|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Historia
Zanim skazano Dreyfusa (afera panamska) [2] Autor tekstu: Wojciech Orliński
Odkrycie
tajemnicy zawdzięczamy zresztą nie tyle heroicznej odwadze przedstawicieli
wolnej prasy, co sporom między samymi aferzystami. Szantażowany przez Herza
Reinach przekazał we wrześniu 1892 roku antysemickiemu brukowcowi „La Libre
Parole" listę skorumpowanych polityków. To bardzo ważna
chwila — „La Libre Parole" wykorzystał swoje historyczne pięć minut.
Lista Reinacha publikowana jest w krótkich odcinkach po kilka nazwisk, tak aby
„politycy czekali jak na rozżarzonych węglach na następny odcinek" [ 6 ].
Nakład wzrasta kilkakrotnie. Marginalny, antysemicki tygodnik staje się nagle
dziennikiem wywierającym ogromny wpływ na kształtowanie świadomości Francuzów.
Bez „La Libre Parole" nie byłoby przyszłej sprawy Dreyfusa. Rankiem 20
listopada Reinach zostaje znaleziony martwy w swym domu. Policja pośpiesznie
uznaje to za samobójstwo, nie zwracając uwagi na poszlaki takie jak choćby
to, że baron wyznaczył nagrodę za głowę swego byłego wspólnika,
Corneliusa Herza [ 7 ].
Ten zaś tego samego dnia ucieka do Londynu. 21 listopada
„lista Reinacha" została odczytana w parlamencie przez ultraprawicowego
deputowanego. Okazało się, że wśród „les chequards" byli najwybitniejsi
politycy liberalni (na ogół tłumaczy się to na „czekobiorców" [ 8 ],
ale czy nie lepsze byłoby słowo „czekiści"?). Powstaje nadzwyczajna
komisja parlamentarna do zbadania afery panamskiej. Niezależnie od tego trwa
zwykłe dochodzenie prokuratorskie przeciw członkom zarządu spółki. Skandal goni
skandal. Ze stanowiska musi ustąpić przewodniczący Izby Deputowanych, Charles
Floquet. W aferę zamieszany jest też wielokrotny minister finansów, Maurice
Rouvier, a także czołowy liberalny publicysta, Georges Clemenceau. Na liście
„czekistów" jest też brat prezydenta Republiki Juliusa Grevy, Albert. Jedna po
drugiej mnożą się też „listy" — kolejne są coraz dłuższe. Własną
listę aferzystów publikuje w Londynie Cornelius Herz (grudzień 1892). Ujawnia
też dokumenty świadczące o tym, że Clemenceau był na żołdzie ambasady
angielskiej. W styczniu
1893 upada rząd Ribota. Do maja 1894 r. Francja będzie miała cztery gabinety. W atmosferze kolosalnego skandalu rozpoczyna się proces zarządu. Główni
winowajcy nie znajdą się jednak na ławie oskarżonych. Herz i Aaron są w Londynie, Reinach nie żyje. Skazany zostanie tylko nieszczęsny minister
Charles Baihaut, który — nie wiedzieć czemu — przyznał się do wzięcia łapówki. W areszcie znajdzie się też Gustaw Eiffel. Jego obrońcą zostanie sam
Waldeck-Rousseau, późniejszy słynny liberalny premier. Wkrótce sąd
kasacyjny uchyla wyroki i inżynier odzyska wolność, podobnie jak niemal
wszyscy uczestnicy afery. Sąd kasacyjny powoła się na uchybienia proceduralne w samym śledztwie (trudno oprzeć się wrażeniu, że uchybienia te wprowadzono
celowo, żeby mieć później pretekst do kasowania wyroków [ 9 ]).
Nie można w niczym pomóc tylko ministrowi Baihaut, ale kto się przyznaje, ten
sam sobie szkodzi. To już właściwie
koniec afery. Powołana z wielkim hukiem nadzwyczajna komisja parlamentarna zakończy
swoją działalność po cichu w 1897 roku. Bilans jej działalności jest dość
mizerny. Nie wyjaśniono przyczyn tajemniczego „samobójstwa" Reinacha, nie
zweryfikowano listy skorumpowanych polityków, nie ustalono nawet tego, co się
stało z kilkuset milionami franków, które zniknęły z ksiąg Kompanii.
Komisja zostawi po sobie tylko stenogramy przesłuchań, jeden z najciekawszych
dokumentów w historii gospodarki rynkowej. Bezpośrednie
lub pośrednie skutki afery trwały jednak dużo dłużej. W jej wyniku
skompromitowana została cała III Republika. Naturalną reakcją zrujnowanych
drobnomieszczan było odrzucenie demokracji i parlamentaryzmu i dążenie do
moralnego odrodzenia Francji w duchu dziarskiej, wojskowej dyktatury. Wydawało
się, że zamach stanu jest już tylko kwestią czasu. Główni winowajcy Afery
byli Żydami, co nie było przypadkiem, wynikało z dominującej roli, którą
na rynkach finansowych kilka żydowskich rodzin odgrywało jeszcze od czasów średniowiecza.
Próby zakładania niezależnych, „chrześcijańskich" banków kończyły się z reguły fiaskiem. Żydowscy bankierzy troskliwie strzegli swego monopolu.
Bankructwo Union Generale (1882) również zrujnowało wielu drobnych ciułaczy, w większości „chrześcijan". Frustracja
zrujnowanych petit bourgeois dała podwaliny pod to, co za kilkadziesiąt
lat stanie się europejskim faszyzmem. Na szczęście w ówczesnej Francji
marzenia o prawicowej dyktaturze realizować miał żałosny generał Boulanger.
Nie doszło więc do skutecznego zamachu stanu, jedynie do kilku operetkowych prób.
Wybory z września 1893 okazały się być jednak katastrofą dla całego obozu
liberalno-demokratycznego. Skrajna
prawica mogła wziąć sprawy Francji we własne ręce i pokazać co potrafi. W 1894 roku Żyd, kapitan Alfred Dreyfus, zostanie skazany na dożywotnie zesłanie
na Wyspę Diabelską za zbrodnię, którą w rzeczywistości popełnił „chrześcijański"
major Walsin-Esterhazy. Szybko okaże się, że liberałowie nie mają monopolu
na korumpowanie prasy i łamanie praworządności. Afera
Panamska, która całkowicie skompromitowała liberałów, i afera Dreyfusa, która
doszczętnie skompromitowała konserwatystów, umożliwiła wreszcie zaistnienie
na scenie politycznej socjalistom. „Po Panamie finansowej nadeszła Panama
militarna", jak określił to jeden z nich. Historia tego, w jak żenujący
sposób francuska lewica zmarnowała tę szansę, to temat na bardzo grubą książkę
[ 10 ]. Wnioski płynące z Afery Panamskiej nie są zbyt budujące. Po pierwsze — na dobrą sprawę nikt
nikogo za nic nie ukarał (wyjąwszy jednego ministra, który się przyznał).
Owszem, niektórzy skorumpowani politycy musieli się na pewien czas pożegnać z dietami poselskimi. Karierę Georgesa Clemenceau, który do 1932 roku nie raz
jeszcze będzie premierem i ministrem, trudno jednak uznać za zrujnowaną. Znaczna część
„czekistów" to zwykli karierowicze, którzy podczas przesłuchań przed
komisją okazywali cynizm i brak jakiejkolwiek skruchy. Tak zachowywał się na
przykład były minister finansów Michel Rouvier, który uczestnictwo w rządzie
łączył ze spekulowaniem na giełdzie (w 1883 działał zresztą razem z Reinachem). Wielu „czekistów"
stanowili jednak autentyczni, ideowi demokraci i liberałowie, którzy za
dyktatury II Cesarstwa dowiedli, że gotowi są na więzienie i prześladowania w obronie swoich przekonani. Charles Floquet w 1867 roku podczas wizyty w Paryżu
Aleksandra II zakrzyknął do cara „vive la Pologne!". Jego obrońcy
twierdzili zresztą, że przewodniczący parlamentu nie wziął łapówki dla
siebie, ale całą sumę — 300.000 franków — przekazał demokratycznej prasie
[ 11 ].
Joseph Reinach, kuzyn czołowego aferzysty [ 12 ]
sprawdzi się też niebawem jako wspaniały obrońca demokracji podczas sprawy
Dreyfusa. Dlaczego
ludzie tej miary uczestniczyli w aferze? Niniejsze wyjaśnienie jest prywatną
hipotezą autora, hipotezą niezweryfikowaną naukowo, a nawet zapewne nie nadającą
się do naukowej weryfikacji. Otóż przypuszczam, że dużą rolę odegrały w tym właśnie wyznawane przez nich ideały. Zgodnie z wyznawaną przez nich
filozofią nie było przecież nic zdrożnego w łączeniu mandatu deputowanego
czy członka rządu ze spekulacją na giełdzie. Nie było też nic złego w wykorzystywaniu poufnych informacji i osobistych kontaktów w interesach. Nie
widzieli nic złego w kupowaniu za pieniądze przychylności prasy (czym to się
wszak różni od zwykłej reklamy?). Bez obrzydzenia obracali się też w towarzystwie osobników takich, jak Herz czy Reinach. Dla nieuświadomionego
pospólstwa byli to zwykli oszuści, ale dla wtajemniczonego liberała giełdowi
spekulanci byli po prostu wyjątkowo przedsiębiorczymi jednostkami, twórczo
wykorzystującymi luki w prawie. Konspiracyjna
przeszłość z czasów Drugiego Cesarstwa również nie wyszła liberałom na
zdrowie. Zwróćmy uwagę na Floqueta, który chciał bronić demokracji za
pieniądze aferzystów. Działanie w podziemiu zawsze wyrabia fatalne nawyki -
zamiłowanie do półlegalnych lub całkiem nielegalnych metod pozyskiwania
funduszy, syndrom oblężonej twierdzy, nepotyzm. W końcu okazuje się, że
największym wrogiem demokracji są sami wyborcy, czyli tzw. „przypadkowe społeczeństwo",
które do demokracji jeszcze „nie dorosło" [ 13 ]. Moralne oceny i wybory polityków i intelektualistów były więc dość odległe od potocznej
intuicji moralnej. W rezultacie demokracja III Republiki również oddaliła się
od intuicyjnego znaczenia tego słowa. Wolna prasa okazała się być zakłamana w stopniu, o którym mógłby tylko marzyć przeciętny dyktator. Pluralizm
okazał się być fikcją, skoro wszystkie partie i wszystkie gazety brały łapówki
od tej samej szajki giełdowych aferzystów. I wreszcie sama giełda, zamiast być — jak w liberalnej teorii — gospodarczym barometrem, umożliwiającym racjonalną
alokację kapitału, stała się dziwaczną loterią, na której kursy rosły i spadały w całkowitym oderwaniu od realnego stanu przedsiębiorstw, przynosząc
za to kolosalne zyski „wtajemniczonym". Dzieło
francuskich liberałów — III Republika — okazało się być niemal całkowitym
zaprzeczeniem ich ideałów. Co więcej, ubocznym produktem ich działalności
okaże się być nowożytny antysemityzm, a więc pośrednio i rasizm, którego
uwolnili jak Dżinna z butelki. Korzenie totalitaryzmu są skłębione i poplątane,
ale jeden z nich z pewnością sięga paryskiej Giełdy. PS. Kanał
Panamski w końcu wybudowali Amerykanie. Zrobili to z charakterystyczną dla
siebie sprawnością. W listopadzie 1903 amerykańscy agenci zainicjowali
separatystyczne „powstanie" w Panamie, prowincji Kolumbii. Nowe państwo
natychmiast uznał rząd USA, który udzielił mu militarnego wsparcia.
Kolumbijskie koleje — należące do amerykańskich spółek — odmówiły
przewiezienia wojsk rządowych.
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 6 ] Hannah
Arendt, Korzenie
totalitaryzmu, Warszawa 1993. W książce tej można znaleźć znakomity
wywód, dotyczący wpływu Afery na narodziny nowożytnego antysemityzmu.
Gdyby nie to, że wybitna autorka nie ustrzegła się przed kilkoma nieścisłościami w szczegółach afery, niniejszy tekst nie byłby wart napisania. [ 7 ] Encyclopedia Universalis,
t. 17, Paryż 1990. [ 8 ] Jan
Baszkiewicz, Historia
Francji, Warszawa 1973. [ 9 ] Dictionaire encyclopédique d'histoire,
op.cit. [ 10 ] W dużym skrócie: brak
jednolitej partii socjalistycznej, niepotrzebne spory, tolerowanie we własnych
szeregach polityków, którzy na lewicy znaleźli się tylko przez przypadek (Millerand). Rozwijanie tego tematu byłoby już dygresją od dygresji,
proponuję więc zainteresowanym lekturę np.: Daniel Ligou, Histoire du
socialisme en Frunce 1871-1961, Paryż 1962. [ 11 ] Dictionaire de
biographie française, op.cit. [ 12 ] Dictionaire encyclopédique d'histoire,
op.cit. [ 13 ] Cytuję tu wypowiedzi
wybitnych polskich liberałów, wygłoszone, wprawdzie w sto lat później i w zupełnie innym kraju, ale za to w bardzo podobnej sytuacji. « Historia (Publikacja: 20-09-2007 Ostatnia zmiana: 23-09-2007)
Wojciech OrlińskiUr. 1969. Dziennikarz, pisarz i publicysta. od 1997 pracuje w Gazecie Wyborczej, gdzie pisze głównie na tematy związane z kulturą masową. Ukończył studia chemiczne na Uniwersytecie Warszawskim. Pracował w Sztandarze Młodych, Biuletynie Polskiej Akademii Nauk i Wiadomościach Kulturalnych, jeden z założycieli pisma Lewą Nogą. W 2005 roku stypendysta wiedeńskiego Instytutu Wiedzy o Człowieku. Autor książki "Co to są sepulki? Wszystko o Lemie" wydanej w 2007 oraz opowiadań science-fiction opublikowanych w Nowej Fantastyce. Prowadzi blog "Ekskursje w dyskursie". Strona www autora
| Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5562 |
|