|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Esteta kontra dyktator [2] Autor tekstu: Nikolay Spasov Daskalov
Tłumaczenie: Andrzej Nowosad
To bardzo trafna charakterystyka. Moralność
Petroniusza nie ma żadnej wartości, poza zrozumieniem przez niego samego piękna, w jego helleńskiej bezpośredniości i harmonijnej ostrości proporcji. On nie
może być okrutny, zły, mściwy, ale nie z pobudek humanitarnych czy moralnych
czy humanistycznych, lecz świadomości własnej estetycznej indywidualności. To pozwala mu potępiać Nerona za postępki, na które nawet moraliści
tacy jak Seneka patrzyli przez palce. „Miedzianobrodym pogardzam, bo jest błaznem-Grekiem. — mówi patrycjusz — Gdyby się miał za Rzymianina, przyznałbym mu, że
ma słuszność pozwalając sobie na szaleństwa".
Jedynym światem Petroniusza jest ten, w jakim może odkrywać piękno — i w sztuce i w życiu — by mógł żyć, żyć właśnie tym pięknem.
Wszystko pozostałe dla niego to iluzja. Być może jako filozof pod koniec
rozumie, że również to piękno jest iluzoryczne, ale jako prawdziwy esteta
zawsze wie, jak odróżnić iluzje przyjemne od nieprzyjemnych. W tym sensie,
mimo że żyje przy Neronie, jego duch jest wolny, niezależny od sensatycznego
hedonizmu: "W moim hypocaustum każę palić cedrowym drzewem posypywanym
ambrą, bo wolę w życiu zapachy od zaduchów".
A mimo wszystko — czy możliwa jest aż taka duchowa niezależność w takim otoczeniu, by mówić o „reprezentowaniu wysokich wartości
humanistycznych", o „człowieku w pełnym tego słowa znaczeniu"? Oto jest
pytanie.
Nawet dumny Petroniusz nie może uniknąć poniżenia obłudy, i z jego
niezależności pozostaje, w rzeczy samej, tylko świadomość, że schlebianie
nie pozbawionej talentu, ale miernej twórczości Nerona jest w rzeczywistości
ironicznym żartem z niego i jego niezdarnych pochlebców. Elegancko
schlebiając, w rzeczy samej Petroniusz uwzniośla nadętego komendanta i czyni w ten sposób śmiesznym nie tylko jego żałosny talent, ale również jego
nieograniczoną władzę.
Pierwszy skryty pojedynek pomiędzy estetą a dyktatorem odbywa się w pałacu Nerona. Petroniusz dobrze wie, że przestępca
cezar szuka pozorów. Jak każdy kto ma nieograniczoną władzę, stara się
upozorować każdy postępek przed inteligencją (przykłady tu również są
nie do wyliczenia). Arbiter elegantiarum jednak potrafi bawić się z bestią.
Przypisuje swoje własne myśli Neronowi, żeby osiągnąć własny plan i w ten
sposób publicznie go ośmiesza — uczestniczący wiedzą o tym, ale nie ośmielają
się nic rzec; nawet zawistni zmuszeni są naśladować błyskotliwego estetę,
poprzez co sami stają się śmieszni. W tragicznym domu tyrana, Petroniusz
staje się reżyserem błyskotliwej komedii, w której aktorem w roli głównej i błaznem jest sam tyran. A to jest zemsta — zemsta za wolność, spętaną
koniecznością współżycia z despotycznym pyszałkiem.
Wspomniano już, że Petroniusz nie czyni rozróżnienia pomiędzy pięknem a cnotą; brak etyki jest szpetny i tym samym zostaje przez niego odrzucony. Dla
Petroniusza okropne zbrodnie Nerona — matkobójca, bratobójca, żonobójca — są szpetne, nieestetyczne i dlatego są niemoralne. Być może to sprawia,
że jest człowiekiem o większej moralności od tyrana i jego otoczenia,
przynajmniej w jego własnych oczach. Z tej samej przyczyny on nawet oburza się
na nieposkromioną wściekłość Winicjusza, który dla upustu przypieczętował
ją zabójstwem niewolnika, który w dzieciństwie nosił go na rękach. W ten
sposób, mimo że stawia estetykę nad cnotą, w swoich rozważaniach nad
nieograniczoną władzą, dyktator smaku, w całej swej ironicznej sofistyce,
nie może uniknąć kwestii moralności. Sienkiewicz wkłada mu w usta wspaniałą
charakterystykę postaci autorytarnej: "Miedzianobrody
jest tchórzliwym psem. Wie, że władza jego jest bez granic, a jednak stara się
upozorować każdy postępek (...) Mnie samemu nieraz przychodziło na myśl, dlaczego zbrodnia, choćby
była potężna jak cezar i pewna jak on bezkarności, stara się zawsze o pozory prawa, sprawiedliwości i cnoty?… Na co jej ten trud? (..) Nero szuka pozorów, bo Nero
jest tchórzem (..) Ale taki Tyberiusz nie był tchórzem, a jednak
usprawiedliwiał każdy swój występek. Czemu tak jest? Co to za dziwny,
mimowolny hołd, składany przez zło cnocie? I wiesz, co mi się zdaje? Otóż,
dzieje się tak dlatego, że występek jest szpetny, a cnota piękna. Ergo,
prawdziwy esteta jest tym samym cnotliwym człowiekiem".
W jego dalszych wywodach istnieje znaczna doza cynizmu, właśnie ze względu
na rozchodzenie się estetyki z etyką:
„Odjąłem Ligię
Aulusom, by ją oddać tobie. Dobrze. Ale Lizypp utworzyłby z was cudowne
grupy. Oboje jesteście piękni, a więc i mój postępek jest piękny, a będąc
pięknym, nie może być złym".
Ten etyczny relatywizm jest wewnętrznym tragizmem estety i jego
kompromisem w stosunku do dyktatora. A czyni tak, bo nie ma wyboru, nie może
przyjąć nowego, do którego należeć będzie przyszłość, a nie może go
przyjąć, ponieważ przeciwstawia się to jego rozumowaniu i sposobowi życia.
Nowa nauka daje pewność a Petroniusz jako żywo boi się właśnie
takiej pewności, ponieważ umarłby z nudy. Niegdyś miał możliwość wydania
ludowi Tygellinusa; mógł
stać się prefektem pretorii,
sprawić, by jego życie stało się bezpieczne, ale nie zrobił tego nie tylko
dlatego że — jak stwierdził — „wrodzone mu lenistwo przemogło, lecz również
dlatego, że wolał go wyśmiewać i wyprowadzać na jaw jego brak wykształcenia i pospolitość". [237]
„(...) Gdybym
koniecznie chciał, potrafiłbym może zgubić Tygellina i zostać na jego
miejscu prefektem pretorianów. Ale się lenię… Wolę od biedy takie życie,
jakie prowadzę, i nawet wiersze cezara". Zguba Tygellinusa znaczyłoby dla niego utratę
wdzięcznego obiektu do prześmiechów dla ciętego języka. Z tego samego względu
żyje obok Nerona bo — „Pod
innym cezarem nudziłby się jeszcze setniej". Tym samym w walce z tyranią Petroniusz jest osamotniony, w odróżnieniu od chrześcijan,
skazany na zgubę — tak samo jak jego przeciwnicy i świat, od którego nie
potrafi odejść.
Problematyka rozpadu starorzymskiego estetyzmu pojawia się w powieści na
dwóch poziomach — w ujęciu jednostkowym, jako upadek estetycznej subiektywności i w ujęciu całościowym, jako budowa społecznego poczucia piękna. Pierwszy
przypadek, który w powieści zajmuje centralne miejsce, to upadek doskonałego
estety, którego poglądy odzwierciedlają kult piękna — najsilniejszą i najtrwalszą estetyczną normę w duszach starożytnych. Już od pierwszych kart
powieści, kiedy to Petroniusz rządzi Rzymem poprzez wywieranie wpływu na
cezara, po końcowe, gdy popada w niełaskę i zamyka się we własnym świecie
wytwornych waz i rzeźb, bogatych księgozbiorów i pięknych niewolnic,
los Arbitra doskonale ilustruje obiektywne prawa epoki, w której pochlebca
estetyki nie może żyć całą pełnią. W tym sensie Sienkiewicz doskonale
ukazał pewien przykład jedności pomiędzy obrazem a ideą. I tak w Petroniuszu istnieje poczucie przeznaczenia — osobistego, życiowego i samej
rzymskiej cywilizacji. A poczucie to wzmaga jeszcze konflikt z dyktaturą.
Esteta wie, że igranie z dyktatorem, które dostarcza mu prawdziwego
zadowolenia, w końcu doprowadzi go do śmierci, ale woli o tym nie myśleć, i to mu daje przewagę nad Neronem. Jego maksymą jest, że uda mu się umrzeć
godnie i pięknie, w sposób, w jaki potrafił żyć. Zabawa z ogniem to dla
Petroniusza igraszka, hazard, w którym jest nieustraszony, gdy poddaje krytyce
tego, który krytyce nie podlega i błyskotliwymi pochlebstwami wymiguje się z tego. Na temat wierszy Nerona o Troi, publicznie oświadcza, że są złe i gdy
już jego wrogowie zaczynają się cieszyć, esteta nagle dowodzi, że „podobne
heksametry dobre są dla
Wergiliusza, dobre dla Owidiusza, dobre nawet dla Homera", ale nie dla niego, bo „może stworzyć dzieło, o jakim świat dotąd nie słyszał" — zręcznie kpiąc sobie z dyktatora, bowiem podobne „sądy" nie mogą być oznaką niewolnej uległości,
lecz tylko pogardy.
Władca-Komendant, którego portret w opisie Sienkiewicza zadziwiająco
przypomina innego kata z nieodległych nam czasów, szuka towarzystwa i pochwał
Petroniusza, ale boi się go i mu zazdrości. Dlatego esteta oczekuje, że wcześniej
czy później jego faworyt, milicyjny minister — Tygellinus zwycięży go i w
końcu uda mu się wyrobić
dla niego rozkaz, by sobie żyły otworzył, dokładnie tak jak zrobiło
to wielu innych przed nim (jakaż to analogia do naszych czasów — jak wielu
„samobójców" pochowano w zaszczytach: wrodzona choroba tyranów — zabijać a potem wymachiwać flagą nad swoimi ofiarami). Rzymski kustosz piękna czuje wstręt
do tego typu przestępstw również z innego powodu — ponieważ są one skryte
za parawanem parady. Z jak gorzkim prześmiechem w jednym z pism do Winicjusza
(rozdział XVIII)
opisuje ogromne plany tyrana budowy „nowego" Rzymu, tworzenia „nowego"
świata i jednocześnie oznajmia mu o tajnych wyrokach śmierci. Ale dyktator
estetycznego smaku nie mógłby żyć zawsze w pobliżu kata, który podpala
Rzym i przypisuje to przestępstwo innym. Jego patrycjuszowski duch ze zdrowym
poczuciem piękna nie może uznać patologii karła, który chce być większym niż człowiek.
Właśnie jemu komendant z wysokości swojej
absolutnej władzy zwierza: „Czasem wydaje mi się, że aby się dostać do tych olimpijskich światów,
trzeba zrobić coś takiego, czego żaden człowiek dotąd nigdy nie uczynił,
trzeba przewyższyć ludzkie pogłowie w dobrym lub w złym".
Okropne! Tyran uznaje, że złe czyny, jakie popełnił był, są właśnie w imię tego, by przekroczyć granice ludzkiej natury: „Czy
wiesz, że ja głównie dlatego skazałem na śmierć matkę i żonę? U bram
nieznanego świata chciałem złożyć największą ofiarę, jaką człowiek mógł
złożyć. Mniemałem, że się potem coś stanie i że jakieś drzwi się
otworzą, za którymi dojrzę coś nieznanego. Niechby to było cudniejsze lub
straszliwsze nad ludzkie pojęcie, byle było niezwyczajne i wielkie.…".
Wyrodek pogańskiej agonii, staczający się na dno dyktator i ordynarny komendant to nie tylko ziemski władca z nieograniczoną władzą, tak
abstrakcyjną, że czyni go czymś innym tak od narodu, jak i od samego
siebie, ponieważ w epoce bez wiary również cyniczny ateizm zamienił religię i kult bogom na własny kult żarliwie podtrzymywany dzięki zamiłowaniu do
niewolnictwa, despotycznej „wierchuszce" i SB-eckim środkom prefekta
pretorii Tygellinusa. Jest on wrogiem nie tylko chrześcijaństwa, które prześladuje
nie mając o nim pojęcia, by usprawiedliwić niezliczone przestępstwa, ale w opisie Sienkiewicza jest on też wrogiem ludzkości i własnego kraju skazanego
na katastrofę, skoro mógł zrodzić takiego potwora. I coś jeszcze — jego błazenada w sztuce — Neron jest i poetą, i śpiewakiem, i artystą — jest nieudaną
próbą ukrycia pod płaszczykiem piękna, swego pustego świata bez piękna.
Jest on estetą ostatecznym, a ostateczny estetyzm jest końcem estetyki i początkiem
barbarzyństwa, powrotem do przedhistorycznych instynktów zwierzęcych.
Estetyka pozbawiona duchowości, zdrowia, humanizmu, jest jedynie krokiem do
barbarzyństwa. W tym sensie polski pisarz zdziera zasłonę współczesnego mu,
chorego estetyzmu w jego ostatecznych przejawach i ukazuje proroczo jego twarz w przyszłości — nienawiść człowieka do człowieka i dyktaturę (porównaj
wstęp do powieści). W ten sposób wyprzedza on innego wielkiego Europejczyka w literaturze XX w. — Tomasza Manna, który w powieści Doktor Faustus ujął
upadek sztuki, europejską dekadencję jako pakt z diabłem. Jego bohater
kompozytor Adrian Leverkühn świadomie ulega, czyni przestępstwo, gdy
wysyła swe alter ego, przyjaciela Serenosa Zeitbloma na śmierć,
sprzedaje swą duszę diabłu, aby kupić natchnienie, a dostaje w zamian chłodny
intelektualizm, chorą podnietę zmysłów bez ducha, martwą iluzję formy.
Nieprzypadkowo w jego pobliżu „tworzył" historię inny komendant,
niewydarzony artysta malarz, ale za to zaś „artystyczny" twórca mąk i czystek dokonanych na całych narodach, Adolf Hitler, ostatni etap chorego,
niemieckiego romantyzmu i ostatni bojownik staroniemieckiego pogaństwa. Między
tymi dwoma postaciami istnieje pewna ciągłość liniowa: dehumanizacja sztuki
następuje zwykle w tym samym okresie, co dehumanizacja w polityce a kultura,
wyzbyta humanizmu, toruje drogę ciemnym stronom polityki. I wówczas idea
estetyczna nadczłowieka schodzi do karła — małego człowieczka, który
gestami złowieszczego komizmu odgrywa rolę kata. U Sienkiewicza te dwie twarze
przyszłego cynizmu — nowego
pozbawienia treści i nowej rzeźni są połączone w jednym obrazie — Nerona.
1 2 3 4 Dalej..
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 02-05-2007 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5367 |
|