Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.448.117 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Wiara" nie jest tak naprawdę odrzuceniem rozumu, ale leniwą akceptacją złego rozumowania. „Wiara" jest pseudo-uzasadnieniem, które pewni ludzie powtarzają, kiedy chcą o czymś twierdzić bez niezbędnych dowodów.
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Esteta kontra dyktator [3]
Autor tekstu:

Tłumaczenie: Andrzej Nowosad

Jak już wspomniano, w Ancjum Neron wyznał Petroniuszowi, że zabił matkę swą i żonę, żeby otwarły się przed nim wrota nieznanego, choćby miało to być straszliwsze nad ludzkie pojęcie, nad ludzką wyobraźnię — jest to kompleks Adriana Leverkühna, — niezdrowa podnieta, która słyszy krzyk harpii. Neron zabija jak śmierć i szaleje jak Bakchus, ponieważ zaczął się dusić w banalności i marności dnia codziennego, i dlatego chciałby go zniszczyć — a w jaki sposób? — posługując się ogniem i krwią; podpala Rzym, by przeżyć coś nadludzkiego, staje się masowym zabójcą, aby zostać bogiem. Dyktator z nieograniczoną władzą podpala stolicę swego imperium i dokonuje rzezi na chrześcijanach, a jednocześnie na, w oświetleniu gigantycznego pożaru, strasznej dekoracji swej próżności, śpiewa pieśń, podczas gdy z zakrwawionej areny wozy zbierają szczątki rozszarpanych ludzkich ciał. Sztuka poszukuje siebie w zbrodni, a zbrodnia usprawiedliwia się sztuką. Czy taka jest sztuka? Nie. Sztuką jest ludzkość. Przed wszystkim innym - ludzkość. W tej idei, w znacznym stopniu zamyka się również wieczna aktualność sienkiewiczowskiej powieści. A obraz Nerona właśnie dlatego, że nacechowany jest talentem miernoty, przekształca się w straszną bestię; jego chore ambicje przerywają nawet te ostatnie pokłady, które mogłyby go łączyć z rodzajem ludzkim. (Mówi się, że Stalin również uwielbiał pisać wiersze religijne). W Petroniuszowej ocenie twórczości Nerona nie miejsce na wątpliwość: "Lukan ma w jednym palcu więcej talentu, ale i w Miedzianobrodym coś jest. Jest przede wszystkim niezmierne zamiłowanie do poezji i muzyki (...) A co do wierszy, to, com ci mówił, że używam ich po uczcie, tak jak Witeliusz używa pióra flaminga, to nieprawda!… Bywają czasem wymowne (...) Czasem mi go żal. Na Polluksa! Co to za dziwna mieszanina! Kaliguli brakło piątej klepki, ale nie był jednak takim dziwotworem (rozbicie moje — M. N.). W tej ocenie arbiter jest szczery ale i … myli się:.". Dokładnie w tej "dziwnej mieszaninie" jest dziwaczna istota Nerona. Tyran byłby mniej dziwaczny, gdyby nie czuł w sobie talentu poety i artysty. Właśnie to uczucie budzi w nim dążenie do przekroczenia granicy ludzkiej natury. Należy wierzyć wyznaniu Nerona: „szukam — i dlatego chcę być większym niż człowiek, bo tylko w ten sposób mogę być największy jako artysta", i to wyznanie brzmi w książce bardziej złowieszczo niż występki, jakie przygotowuje i jakich dokonał. Dlatego pozwalam sobie na polemikę z Julianem Krzyżanowskim, który przytaczając wzniosłe słowa Petroniusza o talencie Nerona pisze: "Dzięki działalności Petroniusza w tym cudacznym wynaturzeniu zauważymy również kilka ludzkich cech z tragicznym odcieniem" [Krzyżanowski 1976]. Wręcz przeciwnie — właśnie talent niewydarzonego artysty poety, jego niezdrowe natchnienie, chore wypalanie się w sztuce ostatecznie go oszpecają, niszczą w nim wszystkie cechy ludzkie. Istnieją również tragiczne następstwa, ale nie odnoszą się one do bóstwa-Nerona, lecz do sztuki i do człowieczeństwa.

Petroniusz nie zgadza się z tym złowieszczym estetyzmem i występuje przeciwko niemu wykorzystując ironię i pogardę, ale w walce jest pasywny i brak aktywności skazuje również jego. W najbardziej krytycznym momencie, w którym by mógł czegoś dokonać i tym samym pomóc nie tylko sobie, ale też swym bliskim i Rzymowi, mógłby powiedzieć, to co miał na ustach: „Mianuj mnie prefektem pretorii, a ja wydam ludowi Tygellina i uspokoję w jednym dniu miasto". Ale jego wrodzone lenistwo zwycięża. Żeby być prefektem to dla niego w rzeczy samej, „dźwigać na barkach osobę cezara i tysiące spraw publicznych. I po co mu ten trud? Zali nie lepiej czytywać w rozkosznej bibliotece wiersze, oglądać wazy i posągi lub trzymając na łonie boskie ciało Eunice przebierać palcami w jej złotych włosach i schylać usta do jej koralowych ust. Więc rzekł: Ja radzę jechać do Achai". W ten sposób esteta gubi nie tylko siebie, ale staje się współwinny zbrodni, jakich dokonał sam dyktator i skazuje na zagładę tysiące niewinnych ludzi. W ten sposób Henryk Sienkiewicz wspaniale zademonstrował kolejną prawdę — często powtarzalny fatalny błąd inteligencji, która w czasach społecznego konfliktu i terroru ustawia się z dala od narodu. Zmanierowany inteligent — esteta rzadko czyni rozróżnienie pomiędzy narodem a tłumem.

A mimo wszystko pod wpływem nadchodzących, innych czasów Petroniusz trochę się zmienia. Ten, który patrzył na niewolników jak na rzeczy, zakochał się w swojej złotowłosej niewolnicy Eunice. Powiedzmy sobie — jakież to dziwne; Eunica ucieleśnia dokładnie to, co Petroniusz ubóstwia — piękno formy. Owszem, prawdą jest, że to właśnie jego poczucie estetyczne skłania go, aby uniknąć krwawej orgii, jaką Neron i jego dwór przygotowali w rzymskiej arenie, ale właśnie stąd wynika coś innego — nie, nie zmiana punktu widzenia, czy sposobu życia, lecz doznanie, że być może apostoł Piotr i Paweł z Tarsu mają jednak jakieś prawa.

Jeśli pominiemy jego rozmowę z apostołem Piotrem, to zewnętrznie Petroniusz nie ma żadnego kontaktu z nową nauką. Poznaje chrześcijaństwo na tyle, na ile jest związany z Winicjuszem i jego pragnieniem, by ratować Ligię. („Muszę ratować Winicjusza, który oszaleje, jeśli tamta dziewczyna zginie", i ten wzgląd przeważył wszystkie inne).

W całym wątku tematyczno-fabularnym Petroniusz jako poganin nie angażuje się w walce z chrześcijaństwem, a nawet nie ma nic przeciwko niemu, ponieważ wydaje mu się ono nieszkodliwe. Całkiem inny stosunek rysuje się poza fabułą, wewnątrz, w kontekście powieści. Tam Petroniusz i chrześcijaństwo spotykają się na arenie ideologiczno-filozoficznych przeciwstawień i zaprzeczeń; a walka między nimi jest bezkompromisowa. W walce tej Petroniusz, będąc symbolem rzymskiej estetyki, musi zginąć.

Oczywiście zwolennik tego pięknego i surowego, wesołego i smutnego, pozornie niezniszczalnego, ale skazanego na katastrofę świata nie może nawet dopuścić myśli, że zostanie on pokonany przez prostą wiarę w ukrzyżowanego filozofa, i że etyka zwycięży estetykę. Bez wiary w przyszłość nowej nauki, bez świadomości, że zajmuje ona powoli, ale nieodwracalnie strategiczne pozycje pogańskiej cywilizacji i kładzie fundamenty pod przyszłą formację Średniowieczna, esteta przeczuwa upadek: „Petroniuszowi nigdy nie stanęła wyraźniej przed oczyma ta prawda, że ów uwieńczony wóz, na którym w postaci tryumfatora stoi Rzym, wlokąc za sobą spętaną trzodę narodów, idzie do przepaści. Życie światowładnego grodu wydało mu się jakimś błazeńskim korowodem i jakąś orgią, która jednak musi się skończyć Rozumiał teraz, że jedni tylko chrześcijanie mają jakieś nowe podstawy życia, ale sądził, że wkrótce nie pozostanie z chrześcijan ślad żaden. A wówczas co?".

Będąc potomkiem starej rzymskiej arystokracji, którą despotyzm odpycha, Petroniusz jest człowiekiem samotnym. Nie ma dla niego miejsca w starym świecie, ale też i nie ma dla niego w nowym. Ponieważ jego filozofia jest mieszaniną epikureizmu, sceptycyzmu i stoicyzmu, a jego religia to piękno i doskonałość formy. Umrze — z uśmiechem epikurejczyka, ironią sceptyka, twardością stoika i subtelnością estety. Jego pogardliwy stosunek do chrześcijaństwa, pod wpływem zdarzeń, miłości do siostrzeńca i zapoznania się z istotą tej nauki zamienia się w życzliwość, ale religia ta na zawsze pozostaje mu obca. Ponieważ jego sceptycyzm jest światły, miłość do życia — niepohamowana, a samo życie — jak artystyczna twórczość: "Nie! szczęśliwy małżonku królewny-jutrzenki! Wasza nauka nie dla mnie. Mamże miłować Bityńczyków, którzy noszą moją lektykę, Egipcjan, którzy palą w moich kąpielach, Ahenobarba i Tygellina? Na białe kolana Charytek przysięgam ci, że choćbym chciał, nie potrafię. W Rzymie jest najmniej sto tysięcy ludzi mających albo krzywe łopatki, albo grube kolana, albo wyschłe łydki, albo okrągłe oczy, albo za wielkie głowy. Czy każesz mi ich kochać także? Gdzie mam odnaleźć tę miłość, skoro jej w sercu nie czuję? A jeśli wasz Bóg chce, bym miłował ich wszystkich, czemu w swojej wszechmocy nie dał im kształtu na przykład Niobidów, których na Palatynie widziałeś? Kto kocha piękność, dla tego samego nie może kochać brzydoty. Inna rzecz nie wierzyć w naszych bogów, ale miłować ich można, jak miłowali ich Fidiasz i Praksyteles, i Miron, i Skopas, i Lizypp".

Petroniusz, patrycjusz z pochodzenia, jest arystokratą ducha i jest to najbardziej charakterystyczna cecha jego charakteru. On nie może żyć w świecie sklepikarzy, szewców, handlarzy z duszy i pochodzenia, w świecie tych, którzy otaczają plebejskiego dyktatora i idola lumpów. I nie pozwala im skazać go na śmierć, wyprzedza ich, a jego śmierć jest jego ostatnią wobec nich kpiną. Samobójstwo Petroniusza to jedna z najwspanialszych scen w literaturze światowej — jest to jego łabędzia pieśń z ukochaną złotowłosą, w otoczeniu przyjaciół, z daleka od lumpów i pseudorepublikańskiego dworu. Nie będziemy jej opisywać, ponieważ można ją przeżyć tylko w opisie Sienkiewicza. Ale zacytujmy choćby ten fragment listu do tyrana, w którym mówi mu prawdę w oczy, a też i rzuca najszersze światło na głęboką istotę konfliktu między estetyką i dyktaturą w powieści „Quo Vadis" będąc sama w sobie też najwyśmienitszą i najbardziej lakoniczniejszą charakterystyką Arbitra Elegantiarum: „Życie jest wielkim skarbem, mój drogi, jam zaś z owego skarbu umiał najcenniejsze wybierać klejnoty, lecz w życiu są także rzeczy, których już dłużej znieść nie potrafię. Och, nie myśl, proszę, że mnie zraziło to, iżeś zabił matkę i żonę, i brata, iżeś spalił Rzym i wysłał do Erebu wszystkich uczciwych ludzi w twym państwie. Nie, mój prawnuku Kronosa. Śmierć jest udziałem ludzkiego pogłowia, po tobie zaś innych postępków nie było się można spodziewać. Ale kaleczyć sobie uszy jeszcze przez lata całe twoim śpiewem, widzieć twe domicjuszowskie cienkie nogi, miotane tańcem pirrejskim, słuchać twej gry, twej deklamacji i twoich poematów, biedny poeto z przedmieścia, oto co przewyższyło moje siły i wzbudziło do śmierci ochotę. Rzym zatyka uszy słuchając ciebie, świat cię wyśmiewa, ja zaś dłużej już za ciebie płonić się nie chcę, nie mogę. Wycie Cerbera, mój miły, choćby do twego śpiewu podobne, mniej będzie dla mnie dotkliwe, bom nie był mu nigdy przyjacielem, i za głos jego wstydzić się nie mam obowiązku. Bądź zdrów, lecz nie śpiewaj, zabijaj, lecz nie pisz wierszy, truj, lecz nie tańcz, podpalaj, lecz nie graj na cytrze, tego ci życzy i tę ostatnią przyjacielską radę posyła ci Arbiter elegantiae".

Nieprzypadkowo Sienkiewicz wybrał opozycję Petroniusz — Neron, nie na przykład Senaka — Neron. W tym artystycznym kontraście zamknięta jest głęboka myśl. Upadek moralny w jednej osobie najwyższego kapłana, boga i ateisty doszedł do tak ogromnych rozmiarów, że nie wymaga już uwag i komentarzy moralisty. Moraliści tacy jak Seneka nie mieliby żadnych szans w otoczeniu rozpasanego dyktatora; nic w świecie ogólnego moralnego rozkładu, rozpusty i zbrodni, nie brzmiałoby bardziej naiwnie a nawet komicznie niż ocena etyczna i moralizatorskie pouczenia. Pod względem moralnym dyktatura, jako instytucja niebywale zorganizowanego ludzkiego zła, dyskredytuje się sama w sobie. Sienkiewicz doskonale zna tę prawdę [por. odpowiedź Sienkiewicza na pytanie „Co Pan myśli o Bismarcku?", Majchrowski 1966] i dlatego przeciwstawia tyranowi nie moralistę, lecz estetę. Czyż w takiej epoce można znaleźć bardziej doskonałe antypody? Z jednej strony miotany pirrejskim tańcem w domicjuszowskiej błazenadzie kat „esteta", a z drugiej — ostatnie drgawki na uśmiechu, pełnym blasku i pogody ducha, starej kultury — kipiącej niegdyś i wolnej, genialnie ułożonej w harmonii, dzięki antycznym normom sztuki.


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Studnia i labirynt
Ewolucja wolności


« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 02-05-2007 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Nikolay Spasov Daskalov
(николай спасов даскалов), ur. 1939. Profesor Uniwersytetu im. Cyryla i Metodego w Wielkim Tyrnowie, w Bułgarii, gdzie Wykłada literatury słowiańskie.

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: Studnia i labirynt
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5367 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365