Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.870 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"... w nauce istnieje potrzeba podawania rzeczy w wątpliwość; jest bezwzględnie konieczne, jeśli w nauce ma się dokonywać postęp, żeby niepewność była podstawowym stanem ducha. Żeby dokonać postępu w rozumieniu, musimy wykazać się pokorą i pogodzić się z tym, że nie wiemy. [...] Prowadzi się badania z ciekawości, ponieważ coś jest nieznane, a nie dlatego, że zna się odpowiedź. Zbierając naukowe..
 Światopogląd » Dotyk rzeczywistości

Pragmatyczny hedonizm [1]
Autor tekstu:

Lidia Beata BarejPatrzę sobie na świat i nie mogę się nadziwić, jaki on piękny! Mało to popularne stwierdzenie w tych ciekawych czasach i jeśli powtarza się je dość często ludzie szybko uznają cię za wariata, ale o tym trochę później.

Zanim dojdę do szaleństwa postaram się wytłumaczyć na jakiej podstawie twierdzę, że świat jest piękny. Aby to zrozumieć należy zdać sobie sprawę z czegoś niezbyt odkrywczego, choć w gruncie rzeczy najwidoczniej nowatorskiego, bo nie widać, żeby ludzie to wiedzieli. Chodzi mi o uświadomienie sobie upływu czasu. Powiedzmy sobie szczerze — mamy jakieś 70-80 lat życia do wykorzystania. Przy założeniu (optymistycznym), że do ostatnich dni pozostaniemy aktywni, to i tak pierwsze 14 — 15 nam odpada. Jak łatwo policzyć pozostaje nam plus/minus 65 lat. Moim zdaniem największym z możliwych „grzechów" jest marnowanie go. Marnujemy go od zawsze, z małymi wyjątkami oczywiście. Mędrcy, politycy i zwykli ludzie szukają odpowiedzi na różne ważne pytania: skąd jesteśmy, czy zostaliśmy stworzeni, czy sami się tak fajnie rozwinęliśmy, co to jest prawda i czy w ogóle, czym są pojęcia, co to wiedza, jak jest skonstruowana otaczająca nas rzeczywistość i wiele innych. Kiedy uda się nam odpowiedzieć choćby częściowo na którekolwiek z tych pytań stawiamy sobie pomniki i ogłupiali tą radością gnijemy powoli w chwale. Nie do końca rozumiem na czym polega ten pęd do tzw. wiedzy. Po co tracić czas na poszukiwania odpowiedzi na pytania, które są zupełnie nieistotne?

Uważam, że powinno się żyć w zgodzie z własnym chciejstwem, a w zasadzie z własnymi chciejstwami. Najważniejsze jest, żeby mieć cel. Celu nie trzeba definiować, nie trzeba go opisywać. Potrzebne jest wewnętrzne przeczucie, że żyje się po coś. Moim zdaniem te warunki doskonale spełnia życie jako takie. Stare przekleństwo głosi obyś człowieku żył w ciekawych czasach i niewątpliwie żyjemy w takich czasach. Jak sobie z tym radzić? Nie znam ogólnej recepty — pewnie dlatego, że taka nie może istnieć. Jesteśmy zbieraniną indywidualności i każdy kto mówi o społeczeństwie, czy narodzie jako o zwartej, jednorodnej grupie — kłamie. Uświadomienie sobie tej specyficznej alienacji jest niezbędnym. Społeczeństwo to sztuczny twór — razem jest po prostu łatwiej, a że człowiek przeważnie stara się ułatwiać sobie życie, zdecydował się na taki rodzaj bytowania. W skrajnie relatywnej rzeczywistości nie ma miejsca na uogólnienia. Niestety, jak w większości spraw tak i w tej człowiek stał się niewolnikiem własnego intelektu. Na zasadzie fiksacji zatrzymał się w rozwoju po odnalezieniu satysfakcjonującego rozwiązania. Nie chcę oceniać co jest lepsze, a co gorsze, bo to każdy musi oceniać sam — lepsze jest to, co dla każdego z nas jest najlepsze. Fiksacja doprowadziła do konwenansów. Stworzyliśmy ich całą masę, ale jak większość naszych tworów wyalienowały się i żyją sobie własnym życiem narzucając nam schematy postępowania. Aby nie tracić czasu trzeba się im przeciwstawiać, nie robiąc jednak z tego celu. Kiedy mamy już cel, najwłaściwszy w naszym przekonaniu możemy przejść dalej. Na pewno nie uda mi się odpowiedzieć na pytanie jak żyć i nie mam, ani nie miałem takiego zamiaru. Jedyne co mogę z pewnością stwierdzić, to jak ja chcę żyć i jak żyję.

Codziennie rano budzę się z uśmiechem, bo wiem, po co mam żyć. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to obrzydliwie patetycznie, ale tym się zupełnie nie przejmuję. Wstaję przekonany, że otrzymałem dar nie ważne skąd, ważne żeby wiedzieć, że tak. Przede mną kolejny niepowtarzalny dzień i ja tego dnia jestem niepowtarzalny. Nic nie zdarza się dwa razy. Pamiętam o tym zawsze, żeby niczego nie przegapić. Robię kilka zwyczajnych rzeczy: myję się, jem śniadanie, albo nie, zależy na co mam ochotę, ubieram się i wychodzę. Jak każdy mam jakieś obowiązki, które w moim przekonaniu powinienem wypełnić. Idę do pracy, ale już sama „podróż" jest piękna. Oglądam świat i ludzi dookoła mnie. Wielu z nich widzę codziennie i codziennie zdaję sobie sprawę z tego, że wyglądają inaczej. Uśmiecham się do nich, zamieniamy kilka niezobowiązujących słów — o pogodzie, komunikacji miejskiej itp. To nic nie kosztuję, a jak miło jest, gdy dosyć przypadkowa osoba odwzajemnia uśmiech. Smutno mi czasem, kiedy patrzę na tych smutnych ludzi. Spieszą się tak bardzo, że pęd zamyka im oczy, a wtedy życie szybciutko przemyka się bokami — co za strata… Nie chcę być Sokratesem i w bólach porodowych uczestniczyć w przyjmowaniu na świat cudzych myśli — już ze swoimi mam wystarczająco dużo roboty. Mam tylko nadzieję, że ktoś zwyczajnie patrząc na mnie odblokuje się trochę. Nie chcę też być żadnym wzorcem, to czysty egoizm, kiedy im będzie lżej mi będzie lepiej… Przeczytałem gdzieś takie zdanie, że nie wolno nigdy mówić zrobię to kiedyś myślę, że ukryto w tym największą tajemnicę szczęśliwego życia. Mamy tak niewiele czasu. Potrzeba nam zdać sobie sprawę, z tego, że żyć należy tak, jakby wszystko można było zrobić tylko raz. Trzeba nam też nauczyć się patrzeć na świat. Tyle piękna jest wokół nas. Człowiek winien mieć swój prywatny sens, to co myślą inni, to ich problem. Problem w cudzym słowie, bo problemy to sztuczne twory wynikające z nieumiejętności widzenia świata. Moim zdaniem tzw. problemy to tylko „chwilowo nierozwiązane kwestie." Pewne niedogodności. Problem to blokada mentalna. Wytrych ogólności. Łatwiej być częścią społeczności, kiedy można się z nią solidaryzować w bólu. Takich wytrychów jest dużo więcej. Pełna jest ich zwłaszcza nowomowa wyrosła na gruncie political corectness. Tolerancja, równouprawnienie itp. Przecież to bzdury! Kolejne sztuczne twory zaciemniające rzeczywistość. Uciekamy w nie, bo tak wypada, jeśli tak myślisz, to sam wypadasz — z gry.

Jestem w pracy, nie ważne co robię, ale staram się robić to najlepiej jak potrafię — dlaczego, żeby być w zgodzie z sobą i móc się cieszyć — to właśnie jest pragmatyczny hedonizm. Mam piękny widok z okna — nie zastanawiam się kto/co go takim stworzyło — po prostu podziwiam, najlepiej jak umiem. Zarówno w pracy, jak na ulicy, czy w domu jestem otoczony rzeczami. Dopóki nie zaczynają mną władać wszystko jest w najlepszym porządku. Rzeczy są potrzebne. Ale nie dlatego, że wyznaczają moje miejsce w społeczeństwie. Ich ważność tkwi w mojej umiejętności cieszenia się nimi. Lubię ładne rzeczy. „Ładne" to kolejny wytrych. Słowo, które znaczy ni mniej ni więcej tylko tyle, że mnie się podobają. To właśnie jest pragmatyczny hedonizm. Pełen rzeczy świat dostarcza mnóstwo radości. Świat składa się z detali. „Wielkie rzeczy" nie są niczym innym jak tylko konstruktem teoretycznym. Przekonany o swojej wielkości człowiek lubi otaczać się wielkością i przypisywać sobie jej autorstwo. Nie przeczę, że parę rzeczy się udało, ale to jeszcze nie powód, żeby popadać w samouwielbienie. Dzień pracy się kończy. Wychodzę i z moją ukochaną, którą zabieram po drodze; idziemy dalej cieszyć się światem. Mam szczęście, czymkolwiek ono jest. Nie ważne żeby to wiedzieć, ważne, żeby to czuć. Idziemy sobie tam, gdzie mamy ochotę patrząc. Jak już mówiłem umiejętność patrzenia jest niezwykle ważna. Spędzamy razem piękny czas. Dzień kończy się, wracam do domu — kolacja, mycie, łóżko i zbawienna myśl — przeżyłem kolejny cudowny dzień, cudowny, bo taki jakim chciałem, żeby był, jutro czeka mnie kolejny, a jeśli zdarzyłoby się tak, że nie dane mi byłoby się obudzić, niczego nie żałuję to właśnie jest pragmatyczny hedonizm.

Lidia Beata BarejChciałbym powiedzieć jeszcze o patrzeniu, widzeniu i człowieku. Patrzyłem ostatnio na spadający liść — jakie to fajne uczucie — i tak sobie pomyślałem — w ramach poszukiwania odpowiedzi na wspomniane powyżej pytania człowiekowi udało się co nieco osiągnąć — w związku z tym potrafi zmierzyć, zważyć i w inny sposób policzyć ten liść. Jak już wcześniej mówiłem, w związku z tym jest tak bardzo dumny z bycia „zdobywcą wszechświata", że nie potrafi zobaczyć spadającego liścia. Tym sposobem współczesny człowiek nie potrafi zauważyć świata dziejącego się wokoło niego. Waży, mierzy, liczy i zamiast skorzystać z ludowej mądrości mówiącej — umiesz liczyć — licz na siebie, brnie w tworzenie, taką zabawę w Pana Boga dla ubogich. Zamiast cieszyć się światem i nie zastanawiać skąd się taki wziął para się pseudo-kreacjonizmem. Pamiętam jak dziś, kiedy jeden z moich wykładowców powiedział na pierwszych zajęciach, że u niego można zaliczyć, jeśli się wierzy, że świat jest piękny, a ludzie są dobrzy. Proszę wyobrazić sobie miny zgromadzonych, którzy patrzyli na niego jak na wariata, a on sprawiał wrażenie, że właśnie taki efekt chciał osiągnąć. Do wariactwa wrócę jeszcze później, bo to piękny stan, a w oczach społeczeństwa wariatem stać się niezwykle łatwo. Wracając jednak do liścia i braku umiejętności patrzenia na świat to wydaje mi się, że jest to nieodwracalne. Obecne pokolenia będą musiały dopełnić swego żywota w ciemnościach, ponieważ stworzone przez nie prawa już dawno przerosły ich możliwości i żyją własnym życiem. „Odkrywcy" ufni w swój geniusz dalej krzyczą wszem i wobec, ale ich głosy są mniej i mniej donośne. Trudno już nawet zrozumieć o co tak naprawdę im chodzi. Ja mam wrażenie, że wyśpiewują tylko peany na cześć peanów, bo treść została już dawno zatracona w coraz nowszych formach. Tworzą sobie nowe wytrychy, bo nie wiedzą, co ze sobą począć. Zgubieni we własnych tworach, owładnięci megalomanią nie widzą maluczkich wokół. Tak bardzo chcą być wielkimi, że nie widzą jak małymi są. A świat składa się z detali… Jest taka scena w filmie American beauty — przez dobre 10 minut nie widać nic tylko foliowy woreczek unoszący się na wietrze. Kiedy rozmawiam o tym z ludźmi patrzą się na mnie jak na idiotę, co swoją drogą bardzo mi odpowiada i nie mogą zrozumieć, czym się zachwycam. Czasami mi przytakują, chociaż widać po nich, że w duchu myślą sobie — o co mu chodzi? Straszne to i śmieszne. Dlaczego ludzie nie potrafią się cieszyć takimi małymi rzeczami? Przegapiają przez to wielki obszar świata. Przecież wystarczy się rozejrzeć, nawet niedokładnie, żeby zauważyć, że świat składa się z całej masy malutkich rzeczy. Skrytych uśmiechów, niesfornych podmuchów wiatru, kropel deszczu spływających po różnych niewyobrażalnych miejscach, płatków śniegu wirujących jak szalone w mroźnym powietrzu, przypadkowych dotyków, słów rzuconych tak sobie. Zmienny świat żyje i my, czy tego chcemy, czy nie jesteśmy jego częścią. Zamiast cieszyć się rozmyślamy. Przyszła mi do głowy taka analogia. Czy kiedy ktoś idzie do wesołego miasteczka na karuzelę, to idzie tam, żeby się zastanawiać jak jest zbudowana, czy po prostu huśtać się? Po prostu — tego nam brakuje, we wszystkim szukamy ukrytego sensu, którego tam zwyczajnie może nie być. Stosując politykę ochronną nie możemy dotrzeć do sedna sprawy, żeby nie okazało się, że nasze poszukiwania do niczego nie prowadzą. Zamartwiamy się więc nieustannie i zamiast cieszyć się otaczającą nas różnorodnością i zamieniać wszechogarniającą potencję na akt, smutniejemy.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Smak kobiety
Prawdziwe myśli o kłamstwie

 Zobacz komentarze (30)..   


« Dotyk rzeczywistości   (Publikacja: 30-01-2007 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Maciej Ulita
Ur. 1980. Uczestnik studiów doktoranckich na kierunku filozofia w Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Ukończył Filozoficzno-Historyczne Studia Europeistyczne w UMCS. Jest Wiceprzewodniczącym Samorządu Doktorantów UMCS oraz współpracuje z ANforCEE (Academic Network for Central and East Europe). Jego głównym zainteresowaniem jest PIĘKNO, co jest też tematem jego rozprawy doktorskiej. Zajmuje się myślą Johna Ruskina. Pracuje w Zakładzie Filozofii Kultury. Mieszka w Lublinie.
 Numer GG: 3935120
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5244 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365