|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Kultura Studnia i labirynt [1] Autor tekstu: Nikolay Spasov Daskalov
Tłumaczenie: Andrzej Nowosad
"Wierzący czy niewierzący, musimy przyznać,
że religia jest zjawiskiem kultury,
kwintesencją doświadczenia estetycznego."
D.S. Lichaczow
Ateny i Jerozolima — to opozycja ludzkiego poznania i boskiego objawienia. Poznanie jest jasne jak słońce, racjonalne i plastycznie przedstawione jak zwieńczenia świątyń czy reliefy rzeźb.
Objawienie zaś, wyryte na tablicach Mojżesza, przysłonięte zostało
synajskim dymem, skryte w symbolach i alegoriach. Ateny — inaczej mówiąc — to
filozofia, to wszechposzukujący, logiczny rozum Europejczyka, Jerozolima zaś — to teologia, wiara w proroctwo Orientu. Opozycja, jaką rosyjski filozof-egzystencjalista,
Lew Szestow, posłużył się, w nadaniu tytułu swemu dziełu [ 1 ], stawia nas przed jednym z największych problemów ludzkości -
zderzenia nauki z religią, stykiem i oddziaływaniem wzajemnym wiedzy i wiary. Ateny zawsze chciały rzucić niedowierzające czy
choćby pełne zdziwienia spojrzenie na zagadki jerozolimskiego skarbu, ale
nawet tworząc wielką syntezę hellenizmu nie zdołały przeniknąć mądrości
Orientu, mimo iż siedmioramienny świecznik jerozolimskiej świątyni, przez
pitagoreizm czy platonizm, wyraźnie rzucał swój blask na marmury greckiej
metropolii. W przypadku powieści pt. Faraon Bolesława
Prusa być może wyda się dziwne zestawienie tych dwóch kategorii
symbolicznych. Odważamy się na to mimo wielkiego zdziwienia, jakie, cytując
jednego z pierwszych krytyków powieść, Ignacego Matuszewskiego, możemy wywołać
proponując „niezwykły przeskok z bruków warszawskich ulic we wnętrze
prastarych świątyń i grobów". [Kulczycka — Saloni 1955: 220]. Współcześni
badacze widzą w utworze Prusa przede wszystkim modelowy, głęboko uogólniający,
socjologiczno-filozoficzny sens i jego wciąż aktualne, antyklerykalne
nastawienie, które samo w sobie odrzuca interpretację powieści według
drugiej, uniwersalnej kategorii symbolicznej. Jeśli jednak Bolesław Prus zszedłby
do jednej z najgłębszych studzien swych czasów, tylko ze względu na
pozytywistyczne zainteresowanie nauką, filozofią, państwowym i społecznym
ustrojem Egiptu itd., Faraon byłby zaledwie interesującą powieścią
historyczną, analityczną wykładnią kursu historii rozwoju praw obywatelskich,
historyczną paralelą z czasami autorowi współczesnymi. Powieść nie byłaby
filozoficzną kroniką zwyczajów ludzkich, czy też opisem błąkającego się, w poszukiwaniu wyjścia, po labiryncie wszechczasów, ludzkiego ducha, który,
naszym zdaniem, może być wiodącym wątkiem tej powieści o ukrytym,
apokryficznym wdzięku, o którym wspominał jeszcze K. Wojciechowski.
Bez zainteresowania Biblią Prus nie poszedłby w kierunku egipskiego królestwa umarłych, w głębię studni, do której Tomasz
Mann rzucił swojego Józefa. Wybrałby raczej drogę pogańskiego piękna Iliady; lekturę powieści rapsodycznej czy mitologicznej, i nie wytaczałby
drogi powrotnej błąkającemu się w duchu świata Odyseuszowi.
Niemiecki geniusz sformułował to jednoznacznie — w samym tytule
czterotomowej powieści Józef i jego bracia kierując się sugestywnością
racjonalnego zorganizowania, próbą współczesnego, artystycznego biblizmu.
Ale o ile u Tomasza Manna wątek egipski stał się tematem biblijnym, a temat
historyczny — wątkiem biblijnym, to u polskiego Bolesława Prusa to, co
biblijne zawarte zostało w tym, co egipskie, a egipskie stało się częścią
świata biblijnego nie tylko w sferze kultury, ale również jako patos moralny
miłosierdzia dla skrzywdzonego; swego rodzaju podróż w kierunku istoty czasu.
Zanurzanie się w studni czasu czy też zapadanie się w jej czeluście i błąkanie po labiryntach jest w rzeczy samej, poprzez logiczne przedstawienie,
kresem „wewnętrznego" człowieka. I jeśli nawet autor dokonuje tego tylko
poprzez utwór, a czytelnik zawsze poprzez kontakt z dziełem, to istnieje
niebezpieczeństwo, że jest to też kres dla samopoznającego się i nieustannie samouświadamiającego się „ja" — właśnie ze względu na
charakter samopoznania i samoświadomości, które nie tylko zderzają się, ale
też i zlewają w sposób ontologiczny i gnoseologiczny. Od duchowego zbłąkania
po przejście do praktycznego, ale skuszonego rozumu, już tylko jeden krok
by rozum twórczy mógł zetknąć się z pogrążonymi w rozpuście
zniszczeniem i nicością, i oddalić od tej życiodajnej siły, tak pięknie
przedstawionej w przypowieści ewangelicznej o ziarnie, które najpierw musi
umrzeć, aby potem móc się odrodzić. Głębia twórczości pokrywa się z sensem przyszłości, ponieważ
troszczy się o samoidentyfikację współczesnego człowieka; nie należy zatem
odrzucać podobieństw między minionymi epokami starożytności a współczesnością.
Temat historyczny — jak pisał Jean Marcel Paquette, jest zawsze jak
najbardziej aktualny: „Wszystko stamtąd pochodzi — nasza epoka, cały świat
współczesny jest skonstruowany w taki sposób, że sterylizuje pamięć (...)
Zadaniem ludzkości jest pomagać współczesnemu człowiekowi wyjść z jego
nad wyraz wysterylizowanej pamięci historycznej, poprzez otwieranie mu
perspektyw przeszłości. Dziś mamy potrzebę nie tylko spojrzenia
filozoficznego, ale również zmysłowego na nowoczesny świat. Do tego są nam
potrzebne punkty wyjścia z przeszłości". [Paquette 1988: 1] Zagłębiamy się więc w studni historii, błąkamy
po jej labiryntach poszukując punktów oparcia, o jakie coraz trudniej. Te
punkty potrzebne są pamięci historycznej współczesnego człowieka. Jest to
problem nie tylko dialektyczny, ale i metafizyczny. W tym sensie Prus może
zostać uznany za tak samo współczesnego pisarza, jak Tomasz Mann, niezależnie
od epoki, w której tworzyli — pierwszy piszący swoją powieść z przenikliwością
psychologa i socjologa końca XIX wieku, a drugi z pozycji filozofa połowy XX
wieku. We wstępie do powieści Prus, z pozycji
pozytywisty, pisze typowo naukowy esej. W nim, w sposób otwarty, rozwija
papirus z geograficzną mapą Egiptu i jak dobry lektor wypowiada swe myśli o jego starodawnej cywilizacji, a najbardziej o strukturze staroegipskiego społeczeństwa. W eseju tym jednak spotykamy się z czymś jeszcze — piramidą — zarówno
realną, jak też symboliczną klamrą powieści, strukturą społeczną, pracą
niewolniczą, kamiennym monumentem śmierci. Nim jednak Prus stanie przed
piramidą, na chwilę zrezygnuje z rzeczowego stylu i zejdzie w głęboką dolinę — w opis geograficzny podany z historyczną głębią, tak byśmy mogli
nieoczekiwanie znaleźć się w pięknie przebarwionej otchłani, w łonie
matki, gdzie ukażą się nam dawno minione lub wymyślone historie. Ta głębia,
czy inaczej dolina dawno minionego życia, plastycznie zarysowana została „od
Zachodu — łagodnymi, ale nagimi wzgórzami libijskimi, a od wschodu stromymi i popękanymi skałami arabskimi, które są ścianami tego korytarza, gdzie
dnem płynie rzeka Nil". [Prus 1982: 8] W opisie rzeki, Boga symbolizującego Egipt, co nie umknęło uwadze żadnego z krytyków, Prus nieświadomie tworzy asocjację z labiryntem poprzez obraz węża. A wąż, według archetypów, zawsze wiąże się ze swoją podwójną,
przeciwstawną sygnifikacją: znakiem mądrości, ale i znakiem pokusy, upadkiem w grzechu i złudnym poznaniem. Z nimi właśnie styka się główny bohater
Prusa, Ramzes, zarówno w pełnych znaczenia labiryntach świątyń, jak i w
labiryncie skarbów, wreszcie w wężowej giętkości tancerki kusicielki Kamy.
Prus widzi węża Egiptu pod światłem słońca, w wielobarwności jego zygzaków,
przypominających labirynt; widzi go z wysoka, w całej przestrzeni tak, że ta
przestrzeń przekształca się w kategorię tymczasowości, w czas miniony, w korzenie cywilizacji. Znane naukowe pojęcie o Egipcie jako „kraju umarłych"
na pierwszy rzut oka jakoby nie zajmuje Prusa. W socjologicznym cięciu
piramidy, dokonanym z beznamiętną uczonością i precyzją kochającego swego
pacjenta chirurga, Prus wchodzi w przyczyny społecznego zła (konfliktów
klasowych i kastowych) i próbuje je uzdrowić piórem pisarza-pozytywisty -
jedynym środkiem jakim dysponuje. Lecz jego błąkanie się w labiryncie
zmuszona go, aby dokonać nieświadomej paraleli pomiędzy Ramzesem a Ozyrysem,
najbardziej czczonym bóstwem w Egipcie. Obcy wszelkim kultom, a szczególnie
kultowi do wszystkiego, co martwe i ożywione, wielki Polak o romantycznej duszy
wchodzi do otchłani studni, która pochłania w śmierci i dzięki temu aktowi
staje się brzemienna życiem, aby wezwać stamtąd, z nie odkrytego, a być może
nawet nieistniejącego, czy zdaniem wielu wymyślonego grobu, Faraona Ramzesa
XIII. Niestety, Ramzes XIII nie jest nośnikiem losu, tak godnego
pozazdroszczenia, jakie w religiach pogańskich symbolizuje liczba 13 [ 2 ], -
zburzenia starego i stworzenia nowego porządku. Napiętnowany fatalizmem liczby
niszczy sam siebie i gubi tych, co myślą podobnie jak on. Ramzes to nie tylko
ucieleśnienie mitu Ozyrysa, podobnego Bogom wojownika ze złem. Podobnie jak
Ozyrys, który walczy ze swym złym bratem Setem, a potem zostaje rozerwany na
strzępy i szczątki jego ciała rozrzucone po świecie, aby nikt o nim nie pamiętał;
Ramzes ginie, zapomniany przez swój naród. Ale kim w tym mitologicznym dwuboju w powieści jest zatem Set? Kto choć powierzchownie prześledzi intrygującą
grę w narracji może pomyśleć, że jest nim być może kierujący stanem kapłanów,
pogański arcykapłan Herhor — uogólniający całą swą klasę, przeciwko
której występuje młody książę w walce o władzę w państwie.
W planie polityczno-historycznym powieści jest tak zaiste i dodatkowo
jest on podstawą społecznego konfliktu w powieści. Ale istnieje również
inny dwubój, filozoficzno-psychologiczny, mierzalny wewnętrznie. W tym sensie
Setem jest zły sobowtór księcia, jego ciemne „ja", brat jego zguby,
podobnym do Ramzesa w swej zewnętrznej powłoce Grek Lykon. Set — to niszczące
żywioły, a niszczącym żywiołem w duszy księcia jest właśnie Lykon. Jakby
paradoksalnie to nie brzmiało, odnowicielem naruszonej harmonii, życiową
energią księcia, to znaczy jego Ka, jego dobrym sobowtórem jest ten,
przeciwko któremu walczy o władzę — arcykapłan Herhor. Nieprzypadkowo w jego imieniu zawarte jest imię Hora, który zebrał szczątki rozerwanego
Ramzesa-Ozyrysa, nie po to, żeby go wskrzesić tylko by ratować, umierający w plagach, ginący w studni zniszczenia, chory do upadku Egipt. On przeprowadza
reformy księcia nie po to, by ograbić cynicznie władcę martwych, ale żeby
odizolować się od jego nierozsądku mocą swego twórczego rozumu. Prus rzuca
się z premedytacją pozytywisty, aby przedstawić walkę młodego księcia z niepostępowym kapłańskim stanem, a jako rezultat otrzymuje też walkę księcia z samym sobą, ze swoimi namiętnościami i omamami, z przypominającym go zewnętrznym
pięknem Lykonem. Ta walka utrzymuje intrygę, służy rozrywce, ale w podstawach swych jest narracją świetlistego początku w walce z katastroficznym podziemiem — obaj zderzają się w głębinie labiryntu.
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Lew Szestow,
Ateny i Jerozolima (Afiny i Jerusalim), Tłum. Cezary Wodziński, Kraków
1993. [ 2 ] Warto
dodać, że sama liczba 13 posiada ogromną symbolikę w kabale, naukach
ezoterycznych, pismach starych iluministów. Nacechowana jest ona fatalizmem a w
wierzeniach ludu oznacza zniszczenie świata i powołanie go do życia na nowo. Z tego na przykład powodu Aleksander Wielki był ogłoszony XIII bóstwem
olimpijskim, i nie dlatego — co chcieliby widzieć niektórzy współcześni
uczeni scholastycy — że do liczby 12 dodaje się jeszcze 1, aby uzupełnić skład
bogów Panteonu w Olimpie, a ponieważ 13, według mitologii pogańskich to syn
najwyższego boga, który cofa świat do chaosu i z niego tworzy nowy. « Kultura (Publikacja: 20-04-2007 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5350 |
|