja rozwinęła się dość zabawnie, bo kiedy tylko
przyszedłem do gabinetu cioci Hani, ciocia spojrzała na mnie łagodnie, ale
stanowczo i zapytała o co chodzi. Szukając jakiegoś łagodnego wstępu zapytałem
ciocie czy chodzi do kościoła. Na twarzy cioci Hani pojawił się głęboki
niepokój.
— Jeżeli przypadkiem wybierasz się do seminarium dla
duchownych, to u mnie nie znajdziesz poparcia — powiedziała ostrzegawczo.
Uśmiechnąłem się, słysząc to otwarcie i stanowczo
zaprzeczyłem. Powiedziałem, że przeciwnie, że nigdy mi taka myśl przez głowę nie
przeszła, ale chciałem się dowiedzieć, czy to ona, czy wuj Stach wniósł mnie do
kościoła, kiedy byłem chrzczony?
— Książkę piszesz — zainteresowała się ciocia Hania, co
było o tyle naturalne, że ciocia Hania jest osobą piszącą, chociaż uczciwie
mówiąc nie wiem co, bo nigdy mnie to specjalnie nie interesowało. Ponownie
zaprzeczyłem, co najwyraźniej jeszcze bardziej ją zaintrygowało. Powiedziałem,
że chciałbym się dowiedzieć, jak to się stało, że ciocia Hania została moją
chrzestną. Spojrzała na zegarek i przyjrzała mi się uważniej. — Byłeś mały -
zaczęła.
Trzy kilogramy dwieście, pomyślałem i uświadomiłem sobie,
że musiało być więcej, bo pewnie między urodzeniem a chrzcinami upłynęło kilka
tygodni. — Nie bardzo wiem, czemu pytasz i czego chcesz się dowiedzieć. … -
ciągnęła niepewnie.
— Chcę wiedzieć jak to było... — Twoja matka mnie poprosiła… To już był ostatni rok
komunizmu… Musisz mi powiedzieć o co chodzi,. Bo tak się nie daje... — Bo widzi ciocia, do apostazji potrzeba dwóch świadków i pomyślałem, że jak mnie ciocia i wuj Stach wnieśli do tego Kościoła, to może
byłoby właściwe, żebyście jako chrzestni poświadczyli, że z niego wychodzę... — A po co ci to — zapytała ciocia Hania, chociaż tego
akurat pytania spodziewałem się po chrzestnym. Powiedziałem, że mi to potrzebne,
że odczuwam dzikie pragnienie apostazji, że nie wyobrażam sobie życia bez
apostazji, bo mnie Kościół wkurza. To znaczy powiedziałem oburza, a nie wkurza,
ze względu na szacunek dla chrzestnej, ale ciocia Hania i tak zrozumiała i wyjaśniła, że mnie doskonale rozumie, że ona też jest na wiele spraw oburzona,
ale że nie należy robić demonstracji, bo przecież nikt mi do kościoła nie każe
chodzić, a ona sama nigdy specjalnie wierząca nie była. Ton głosu wskazywał
wyraźnie, że ciocia Hania łagodnie, ale stanowczo przekazuje mi decyzję odmowną.
Spojrzałem na krzyż nad Freudem i domyśliłem się, że za tą odmową kryją się inne
ważne względy państwowe. Zapadła niezręczna cisza.
— Myśmy byli bardzo zaangażowani — wyjaśniła chrzestna -
moja Misia też jest ochrzczona, nikomu nawet do głowy nie przychodziło, żeby
mogło być inaczej, bo przecież to by wyglądało jak poparcie dla komunistów.... — Ale jak mnie ciocia wniosła, to czy nie byłoby słuszne... — Dziecinada — przerwała mi chrzestna — rozumiem twój bunt,
młodzi zawsze się buntują, zresztą są powody, mnie się też wiele rzeczy nie
podoba, ale nie ma co robić z tego hecy, kiedy to i tak niczego nie zmienia -
chrzestna ponownie zerknęła na zegarek. Zapytałem co u Misi, co było już tylko
grzecznościową formą zakończenia audiencji. Ciocia poinformowała mnie, że u Misi
wszystko w porządku, więc pożegnaliśmy się i wyszedłem na zalaną słońcem
ulicę.
Odmowa ze strony cioci Hani przekreślała sens całego
projektu, albo apostazja z obojgiem chrzestnych, albo trzeba szukać innej
formuły. Zatrzymałem się przy księgarni. Połowa książek wystawionych w oknie
dotyczyła cudów i objawienia, a druga połowa traktowała o obecnym lub poprzednim
papieżu. Z mroków podświadomości dotarło do mnie objawienie, że należę do
pokolenia JP2. Jeśli nie chrzestni, to może dzieci chrzestnych, Misia i Krzysztof. Prawdopodobieństwo było większe, chociaż pewności, że się zgodzą nie
było żadnej. Postanowiłem spróbować, z pewnością apostazja jest warta mszy.
Ostatecznie my, pokolenie JP2 powinniśmy się trzymać razem.
1 2
« Na wesoło (Publikacja: 08-08-2010 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 508 |
|