Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.735 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Anatol France - Kościół a Rzeczpospolita
Artur Patek, Jan Rydel, Janusz J. Węc (red.) - Najnowsza Historia Świata tom 4 1995-2007
Julio VALDEÓN BARUQUE, Manuel TUŃÓN DE LARA, Antonio DOMINGUEZ ORTIZ - Historia Hiszpanii

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Ani w życiu prywatnym, ani w moich pracach nigdy nie ukrywałem, że jestem zdeklarowanym niewierzącym".
 Społeczeństwo » Eutanazja

Cywilizacja śmierci? Diabła tam! Prawo do śmierci! [1]
Autor tekstu:

Motto:
Są sytuacje, kiedy śmierć może być większym dobrem niż życie.

Z dwóch przyczyn należy człowieka chcącego dobrowolnie odebrać sobie życie traktować z najwyższą powagą. Po pierwsze, bo może mieć naprawdę ważne powody ku temu. Po drugie, bo jego powody mogą tylko jemu wydawać się naprawdę ważne. W pierwszym przypadku człowiek musi mieć zagwarantowane prawo do śmierci. I do pomocy w jak najłagodniejszym odejściu z tego świata. W drugim pomoc z zewnątrz może uratować mu życie. W obu przypadkach zostawianie człowieka samemu sobie jest nieludzkie. Od lutego 2007 roku w Szwajcarii do podstawowych praw człowieka należy prawo do własnej śmierci. [ 1 ] Tym samym Szwajcaria, która od 1942 roku tolerowała śmierć na życzenie — dotychczas prawnie dozwolone było tak zwane „towarzyszenie samobójstwu" — uznała, że człowiek należy do samego siebie. Nie do „pana w niebiesiech", nie do jakiegoś innego, ziemskiego pana, ale do siebie samego. Człowiek jest sam panem swojego losu.

W postępowych krajach świata prawo do eutanazji liberalizuje się. Niestety w Polsce bardzo nam daleko do takiego postawienia sprawy, nie znamy „ars bene moriendi", sztuki dobrego umierania. Zamiast tego w prasie pojawiają się straszące ludzi, pozbawione sensu informacje. Bo czyż można sobie coś takiego wyobrazić:

- Dzień dobry, mam na imię Elżunia, mam 14 lat i od tygodnia jestem nieszczęśliwie zakochana. Chcę umrzeć! Kiedy mogę się zgłosić?

- Rozumiem, niech spojrzę w grafik… jutro już nie ma wolnego terminu, ...pojutrze? I niech ci tatuś da dwa i pół tysiąca euro na pokrycie kosztów. Kremację ciała i urnę wliczamy w cenę, pogrzeb we własnym zakresie...

- Wow, super, do zobaczenia.

To (fikcyjna, zaznaczam) rozmowa telefoniczna między pracownikiem szwajcarskiego stowarzyszenia zajmującego się wspomaganiem samobójstwa na życzenie a (rzekomą) nastolatką pragnącą śmierci...

Czytelniku tych słów, tak z ręką na sercu, czy wyobrażasz sobie podobną sytuację? Nie?! Ja też nie! A dziennik Rzeczpospolita najwyraźniej tak:

„Ludwig Minelli, założyciel stowarzyszenia Dignitas, od 1998 roku pomaga umrzeć tym, którzy nie mogą dłużej znieść życia. (...) Szwajcarskie prawo pozwala na wspomagane samobójstwo, kiedy pacjent jest nieuleczalnie chory. 72-letni adwokat nie zawsze przestrzega przepisów. Ze wspomaganego samobójstwa robi się szybko aktywna eutanazja. Zamiast chorych i cierpiących uśmierca nieszczęśliwie zakochane nastolatki, upośledzonych umysłowo, psychicznie chorych, pojedynczo lub w grupie. Rodzeństwa, pary małżeńskie, rodziców i dzieci."

Jest to fragment obszernego reportażu pióra Aleksandry Rybińskiej pt. „Popsute życie na śmietnik", który gazeta opublikowała jakiś czas temu. Już sam tytuł dyskwalifikuje ten tekst, bo nie ma nic wspólnego z tym, czym zajmuje się Dignitas — i druga szwajcarska organizacja Exit o podobnym profilu — o „ponad dziesięciu", wedle danych dziennikarki Rzeczpospolitej, nic mi nie wiadomo — ale zaliczenie „nieszczęśliwie zakochanych nastolatek" do rzekomych „klientek" Ludwiga Minellego pogrąża nie tylko tekst i jego autorkę, lecz wszelkie media publikujące podobne brednie. 31 marca 2007 roku fragmencik tego samego artykułu, właśnie z owymi „nieszczęśliwie zakochanymi nastolatkami", pojawił się jako informacja PAP-u na stronie internetowej onet.pl. w dziale „Świat" (już bez podania nazwiska autorki). Kursuje też w różnych innych pismach i na różnych stronach internetowych.

Podejrzewam, że pojawienie się większych czy mniejszych fragmentów tego szczytu dziennikarskiego kunsztu może mieć coś wspólnego z rozgorzałą ostatnio dyskusją wokół głośnej sprawy Janusza Świtaja, sparaliżowanego po wypadku motorowym od 14 lat mężczyzny z Jastrzębia Zdroju, proszącego władzę o pozwolenie na odłączenie go od respiratora dzięki któremu może żyć, w razie gdyby któreś z jego rodziców zmarło (czyli w nieokreślonej przyszłości). Dyskusja o prawnie dozwolonej eutanazji („dobrej śmierci") w Polsce toczy się, można powiedzieć, dwoma torami, oficjalnym, w duchu: „Bóg jest panem życia i śmierci", i nieoficjalnym, z którego wynikałoby, że jednak jakaś część polskiego społeczeństwa wcale tak nie uważa.

Ja też tak nie uważam. A konkretniej, zgadzam się z prawem szwajcarskim, że człowiek jest własnością samego siebie i jeśli świadomie uzna, że jego życie się dopełniło lub stało się z przyczyn takich jak ciężka terminalna choroba nie do wytrzymania, to powinien mieć prawo do zdecydowania o swojej śmierci. Życie jest przywilejem, a nie obowiązkiem. I jeśli człowiek może się znaleźć w takim położeniu, że naprawdę będzie chciał je zakończyć, to od tego jest człowiekiem, żeby to sobie jak najbardziej komfortowo zorganizować. I żeby mu prawo — ustanowione przez niego samego — tego nie utrudniało. Oczywiście są wśród nas ludzie, którzy są zdania, że prawo ustanowił Bóg. I Bóg z nimi. Niechże sobie tak myślą. Jednak ta część społeczeństwa, która istnienie bogów zalicza do mitów, musi mieć prawo do własnego, ludzkiego zdania. Nie może przecież być tak, żeby życiem człowieka zaliczającego istnienie życia pozagrobowego pełnego bogów, duchów i wszystkich świętych w sferę irracjonalną zarządzali ludzie kierujący się właśnie takimi irracjonalnymi kryteriami.

Innymi słowy mogę się zgodzić z tym, że, dajmy na to, tubylcy z Nowej Gwinei uważający posilenie się ciałem zmarłego krewnego za wzmacniające ich ducha mogą sobie tak uważać. I nie przeszkadzać w rytualnym posiłku, a wiedzę, że grozi im to chorobą Creutzfeldta-Jakoba schować sobie do turystycznej torby. Ale gdyby mi przyszło skosztować mojej zmarłej ciotki w tym samym celu, nawet bez groźby choroby wściekłych krów, musiałabym stanowczo odmówić. Że przykład z innego końca świata? Ale świetnie ilustruje irracjonalność różnorodnych wiar. A ja wolę się trzymać tego, co sama dla siebie wiem najlepiej. Stanowczo odmawiam racji ludziom wierzącym, że zarządzanie moim własnym życiem łącznie z jego zakończeniem wtrąci mnie na wieki w ogień piekielny. Niech sobie sami na swoje konto tak myślą. Ale nie na moje!

A teraz wracając do organizacji typu Dignitas. Wśród najbardziej postępowych narodów świata zaczęto się zastanawiać nad tym, że jeżeli to nie Bóg ma w rękach ludzkie życie, to w takim razie kto? To człowiek sam za siebie odpowiada i decyduje. Dlaczego więc nie ma decydować o tym, kiedy ma zakończyć swoje życie? Szwajcarzy już ponad pół wieku temu zgodzili się co do tego, że człowiek powinien mieć wolność wyboru. Jeśli chce się pożegnać z życiem, to w końcu jego życie. I dostosowali prawo do wymogów życia. Z tym że łatwiej powiedzieć niż zrobić. Samobójstwo domowymi sposobami to nie tylko technicznie trudna do wykonania czynność, to żadna gwarancja. A przecież tak jak zakupy, leczenie czy szkolnictwo, również i kwestię zakończenia życia można by tak zorganizować, żeby odbywało się to w możliwie optymalny sposób.

Jeżeli piszę o tym tak beznamiętnie, to nie dlatego, żeby samobójstwo porównywać do zakupów, takie banalne to też nie jest. Ale żeby sobie uświadomić, że nawet głupie zakupy są doprawdy świetnie zorganizowane we współczesnym świecie, natomiast w kwestii tak ważnej, zasadniczej, ba, ostatecznej, i bardzo dramatycznej, jak pożegnanie się z życiem, człowiek zdany jest sam na siebie. Nic dziwnego, że Szwajcarzy dążyli do tego, żeby dać sobie nie tylko prawo do decydowania o własnej śmierci, ale skorzystać z możliwych fizycznych i psychicznych udogodnień. Do fizycznych należy sposób możliwie najmniej gwałtowny. Środki usypiające są zdecydowanie najłagodniejszą formą odebrania sobie życia, najbardziej humanitarną. Natomiast psychicznie ważne jest, żeby mieć do końca opiekę medyczną. A także żeby można było mieć przy sobie swoich najbliższych. To przecież pożegnanie na zawsze.

Po wielu wielu debatach ludzi z najprzeróżniejszych dziedzin, prawników, lekarzy, etyków, filozofów, teologów, artystów, dziennikarzy itd. itp., po obwarowaniu prawem wszystkich możliwych i niemożliwych luk, tak, żeby wykluczyć nadużycia, jak tylko się da, w Szwajcarii powstała w roku 1982 organizacja Exit. Każdy szwajcarski obywatel, a także cudzoziemiec mający status rezydenta, może z pomocy tej organizacji skorzystać. 17 maja 1998 roku dołączyło do niej stowarzyszenie Dignitas założone przez prawnika Ludwiga A. Minellego, byłego dziennikarza, między innymi wieloletniego korespondenta tygodnika „Der Spiegel". Dignitas jest, podobnie jak Exit — non profit, bezdochodowy, z tą różnicą, że wspomaga nie tylko Szwajcarów, lecz także cudzoziemców. „Dignitas" znaczy „godność". „Godnie żyć, godnie umrzeć", to hasło organizacji. Jeżeli europejskie prawo zaczyna zgadzać się z tym, że człowiek jest sam sobie panem, to może on sam zdecydować, gdzie i jak chce umrzeć, jeśli w ogóle zdecyduje się na taki krok. Dlaczego więc nie w Szwajcarii, w godnych i do-godnych warunkach?

Nie należy jednak sądzić, że jest to takie proste. Nie jest to czynna eutanazja, czyli podanie przez lekarza środka usypiającego, każdy musi go sam, bez pomocy kogokolwiek, nie tylko z własnej woli, ale też o własnych siłach wypić, ewentualnie wprowadzić sobie sondą wprost do żołądka, albo wcisnąć tłok wbitej przez pielęgniarza strzykawki. Asystowanie przy samobójstwie jest wyłącznie bierne, wspomagające psychicznie. Całe zdarzenie nagrywane jest od początku do końca na wideo. Do wglądu dla policji. Jednak przedtem należy być członkiem organizacji. A także musi się mieć jednoznaczne orzeczenie swojego lekarza o stanie zdrowia. Chęć zakończenia życia nie może być spowodowana chwilowym impulsem, to musi być uzasadnione, trwałe i świadome życzenie. I, co oczywiste, w każdej chwili i do ostatniej chwili można się wycofać. Każdy do samego końca ma absolutnie zagwarantowane prawo wyboru. Poszanowanie wolnej woli człowieka jest bezwzględnym etycznym wymogiem obrońców prawa do godnej śmierci takich jak Ludwig Minelli i pracownicy Dignitas.

Szacuje się, że z członków organizacji Exit czy Dignitas około 70-80% nie korzysta z tej ostatniej ostatecznej możliwości, prawa do zakończenia życia z własnej woli. Wystarczy im świadomość, że mogliby skorzystać, gdyby naprawdę nie dało się inaczej. Właśnie ta świadomość to prawdziwe dobrodziejstwo takich organizacji. To właśnie o ten komfort chodzi. O wybór. Od powstania Dignitas w roku 1998 do teraz, czyli w ciągu blisko 9 lat istnienia organizacji, z „dobrej śmierci" skorzystało około 600 osób. A zatem około 77 osób rocznie. Czyli jedna, rzadziej dwie osoby tygodniowo, choć w pierwszych latach istnienia organizacji było ich mniej, teraz jest więcej. W roku 2006 „dobrą śmierć" wybrało 195 osób, statystycznie 3 do 4 tygodniowo. Oczywiście nie wszyscy popierają ten sposób na pożegnanie się z życiem. Dignitas i Exit mają wielu zagorzałych przeciwników. Zwłaszcza ludzie wierzący, zwłaszcza Kościół, a już najbardziej Kościół katolicki przeciwny jest decyzji człowieka w kwestii, w której Bóg, jak dotąd, miał gwarantowaną wyłączność („Podejmuję delikatną próbę zwrócenia uwagi na to, że nasze życie nie należy do nas, tylko jest darem bożym" — Aleksandra Rybińska do założyciela Dignitas).


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Eluana Englaro. Prawo do życia i do śmierci
Eutanazja – za czy przeciw?

 Zobacz komentarze (35)..   


 Przypisy:
[ 1 ] Panorama - sueddeutsche.de, 2 lutego 2007

« Eutanazja   (Publikacja: 27-05-2007 Ostatnia zmiana: 23-01-2011)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Elżbieta Binswanger-Stefańska
Dziennikarka i tłumaczka. W Polsce publikowała m.in. w Przekroju, Gazecie Wyborczej, Dzienniku Polskim, National Geographic i Odrze. Przez ok. 30 lat mieszkała w Zurichu, następnie w Sztokholmie, obecnie w Krakowie.

 Liczba tekstów na portalu: 56  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 5  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Odyseja nadziei i smutku
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5386 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365