|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Esteta kontra dyktator [1] Autor tekstu: Nikolay Spasov Daskalov
Tłumaczenie: Andrzej Nowosad
O powieści Henryka Sienkiewicza
„Quo Vadis"
|
Fragment
książki:
Николай
Даскалов, Сюжетите
на история
и реваншът
на духа,
Полската
епопейна
ос „Quo vadis",
„Фараон","
Пепелиша",
Университетското
издателство
„Св. св.
Кирил и
Методий",
Велико
Търново
2002, s. 54 — 68.
|
Prawie wszyscy historycy i krytycy literatury
zwracają uwagę na ogromną siłę oddziaływania konfliktu pomiędzy dwoma światami w powieści Henryka Sienkiewicza Quo Vadis: świata cywilizacji pogańskiej,
która swego czasu stworzyła gruntowną koncepcję estetyczno-filozoficzną, i świata chrześcijańskiego, który, dzięki swej żywotności, wyparł pogańskie
normy filozofii i estetyki.
W licznych, dramatycznie przedstawianych zderzeniach tych dwóch sił w gigantycznym konflikcie, znajduje się też jeden, wyśmienicie ujęty opis krótkiego spotkania, podczas którego
skrzyżowały się spojrzenia ziemskiego władcy — cezara Nerona i apostoła Piotra — jego duchowego przeciwnika. Moment ten został
uchwycony przez Sienkiewicza w sposób bardzo plastyczny, we wstrząsającej
akcji epicznej, gdzie: w długim, pełnym przepychu pochodzie imperatora ciągnącym z Rzymu w kierunku Ostii, gdzie Nero miał się oddać kolejnej błazenadzie i
wyuzdanym rozrywkom; tyran we wspaniałym wozie
mającym kształt namiotu, ciągnionym
przez sześć białych idumejskich ogierów, podkutych złotem, przejeżdża obok głazu, na którym stoi Apostoł i przez wypolerowany
szmaragd (symbol zarówno cielesnej, jak i duchowej krótkowzroczności)
na chwilę zatrzymuje
wzrok na stojącym na kamieniu Apostole i nawet przez myśl mu nie przemyka, że ten cudzoziemiec w nędznym
odzieniu będzie jutrzejszym władcą Rzymu i świata. Ale wewnątrz, w świecie
pogańskim, pisarz przedstawił inny konflikt, całkiem powierzchownie
odnotowany w krytykach powieści, konflikt, który istnieje w kręgu
zainteresowań tak pokolenia Sienkiewicza, jak i nas — współczesnych: jest to
zderzenie estety z dyktatorem, jest to konflikt między arbitrem hellenizmu
Petroniuszem i błaznem Neronem.
Z instynktem współczesnego wszystkim czasom
Sienkiewicz tak bardzo zanurzył się w ten konflikt, że on nie tylko zajmuje
centralne miejsce w stosunkach wzajemnych wewnątrz, w świecie pogańskim, ale — w trochę innym planie — zmusza nas również, abyśmy przypomnieli sobie
skalę przeciwieństw pomiędzy Erazmem z Rotterdamu a Marcinem Lutrem, pomiędzy
Stefanem Zweigiem, Tomaszem Mannem i Adolfem Hitlerem, pomiędzy Michaiłem Bułhakowem,
Osipem Mandelsztamem a Józefem Stalinem (przykładów można wyliczać w nieskończoność),
które podkreślają aktualność tego konfliktu w jego wielkim, ogólnoludzkim
wymiarze i w każdym czasie.
Petroniusza poznajemy już podczas lektury pierwszej strony powieści.
Rozpieszczony patrycjusz żyje nocnym życiem Rzymu w epoce upadku
Imperium. Był on na uczcie u Nerona, który jak wszyscy autorytarni władcy
lubił otaczać się znamienitymi osobistościami w sztuce, sławami w kulturze — w tym przypadku jest to Petroniusz, Lukan i Seneka — trzej mężowie, których
imiona wpisano w karty historii ludzkiej duchowości.
Obudził się, jak zawsze, jakby zdrętwiały po uczcie, która przeciągnęła
się do późna w noc. Z mistrzostwem mogącym konkurować z pisarzami srebrnego
wieku literatury rzymskiej, wśród których jest również Petroniusz,
Sienkiewicz opisuje codzienność tego wysublimowanego arystokraty. Wysmakowany w rozkoszach i próżności, choć nie brakuje mu możliwości, aby stać się
wzorem dla Rzymian, tzn. człowiekiem pracy, co wyraźnie widać w czasie
rozmowy w tepidarium z Markusem Winicjuszem — gdy wypytywał o Bitynię, gdzie
był kiedyś rządcą, „dlatego lubił wspominać te czasy, albowiem stanowiły
one dowód, czym by być mógł i umiał, gdyby mu się podobało".
Jednakże z rozmowy z Winicjuszem wypływa również coś innego — jego
stosunek do tyrana i do sztuki tworzonej w czasach autorytarnych: niebezpiecznie
jest, by pokazywać, że jest się mądrzejszym, bardziej utalentowanym i bardziej sławnym od tyrana. Fabrycjusz Wejent, choć napisał dość lichą książkę
został wygnany, ze względu na to, że się ośmielił opisać w niej jakieś
rzymskie sprawki, i, co się często zdarza, to właśnie przysporzyło mu
ogromnej popularności — stu skrybów przepisywało książkę za dyktandem i rozchodziła się między ludźmi. Sam Petroniusz jednak, który potrafi odróżniać
czasowość od wieczności w sztuce, a zna również charakter dyktatury, stoi
ponad taką sławą. Woli żartować sobie z tępego cezaryzmu, który mecenat
sztuki zmienia na epigon grafomanii: „Poeci łapią dziś ludzi na
wszystkich rogach ulic (...) Nie przejdziesz koło żadnej bazyliki, koło term,
koło biblioteki lub księgarni, żebyś nie ujrzał poety gestykulującego jak
małpa (...) Ale to teraz takie czasy. Cezar pisuje wiersze, więc wszyscy idą w jego ślady. Nie wolno tylko pisywać wierszy lepszych od cezara i z tego
powodu boję się trochę o Lukana…".
Zmuszony do życia w środowisku otaczającym Autokratę, jako dyktator
smaku, by czuć się wolnym i niezależnym, Petroniusz nie ma innego wyjścia,
poza tym cudownym ryzykiem, by ironizować, błyszczeć elegancją, zabawiać się
pseudoestetą, tłumem, nędzarzami i całym światem, który go otacza: „Życie
jest śmiechu warte, więc się śmieję" (...)
„Nie ja stworzyłem te czasy i nie ja za nie odpowiadam".
Niedbały, ironiczny, leniwy, przenikliwy, wysmakowany w rozkoszach i próżności, Petroniusz wierzy tylko w to, w co powinien wierzyć. Uznaje
panteon bogów, ale jako poetycką mitologię, nie wierząc w nich; wypełnia
religijne rytuały ze względu na ich piękno i z tej samej przyczyny szanuje
tradycję Rzymu, w odróżnieniu od bezbożnego, ale wysoce zabobonnego tyrana,
odzianego w szaty Republiki. Arbiter kultury helleńskiej, w cieniu zwolenników
Nerona, nie pozwala sobie nawet na cień próżności lub choćby odrobinę
chełpliwości. O internowanym nieszczęśniku Fabrycjusie mówi: „Zgubiła
go miłość własna. Każdy go podejrzewał, nikt dobrze nie wiedział, ale on
sam nie mógł wytrzymać i na wszystkie strony rozgadywał pod sekretem".
Ulubieniec narodu, nie jest zachwycony miłością własną Fabrycjusa,
ponieważ gardzi ludem z wrodzoną dumą patrycjusza i estety. Ma w pamięci, że
ten sam lud, który wzburzył się z powodu rzezi całej familii Pedaniusza Sekunda i pokochał go za to, że jako
arbiter elegantiarum
przemawiał przed cezarem przeciw wyrokowi śmierci, ten sam tłum „kochał także i Brytanika, którego Nero otruł, i Agrypinę, którą
kazał zamordować, i Oktawię, którą na Pandatarii uduszono po uprzednim
otwarciu jej żył w gorącej parze, i Rubeliusza Plauta, który został
wygnany, i Trazeasza, któremu każde jutro mogło przynieść wyrok śmierci".
Nie jest przypadkiem, że w tej strasznej atmosferze wielbiciel gracji na
podobieństwo autora powieści, doznaje szacunku w stosunku do patriarchalnych
dobroczyńców przeszłości, mimo że sam taki nie jest. Jest to wyraźnie
widoczne podczas odwiedzin Petroniusza w domu dostojnego Rzymianina Aulusa
Plaucjusza — w zachwycie Petroniusza czuje się przywiązanie
Sienkiewicza do zdrowego życia polskiej szlachty, do prostych, nie
zmanierowanych cnót pradziadów. Ten sam Petroniusz, który zaledwie chwilę
przedtem mówił z ironią o żonie Plaucjusza — Pomponii: „Istny cyprys. Gdyby nie była
żoną Aulusa, można by ją wynajmować jako płaczkę" — w jej obecności,
„nie
mógł oprzeć się podziwowi, jakim przejmowała go jej twarz smutna, ale
pogodna, szlachetność jej postawy, ruchów, słów" — zaczął
odczuwać do niej pewien rodzaj szacunku, stracił wrodzoną dumę a nawet poniekąd pewność siebie. W domu, z którego bije jakieś światło,
spokój, szlachetność i piękno, nieznane jeszcze rozpieszczonemu
patrycjuszowi i estecie, tak jakby przełamuje się ostrość jego błyskotliwej
ironii. Przyzwyczajony do miłości kurtyzan i swawolnych kobiet ze środowiska
Nerona, Petroniusz odczuwa uspokojenie wewnętrzne przy przyjacielskiej, wiernej
staremu Aulusowi
Plaucjuszowi Pomponii Grecynie, mimo że nic nie może mu przysporzyć
bardziej męczącego i bardziej bezgranicznego smutku niż nasycone wyciszającą
cnotą życie.
Petroniusz mieszka w Rzymie, w epoce jego największego upadku, gdy „tracą
rozum ludzie i bogowie", a pogodny uśmiech antycznej kultury
oszpecają błazeńskie gestykulacje pseudoestetów, jak kat Neron, który
profanuje się poprzez lumpowate otoczenie i przekształca w cudaczną, złowieszczą
podnietę tłumu. Nic dziwnego, że w takim środowisku arbiter kultury helleńskiej
jest osamotniony, a poczucie jego własnego pochodzenia daje mu prawo, aby uważał
siebie za człowieka bardziej wolnego niż na to pozwala cezar i jego najbliżsi.
Czy jednak świadomość o tej niezależności jest wystarczająca do wydania sądu,
że „reprezentuje bardzo wysokie wartości humanistyczne; jest człowiekiem w środowisku, gdzie trudno być człowiekiem w pełnym tego słowa znaczeniu?"
[por. Krzyżanowski 1976].
Oczywiście Petroniusz nie jest estetą w ogóle. Jest on doskonałym
produktem estetyki pogańskiego Rzymu i w tym aspekcie jakiekolwiek porównywanie
bądź przeciwstawienie z Płoszowskim — bohaterem innej powieści
Henryka Sienkiewicza, „Bez dogmatu" — jest dopuszczalne jedynie na bazie ogólnej,
dla tego „pryncypialnego" lub „dogmatycznego", którym kieruje się w życiu i od którego nie odstępuje. [por. Krzyżanowski 1976]
„Wartości
humanistyczne", jakie on odzwierciedla, są w całości podporządkowane jego
zasadom estetycznym, dla których najwyższą moralnością jest samookreślenie w estetycznej formie jednostki. On nie wierzy w nic poza to, co jest piękne i nie kocha nic poza tym, co jest harmonią; wychwala sztukę ze względu na jej
piękne formy, ale jak inni z otoczenia cezara, według własnej samooceny; on
też zatracił zmysł rozróżniania piękna od kiczu. Seneka mówi o nim:
„Sposobów na niego nie
wiem, wpływom
niczyim nie podlega. Być może, że przy całym swym zepsuciu więcej on
jeszcze wart od tych łotrów, którymi Nero dziś się otacza. Ale dowodzić
mu, że popełnił zły uczynek, jest to tylko czas tracić; Petroniusz dawno
zatracił ten zmysł, który złe od dobrego odróżnia. Dowiedź mu, że jego
postępek jest szpetny, wówczas zawstydzi się".
1 2 3 4 Dalej..
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 02-05-2007 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5367 |
|