Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.718.558 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 712 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Klucz do udanego życia to umiłowanie wiedzy. Jak pokochać naukę? - Znaleźć pasję, wtedy wysiłek staje się przyjemnością.
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Esteta kontra dyktator [1]
Autor tekstu:

Tłumaczenie: Andrzej Nowosad

O powieści Henryka Sienkiewicza „Quo Vadis"

Fragment książki: Николай Даскалов, Сюжетите на история и реваншът на духа, Полската епопейна ос „Quo vadis", „Фараон"," Пепелиша", Университетското издателство „Св. св. Кирил и Методий", Велико Търново 2002, s. 54 — 68.

Prawie wszyscy historycy i krytycy literatury zwracają uwagę na ogromną siłę oddziaływania konfliktu pomiędzy dwoma światami w powieści Henryka Sienkiewicza Quo Vadis: świata cywilizacji pogańskiej, która swego czasu stworzyła gruntowną koncepcję estetyczno-filozoficzną, i świata chrześcijańskiego, który, dzięki swej żywotności, wyparł pogańskie normy filozofii i estetyki.

W licznych, dramatycznie przedstawianych zderzeniach tych dwóch sił w gigantycznym konflikcie, znajduje się też jeden, wyśmienicie ujęty opis krótkiego spotkania, podczas którego skrzyżowały się spojrzenia ziemskiego władcy — cezara Nerona i apostoła Piotra — jego duchowego przeciwnika. Moment ten został uchwycony przez Sienkiewicza w sposób bardzo plastyczny, we wstrząsającej akcji epicznej, gdzie: w długim, pełnym przepychu pochodzie imperatora ciągnącym z Rzymu w kierunku Ostii, gdzie Nero miał się oddać kolejnej błazenadzie i wyuzdanym rozrywkom; tyran we wspaniałym wozie mającym kształt namiotu, ciągnionym przez sześć białych idumejskich ogierów, podkutych złotem, przejeżdża obok głazu, na którym stoi Apostoł i przez wypolerowany szmaragd (symbol zarówno cielesnej, jak i duchowej krótkowzroczności) na chwilę zatrzymuje wzrok na stojącym na kamieniu Apostole i nawet przez myśl mu nie przemyka, że ten cudzoziemiec w nędznym odzieniu będzie jutrzejszym władcą Rzymu i świata. Ale wewnątrz, w świecie pogańskim, pisarz przedstawił inny konflikt, całkiem powierzchownie odnotowany w krytykach powieści, konflikt, który istnieje w kręgu zainteresowań tak pokolenia Sienkiewicza, jak i nas — współczesnych: jest to zderzenie estety z dyktatorem, jest to konflikt między arbitrem hellenizmu Petroniuszem i błaznem Neronem.

Z instynktem współczesnego wszystkim czasom Sienkiewicz tak bardzo zanurzył się w ten konflikt, że on nie tylko zajmuje centralne miejsce w stosunkach wzajemnych wewnątrz, w świecie pogańskim, ale — w trochę innym planie — zmusza nas również, abyśmy przypomnieli sobie skalę przeciwieństw pomiędzy Erazmem z Rotterdamu a Marcinem Lutrem, pomiędzy Stefanem Zweigiem, Tomaszem Mannem i Adolfem Hitlerem, pomiędzy Michaiłem Bułhakowem, Osipem Mandelsztamem a Józefem Stalinem (przykładów można wyliczać w nieskończoność), które podkreślają aktualność tego konfliktu w jego wielkim, ogólnoludzkim wymiarze i w każdym czasie.

Petroniusza poznajemy już podczas lektury pierwszej strony powieści. Rozpieszczony patrycjusz żyje nocnym życiem Rzymu w epoce upadku Imperium. Był on na uczcie u Nerona, który jak wszyscy autorytarni władcy lubił otaczać się znamienitymi osobistościami w sztuce, sławami w kulturze — w tym przypadku jest to Petroniusz, Lukan i Seneka — trzej mężowie, których imiona wpisano w karty historii ludzkiej duchowości.

Obudził się, jak zawsze, jakby zdrętwiały po uczcie, która przeciągnęła się do późna w noc. Z mistrzostwem mogącym konkurować z pisarzami srebrnego wieku literatury rzymskiej, wśród których jest również Petroniusz, Sienkiewicz opisuje codzienność tego wysublimowanego arystokraty. Wysmakowany w rozkoszach i próżności, choć nie brakuje mu możliwości, aby stać się wzorem dla Rzymian, tzn. człowiekiem pracy, co wyraźnie widać w czasie rozmowy w tepidarium z Markusem Winicjuszem — gdy wypytywał o Bitynię, gdzie był kiedyś rządcą, „dlatego lubił wspominać te czasy, albowiem stanowiły one dowód, czym by być mógł i umiał, gdyby mu się podobało".

Jednakże z rozmowy z Winicjuszem wypływa również coś innego — jego stosunek do tyrana i do sztuki tworzonej w czasach autorytarnych: niebezpiecznie jest, by pokazywać, że jest się mądrzejszym, bardziej utalentowanym i bardziej sławnym od tyrana. Fabrycjusz Wejent, choć napisał dość lichą książkę został wygnany, ze względu na to, że się ośmielił opisać w niej jakieś rzymskie sprawki, i, co się często zdarza, to właśnie przysporzyło mu ogromnej popularności — stu skrybów przepisywało książkę za dyktandem i rozchodziła się między ludźmi. Sam Petroniusz jednak, który potrafi odróżniać czasowość od wieczności w sztuce, a zna również charakter dyktatury, stoi ponad taką sławą. Woli żartować sobie z tępego cezaryzmu, który mecenat sztuki zmienia na epigon grafomanii: „Poeci łapią dziś ludzi na wszystkich rogach ulic (...) Nie przejdziesz koło żadnej bazyliki, koło term, koło biblioteki lub księgarni, żebyś nie ujrzał poety gestykulującego jak małpa (...) Ale to teraz takie czasy. Cezar pisuje wiersze, więc wszyscy idą w jego ślady. Nie wolno tylko pisywać wierszy lepszych od cezara i z tego powodu boję się trochę o Lukana…".

Zmuszony do życia w środowisku otaczającym Autokratę, jako dyktator smaku, by czuć się wolnym i niezależnym, Petroniusz nie ma innego wyjścia, poza tym cudownym ryzykiem, by ironizować, błyszczeć elegancją, zabawiać się pseudoestetą, tłumem, nędzarzami i całym światem, który go otacza: „Życie jest śmiechu warte, więc się śmieję" (...) „Nie ja stworzyłem te czasy i nie ja za nie odpowiadam".

Niedbały, ironiczny, leniwy, przenikliwy, wysmakowany w rozkoszach i próżności, Petroniusz wierzy tylko w to, w co powinien wierzyć. Uznaje panteon bogów, ale jako poetycką mitologię, nie wierząc w nich; wypełnia religijne rytuały ze względu na ich piękno i z tej samej przyczyny szanuje tradycję Rzymu, w odróżnieniu od bezbożnego, ale wysoce zabobonnego tyrana, odzianego w szaty Republiki. Arbiter kultury helleńskiej, w cieniu zwolenników Nerona, nie pozwala sobie nawet na cień próżności lub choćby odrobinę chełpliwości. O internowanym nieszczęśniku Fabrycjusie mówi: „Zgubiła go miłość własna. Każdy go podejrzewał, nikt dobrze nie wiedział, ale on sam nie mógł wytrzymać i na wszystkie strony rozgadywał pod sekretem".

Ulubieniec narodu, nie jest zachwycony miłością własną Fabrycjusa, ponieważ gardzi ludem z wrodzoną dumą patrycjusza i estety. Ma w pamięci, że ten sam lud, który wzburzył się z powodu rzezi całej familii Pedaniusza Sekunda i pokochał go za to, że jako arbiter elegantiarum przemawiał przed cezarem przeciw wyrokowi śmierci, ten sam tłum „kochał także i Brytanika, którego Nero otruł, i Agrypinę, którą kazał zamordować, i Oktawię, którą na Pandatarii uduszono po uprzednim otwarciu jej żył w gorącej parze, i Rubeliusza Plauta, który został wygnany, i Trazeasza, któremu każde jutro mogło przynieść wyrok śmierci".

Nie jest przypadkiem, że w tej strasznej atmosferze wielbiciel gracji na podobieństwo autora powieści, doznaje szacunku w stosunku do patriarchalnych dobroczyńców przeszłości, mimo że sam taki nie jest. Jest to wyraźnie widoczne podczas odwiedzin Petroniusza w domu dostojnego Rzymianina Aulusa Plaucjusza — w zachwycie Petroniusza czuje się przywiązanie Sienkiewicza do zdrowego życia polskiej szlachty, do prostych, nie zmanierowanych cnót pradziadów. Ten sam Petroniusz, który zaledwie chwilę przedtem mówił z ironią o żonie Plaucjusza — Pomponii: „Istny cyprys. Gdyby nie była żoną Aulusa, można by ją wynajmować jako płaczkę" — w jej obecności, „nie mógł oprzeć się podziwowi, jakim przejmowała go jej twarz smutna, ale pogodna, szlachetność jej postawy, ruchów, słów" — zaczął odczuwać do niej pewien rodzaj szacunku, stracił wrodzoną dumę a nawet poniekąd pewność siebie. W domu, z którego bije jakieś światło, spokój, szlachetność i piękno, nieznane jeszcze rozpieszczonemu patrycjuszowi i estecie, tak jakby przełamuje się ostrość jego błyskotliwej ironii. Przyzwyczajony do miłości kurtyzan i swawolnych kobiet ze środowiska Nerona, Petroniusz odczuwa uspokojenie wewnętrzne przy przyjacielskiej, wiernej staremu Aulusowi Plaucjuszowi Pomponii Grecynie, mimo że nic nie może mu przysporzyć bardziej męczącego i bardziej bezgranicznego smutku niż nasycone wyciszającą cnotą życie.

Petroniusz mieszka w Rzymie, w epoce jego największego upadku, gdy „tracą rozum ludzie i bogowie", a pogodny uśmiech antycznej kultury oszpecają błazeńskie gestykulacje pseudoestetów, jak kat Neron, który profanuje się poprzez lumpowate otoczenie i przekształca w cudaczną, złowieszczą podnietę tłumu. Nic dziwnego, że w takim środowisku arbiter kultury helleńskiej jest osamotniony, a poczucie jego własnego pochodzenia daje mu prawo, aby uważał siebie za człowieka bardziej wolnego niż na to pozwala cezar i jego najbliżsi. Czy jednak świadomość o tej niezależności jest wystarczająca do wydania sądu, że „reprezentuje bardzo wysokie wartości humanistyczne; jest człowiekiem w środowisku, gdzie trudno być człowiekiem w pełnym tego słowa znaczeniu?" [por. Krzyżanowski 1976].

Oczywiście Petroniusz nie jest estetą w ogóle. Jest on doskonałym produktem estetyki pogańskiego Rzymu i w tym aspekcie jakiekolwiek porównywanie bądź przeciwstawienie z Płoszowskim — bohaterem innej powieści Henryka Sienkiewicza, „Bez dogmatu" — jest dopuszczalne jedynie na bazie ogólnej, dla tego „pryncypialnego" lub „dogmatycznego", którym kieruje się w życiu i od którego nie odstępuje. [por. Krzyżanowski 1976]

„Wartości humanistyczne", jakie on odzwierciedla, są w całości podporządkowane jego zasadom estetycznym, dla których najwyższą moralnością jest samookreślenie w estetycznej formie jednostki. On nie wierzy w nic poza to, co jest piękne i nie kocha nic poza tym, co jest harmonią; wychwala sztukę ze względu na jej piękne formy, ale jak inni z otoczenia cezara, według własnej samooceny; on też zatracił zmysł rozróżniania piękna od kiczu. Seneka mówi o nim: „Sposobów na niego nie wiem, wpływom niczyim nie podlega. Być może, że przy całym swym zepsuciu więcej on jeszcze wart od tych łotrów, którymi Nero dziś się otacza. Ale dowodzić mu, że popełnił zły uczynek, jest to tylko czas tracić; Petroniusz dawno zatracił ten zmysł, który złe od dobrego odróżnia. Dowiedź mu, że jego postępek jest szpetny, wówczas zawstydzi się".


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Studnia i labirynt
Ewolucja wolności


« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 02-05-2007 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Nikolay Spasov Daskalov
(николай спасов даскалов), ur. 1939. Profesor Uniwersytetu im. Cyryla i Metodego w Wielkim Tyrnowie, w Bułgarii, gdzie Wykłada literatury słowiańskie.

 Liczba tekstów na portalu: 2  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: Studnia i labirynt
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5367 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365