|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła
Chrześcijaństwo a komunizm [1] Autor tekstu: Waldemar Marciniak
Komunizm, powszechnie i słusznie, uznany został za system zbrodniczy, mimo głoszonych
przez jego twórców i przywódców pięknych idei równości, wolności i powszechnego dobrobytu. Idee te, jak w przypadku wszelkich społecznych utopii,
obróciły się w swoje przeciwieństwo i zamiast obiecanego raju na ziemi, bliższe
były nierzadko praktyk z piekła rodem. Swoich
najgorliwszych krytyków znajduje komunizm w szeregach hierarchów i wiernych Kościoła
katolickiego. To stamtąd dobiegają najbardziej emocjonalne i dosadne słowa
potępienia dla systemu stworzonego przez Marksa i „rozwiniętego twórczo"
przez Lenina i Stalina. Czy jednak to akurat chrześcijanie mają największe
moralne prawo do tak ostrej krytyki komunizmu i do kryjącego się za tą krytyką
poczucia moralnej wyższości? Cóż takiego złego występowało w komunizmie,
czego nie spotkalibyśmy w historii chrześcijaństwa? Komunizm ma na
swoim koncie ogrom ofiar ludzkich liczonych w dziesiątkach milionów, z czego gros
przypada na dwa kraje: stalinowski Związek Radziecki i maoistowskie Chiny.
Przywódcy komunistyczni dążyli do realizacji swoich celów — często nie
tyle ideologicznych, co związanych z poszerzeniem i utrzymaniem władzy — nie oglądając się na życie ludzkie. Jak cynicznie
stwierdził Stalin: „Śmierć jednostki to tragedia, śmierć milionów to
tylko statystyka". Przyjrzyjmy się
teraz chrześcijaństwu. Czy w nim nie występowało ludobójstwo? Oczywiście
że występowało. Pogromy Żydów, „nawracanie przez wyrzynanie" pogan czy
amerykańskich Indian, wyprawy krzyżowe, wojny religijne, polowania na heretyków i czarownice, działalność inkwizycji to tylko niektóre bezsporne przykłady
masowych zbrodni dokonywanych przez chrześcijan i pod sztandarami chrześcijaństwa.
„Zabijcie wszystkich, Bóg rozpozna swoich" — te słowa legata papieskiego
Amalrica Arnauda skierowane do krzyżowców przed rzezią mieszkańców Béziers w 1209 r. (ok. 20 tys. zamordowanych [ 1 ]) do złudzenia przypominają
cyniczne wypowiedzi Stalina. Nie był to bynajmniej przypadek odosobniony. W identycznym duchu występował na przykład niemiecki inkwizytor Konrad Dorso,
deklarując: „Spaliłbym i stu niewinnych, gdyby między nimi znalazł się
choć jeden winny". Podobnie krewkich chrześcijan nigdy nie brakowało. Z kolei dla Świętego Officujm nie stanowiło problemu wydanie w 1568 r. wyroku
śmierci za herezję na wszystkich (!) mieszkańców zbuntowanych Niderlandów. Ilość ofiar
chrześcijaństwa z oczywistych względów jest dużo niższa niż w przypadku
totalitaryzmów XX wieku. Trzeba pamiętać, że chrześcijaństwo osiągnęło
swoje apogeum w czasach społeczeństw feudalnych, nie-masowych i zacofanych.
Ludność Europy była kilkukrotnie mniej liczna niż obecnie, nie dysponowano również
nowoczesną techniką, o broni masowego rażenia nie wspominając. Dziś Béziers
zamieszkuje ponad 70 tys. mieszkańców...
Na konto chrześcijaństwa zaliczyć można także pewnie kilkukrotnie wyższą
liczbę ofiar pośrednich. Chrześcijaństwo przyczyniło się do upadku
antycznej medycyny, a później pilnowało, by sztuka medyczna się nie odrodziła
m.in. zakazując przeprowadzania sekcji zwłok. Jeszcze w XIX w. papieże wyklinali szczepienia przeciwko ospie [ 2 ], a dziś sprzeciwiają się upowszechnieniu prezerwatyw w dziesiątkowanej przez
AIDS Afryce czy rozwojowi badań genetycznych. Ktoś może powiedzieć, że obciążanie
tymi ofiarami chrześcijaństwa to poważne nadużycie. Gdyby jednak w Związku
Radzieckim zakazano szczepień przeciwko ospie, te samo osoby ochoczo zapisałyby
ofiary takiego posunięcia na konto komunizmu.
Zarówno chrześcijaństwo, jaki i komunizm są totalitarnymi sposobami
myślenia o świecie. Pragną one kontrolować wszystkie aspekty ludzkiego życia
od narodzin (czy wręcz od poczęcia) po grób. Nie zadawalają się wymuszeniem
posłuszeństwa fizycznego, chcą też panować nad myślami. Chrześcijańskie
grzeszenie myślą to odpowiednik znanej z kart powieści Orwella myślozbrodni, a wszechmogący, wszechwiedzący i karzący Pan Bóg to przecież nikt inny jak
religijny Wielki Brat. W religii mania kontrolowania człowieka wydaje się
nawet bardziej nasilona.
Ambitny plan zapanowania nad ludzkimi myślami i zachowaniami wymaga
stosowania terroru fizycznego i psychicznego. Zawsze istnieje grupa ludzi krnąbrnych,
niedających się zwieść pustym hasłom i obłudnym minom. Gdyby nawet ich
zabrakło, terror stosowano by prewencyjnie dla podtrzymania strachu, a tym
samym posłuszeństwa. O masowym terrorze komunistycznym, zwłaszcza w czasach
stalinowskich nie ma się co rozpisywać. Ponura sława Czeki, NKWD czy Urzędu
Bezpieczeństwa ma swe pełne uzasadnienie. Ale i chrześcijaństwo miało swój
aparat terroru, przede wszystkim osławioną Świętą Inkwizycję. Ta
instytucja powołana do ścigania wszelkie przejawów nieprawomyślności wydaje
się wręcz prekursorska wobec policji ideologiczno-politycznych czasów późniejszych.
Wyjątkowo odrażającą formą terroru było stosowanie tortur. Po ten
barbarzyński środek sięgali tak komuniści, jak i chrześcijanie. Ci drudzy,
swą inwencją i brakiem hamulców, zdobyli prym w tej dziedzinie. „Nie jest
okrucieństwem, co się czyni przed Bogiem z pobożności serca" — dowodził
św. Hieronim ze Strydonu. Natchniona pobożnością wymyślność tortur
stosowanych przez chrześcijańskich oprawców zdumiewa do dziś [ 3 ].
Między komunizmem a chrześcijaństwem istniało też podobieństwo motywów sięgania
po tortury. O ile na przykład naziści stosowali tortury przede wszystkim w celu wydobycia informacji, to kaci spod sztandarów chrześcijaństwa i komunizmu dążyli głównie do uzyskania przyznania się oskarżonego do
urojonych win. Przy czym w obu przypadkach wychodzono z założenia, że nie ma
ludzi niewinnych, są tylko źle przesłuchani.
Powszechne zastraszanie byłoby niemożliwe bez masowego szpiegostwa i donosicielstwa. Nawet najbardziej rozbudowany aparat terroru nie byłby w stanie
skontrolować wszystkich. Można było jednak doprowadzić do tego, by sąsiad
pilnował sąsiada, mąż żonę, dzieci rodziców. W ten perfidny sposób rozciągano
kontrolę na całe społeczeństwo, niszcząc jednocześnie więzi międzyludzkie i wprowadzając tak charakterystyczną dla totalitaryzmu atmosferę strachu i paranoi. System donosicielstwa, z jego sztandarową postacią Pawką Morozowem — denuncjatorem własnych rodziców, rozbudowany był nie tylko w stalinowskim
Związku Radzieckim. Znany był on również w chrześcijaństwie, zwłaszcza na
terenach działania inkwizycji czy też w okresach polowań na czarownice. Donos
bardzo często wystarczał, by dla niewinnej osoby rozpoczął się koszmar
inkwizycyjnego śledztwa. Bernardo Gui, XIV-wieczny inkwizytor w swojej „Księdze
inkwizycji" (Practica inquisitionis haeretice pravitatis) zalecał m.in. by
dzieci denuncjowały rodziców i rodzeństwo; donosicielstwo popierał słynny Młot na
czarownice z końca XV w. Groźbą donosu często też szantażowano i zmuszano ludzi do posłuszeństwa. [ 4 ] Fundament
systemu komunistycznego stanowiły manipulacja i kłamstwo. Rosyjski dysydent
Aleksander Sołżenicyn stwierdził nawet,
że to nie przemoc, ale właśnie wszechobecne kłamstwo było najgorszą i najtrudniejszą do zniesienia cechą komunizmu. A jak rzecz się miała w religii głoszącej wyzwalającą moc prawdy? Chrześcijaństwo, jako ufundowane
na mitach i baśniach, oczywiście z prawdą miało niewiele wspólnego. Fałszywa
chrześcijańska antropologia wymagała kłamstw, by ją utrzymać, a przede
wszystkim, by utrzymać władzę głoszącego ją kleru [ 5 ].
„Wolno jest kłamać ludziom, nawet w sprawach religii, oby tylko oszustwo
przyniosło owoce" zalecał cytowany już św. Hieronim, a historyk św.
Izydor z Sewilli dodawał: „Prawda jest wyższa nad prawdziwym, bowiem
prawdziwe wywodzi się z prawdy". Prawdziwe było więc nie to, co zgodne z rzeczywistością, ale to, co korzystne dla Kościoła. Najbardziej wymownym
przykładem tego podejścia była tzw. donacja Konstantyna, sfałszowany
dokument nadający Kościołowi Rzym i władzę świecką [ 6 ]. Kłamstwo i dziś nie
zniknęło z szeregów Kościoła. Nie tak dawno przecieraliśmy uszy ze
zdumienia, gdy Benedykt XVI stwierdził w Brazylii, że chrystianizacja Ameryki
dokonywała się bez przemocy (!). Trzeba mieć wielkie zaufanie do ignorancji i bezmyślności swoich owieczek, by zdobyć się na taki tupet. Aby kontrolować
myśli poddanych komunizm wprowadził szeroko zakrojoną cenzurę. Nie wolno było
publikować i rozpowszechniać materiałów niezgodnych z ideologicznymi
wytycznymi. Karana surowo była nawet tzw. propaganda szeptana, czyli prywatne
rozmowy o krytycznym wobec władzy wydźwięku. Czy chociaż w tej dziedzinie
„religia miłości" może wykazać się wyższością nad komunizmem? Wątpliwe.
Chrześcijaństwo nie tolerowało swobodnego przepływu myśli i odmiennych poglądów.
Na chrześcijańskich stosach spłonęły dzieła starożytnych autorów;
nieliczne, które można było jakoś zaadaptować do chrześcijańskiej
doktryny, zamknięto pod kluczem. Wynalazek druku
słusznie został odebrany przez Kościół jako ogromne zagrożenie dla jego
monopolu myśli. Już w 1487 r. papież Innocenty VIII wydał bullę wprowadzającą
cenzurę prewencyjną wszystkich druków, a w sto lat później jego następca
Pius V wprowadził karę śmierci (!) za rozpowszechnianie druków poza cenzurą
[ 7 ].
Najsłynniejszym jednak przejawem katolickiej cenzury stał się „Indeks ksiąg
zakazanych" (Index librorum prohibitorum). Obowiązywał on od 1559 roku, a zniesiony został dopiero przez Pawła VI w 1966 r. Wpisywano nań dzieła myśli
ludzkiej uznane za groźne dla doktryny katolickiej i władzy Kościoła. Jakże
więc fałszywie brzmiały apele hierarchów Kościoła o wolność słowa w czasach komunizmu. „Mając większość: przeciw tolerancji, nie mając jej:
za tolerancją — oto klasyczny katolicyzm po dzień dzisiejszy" (K. Deschner).
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Niektórzy historycy podają
nawet liczbę 30 tys. ofiar rzezi w Béziers. Cała ówczesna krucjata
antykatarska mogła pochłonąć nawet milion ludzkich istnień. „Bóg tak
chciał". [ 2 ] Dziś słowo „ospa"
jest dla wielu pustym dźwiękiem, lecz przez tysiąclecia była to
prawdziwa zmora dziesiątkująca ludzkość. Na szczęście nie wszyscy słuchali
„nieomylnych" papieży i ospa prawdziwa została obecnie całkowicie
wyeliminowana. [ 4 ] Proceder taki opisał
m.in. francuski historyk Emmanuel Le Roy Ladurie w opartej na aktach inkwizycji pracy „Montaillou, wioska heretyków
1294-1324". Proboszcz Montaillou wymuszał posłuszeństwo swych
parafian i uległość parafianek groźbami oskarżenia o herezję. [ 6 ] Również średniowieczne
klasztory były prawdziwymi fabrykami fałszywych dokumentów donacyjnych. [ 7 ] Nie był to pierwszy
przypadek tak drastycznych kar za czytanie nieprawomyślnych dzieł. Już
Konstantyn Wielki groził w początkach IV w. karą śmierci za posiadanie i czytanie prac Ariusza. « Historia Kościoła (Publikacja: 06-07-2007 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5440 |
|