|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Eutanazja
Cywilizacja śmierci? Diabła tam! Prawo do śmierci! [2] Autor tekstu: Elżbieta Binswanger-Stefańska
W NIEMCZECH obecność
przy samobójstwie podobnie jak samo samobójstwo (próba samobójcza) nie są
karalne. Pomijając „przypadki kliniczne", gdzie istotne jest rozróżnienie
niebezpośredniej a dokładniej mówiąc biernej pomocy w skróceniu życia
pacjenta, zachodzi tu istotne pytanie: Gdzie jest granica między podlegającą
karze czynną pomocą w samobójstwie, a biernym udziałem w akcie samobójczym?
Wspomagające towarzyszenie samobójstwu zakłada, że człowiek chcący
odebrać sobie życie do samego końca jest stroną aktywną, innymi słowy
robi to sam. A zatem musi sam wypić truciznę, nie wolno mu poprosić o wlanie jej sobie do ust, czy o zrobienie zastrzyku; „wspomagający"
podlegałby karze za pomoc w samobójstwie na życzenie. Ale nawet bierny
udział w samobójstwie podlega według prawa niemieckiego karze za zaniechanie
udzielenia pomocy odbierającemu sobie życie.
A tu o ile Exit
przyjmuje jedynie obywateli i rezydentów Szwajcarii, o tyle Dignitas służy
tym wszystkim, którzy chcą z pomocy w „godnej śmierci" skorzystać
niezależnie skąd przybywają, a więc także cudzoziemcom, głównie
Niemcom. Z tym większą zaciekłością przeciwnicy wolności człowieka
atakują Dignitas. „Wspomagane samobójstwo" wzbudza wściekłość
prawicowych, ultraprawicowych polityków. Również Szwajcaria ma swojego
Haidera, Le Pena, Giertycha… To Christoph Blocher, były szef Szwajcarskiej
Partii Ludowej (SVP), obecnie minister sprawiedliwości, przez postępowych
Szwajcarów zwany pieszczotliwie „Holzkopfem", „drewnianą głową", w wolnym tłumaczeniu „zatwardziałą pałą", czyli po naszemu
betonem. Minister Blocher pozwala sobie na publiczne wypowiedzi w rodzaju:
„Ci niepełnosprawni, którzy pracują, są coś warci" (audycja
Schweiz-Aktuell w publicznej telewizji SFDRS z 18.2.2005), co oznacza, że
niezdolni do pracy niepełnosprawni nic nie są warci, a to już blisko
hitlerowskiego „unwertes Leben".
W artykule Aleksandry
Rybińskiej trafiamy na Christopha Blochera: „Minister sprawiedliwości
Christoph Blocher w końcu uznał, że Dignitas stanowi globalny problem, który
szkodzi wizerunkowi kraju". Ale, ale w takiej sytuacji możemy więc mieć
pewność, że gdyby tylko Dignitas dopuściła się jakiegoś przekroczenia
prawa, jej założyciel z eleganckiego domu pod Zurychem przeniósłby się w kajdankach do ciężkich kazamatów. Jeżeli tak nie jest, świadczy to tylko
na korzyść Dignitas. Ale czego nie udowodniła policja, to autorka artykułu
wie z całą pewnością: „Ze wspomaganego samobójstwa robi się szybko
aktywna eutanazja". Gorzej: „Szpital w Lozannie proponuje od dwóch
miesięcy odejście z tego świata w sposób podobny do praktykowanego w Dignitas albo Exit. Zamiast ratować pacjenta, lekarze będą go uśmiercać,
kiedy im się to będzie bardziej opłacać".
W SZWAJCARII czynna
pomoc w samobójstwie jest karalna, ale bierny wspomagający udział w odejściu z tego świata karalny nie jest. Wspomagający nie musi obawiać się,
że przekroczył prawo nie powstrzymując samobójcy przed odebraniem sobie życia.
Jak również w Niemczech nielegalny jest zakup środka, do którego
organizacje wspomagające „godną śmierć" mają w Szwajcarii dostęp:
jest możliwy do nabycia w aptekach na receptę w ilości powodującej śmierć.
(tłumaczenie własne wg stern 48/2006)
Śpieszę uspokoić
czytelników tych słów, rzeczywiście, od stycznia 2006 pierwszy szpital w Szwajcarii, w Lozannie, dopuszcza możliwość skorzystania z prawa do
„dobrowolnej śmierci przy asyście" na swoim terenie (dawniej
pacjent zdany był na samego siebie, jeśli jego niezłomnym życzeniem było
rozstać się z życiem, miał do tego prawo, ale musiał to zrobić w domu,
sam, lub z pomocą organizacji Exit albo Dignitas). Pacjent musi być
nieuleczalnie chory, w pełni świadomy swojej decyzji i zdolny do zażycia środka
nasennego, po którym się już nie obudzi. Świadkami tego najczęściej są
wolontariusze z organizacji wspierających prawo do godnej śmierci. I ewentualnie ktoś z bliskich pacjenta. Jakiekolwiek zachęcanie do samobójstwa
lub bezpośrednia pomoc w jego popełnieniu są w Szwajcarii ka-ral-ne.
Autorka artykułu z Rzeczpospolitej też nas na swój sposób uspokaja. Mimo że wedle jej słów
ludzi w Dignitas się „dobija" a niektórzy „umierają z workiem plastikowym na głowie", organizacji się nie zamknie, pisze, ale
zabroni korzystania z jej usług ludziom z zagranicy. Żeby wstrzymać napływ
„turystycznych samobójców", jak nazywa śmiertelnie chorych cierpiących
ludzi, dla których już tylko śmierć jest wybawieniem. Stąd prosty
wniosek: Szwajcarzy nadal będą we własnym gronie dobijani. A swoją drogą,
to zainteresowało mnie jakimiż to sposobami? Siekierą? Toporem? A może
dobijający wręcz wbijają młotkiem ostro zakończony pal prosto w serce?
Wtedy przynajmniej mamy pewność, że dobici nie wracają jako wampiry i nie
spijają żywym krwi. W każdym razie musi to być krwawe dobijanie, bo inny
artykuł opierający się na reszerszach dziennikarki Rzeczpospolitej pyta
wprost: „Początek krwawej i kontrowersyjnej turystyki?" (tur-info.pl,
3.4.2007) i mówi o „krwawym i zwierzęcym dobijaniu". Uspokajam
(cytatem z artykułu pióra A.R.): „początek końca". Wkrótce
Szwajcarzy sami będą się między sobą zarzynać i zarąbywać.
No, tak, wydrwiwam i wygwizduję relacje w (niektórych) polskich mediach z tego co się dzieje w Szwajcarii w temacie eutanazji. Jest mi nawet trochę przykro, że tak się po
pani Oli przejechałam. Ale co tu rzec? Bój się Boga, dziewczyno, poważne
dziennikarstwo to odpowiedzialna robota! Nie tak dawno zmarł Ryszard Kapuściński,
jeden z największych reporterów świata. Ale żyje jego dzieło, jest się
na czym wzorować. Nie róbmyż Mu wstydu. Przypuszczam nawet, że tekst do
Rzeczpospolitej został napisany w tzw. „dobrej wierze". Cóż, w dobrej wierze niejeden fakt tak można poprzekręcać, że i sam diabeł się
nie wyzna. Ale pisać, że „ponad 6000 członków Dignitas obecnie czeka
na śmierć. Kiedy przyjdzie na nich kolej, pojadą do Zurychu", podczas
gdy ok. 6000 członków liczy sobie cała organizacja Dignitas, z czego do 80%
nigdy nie skorzysta z dobrodziejstwa „dobrej śmierci", to jednak
gruby przekręt.
W tym duchu na śmierć
czeka ponad 6 miliardów ludzi na świecie. Kiedy przyjdzie na nich kolej, umrą,
umrzemy. W ten czy inny sposób. Robić ludziom wodę z mózgu cytując niby
to samego Minellego: „Co roku pomagam 600 osobom przejść na tamten świat.
Jest ich coraz więcej, ponieważ coraz więcej osób ma dość tego życia",
podczas gdy przez 9 lat działalności tylu mniej więcej osobom w sumie
Dignitas pomogło w zrealizowaniu ich woli skrócenia życia… I to z powodu
nieludzkich cierpień, a nie dlatego, że mieli, ot, tak sobie, „dość
tego życia". I że niby to liczba życiowych malkontentów ustawicznie
wzrasta… To już woła o pomstę do nieba. Zresztą co tu dużo mówić,
skoro autorka tych bzdetów pisze, że nikt nie wie, ilu ludziom tak naprawdę
Dignitas pomogło w samobójstwie? Czyli w Dignitas morduje się ludzi i wrzuca trupy do Jeziora Zuryskiego, czy jak to należy rozumieć? Bo przecież
krematorium jest miejscem ścisłego rozrachowania, że się tak wyrażę.
Autorka wie za to, czego
policja i urząd podatkowy Szwajcarii razem wzięte nie wiedzą, ile Ludwig
Minelli ma pieniędzy i jakimi sposobami je zdobył. Stąd wniosek, że urzędnicy
fiskusa są niezgułami a policja stowarzyszeniem pluszowych misiów. Być może
założyciel Dignitas rzeczywiście ma na swoim sumieniu jakieś obciążające
go występki, nie wiem, nie znam człowieka. Ja tylko przeczytałam ten i jemu
pochodne „reportaże" w polskiej prasie i włos mi się na głowie
zjeżył. To rzeczywiście horror, takie dziennikarstwo. A cóż to za
retoryka: Zurich europejską stolicą śmierci. Zapach śmierci. Szwajcaria ze
spokojem mówi: Po co żyć? Przecież to jest męczące. Pokręcona godność.
Uśmiercanie ludzi. Przemysł eutanazyjny kwitnie. Farmaceuci opracowują wymyślne
śmiercionośne mikstury. Pseudonaukowcy konstruują coraz to nowe maszyny do
zabijania. Kursy, jak skutecznie rozstać się z życiem. No i oczywiście
skacząca do oczu „cywilizacja śmierci".
I jakże chętnie
przeciwstawia się temu przykład Jana Pawła II. On taaak cierpiał. A jednak — w domyśle? — z pomocy Dignitas nie skorzystał. Mój Boże, JP2 choćby
nie wiem jak cierpiał, takiej możliwości nie miał. Nie miałby wyboru, bo
przecież przewodził instytucji wykluczającej (taki) wybór a priori. A tak
naprawdę to (prawie?) nikt nie wie, czy i jak JP2 cierpiał. Bez wątpienia
był starym schorowanym człowiekiem, który do samego końca wytrwał w służbie.
Mam jednak nadzieję, że nie cierpiał aż tak bardzo. Miał w końcu przy
sobie najlepszą możliwą opiekę medyczną, jaką tylko świat mógł Mu
zaoferować. Kościół nie sprzeciwia się podawaniu chorym środków
przeciwbólowych (czy się mylę?). Ale chwilami miało się wrażenie, że
wierni tegoż Kościoła wręcz chcieliby, żeby agonia Papieża trwała jak
najdłużej. I żeby cierpiał jak najewidentniej, najmedialniej. Co tam dwa
dni!? Dwa tygodnie! Dwa miesiące! I oczywiście na oczach wszystkich. Wierni
mogliby się egzaltować cierpieniem Papieża w nieskończoność. Może nawet
byłyby to z czasem podwaliny pod jakiś Nowy Kościół? Cierpienie jest
takie religiogenne.
Oczywiście czyjeś
cierpienie. Naszego sobie nie wyobrażamy. I dlatego tak nam trudno
zaakceptować, że ktoś może wybrać śmierć zamiast życia. Że, niestety,
są takie sytuacje, kiedy śmierć może być większym dobrem niż życie.
1 2
« Eutanazja (Publikacja: 27-05-2007 Ostatnia zmiana: 23-01-2011)
Elżbieta Binswanger-Stefańska Dziennikarka i tłumaczka. W Polsce publikowała m.in. w Przekroju, Gazecie Wyborczej, Dzienniku Polskim, National Geographic i Odrze. Przez ok. 30 lat mieszkała w Zurichu, następnie w Sztokholmie, obecnie w Krakowie. Liczba tekstów na portalu: 56 Pokaż inne teksty autora Liczba tłumaczeń: 5 Pokaż tłumaczenia autora Najnowszy tekst autora: Odyseja nadziei i smutku | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5386 |
|