|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Aborcja, edukacja seksualna
Kiedy zaczyna się człowiek, kiedy kończy człowieczeństwo Autor tekstu: Elżbieta Binswanger-Stefańska
Świtaj + Tysiąc
= po tysiąckroć
TAK dla świtu
nad Polską I nieustający minus dla organizacji katolickich nie
zajmujących
się
losem ludzi, ale oprotestowywaniem ich praw Janusz Świtaj, od nastu lat po wypadku na motorze od szyi w dół
sparaliżowany
młody
mężczyzna z Jastrzębia,
poprosił sąd o prawo do odłączenia
go od respiratora. Tym samym zakończenia
życia,
bo bez respiratora nie byłby w stanie oddychać. I tym samym rozpętał
dyskusję
na temat prawa do eutanazji w Polsce. Dyskusja trwa a Janusz Świtaj w wyniku ujawnienia się w mediach dostał pracę w fundacji Anny Dymnej „Mimo wszystko" i obietnicę
fotela na kółkach
umożliwiającego
mu spędzenie
dwóch godzin dziennie w pozycji siedzącej,
czyli znaczącej
poprawy jakości
swojego życia.
Przeciwnicy prawa do eutanazji triumfują!
A, widzicie, mówią
(krzyczą, w telewizji słyszałam)
do zwolenników takiego prawa, już
byście
go zabijali, a tu proszę!
Tymczasem Janusz Świtaj,
uśmiechnięty i wyraźnie
szczęśliwy,
dziękując
wszystkim a w szczególności
Annie Dymnej, równocześnie
ją
przeprasza, ale nie zamierza ustać w walce o prawo do decydowania o swojej śmierci i nadal zbiera na swojej stronie internetowej podpisy w sprawie referendum
dotyczącym
eutanazji. Brawo, Panie Januszu!
Alicja Tysiąc, młoda
kobieta z bardzo poważną
wadą
wzroku, matka trojga dzieci, wygrała
proces z Polską
przed Trybunałem
Sprawiedliwości w Strasburgu. Należy
się
jej 25 tysięcy
euro odszkodowania od państwa
polskiego za to, że
polscy lekarze nie wykonali zabiegu przerwania jej trzeciej ciąży, mimo że
zgodnie z konstytucją
miałaby
do tego pełne
prawo, ponieważ
stan jej zdrowia nie pozwalał
na urodzenie jeszcze jednego dziecka. W wyniku odmowy aborcji przyszła na świat Julka, dziś ośmiolatka,
którą
jej matka, w co nie ma powodu wątpić,
„kocha nad życie"
(wywiad w Dużym
Formacie GW w marcu tego roku). Wzrok Alicji Tysiąc
pogorszył
się
wprawdzie, ale przecież
nie oślepła
całkowicie.
Przeciwnicy prawa do aborcji triumfują!
Proszę,
gdyby lekarze przerwali ciążę,
nie byłoby
Julki! Tymczasem Alicja Tysiąc,
nie przestając
kochać
Julki i pozostałej
dwójki dzieci, uświadamiając
je w miarę
jak dorastają w sprawie swojej choroby i związanych z tym decyzji, zbiera podpisy do prawa do aborcji. Brawo, Pani Alicjo!
Bo to, że Januszowi Świtajowi
nadal chce się
żyć, i to że
żyje
wśród
nas Julka Tysiąc, z pewnością
pełna
radości
życia
dziewczynka, nie znaczy, że
mamy zaniechać
domagania się
swoich praw do decyzji w sprawach tak zasadniczych, jak prawo do godnej śmierci czy prawo do decydowania o macierzyństwie.
Wiedzą o tym ludzie na tym stopniu świadomości,
co Janusz Świtaj i Alicja Tysiąc i dlatego nie przestają
działać.
Wręcz
przeciwnie! Janusz Świtaj
podniesiony na duchu (i ciele, choćby
tylko dwie godziny na dobę),
Alicja Tysiąc
wsparta finansowo, dopiero teraz mogą
zrobić
coś
dobrego w sprawach, które rozpoczęli. I nawet jeśli
nie dokonają
tego całkowicie, z pewnością
przejdą
do historii jako prekursorzy walki o prawa należne
wolnemu człowiekowi,
światłemu
Polakowi. Prawa, które w najbardziej postępowych — w jak najbardziej pozytywnym tego słowa
znaczeniu — częściach
świata,
czyli w niektórych krajach Europy, już
istnieją.
Przeciwnicy tych praw triumfują
niesłusznie!
Polepszenie jakości życia sparaliżowanego
Janusza Świtaja
czy kolejne szczęśliwe
macierzyństwo
Alicji Tysiąc,
to jedno, a prawo do eutanazji i aborcji to drugie. O czym najlepiej obydwoje
zainteresowani i cała
rzesza zwolenników tych praw, zwolenników, do których i ja się zaliczam, doskonale wiedzą. Janusz Świtaj, w chwili, gdy jego życie stanie się tak nieznośne, że
nie będzie
chciał
żyć
dalej, chce mieć
prawo do zakończenia
swojego życia.
Chce mieć
tę
świadomość,
że
ma takie prawo. Prawo, z którego być
może
nigdy nie skorzysta. Ja też
chcę
mieć
takie prawo. Choć
teraz cieszę
się
dobrą
kondycją i być
może
też
nigdy nie będę
miała
potrzeby korzystania z tego prawa. Takie prawo bardzo podnosi jakość mojego życia
na dzień
dzisiejszy. Nie muszę
się
martwić o to, że
będę
musiała
umierać w odbierającym
mi człowieczeństwo
bólu, że
będę
dla kogoś
ciężarem.
Zdradzę bowiem, że
jako obywatelka szwajcarska mam ten przywilej, że mam takie prawo. Eutanazja na mnie nie jest w Szwajcarii dozwolona (choć
może w jakiejś
tam przyszłości,
gdy przyjdzie mi umierać,
już
będzie, i jeśli
będę
trupem za życia,
nie mam nic przeciwko temu), ale samobójstwo pod opieką lekarza, w sytuacji beznadziejnej, jest prawnie dozwolone. I bardzo mi się
dobrze żyje z tą
świadomością.
Prawo do aborcji jest w Szwajcarii także
zagwarantowane. Przy wysokiej świadomości
społeczeństwa
szwajcarskiego w sprawie antykoncepcji zapewne o wiele mniej kobiet niż w Polsce staje przed taką
koniecznością,
ale w razie ciąży,
której kobieta nie chce donosić,
aborcja odbywa się
legalnie i w jak najbardziej komfortowych warunkach (fizycznych i psychicznych).
Koronnym argumentem zwolenników idei głoszonych
przez Romana Giertycha i jemu podobnych jest to, że życie
jest w rękach
Boga od momentu poczęcia do naturalnej śmierci. To
całkiem
możliwe. I jeśli
już
powoływać
się
na Boga, to dał
on człowiekowi
wolną
wolę i sumienie. Jeśli
jednak człowiek
nie ma prawa decydować o sobie w tak istotnych sprawach dotyczących
jego losu, to po co mu taki dar od Boga? Być
może,
że
rzeczywiście
Bóg daje duszę
człowiekowi w momencie zapłodnienia.
Być
może,
że
rzeczywiście
zygota (czyli komórka jajowa w połączeniu z plemnikiem, maleńka
jak niewidoczny pyłek)
jest już
wyposażona w pełnoprawną
ludzką
duszę. A kobieta przerywając
ciążę
cofa tę
duszę z powrotem do Boga, to cóż w tym takiego strasznego? Bóg zadysponuje duszą z odzysku z powrotem. Przecież
sam wie, że
wiele zygot (załóżmy,
że z duszami) wraca do niego, zanim w ogóle kobieta poczuje, że to miała
być
ciąża.
Bóg jest wspaniałomyślny a natura trwoni niejedno życie
(z duszą
czy bez), zanim w ogóle się
zorientuje, że
było.
W religii chrześcijańskiej dziecko trzeba jak najszybciej po urodzeniu ochrzcić,
bo nieochrzczone, obarczone grzechem pierworodnym, w razie śmierci nie wraca bynajmniej do Boga, do niebiańskiej
krainy niewiniątek,
ale wpada w czeluść
piekielną i tam się
smaży
do końca
świata. A za co niby? Za grzech Adama i Ewy? I dlaczego wobec tego nie chrzcimy w te pędy
płodów z poronienia? W końcu
poroniony płód w drugim, dajmy na to, tygodniu ciąży
jeszcze może
być
na granicy życia i śmierci
gdy wypływa
we krwi na świat.
Niechby był
ksiądz
przy tym i szybko nadał
imię
ginącemu
płodowi,
bo przecież
ogień
wieczny to żadna
przyjemność
dla takiej straconej duszy. Ja bym tu w ogóle proponowała chrzciny od momentu poczęcia, bo ochrona życia poczętego za życia,
którego trwanie jest bądź
co bądź
ograniczone, to nic w porównaniu z wiecznością
mąk
piekielnych w wypadku śmierci
bez zmycia śmiertelnego
grzechu pierwszych rodziców.
Nie wiem jeszcze, jakby to organizacyjnie miało
wyglądać,
ale obrońcy
życia
od chwili poczęcia
na pewno znajdą
na to sposób. Można
by na przykład
przyznać
każdemu
małżeństwu
na stałe
po jednym księdzu
łóżko w łóżko i dokonywać
chrztu zaraz po akcie seksualnym małżonków.
Wtedy mielibyśmy
całkowitą
pewność,
że
życie
właśnie
co dopiero poczęte
nie skończy w wiecznym ogniu. Ku mojemu najwyższemu
zdumieniu czytam też w wywiadzie z Alicją
Tysiąc,
że
sterylizacja (podwiązanie
jajników) jest w Polsce także
zabroniona. Hm, jak żyję,
nie wiedziałam.
Ale co tam sterylizacja! To byłby w końcu
znikomy odsetek Polek (w Szwajcarii jest jak najbardziej dozwolona). Z powodów
zdrowotnych lub ogromnej ilości
potomstwa, a takich powodów nie ma aż
tak często.
Ale ileż
to plemników idzie w Polsce na marne. Aż
strach pomyśleć.
Każdy
stosunek przerywany, każdy z kobietami z agencji towarzyskiej, każdy z tirówkami, każdy z żoną
czy przyjaciółką w ich dni niepłodne,
wreszcie każdy
akt męskiej
autoerotyki, zwanej potoczniej samogwałtem,
jakże
słusznie,
lub brukaniem się
własną
ręką,
czyli masturbacją,
też
słusznie...
Lub onanizowaniem się — to akurat niesłusznie,
bo Onan uprawiał,
jak najbardziej z kobietą,
żoną
brata, stosunki przerywane… a przecież
Bóg wyraźnie
marnowania nasienia zabronił i Onana za coitus interruptus ukarał
śmiercią,
co jest najoczywistszym dowodem na to, że
zachwycony nie był.
Wyraźnie przecież
powiedział:
Idźcie i rozmnażajcie
się. I bynajmniej nic o stosowaniu kalendarzyka małżeńskiego,
księżycowego,
mierzenia temperatury ciała
czy jakiegoś
innego „naturalnego" sposobu na nierozmnażanie się
nie wymieniał.
Więc i tu proponuję
dać
Europie przykład i zająć
się
ochroną
życia
od momentu wytrysku. Toż
to bowiem miliardy cennego kodu idzie w chusteczkę.
Chłopcom
należy
wiązać
ręce
przed snem i straszyć
odpadaniem ciała
kawałami,
dorosłych
mężczyzn
pilnie obserwować i w razie czego osadzać w ciężkich
więzieniach.
Rozwiązałby
się
tym samym problem bezrobocia, bo wzrosłoby
zapotrzebowanie na urzędników-detektywów i strażników
więziennych a także
tajnych agentek przebranych za tirówki z gotowymi do zatrzaśnięcia
kajdankami. Że
niby skąd
wziąć
na to pieniędzy?
Ależ z Europy! Przecież
komu jak komu ale nam się
za taki zbożny
trud należałyby
pokaźne
dotacje w EU jak nic. W końcu
daliśmy
światu
naszego syna na tron Piotrowy.
Byłoby to też
rozwiązanie
kolejnego palącego
problemu, jakim jest niski przyrost naturalny w Polsce (i Europie). Dzieci musiałyby
się
posypać w każdej
rodzinie jak z korca. A żeby
nikt sobie nie myślał,
że
wyjściem
jest wstrzemięźliwość,
proponuję
wzięcie
tego pod ścisły
rozrachunek nie tylko na przyszłość
ale i wstecz. Taki na przykład
profesor dendrologii Maciej Giertych, zamiast liczyć
słoje w drzewach, powinien zliczać
swoje potomstwo, a nie jednym Romanem się
wykpiwać! I łatwiej
by mu było
forsować
swoje idee, jakby rozesłał
po Europie z tuzin Giertychów i Giertyszek, i mógłby
na podstawie własnej
progenitury z łatwością
przekonywać,
że
ewolucja to bzdura. Żadnego
postępu
nie ma i być
nie może,
jaki ojciec taki syn. I, co tu dużo
mówić,
Roman, zresztą
też
już w wieku 36 lat, powinien się
wykazać
znacznie liczniejszym potomstwem, dwie córki to jakaś
ściema.
Ileż
tam nasienia musiało
pójść
na marne! Wszystko to należałoby
prześwietlić a winnych sądzić w trybie 24-godzinnym i karać!
Oczywiście najcięższe
przypadki marnotrawstwa karą
śmierci!
Życie
wprawdzie ma być
chronione od momentu poczęcia
do naturalnej śmierci,
ale przecież
kara śmierci w kraju tak przejętym
swoją
dziejową
misją
może
być
chlubnym wyjątkiem i tu nawet kościół
powinien pobłogosławić, a kościół
to Bóg, więc
nie ma rozbieżności. I jak już
przy tym jestem, proponuję
karę
śmierci
wykonywać
publicznie i to na różne
sposoby, płonące
stosy, gilotyna, żywe
pochodnie a niechby i nabijanie na pal i ukrzyżowania.
Przez wieki tak było i dobrze było,
dopiero od kiedy zaczęto
karać
za zamkniętymi
drzwiami i wręcz
znosić
karę
śmierci,
obywatele się
znarowili, a Europa zapomniała o swoich korzeniach i weszła w etap rozwoju wstecznego dając
ludziom prawo za prawem. Polska powinna nauczyć
Europę
moralności i skierować
strumienie życiodajnej
spermy we właściwe
koryta… ops, macice!
Moim zdaniem tak właśnie powinna wyglądać
Europa, jeśli
poprowadzić
rozumowanie Polaków typu Giertych konsekwentnie i do końca. A dopóki tak nie będzie, ja, przesiąknięta
ideami europejskich barbarzyńców,
optuję
za prawem człowieka
do godnej śmierci i do świadomego
rodzicielstwa. Czyli w referendum, o które zabiega Janusz Świtaj, i do którego mam nadzieję,
dojdzie, mój głos,
jako że
jestem także
obywatelką
Polski, będzie
brzmiał:
TAK dla prawa do eutanazji. I w sprawie, o którą
walczy Alicja Tysiąc
mój głos
brzmi: TAK dla prawa do aborcji. Pani Alicjo, Panie Januszu, dajecie mi nadzieję,
że
Polska kiedyś
dogoni Europę a Polska wg Giertychów okaże
się
ślepym
zaułkiem
ewolucji.
« Aborcja, edukacja seksualna (Publikacja: 05-04-2007 )
Elżbieta Binswanger-Stefańska Dziennikarka i tłumaczka. W Polsce publikowała m.in. w Przekroju, Gazecie Wyborczej, Dzienniku Polskim, National Geographic i Odrze. Przez ok. 30 lat mieszkała w Zurichu, następnie w Sztokholmie, obecnie w Krakowie. Liczba tekstów na portalu: 56 Pokaż inne teksty autora Liczba tłumaczeń: 5 Pokaż tłumaczenia autora Najnowszy tekst autora: Odyseja nadziei i smutku | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5328 |
|