|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Ludzie, cytaty Czas niespokojny [1] Autor tekstu: Zbigniew Mentzel, Leszek Kołakowski
Publikujemy fragment wywiadu-rzeki z Leszkiem Kołakowskim.
Kołakowski jest nie tylko sławnym filozofem, jest częścią naszej pokrętnej
historii; był świadkiem, ale i uczestnikiem życia publicznego w Polsce, w czasach komunistycznych. Prowadzący wywiad Zbigniew Mentzel jest prawdopodobnie
najlepszym znawcą całej twórczości Kołakowskiego, w tym również artykułów i esejów raz tylko publikowanych w zamierzchłej
przeszłości. Publikujemy tu fragment dotyczący wydarzeń sprzed pół
wieku, kiedy to młody filozof i członek partii stał się głównym bohaterem
negatywnym wystąpienia ówczesnego sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki.
Książka Czas ciekawy, czas niespokojny ukazała się niedawno nakładem
wydawnictwa „Znak". (Kursywą
zaznaczone pytania Zbigniewa Mentzela.)
W 1957 roku najważniejszym tekstem, jaki „Nowa Kultura" opublikowała, był
twój esej Odpowiedzialność i historia.
Nie
wiem, czy to było aż tak ważne, jak mówisz. Tamten tekst poszedł w kilku
odcinkach, ale nie pozwolono ogłosić, że tak będzie, ani nawet zaznaczyć:
ciąg dalszy nastąpi, bo nie było pewne, czy kolejne odcinki się ukażą.
Cenzura coś tam powycinała...
Widać
to na szpaltach, w wielu miejscach wiatr po nich wieje, czcionka jest
rozrzedzona w charakterystyczny sposób. Niektórzy z twoich kolegów, na przykład
Stefan Amsterdamski, sądzili, że w publicystyce z lat pięćdziesiąt sześć-pięćdziesiąt
siedem przeciągasz strunę, igrasz z ogniem i w końcu się doigrasz.
Pewnie
tak było. Choć dawałem pełno ochronnych kawałków, żeby coś tam powiedzieć.
Wiekami uświęcony sposób obchodzenia się z cenzurą.
No i się
doigrałeś. Władysław Gomułka na plenum Komitetu Centralnego potępił cię w referacie „Węzłowe problemy polityki partii" jako głównego herolda
rewizjonizmu. A przecież, wyjaśniał: „Dogmatyzmu nie leczy się
rewizjonizmem. Rewizjonistyczna gruźlica może tylko spotęgować dogmatyczną
grypę. Jeśli partia nasza odrzuciła dogmatyzm i sekciarstwo, nie ma w tym żadnej
zasługi rewizjonistów. Partia dokonała tego własnym,
marksistowsko-leninowskim mózgiem".
W tym
przemówieniu na plenum Gomułka jako rewizjonistów wymienił też z nazwiska
Wiktora Woroszylskiego i Romana Zimanda. Oni nie wiedzą — mówił — że
rewizjonizm już istniał, powtarzają to, co Bernstein głosił. Oczywiście,
nie czytał nigdy Bernsteina i nie miał pojęcia, o co mu chodziło, wiedział
tylko, że było takie słowo „rewizjonizm". Gomułka był prostakiem, ale — jak wszyscy komuniści — siedząc w więzieniu, coś tam czytał. I zapamiętał,
że jakiś Bernstein o rewizjonizmie mówił.
Gomułka
sam pisał to przemówienie?
Przypuszczam,
że tak, ale nie mógłbym przysiąc. To nie był człowiek, któremu po prostu
jakiś sekretarz podsuwał tekst gotowy.
A sądzisz,
że Gomułka czytał twoje teksty z tamtego okresu. Podobno najbardziej rozjuszył
go artykuł, jaki ogłosiłeś w „Życiu Warszawy" — Tendencje, perspektywy, zadania,
to była właściwie odpowiedź na ankietę redakcyjną.
Nie
przypuszczam, żeby coś czytał oprócz tej błahej notatki. No i tekstu Czym
jest socjalizm, bo go cytował. Ale możliwe, że mu podsunięto coś
jeszcze. Jakiś artykuł ocenzurowany, z podkreśleniami na czerwono.
"Błaha
notatka", powiadasz? Dla historyków takich jak Andrzej Friszke ten twój
artykuł z „Życia Warszawy" jest dziś wręcz manifestem, programem ruchu
reformatorskiego. Siła tego tekstu polegała, moim zdaniem, na tym, że wyraźnie
dawałeś do zrozumienia, dlaczego program prawdziwie demokratyczny — choćby
nawet program "jak mówią co bieglejsi łacinnicy-
minimum minimissimum" — nie został po Październiku 1956 racjonalnie skonstruowany. Uzasadniałeś
to tak: „Znajdujemy się w sytuacji, w której — nie waham się tego
powiedzieć — nie stoimy w obliczu rychłych przemian socjalistycznych w Polsce. Okoliczność ta wynika z charakteru otoczenia, w jakim znajduje się
nasz kraj, z charakteru suwerenności państwowej, jaką dysponujemy, oraz z poziomu ogólnospołecznego rozwoju, na jakim jesteśmy — w zakresie zarówno
techniki, jak świadomości politycznej społeczeństwa, jak wreszcie jego stanu
kulturalnego i obyczajowego. [...] Życie nasze współczesne dokonuje się w procesie stałego przezwyciężania sprzeczności pomiędzy polską racją stanu a zasadami ideologii socjalistycznej. Nie jest w naszej mocy obecnie zlikwidować
tę sprzeczność, która dotkliwie daje o sobie znać w różnych dziedzinach
życia. Możemy tylko starać się o to, aby kompromisy, których ona wymaga, były
tak małe, jak to jest tylko możliwe". Pisząc o „przemianach
socjalistycznych", miałeś na myśli socjalizm „nowy, inny". Gomułka
grzmiał z trybuny, że za ten „rewizjonistyczny katzenjammer towarzysz Kołakowski
został wyróżniony przez burżuazyjną i trockistowską prasę, która
zamieszcza na swych łamach jego artykuły nie przepuszczone przez cenzurę do
druku w Polsce".
Oprócz
przemówienia Gomułki na plenum był też jego inny tekst, niedrukowany, który
ktoś mi dostarczył. Tam też rzucał się na mnie i twierdził, że ja żądam
demokracji absolutnej, a z takiej demokracji to przecież, wiadomo, Hitler potem
wychodzi...
Czytałem
gdzieś, że przemówienia Gomułki na plenum wysłuchałeś na ulicy. Wtedy w mieście wszędzie były zainstalowane megafony.
Tak,
to było jak z Orwella. Szedłem Marszałkowską i co chwila Gomułka wykrzykiwał z tych megafonów moje nazwisko: „Ko-ła-kow-ski, Ko-ła-kow-ski…".
Ciekawe,
że dla władzy komunistycznej to, co mówi pisarz i filozof, było tak
strasznie ważne.
Tak,
to charakterystyczne dla tego systemu. Na Zachodzie, we Francji na przykład,
obserwowano to z niejaką zawiścią. No bo tam ukazywały się jakieś odezwy,
znani ludzie podpisywali listy protestacyjne i nikogo to nie obchodziło, nie
miało żadnego znaczenia. A gdy u nas kilka osób coś tam napisało czy nagadało,
to już była rewolucja, trzęsienie ziemi. Ten system był bardzo podatny na
zranienia, bardzo łatwo go było uderzyć, właśnie przez jego charakter
totalitarny.
Adam
Sikora opowiedział reporterce „Gazety Wyborczej", że w tym samym mniej więcej
czasie, kiedy Gomułka wyklinał cię z mównicy, na korytarzu w Domu Partii
czekała delegacja ze Stoczni Szczecińskiej. Stoczniowcy przyjechali
zmordowani, mijały godziny i nikt nie miał czasu, żeby ich przyjąć. A po korytarzu
co chwila latali jacyś ludzie, powtarzając: „Kołakowski, Kołakowski". W końcu stoczniowcy mieli tego dosyć i któryś z nich wybuchnął: "Co tu się
dzieje, do cholery, jaki Kołakowski,
co nas on obchodzi, my pochylni od trzech miesięcy nie możemy skończyć,
dlaczego tym się nikt nie zajmie?!".
Bardzo
zabawne. Nie znałem tej opowieści.
W końcu
doszło do twojego spotkania z Gomułką.
Zaaranżował
je Stefan Staszewski. Nie wiem właściwie w jakim celu. Być może liczył na złagodzenie sytuacji politycznej, przełamanie
rosnącej wrogości kierownictwa partyjnego i intelektualistów. Oczywiście,
nic takiego nie zaszło. Ale to była interesująca rozmowa.
Gdzie
się odbywała?
W
gabinecie Gomułki, w KC. Na wstępie powiedział mi, że jest „na
chorobie", ma zwolnienie lekarskie i dlatego może się ze mną spotkać.
Rozmawialiśmy parę godzin.
Poczęstował
cię czymś?
Nie pamiętam. Chyba nie, może herbatą. Był bardzo szczery w tej
rozmowie, niczego nie udawał. To nawet zrobiło na mnie dobre wrażenie. „Co
wy sobie myślicie — mówił — że jak myśmy tolerowali różne wasze
wybryki, to będziemy je tolerować zawsze? Myśmy je tolerowali, bo partia była
słaba, rozbita, a jak partia będzie się umacniać, to zlikwidujemy,
co trzeba. Dziennikarze będą pisać tylko to, co
im każemy, zobaczycie. Już ja wiem, co ludzie z waszego środowiska mówili,
jak siedziałem". „Owszem — mówię -
ale dokładnie to samo można też powiedzieć o ludziach, którzy dzisiaj są
waszymi najbliższymi współpracownikami". „To prawda — on na to — ale
teraz już są posłuszni". Widać było, że Gomułka jest rozgoryczony, bo
nikt go nie bronił przecież, kiedy poszedł do pierdla, nie było ani jednego
takiego człowieka. Z drugiej strony nie powinien mieć złudzeń, skoro tyle
lat był w tej partii i siedział przed wojną. Pamiętasz może wiersz Szpota o tym, jak Gomułka obiera kartofle w więziennej celi i rozmawia z Ukraińcem, który
też tam siedzi i chwali się, jak to jest w Związku Radzieckim — gdzieś
przecież podano, że Gomułka siedział z Ukraińcem w kartoflarni więziennej.
Z
okazji sześćdziesiątej rocznicy urodzin Gomułki ogłoszono jego życiorys i tam była wzmianka, że przed wojną, podczas pobytu w więzieniu w Rawiczu,
pracował w kartoflarni z pewnym ukraińskim poetą.
Mam
tu gdzieś na półce wiersze Szpotańskiego, zobacz...
Są. Zaraz ci przeczytam. Gomułka jak w innych wierszach Szpota pojawia
się jako Gnom. A ten poeta, Taras, mówi mu:
"Ach,
Wiesław miłyj, w ZSRRze
jest więzień
tyle, że aż dziw bierze!
Gdzie
dawniej były stepy, burzany,
dziś
tysiąc łagrów pobudowanych.
Smotrisz
wokoło, wot progres kakij -
zamiast
kurhanów wszędzie baraki, a w
tych barakach żyźni swej goda
prawie
połowa pędzi naroda. I poprzez stepy pieśń rzewna płynie:
ťNie
masz, jak życie na UkrainieŤ".
Gnom
na to, że ma polską drogę do socjalizmu i że nie chce budować baraków, bo
więzienia, popierając przemysł murarski, wznosić będzie z pustaków. A gdy
Taras upomina go:
"Oj,
Wiesław miłyj, a znasz ty Czeka?
Czeka z decyzją nigdy nie zwleka i odkłonienie twe nacjonalne
następstwa
będzie miało fatalne!",
odpowiada
hardo:
"Tylko
mnie nie strasz, drogi Tarasie,
bo
tych pogróżek nie boję ja się! A co zaś tyczy się odchylenia,
to
dogmatyczny masz punkt widzenia
[...]
Słuszności
mojej to będzie miernik,
że
zrobię w Polsce własny październik!".
Tak, Gomułka był rozgoryczony, ale twardy, czuło się, że nie da sobie w kaszę dmuchać. Dziennikarze będą pisać, co im każemy, mówił, od tego
jest cenzura, żeby działała. Ja mu wtedy powiedziałem: „Tak, wiem o tym,
bo nawet listy z zagranicy ciągle dostaję pootwierane przez waszą cenzurę".
„A co — on mówi — jest gdzieś
napisane, że tak nam nie wolno?". „Jest — powiadam — mianowicie w konstytucji". A on na to: „Aaa tam, konstytucja…".
To rzeczywiście szczerze z tobą rozmawiał.
1 2 3 Dalej..
« Ludzie, cytaty (Publikacja: 26-11-2007 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5635 |
|