|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Zdrowie
Neurochirurgia mózgowego porażenia dziecięcego oczami pacjenta [3] Autor tekstu: Andrzej Zakrzewicz
VII. Operacja — niebezpieczeństwa i ryzyko
zabiegu
Sam zabieg
przebiegł bez żadnych
komplikacji — choć w rzeczywistości były to dwie trudne operacje.
Na jedynej konsultacji w dniu 10.4.2006 roku, asystent profesora Galandy — doktor Robert Chrenko uświadomił mi, że operacja
przeprowadzana będzie w okolicy
bliskiej bardzo ważnego naczynia krwionośnego, którego uszkodzenie mogłoby dla mnie oznaczać natychmiastową śmierć.
Ponadto istniało także niebezpieczeństwo uszkodzenia innych struktur, co spowodować by mogło głębokie
upośledzenie umysłowe i zaburzenie
wielu funkcji psychologicznych oraz
wegetatywnych.
Zapewniono mnie przy tym, że sytuacja
taka, podczas operacji neurochirurgicznych
mózgowego porażenia
dziecięcego nie miała
miejsca jeszcze nigdzie na świecie. Przed samą operacją, w dniu 15.8.2006 roku, ścięto mi całkowicie moje
długie włosy i założono
specjalną maskę na twarz.
Pamiętam tylko, że przyszedł prof.
Galanda — stwierdził,
że wszystko jest przygotowane i wtedy zasnąłem.
Obudziłem się po
operacji trwającej trzy i pół
godziny. Byłem
bardzo zmęczony i czułem to zmęczenie całym ciałem.
W dniu 17 sierpnia, na
dzień przed
drugą operacją,
kiedy do wszczepionych do mózgu
elektrod miano podłączyć wszczepioną
pod skórę na piersi baterię
oraz przeciągnąć do nich kable, zrobiono mi pierwszą próbną
stymulację.
Stymulowano mi poszczególne partie mięśni, obserwując ich reakcje. Najpierw poczułem jakby kopnięcie prądem w obojczyk. Potem przesyłano
prąd do poszczególnych mięśni.
Stymulowano najpierw mięsień lewej nogi tuż nad ścięgnem Achillesa, potem nieco
wyżej położony mięsień,
następnie mięśnie pod lewym kolanem, a później nad lewym kolanem. To samo zrobiono z prawą nogą, stymulując nawet mięśnie
prawego pośladka. W prawej
ręce poczułem tylko raz, czy dwa razy, lekką stymulację gdzieś w okolicy łokcia.
Miałem przy tym także
pewne, nieco nieprzyjemne doznania w oczach, czasami
obraz mi się dwoił i przestawiał przed oczami do
góry nogami.
Stymulację przeprowadził profesor
Galanda wraz z synem Tomaąem Galandą, również neurochirurgiem oraz swoją pielęgniarką
Evą Hanesovą.
Już po
tej pierwszej stymulacji widać
było dość
wyraźne jej efekty, choć
były one bardzo
krótkotrwałe (2-3 godziny) ze względu
na brak ciągłego dopływu
elektryczności. Miałem wrażenie,
że nastąpiło ogólne rozluźnienie
mięśni w obydwu nogach,
pewne wyprostowanie się stóp i kolan oraz dość silny wzrost
mobilności i ruchliwości. Zacząłem bardzo
szybko i elastycznie chodzić zarówno
do przodu, jak i do tyłu, do
tyłu chodziłem ruchem
niemal tanecznym. Chodziłem tak po korytarzu
szpitala. Prawa pięta zaczęła dotykać podłoża, a prawe palce
poszły nieco do góry. Efekt
ten zaniknął jednak po
kilku godzinach.
W czasie przerwy między
pierwszą a drugą operacją i potem pomiędzy drugą operacją, a pierwszą stymulacją w poniedziałek
21.8.2006
roku, zachowywałem się w sposób
bardzo opanowany i nie bałem się.
18 sierpnia, kiedy przed
drugą operacją zawieziono
mnie na salę, byłem
jeszcze świadomy. Kiedy zjawił się profesor
Galanda wraz z synem — poprosiłem
go, by bardzo uważał i nie podejmował
żadnych ryzykownych działań.
Powiedziałem też, że mu ufam. Profesor
zapewnił mnie, że mogę być spokojny i że wszystko na pewno będzie
dobrze. Wtedy
zasnąłem. Kiedy się
obudziłem, pod skórę na piersi miałem wszczepioną niewielką
baterię litową rozmiarów ok.
3 na 5 cm oraz kabel przeciągnięty
podskórnie na prawej stronie szyi i połączony z elektrodami
wszczepionymi do mózgu.
Nie odczuwałem
żadnego bólu ani dolegliwości,
może tylko minimalne
swędzenie w okolicy
baterii i przewodu.
W dniu 21.8.2006 roku, profesor
Galanda raz jeszcze przeprowadzał
taką samą stymulację, jak kilka dni
wcześniej. Tym razem również towarzyszył mu syn Tomaą i pielęgniarka
Eva Hanesova. Tak samo, jak
za pierwszym razem, profesor siedział z tyłu za moją głową i zmieniał stopień
aktywności elektrod, a także miejsce, w które przesyłały one stymulację
do przedniego płata móżdżku,
za pomocą specjalnego plastikowego pilota. Stymulował stopniowo te same partie mięśni, z tyłu tuż ponad piętą, nieco
wyżej pod samym kolanem, z tyłu na wysokości samego kolana, powyżej kolana, a także
mięśnie pośladków (wszystko
to z lewej i prawej strony) oraz mięsień łokciowy prawej
ręki.
VIII. Po operacji — moje obserwacje
Efekty pierwszej
stymulacji z 21.8.2006 roku (pomijając próbną stymulację z 17 sierpnia), zacząłem
dostrzegać na dobrą sprawę jeszcze tego samego dnia oraz w każdym z kolejnych dni. Już
po próbnej stymulacji,
mięśnie nóg, nawet w pozycji leżącej wydawały się jakby nieco jędrniejsze i rozpulchnione
od środka. Profesor Galanda
zwrócił mi na to uwagę,
choć oczywiście sam też
to zauważyłem. Bardzo szybko, bo już wieczorem 21 sierpnia zauważyłem, że nogi stały się mniej
napięte, bardziej lekkie i mobilne,
że zaczęły się szybciej poruszać,
także podczas
chodzenia do tyłu. Kolana i stopy zaczęły się znacznie prostować, czubki palców poszły do góry o jakieś 1,5 cm. Przestałem
zdzierać buty przy każdym
kroku. Pięty obydwu nóg opuściły
się do dołu,
prawa pięta przestała odrywać
się patologicznie od ziemi.
Zacząłem chodzić
równo w jednej linii i przestało mnie rzucać na boki. To zauważył także profesor,
zwracając mi na to uwagę. Sylwetka
podczas chodzenia
wyprostowała się, nie
byłem już przechylony
do przodu i na lewą stronę.
Chodzę teraz o 25%
szybciej, kroki są
dłuższe, poprawiła się równowaga i nie odczuwam tak dużego zagrożenia upadkiem,
jak wcześniej. Wyprostowały
się też łokieć i dłoń,
ręce zaczęły swobodnie
zwisać wzdłuż ciała. Moja
prawa dłoń zaczęła
także
wreszcie przekręcać
się w nadgarstku, zaczęła
ustępować spastyczność
mięśnia łokciowego. O ile
przed
operacją,
prawa ręka odwracała
się do góry tylko o około
60%, tak obecnie odwraca
się ona o 85-90%. Zmniejszyła
się spastyczność palców prawej
ręki, prawy kciuk ustawił
się w bardziej prawidłowej
fizjologicznej pozycji. Pozostałe palce,
które przed operacją lekko
„rozchodziły
się" (na 1-1,5
cm), teraz zaczęły
się do siebie zbliżać i łączyć się ze sobą.
Choć na poziomie
wizualnym w samej
prawej ręce istnieje niewielka
poprawa — ma to jednak duże przełożenie
na zmianę jej sprawności. Kiedy
chwytam szklankę,
trzymam ją dużo pewniej,
gdyż nie ma w ręce
żadnych minimalnych
ruchów
mimowolnych, które
istniały w niej wcześniej.
Ręka
nie zaciska się
kompulsywnie na szklance,
jakby chciała ją zgnieść.
Nie pojawia się
konflikt psychologiczny polegający na
tym, że głowa myśli o tym, żeby trzymać, a ręka o tym, żeby puścić.
Nie czuję
już zagrożenia, że szklanka wyleci mi z rąk. Mogę
swobodnie wykonywać lewą ręką
jakiś ruch a prawą trzymać
szklankę, mogę niemalże zapomnieć o tym, że ją trzymam i swobodnie zajmować się innymi rzeczami, nie mam minimalnego
drżenia zamiarowego, które
istniało wcześniej.
Przenoszę
wreszcie naczynia z jedzeniem lub napojami,
co przed operacją było bardzo trudne. Mogę chodzić do tyłu, trzymając
jakieś przedmioty w obu rękach lub ręce w kieszeniach i rozmawiać bez utraty
koncentracji — co przed operacją było niemożliwe. Mam
nawet wrażenie, że nieco szybciej czytam, mam lepszą
koncentrację uwagi, świat nieco
„przetarł mi się
przed oczami" i mam
lepszy
nastrój, chociaż może
jest to w jakimś stopniu tylko moja sugestia.
Reaguję lepiej na
stres, nie mam tak silnego
napięcia w sytuacjach
związanych z lękiem
czy podekscytowaniem. Nie
odczuwam dziwnych
sensacji neuropsychologicznych w postaci prądu w okolicy rdzenia
przedłużonego, które
odczuwałem wcześniej. Nawet
podczas siedzenia odczuwam mniejsze ogólne napięcie.
Należy też zaznaczyć,
że jak dotąd nie zauważam żadnych negatywnych
objawów w postaci jakiś
nietypowych doznań w mózgu, czy też zjawisk psychologicznych, polegających na poczuciu
bycia w jakiś sposób kontrolowanym przez stymulator. W samym mózgu nie odczuwam
dosłownie nic, gdybym nie wiedział, że mam wszczepiony stymulator mógłbym absolutnie nie być tego świadomy.
Poza spostrzeżeniem nieznacznego
wzrostu tempa czytania, nie zauważam
żadnych zjawisk psychologicznych. Stanowi to
chyba silny, niemalże eksperymentalny
dowód na to, że dziecięce porażenie mózgowe, wbrew pewnym przypuszczeniom i teoriom, nie
wywiera wpływu na osobowość. Nie pojawiło się jąkanie, co do którego
profesor Galanda przestrzegał
mnie, że może się ono pojawić jako negatywny skutek
uboczny operacji. Bateria na
piersi oraz kabel przeciągnięty
pod skórą nie są przeze mnie prawie w ogóle zauważane, czasami odczuwam
tylko minimalne
swędzenie.
Moi koledzy,
którzy 26 sierpnia przyjechali po mnie do Nemocnicy
Rooseveltovej, od razu zauważyli
dużą poprawę. Widząc moje szybkie tempo chodu, jeden z nich określił mnie jako:
"Speedy Cyborg".
Generalnie jednak nie
można powiedzieć, że poprawa
jest tak diametralna, iż
jestem zupełnie innym człowiekiem. Oceniam
poprawę na około 20%.
Wiele
nowych
zmian będzie teraz
zależało od
rehabilitacji. Co
trzy miesiące będę musiał jeździć na Słowację w celu regulacji
stymulatora — na takiej wizycie byłem już w listopadzie 2006 roku. Co 8-10
lat będę musiał przechodzić zabieg chirurgiczny mający na celu
wymianę baterii wszczepionej pod skórę. Operacja metodą DBS to nie jest
jednorazowy zabieg — pacjent jest skazany do końca życia na kontrolę
neurochirurgiczną, kolejne operacje oraz nadzieję, że nauka będzie się
rozwijać. Czy było warto? Tak.
Teraz chcę otworzyć własną
fundację, która będzie pomagać osobom chorym na MPD w zbieraniu pieniędzy
na przeprowadzenie operacji neurochirurgicznych metodą DBS. Stworzyłem stronę
internetową Neurochirurgia MPD,
gdzie wszyscy zainteresowani mogą znaleźć więcej informacji na temat choroby i samego zabiegu. Znajdują się tam wszystkie moje obserwacje dotyczące zmian
zachodzących w moim ciele, po kolejnych stymulacjach. Za kilka miesięcy, kiedy
efekty będzie można ocenić bardziej obiektywnie, planuję napisanie artykułu
naukowego na temat: Fizjologia mózgowego porażenia dziecięcego i teoria
neurochirurgii czynnościowej MPD.
Wszystkie osoby zainteresowane moim przypadkiem oraz moją chorobą, mogą
kontaktować się ze mną osobiście.
1 2 3
« Zdrowie (Publikacja: 29-01-2007 )
Andrzej Zakrzewicz Ur 1974. Z wykształcenia psycholog, praca magisterska z zakresu psychologii różnic indywidualnych, teoria H.J. Eysencka, Uniwersytet Łódzki, rok 2000, specjalizacja z zakresu psychologii klinicznej i wychowawczej. Zainteresowania: psychologia, neurofizjologia, filozofia, genetyka i biologia ewolucjonistyczna, marketing, historia i religioznawstwo. Obecnie planuje zajmować się działalnością charytatywną na rzecz neurochirurgii dziecięcego porażenia mózgowego i innych neurologicznych chorób czynnościowych. Strona www autora
| Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5239 |
|