|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Światopogląd List otwarty filologa w obronie mądrego dziecka Autor tekstu: Dariusz Kot
Dziewięcioletni Michał
odpytał biskupa z zasad poprawnego myślenia
W jednym z ostatnich numerów „Tygodnika Powszechnego"
(20/2007) ukazał się zapis dość
niezwykłej rozmowy: niezwykłej jak na rozmowy prowadzone za pośrednictwem
mediów. Nosi ona tytuł „Czy może
być tak, że Go nie ma?" i zawiera pytania, zadane ks. biskupowi Antoniemu Długoszowi
przez małego Michała Różyckiego. Zawiera także oczywiście odpowiedzi
biskupa. Seria pytań okazała się tak trudna dla mamy Michała, że zwróciła
się ona z prośbą do opiekuna lokalnego Kościoła, jakim w tradycji chrześcijańskiej
jest właśnie biskup. Tygodnik Powszechny zamieścił odpowiedzi, zapewne w przekonaniu, że zamyka to całą sprawę.
Wystarczy
przeczytać niektóre z komentarzy czytelników w internetowym wydaniu TP, aby
przekonać się, że cała ta historia powinna się teraz właśnie dopiero zacząć.
Powinna się zacząć, jeśli komukolwiek w otoczeniu Michała, jego rodzicom,
jego nauczycielom, jeśli w ogóle komukolwiek w Polsce zależy na przyszłości
takich mądrych dzieci: na rozwinięciu ich wspaniałej umiejętności
obserwacji, wnioskowania, formułowania problemów. Siła umysłu chłopca wstrząsnęła
nawet ludźmi wierzącymi w Boga i wywołała ich oburzenie, gdy przeczytali
schematyczne odpowiedzi Księdza Biskupa. „Jestem wierzący — napisał jeden z czytelników internetowej wersji TP — ale te wytłumaczenia i odpowiedzi są
żałosne. Nawet mnie te wytłumaczenia nie przekonują. Będąc dzieckiem w ogóle
bym w żadne z tych odpowiedzi nie uwierzył". „Czy tak uczy Pismo Święte? — pyta ktoś inny z powątpiewaniem. Jeden z dłuższych i poważniejszych
komentarzy brzmi: "Te pytania
dziewięcioletniego chłopca są bardzo głębokie, dojrzałe, z kategorii tych,
które miały już tysiące odpowiedzi, ale nadal frapują ludzi. Odpowiedzi
biskupa nie sięgają tej głębi, są płytkie, sztampowe, sloganowe, jakby
lekceważyły pytającego, uznając go za "Małego Jasia", któremu
wystarczy powiedzieć coś niby na temat, ale tak naprawdę uniknąć istoty.
Mam wątpliwości, czy zadowoliły Michała, jeśli dziś jeszcze tak, to za
niedługo pewnie już nie".
O co pyta Michał? Pierwsze pytania wydają się
proste i naiwne. Mały chłopiec pyta o to, dlaczego jedne dzieci są szczęśliwe, a inne chorują; pyta o śmierć swojej babci, o której zdrowie się modlił.
Nieoczekiwanie, kolejne pytania stają się ogólniejsze, ujawniają bogactwo
przemyśleń i horyzont myślowy, jakich nie oczekujemy po uczniach trzeciej
klasy podstawówki, wychowanych w rodzinach katolickich. Pytanie o zmarłą
babcie nagle przybiera lepiej wypracowaną, uściśloną formę: dlaczego Ci, którzy
zostają przy życiu, tak cierpią? Michał tego nie wie, ale my wiemy, że to uściślenie
ma naturę fenomenologiczną. Widać, że chłopiec dużo myślał o śmierci, a jednocześnie przeczuwa, że bardzo trudno dostać odpowiedzi, gdy pyta się o rzeczy, z jakimi tak naprawdę nie mamy kontaktu. Ze zmarłymi nie mamy
kontaktu. A zatem z czym właściwie mamy kontakt? Co jest naszą daną bezpośrednią?
Co na pewno widzimy? Widzimy dokładnie tyle, o ile zapyta teraz Michał: ból
tych, którzy pozostali przy życiu. "Dlaczego Pan Bóg pozwala, żeby ludzie
umierali, a ci, co zostają na Ziemi, żeby tak bardzo tęsknili?"
Ten
ból sami przecież przeżywamy, nie wydaje nam się on niczym dobrym i to jest
mocna, solidna podstawa, aby pytać.
Czy
to już wszystko, co widzimy? Nie. Okazuje się że jednak widzimy jeszcze coś:
widzimy to coś, bo pojawiło się, jeszcze zanim stary człowiek umarł.
Widzimy jego starość. Jego z góry skazaną na niepowodzenie rozpaczliwą walkę z maszyną biologiczną, która jest nim samym i właśnie zaczyna się psuć.
„Po co w ogóle jest starość?" — brzmi następne pytanie małego chłopca.
*
Raz
uruchomione myślenie typu „w ogóle" bardzo trudno potem zatrzymać. Dwa
ostatnie pytania Michała to pytania na pół retoryczne, zawierające już w zarodku wnioski, jakie są przekonujące — gdyż wydają się być już tylko
konsekwencją precyzyjnego postawienia poprzednich pytań. „Czy może być tak, że nam się tylko
wydaje, że Pan Bóg wszystko może, a tak naprawdę nic nie może?" Niesamowite pytanie -
niesamowite nie tylko ze względu na swój temat, ale także ze względu na
usytuowanie podmiotu wobec treści wypowiedzi. Z jaką niebywałą kulturą
osobistą to pytanie zostało postawione! (W tym miejscu składam wyrazy
szacunku rodzicom i nauczycielom Michała). Nie chcąc urazić starszego i mądrzejszego
człowieka, dziewięciolatek buduje hipotetyczną sytuację, która wcale nie
musi być rzeczywistością, dziewięciolatek pyta na ostrożnej zasadzie
filozofów: „A gdyby tak przez chwilę pomyśleć, że…".
Michał tego nie wie, ale przez całe wieki pomiędzy początkami
europejskiego scjentyzmu w wieku XII, a wiekiem XVII, kiedy to tacy ludzie jak
Galileusz stworzyli nowożytną naukę — wszyscy pytali w takim właśnie,
hipotetycznym stylu. Kościół był wtedy inny, niż dzisiaj i pod groźbą śmierci
nie pozwalał nikomu na żadne wątpliwości, co do istnienia Boga. Kiedy
Kopernik wyliczył, że to nie Słońce obraca się wokół Ziemi, ale na odwrót — Kościół zabronił czytania jego książki na ten temat. Jeszcze nawet
Darwin, który odkrył, że istnieje coś takiego jak ewolucja — nie pisał
wprost o tym, że człowiek także powstał w wyniku zmian genetycznych w zwierzętach,
które były naszymi przodkami na Ziemi. Naprawdę, wspaniałych
towarzyszy z przeszłości dobrał sobie nasz mały Michał, dzięki swej umiejętności
dokładnego, a zarazem bardzo grzecznego pytania. Zajmijmy się teraz treścią
pytania. „Czy może być tak, że nam się tylko
wydaje, że Pan Bóg wszystko może, a tak naprawdę nic nie może?" Najlepsze
znane mi sformułowanie tego, o co tak naprawdę zapytał nasz dziewięciolatek,
znalazłem kiedyś w „Imieniu Róży" Umberto Eco — w jednej z najbogatszych
semantycznie powieści XX wieku, napisanej zresztą przez wybitnego włoskiego
semiotyka. Co ciekawe, tam również pytanie to zadaje młody chłopiec, Adso — i również on zadaje je mądrzejszemu, starszemu człowiekowi. Adso naoglądał
się różnych nieszczęść, widział śmierć wielu niewinnych ludzi i spalenie ogromnego, bogatego klasztoru. Jest wstrząśnięty. Mistrz Wilhelm,
jako jego opiekun, próbuje to wszystko jakoś wyjaśnić, używając argumentu
dawnych apologetów: „nie może być ładu we Wszechświecie, gdyż stanowiłby
obrazę dla wolnej woli Boga i dla Jego wszechmocy". W pierwszej chwili wydaje
się to słuszne — przecież gdyby w Kosmosie panowały niezmienne prawa, Pan
Bóg nie byłby wszechmogący, gdyż nie mógłby łamać takich praw. Odpowiedź
Adso stawia jednak takie tłumaczenie pod dużym znakiem zapytania: „Lecz jak
może istnieć byt konieczny, całkowicie utkany z możliwości? Jakaż więc
jest różnica między Bogiem a pierwotnym chaosem? Czy utrzymywanie, że Bóg
jest absolutnie wszechmocny i absolutnie rozporządzalny wobec własnych wyborów,
nie jest tym samym, co utrzymywanie, że Bóg nie istnieje?" Obaj — wymyślony Adso i nasz
prawdziwy Michał — odkryli filozoficzną aporię, barierę nie do
przekroczenie w samym sercu myślenia o chrześcijańskim Bogu, jaki ma być
zarazem wszechmocnym Władcą i wolną Osobą. Zestawienie tych dwóch cech w jedno, to nic innego, jak filozoficzny opis starego greckiego Chaosu, a wszelkie
różnice między wiarą w takiego Boga, a wiarą w Chaos, okazują się tylko językowe. I Michał chyba także jakoś
intuicyjnie to wyczuł, i to dziecko, wychowywane na katolika, postawiło swoje
ostatnie pytanie: „Czy może być tak, że Go po prostu nie ma? Co wtedy z nami będzie?". Zwracam z całą siłą uwagę na to małe słówko „po
prostu", słówko sygnalizujące nam że chłopiec rzeczywiście doskonale
wyczuwa błąd językowy, podstęp językowy, maskujące zabiegi słowne w retoryce, którą posługują się często chrześcijanie.
*
Na tle tak głębokich pytań Michała faktycznie bardzo blado wypadają
biskupie odpowiedzi.
Dlaczego część dzieci ma się gorzej, a część
lepiej? Za choroby i sieroctwo dzieci odpowiadają po części rodzice, po części
lekarze, a po części „zatruwający środowisko". (A jeszcze inne choroby to
tajemnica, trzeba ją „przyjąć"). Dlaczego modlitwa o uratowanie babci nie
została wysłuchana? Bo Pan Bóg wie, że dla niej lepiej było umrzeć, tak
jak rodzice wiedzą, co dobre dla ich dzieci. Dlaczego tak strasznie tęsknimy
za umarłymi? To nam potwierdza, że spotkamy się z nimi po śmierci. Po co
jest starość? Ludzie starzy „przygotowują się do śmierci, doświadczając
słabości i utraty zdrowia". A może wszechmocny Pan Bóg tak naprawdę nic
nie może? To nie Pan Bóg, ale ludzie powodują kataklizmy. Czy Boga może w ogóle
nie być i co wtedy. Bez Boga nie istniałby świat ani ludzie.
Co inteligentny człowiek ma myśleć o takich
odpowiedziach? Co ma myśleć o stosunku biskupa do jego małego, mądrego
ucznia? Prawie wszystkie odpowiedzi można zakwestionować, nie wychodząc nawet
poza cztery kryteria, służące nauczycielom już w podstawówce do sprawdzania
klasówek. Kryteria te są następujące: 1) czy odpowiedź jest na temat? 2)
Czy odpowiedź jest prawidłowa, zgodna z rzeczywistością? 3) czy odpowiedź
jest wyczerpująca? 4) czy odpowiedź posiada przekonujące uzasadnienie?
Na przykład: wszystko co ksiądz biskup pisze o chorobach i kataklizmach, jest to zwykła odpowiedź nie na temat. Istnieją przecież
tzw. choroby zakaźne i straszliwe powodzie — padamy ich ofiarą nie z czyjejś
winy, ale dlatego, że zupełnie przypadkiem znaleźliśmy się w złym czasie w złym miejscu. Czy tak trudno się było domyslić, że właśnie o takie
niezawinione przez nikogo nieszczęścia, dotykające także dzieci pytał Michał?
Co to w ogóle znaczy, że za choroby są odpowiedzialni m.in. lekarze? Gdyby nie
lekarze, którzy wynaleźli szczepionki na ospę, wściekliznę, dżumę i cholerę, ksiądz biskup nie mógłby w ogóle odpowiadać na pytania Michała,
bo już by nie żył (średnia długość ludzkiego życia bez tych lekarstw
wynosiła niegdyś około 30 lat). Przykładem odpowiedzi niezgodnej z rzeczywistością — i to z rzeczywistością w wersji chrześcijańskiej! -
jest z kolei to, co ksiądz biskup pisze o zapewnionym spotkaniu z umarłymi po
naszej śmierci. Gdyby to było takie proste, Zbigniew Herbert całkiem bez
przyczyny napisałby swój słynny wiersz „U wrót Doliny", dramatyczny
reportaż poetycki o rozterkach zmarłych chrześcijan „na moment przed
ostatecznym podziałem na zgrzytających zębami i śpiewających psalmy". Z kolei przykładem braku dobrego uzasadnienia jest odpowiedź na podejrzenie
Michała, że Pan Bóg jest w gruncie rzeczy całkowicie bezsilny. Ksiądz
biskup stara się tu czymś podeprzeć stary,
wyświechtany kontrargument o „szacunku Boga do naszej wolności".
Podpiera go zaskakującym twierdzeniem: „za kataklizmy są odpowiedzialni
ludzie nadużywający swojej wolności i troszczący się tylko o siebie".
Warto w takim razie zapytać, jaka była wina i czego nadużyły ofiary trzęsienia
ziemi w Lizbonie, w roku 1755. Stało się to dokładnie w dzień Wszystkich Świętych:
trzydzieści tysięcy ludzi straciło wtedy życie. Zginęli uwięzieni w rozpadających się kościołach, w czasie uroczystych mszy.
Twierdzeń takich, że starość jest dobra, bo dzięki
cierpieniom odechciewa nam się na starość dalej żyć, albo że istnienie świata i ludzi bez istnienia Boga jest po prostu niemożliwe — nie chcę komentować.
Smutne to. I budzi we mnie straszny gniew. Taki umysł,
takie możliwości — a co będzie dalej z naszym małym, bystrym Michałem?
Wcale nie jestem przekonany, że Michał odrzuci wszystkie te okropne odpowiedzi
biskupa. To szczyt naiwności, tak myśleć. Jest tylko małym dzieckiem, małym
katolikiem, któremu teraz nagle odpisał sam biskup i który nawet trafił (ze
zdjęciem!) do bardzo poważnej gazety! Co za zaszczyt dla niego! Co za zaszczyt
dla parafii i dla rodziców!
Prawdziwy powód do radości — odważne, celne i intrygujące pytania Michała — łatwo może zostać zapomniany.
« Światopogląd (Publikacja: 21-05-2007 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5383 |
|