|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Kościół i Katolicyzm Podróż i kilka refleksji o religii i ideologii [2] Autor tekstu: Mirosław Kostroń
Naturalnie przebiegające procesy sekularyzacyjne w Europie Zachodniej,
doprowadziły do załamania tam idei Kościoła konstantyńskiego. To prawda, że
katolicyzm nie jest w tamtych krajach tak masowy, jak w Polsce. Jednak ci, którzy
pozostali przy Kościele na Zachodzie, reprezentują bez porównania wyższy
poziom niż przeciętny polski katolik, który przy bardziej szczegółowym
odpytaniu, ma problemy z określeniem: w co wierzy. Katolik polski nie zna Pisma
świętego, nie zna dogmatów, nie ma pojęcia o historii Kościoła. Jego
wyobraźnię bez reszty wypełnia alternatywa: niebo — piekło. On sam, nie
wiedzieć właściwie dlaczego, przeznaczony jest do życia w wiecznej szczęśliwości, a wszyscy poza Kościołem skazani z góry na wiekuiste męki. Wbrew pozorom,
bzdury rozpowszechniane niegdyś przez kler o diabłach smażących smołę, o piekielnych mękach, mają się całkiem dobrze. Przeciętny polski katolik wciąż
na serio bierze zabobonne gadanie o diabłach i piekle. Jako przeznaczony do
nieba, każdy polski katolicki ciemniak i drań, czuje się kimś lepszym, po
prostu wybrańcem Boga.
Kościół konstantyński przetrwał w nienaruszonej formie już tylko w Polsce. Złożyło się na to szereg
okoliczności. Cała działalność polskiego papieża sprowadzała się do
przywracania Kościołowi cech konstantynizmu. Kościół polski, który Wojtyłę
ukształtował, był kościołem stricto konstantyńskim. Katolicyzm w tej
wersji jawił się Wojtyle jako twór najdoskonalszy. Stąd próby przywracania
konstantyńskich rysów, które dziś można też określić POLONIZACJĄ KOŚCIOŁA
UNIWERSALNEGO.
Działania te w skali świata nie mają najmniejszych szans powodzenia.
Nie można zawrócić biegu historii, z równym powodzeniem można dziś
propagować nawrót do idei czczenia boga Re czy świętego byka Apisa.
Katolicyzm konstantyński może być jednak zagrożeniem w skali pojedynczych państw.
Może się zdarzyć, że grupa oszołomów przejmie całkowitą władzę, choćby
na przeciąg krótkiego czasu, w jakimś kraju. Odizolowawszy się wpierw od
innych państw, mogą przemienić życie obywateli w istny religiancki obóz
koncentracyjny. Ostatnie wydarzenia w Polsce zdają się poświadczać, że nie
jesteśmy zbyt daleko od realizacji tych koszmarnych wizji.
Pogrzeb Jana Pawła II okazał się skandalem, który doszczętnie
skompromitował Kościół konstantyński. Wojtylizm zastąpił w rozfanatyzowanych głowach Chrystianizm. Papieżowi z Wadowic nie udało się
zawrócić biegu dziejów, o co usilnie w czasie trwania swego pontyfikatu
zabiegał. Jednak kilkoma kiepskimi sztuczkami aktorskimi, które wyszkolił sobie w teatrze Kotlarczyka, rozfanatyzował polski lud i uczynił go wielce podatnym
na manipulacje różnych cynicznych
łobuzów, zwących się chrześcijańskimi politykami.
Kościół polski jest dziś ostatnią ostoją konstantynizmu i rezerwatem integrystycznego barbarzyństwa. Pewne nadzieje budzi fakt, że wielu
mądrych i uczciwych ludzi, zarówno tych wywodzących się z szeregów
demokratycznej opozycji z czasów PRL-u, jak i tych związanych z dawnym
systemem, zdaje się rozumieć, że ważniejsze niż minione podziały są
obecne zagrożenia, przed którymi staje Polska. Najważniejszym z nich jest próba
przekształcenia naszego kraju w religiancki skansen Europy. Trawestując myśl philosophia est ancilla
theologiae, można powiedzieć, że theologia est
ancilla politicae. Wielu katolikom, a zwłaszcza tym, którym nie schodzą z ust
frazesy o Bogu i ojczyźnie, marzy się Polska jako bastion swoiście rozumianej
moralności, pośród innych państw „zdemoralizowanej" i „zdechrystianizowanej" do cna Europy. Za nic mają szczytne ideały przyświecające
budowie WSPÓLNEJ EUROPY. Cóż innego mają oni do zaoferowania? Chcieliby
Polski wyobcowanej spośród innych państw europejskich, kraju, w którym nikt
nie przeszkadzałby im w realizacji obłąkańczych wizji, chcieliby społeczeństwa
przemienionego w stado zastraszonych i bezsilnych owieczek. Państwo zbójeckie
zbliża się ogromnymi krokami. Zbójcy uwiesili na szyjach krzyże i udają
rycerzy — strażników chrześcijańskiej moralności i polskości.
Jestem przekonany, że bez ryzyka popełnienia jakiegoś błędu można
zastosować wywody Gabriela Marcela skierowane przeciw ideologii i ideologom, do
scharakteryzowania postaw przedstawicieli polskiego katolicyzmu.
„Im bardziej traktować będę moje własne pojęcia czy nawet moje
przekonania jako coś, co do mnie należy i czym właśnie na skutek tego się
pysznię, może nieświadomie, tak jak ludzie pysznią się oranżerią czy
stajnią — tym bardziej pojęcia te i te poglądy będą zmierzały na skutek
samej swej bierności (czy też, co sprowadza się do tego samego, na skutek
mojej bierności w stosunku do nich) do tego, by wywierać na mnie bezwzględną
przemoc; tu właśnie jest pierwiastek fanatyzmu we wszystkich jego formach.
Wydaje się, że następuje tu, jak również w innych wypadkach, rodzaj niedającej
się uzasadnić alienacji podmiotu (niechętnie decyduję się na użycie tu
tego terminu) wobec jakiejkolwiek rzeczy. W tym leży, moim zdaniem, różnica
pomiędzy ideologiem z jednej a myślicielem czy artystą z drugiej strony.
Ideolog jest jednym z najbardziej przerażających typów ludzkich; nieświadomie
oddaje się on w niewolę obumarłej części siebie samego, a niewola ta co więcej
staje się nieuchronnie tyranią dla otoczenia".
Tych kilka uwag z Być i mieć, wielkiego filozofa chrześcijańskiego,
doskonale oddaje istotę katolicyzmu polskiego, który dla wzmagania swej
materialnej potęgi nie waha się zaprzepaszczać przesłania Jezusa Chrystusa.
Cienka linia dzieląca religię od ideologii została tu już dawno przekroczona i powrót do korzeni chrystianizmu byłby bardzo trudny, o ile w ogóle możliwy.
Najdoskonalej ów POWRÓT realizują dziś katolickie wspólnoty religijne w Holandii, Belgii i Wielkiej Brytanii. Jeżeli już gdziekolwiek, to tylko tam
Duch Boży mocą swą wieje.
Albo chrystianizm jest czymś znacznie więcej niż tylko jeszcze jedną z całego rzędu ideologii wymyślonych przez człowieka, albo jest tylko
ideologią i niczym więcej. Ale wówczas nikt nie ma prawa wymagać jakiegoś
szczególnie specjalnego traktowania takiego chrześcijaństwa. Rzymski
katolicyzm uczynił wiele dla obniżenia rangi Chrystusowego przesłania. Nie można
zaprzeczyć, że historia Kościoła to obok mnóstwa obrzydliwości i ogromu zła,
również wiele wspaniałych postaci i najwyższych wzlotów ducha ludzkiego.
Niemniej, trudno nie zauważyć, że to, co w katolicyzmie było piękne i wielkie dokonywało się najczęściej w opozycji do hierarchii. Powstawało w trudach i mękach, rodziło się i rozwijało pomimo przeszkód czynionych przez
oficjalne struktury Kościoła.
Zbójectwo polityczne występujące pod szyldem religii powinno zostać
raz na zawsze wyrugowane z życia ludzkiego. To ono było w przeszłości
zarzewiem wojen i rzezi. Dzisiaj też jedyną jego właściwością jest
bezustanne wzniecanie konfliktów, w wyniku których często przelewana jest
ludzka krew. Klerykalizm i nacjonalizm we wszelkiej postaci powinny już dawno
znaleźć się tam, gdzie ich właściwe miejsce, to znaczy na śmietniku
historii. Prawdziwe chrześcijaństwo jest tym, co na zawsze weszło do dorobku
ludzkości, natomiast katolicyzm konstantyński musi zająć miejsce w lamusie z poronionymi pomysłami, na jednej półce z pogrzebanymi kultami Kybele, Mitry
itp.
Prawdziwe chrześcijaństwo to Jan Sebastian Bach z jego mszami, pasjami i kantatami, to freski i obrazy Beato Angelico z San Marco we Florencji, to
Wygnanie z raju Masaccia, Giotto i Caravaggio, to fantastyczna architektura
Borrominiego, to Wyznania Augustyna i Myśli Pascala, to w końcu,
by oddać sprawiedliwość i Dziesiątej Muzie, tak niezwykłe filmy, jak Ewangelia
według św. Mateusza Pasoliniego, Siódma pieczęć Bergmana czy Matka
Joanna od Aniołów Kawalerowicza i Jarosława Iwaszkiewicza — największego
polskiego pisarza XX wieku.
Zaiste, niezbadane są ścieżki, którymi chadza Duch Święty. Gdy
czytam Wittgensteina, to czuję, że ocieram się już o Nieskończoność,
otwierają się jakieś przepastne otchłanie, wobec których nijak ma się człowiek
ze swoimi mądrościami, całą wielowiekową nauką i filozofią. To tak jak by
ktoś mnie nagle wrzucił, do którejś z rycin Piranesiego, z cyklu Carceri.
Trzeba być nie ladagruboskórnym zwierzęciem, żeby choć na chwilę
nie stać się jednym z ludzików Piranesiego, błądzących w świecie
ogromnych kamiennych budowli. Lektura Wittgensteina to balansowanie na skraju
metafizycznych przepaści: „Czujemy, że gdyby nawet rozwiązano wszelkie możliwe zagadnienia naukowe,
to nasze problemy życiowe nie zostałyby jeszcze tknięte. Co prawda nie byłoby
już wtedy żadnych pytań; i to jest właśnie odpowiedź" (Tractatus 6.52).
Równie niebezpieczne są wspaniałe starochrześcijańskie mozaiki i te z Rawenny, i te bardziej poślednie — zdaniem historyków sztuki — rzymskie.
Godzinami mógłbym stać w Santa Constanza i z zadartą głową wpatrywać się w radosne sceny winobrania, w całą tę niezwykłą feerię barwnych amorków,
roślin, ptaków oraz dobrotliwego Chrystusa. I tylko okrzyki dobiegające z pobliskich kortów tenisowych, bądź odgłosy odbijanej piłki, przywracają człowieka z tego zamyślenia i zapatrzenia do codzienności.
Niech ktoś spróbuje czytać świętego Augustyna w rozgrzanych do gorącości
ruinach Pompejów lub Ostii. Jestem przekonany, że bez porównania więcej
wzniosłości, religijności i metafizyki było w niezapomnianym koncercie Pink
Floyd w Pompejach, jak we wszystkich razem wziętych encyklikach i adhortacjach
papieskich.
Chrześcijaństwo jest jedną z największych przygód intelektualnych,
spośród tych, jakie przytrafiły się człowiekowi w ciągu ostatnich kilku
tysięcy lat.
Chrystus, jeśli nawet nie był żadnym Bogiem, to był na
pewno największym spośród ludzi. Mówiąc po WITTGENSTEINOWSKU: Chrystus
zawsze będzie największym człowiekiem wszystkich czasów, nawet wtedy, gdyby
okazało się, że nigdy nikogo takiego nie było.
1 2
« Kościół i Katolicyzm (Publikacja: 03-05-2007 )
Mirosław Kostroń Publicysta, studiował polonistykę i filozofię, publikował głównie w prasie lewicowej ("Dziś", "Forum Klubowe", "Przegląd Socjalistyczny", "Trybuna Robotnicza") oraz na portalach internetowych Racjonalista i Antybarbarzyńca. Przekonania: ateista i socjalista, hobby: jazz (od bebopu do jazz-rocka), sztuka drugiej połowy XX wieku (od abstrakcjonizmu do konceptualizmu). Liczba tekstów na portalu: 14 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Dlaczego dzisiaj należy być bardziej Europejczykiem niż Polakiem | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5369 |
|