Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.443.888 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Największy błąd popełnia ten, kto sądząc, że może zrobić niewiele, nie robi nic.
« Ludzie, cytaty  
Czas niespokojny [1]
Autor tekstu: Zbigniew Mentzel, Leszek Kołakowski

Publikujemy fragment wywiadu-rzeki z Leszkiem Kołakowskim. Kołakowski jest nie tylko sławnym filozofem, jest częścią naszej pokrętnej historii; był świadkiem, ale i uczestnikiem życia publicznego w Polsce, w czasach komunistycznych. Prowadzący wywiad Zbigniew Mentzel jest prawdopodobnie najlepszym znawcą całej twórczości Kołakowskiego, w tym również artykułów i esejów raz tylko publikowanych w zamierzchłej przeszłości. Publikujemy tu fragment dotyczący wydarzeń sprzed pół wieku, kiedy to młody filozof i członek partii stał się głównym bohaterem negatywnym wystąpienia ówczesnego sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki. Książka Czas ciekawy, czas niespokojny ukazała się niedawno nakładem wydawnictwa „Znak". (Kursywą zaznaczone pytania Zbigniewa Mentzela.)

W 1957 roku najważniejszym tekstem, jaki „Nowa Kultura" opublikowała, był twój esej Odpowiedzialność i historia.

Nie wiem, czy to było aż tak ważne, jak mówisz. Tamten tekst poszedł w kilku odcinkach, ale nie pozwolono ogłosić, że tak będzie, ani nawet zaznaczyć: ciąg dalszy nastąpi, bo nie było pewne, czy kolejne odcinki się ukażą. Cenzura coś tam powycinała...

Widać to na szpaltach, w wielu miejscach wiatr po nich wieje, czcionka jest rozrzedzona w charakterystyczny sposób. Niektórzy z twoich kolegów, na przykład Stefan Amsterdamski, sądzili, że w publicystyce z lat pięćdziesiąt sześć-pięćdziesiąt siedem przeciągasz strunę, igrasz z ogniem i w końcu się doigrasz.

Pewnie tak było. Choć dawałem pełno ochronnych kawałków, żeby coś tam powiedzieć. Wiekami uświęcony sposób obchodzenia się z cenzurą.

No i się doigrałeś. Władysław Gomułka na plenum Komitetu Centralnego potępił cię w referacie „Węzłowe problemy polityki partii" jako głównego herolda rewizjonizmu. A przecież, wyjaśniał: „Dogmatyzmu nie leczy się rewizjonizmem. Rewizjonistyczna gruźlica może tylko spotęgować dogmatyczną grypę. Jeśli partia nasza odrzuciła dogmatyzm i sekciarstwo, nie ma w tym żadnej zasługi rewizjonistów. Partia dokonała tego własnym, marksistowsko-leninowskim mózgiem".

W tym przemówieniu na plenum Gomułka jako rewizjonistów wymienił też z nazwiska Wiktora Woroszylskiego i Romana Zimanda. Oni nie wiedzą — mówił — że rewizjonizm już istniał, powtarzają to, co Bernstein głosił. Oczywiście, nie czytał nigdy Bernsteina i nie miał pojęcia, o co mu chodziło, wiedział tylko, że było takie słowo „rewizjonizm". Gomułka był prostakiem, ale — jak wszyscy komuniści — siedząc w więzieniu, coś tam czytał. I zapamiętał, że jakiś Bernstein o rewizjonizmie mówił.

Gomułka sam pisał to przemówienie?

Przypuszczam, że tak, ale nie mógłbym przysiąc. To nie był człowiek, któremu po prostu jakiś sekretarz podsuwał tekst gotowy.

A sądzisz, że Gomułka czytał twoje teksty z tamtego okresu. Podobno najbardziej rozjuszył go artykuł, jaki ogłosiłeś w „Życiu Warszawy" — Tendencje, perspektywy, zadania, to była właściwie odpowiedź na ankietę redakcyjną.

Nie przypuszczam, żeby coś czytał oprócz tej błahej notatki. No i tekstu Czym jest socjalizm, bo go cytował. Ale możliwe, że mu podsunięto coś jeszcze. Jakiś artykuł ocenzurowany, z podkreśleniami na czerwono.

"Błaha notatka", powiadasz? Dla historyków takich jak Andrzej Friszke ten twój artykuł z „Życia Warszawy" jest dziś wręcz manifestem, programem ruchu reformatorskiego. Siła tego tekstu polegała, moim zdaniem, na tym, że wyraźnie dawałeś do zrozumienia, dlaczego program prawdziwie demokratyczny — choćby nawet program "jak mówią co bieglejsi łacinnicy- minimum minimissimum" — nie został po Październiku 1956 racjonalnie skonstruowany. Uzasadniałeś to tak: „Znajdujemy się w sytuacji, w której — nie waham się tego powiedzieć — nie stoimy w obliczu rychłych przemian socjalistycznych w Polsce. Okoliczność ta wynika z charakteru otoczenia, w jakim znajduje się nasz kraj, z charakteru suwerenności państwowej, jaką dysponujemy, oraz z poziomu ogólnospołecznego rozwoju, na jakim jesteśmy — w zakresie zarówno techniki, jak świadomości politycznej społeczeństwa, jak wreszcie jego stanu kulturalnego i obyczajowego. [...] Życie nasze współczesne dokonuje się w procesie stałego przezwyciężania sprzeczności pomiędzy polską racją stanu a zasadami ideologii socjalistycznej. Nie jest w naszej mocy obecnie zlikwidować tę sprzeczność, która dotkliwie daje o sobie znać w różnych dziedzinach życia. Możemy tylko starać się o to, aby kompromisy, których ona wymaga, były tak małe, jak to jest tylko możliwe". Pisząc o „przemianach socjalistycznych", miałeś na myśli socjalizm „nowy, inny". Gomułka grzmiał z trybuny, że za ten „rewizjonistyczny katzenjammer towarzysz Kołakowski został wyróżniony przez burżuazyjną i trockistowską prasę, która zamieszcza na swych łamach jego artykuły nie przepuszczone przez cenzurę do druku w Polsce".

Oprócz przemówienia Gomułki na plenum był też jego inny tekst, niedrukowany, który ktoś mi dostarczył. Tam też rzucał się na mnie i twierdził, że ja żądam demokracji absolutnej, a z takiej demokracji to przecież, wiadomo, Hitler potem wychodzi...

Czytałem gdzieś, że przemówienia Gomułki na plenum wysłuchałeś na ulicy. Wtedy w mieście wszędzie były zainstalowane megafony.

Tak, to było jak z Orwella. Szedłem Marszałkowską i co chwila Gomułka wykrzykiwał z tych megafonów moje nazwisko: „Ko-ła-kow-ski, Ko-ła-kow-ski…".

Ciekawe, że dla władzy komunistycznej to, co mówi pisarz i filozof, było tak strasznie ważne.

Tak, to charakterystyczne dla tego systemu. Na Zachodzie, we Francji na przykład, obserwowano to z niejaką zawiścią. No bo tam ukazywały się jakieś odezwy, znani ludzie podpisywali listy protestacyjne i nikogo to nie obchodziło, nie miało żadnego znaczenia. A gdy u nas kilka osób coś tam napisało czy nagadało, to już była rewolucja, trzęsienie ziemi. Ten system był bardzo podatny na zranienia, bardzo łatwo go było uderzyć, właśnie przez jego charakter totalitarny.

Adam Sikora opowiedział reporterce „Gazety Wyborczej", że w tym samym mniej więcej czasie, kiedy Gomułka wyklinał cię z mównicy, na korytarzu w Domu Partii czekała delegacja ze Stoczni Szczecińskiej. Stoczniowcy przyjechali zmordowani, mijały godziny i nikt nie miał czasu, żeby ich przyjąć. A po korytarzu co chwila latali jacyś ludzie, powtarzając: „Kołakowski, Kołakowski". W końcu stoczniowcy mieli tego dosyć i któryś z nich wybuchnął: "Co tu się dzieje, do cholery, jaki Kołakowski,
co nas on obchodzi, my pochylni od trzech miesięcy nie możemy skończyć, dlaczego tym się nikt nie zajmie?!".

Bardzo zabawne. Nie znałem tej opowieści.

W końcu doszło do twojego spotkania z Gomułką.

Zaaranżował je Stefan Staszewski. Nie wiem właściwie
w jakim celu. Być może liczył na złagodzenie sytuacji politycznej, przełamanie rosnącej wrogości kierownictwa partyjnego i intelektualistów. Oczywiście, nic takiego nie zaszło. Ale to była interesująca rozmowa.

Gdzie się odbywała?

W gabinecie Gomułki, w KC. Na wstępie powiedział mi, że jest „na chorobie", ma zwolnienie lekarskie i dlatego może się ze mną spotkać. Rozmawialiśmy parę godzin.

Poczęstował cię czymś?

Nie pamiętam. Chyba nie, może herbatą. Był bardzo szczery w tej rozmowie, niczego nie udawał. To nawet zrobiło na mnie dobre wrażenie. „Co wy sobie myślicie — mówił — że jak myśmy tolerowali różne wasze wybryki, to będziemy je tolerować zawsze? Myśmy je tolerowali, bo partia była słaba, rozbita, a jak partia będzie się umacniać, to zlikwidujemy, co trzeba. Dziennikarze będą pisać tylko to, co im każemy, zobaczycie. Już ja wiem, co ludzie z waszego środowiska mówili, jak siedziałem". „Owszem — mówię - ale dokładnie to samo można też powiedzieć o ludziach, którzy dzisiaj są waszymi najbliższymi współpracownikami". „To prawda — on na to — ale teraz już są posłuszni". Widać było, że Gomułka jest rozgoryczony, bo nikt go nie bronił przecież, kiedy poszedł do pierdla, nie było ani jednego takiego człowieka. Z drugiej strony nie powinien mieć złudzeń, skoro tyle lat był w tej partii i siedział przed wojną. Pamiętasz może wiersz Szpota o tym, jak Gomułka obiera kartofle w więziennej celi i rozmawia z Ukraińcem, który też tam siedzi i chwali się, jak to jest w Związku Radzieckim — gdzieś przecież podano, że Gomułka siedział z Ukraińcem w kartoflarni więziennej.

Z okazji sześćdziesiątej rocznicy urodzin Gomułki ogłoszono jego życiorys i tam była wzmianka, że przed wojną, podczas pobytu w więzieniu w Rawiczu, pracował w kartoflarni z pewnym ukraińskim poetą.

Mam tu gdzieś na półce wiersze Szpotańskiego, zobacz...

Są. Zaraz ci przeczytam. Gomułka jak w innych wierszach Szpota pojawia się jako Gnom. A ten poeta, Taras, mówi mu:

"Ach, Wiesław miłyj, w ZSRRze
jest więzień tyle, że aż dziw bierze!
Gdzie dawniej były stepy, burzany,
dziś tysiąc łagrów pobudowanych.
Smotrisz wokoło, wot progres kakij -
zamiast kurhanów wszędzie baraki,
a w tych barakach żyźni swej goda
prawie połowa pędzi naroda.
I poprzez stepy pieśń rzewna płynie:
ťNie masz, jak życie na UkrainieŤ".

Gnom na to, że ma polską drogę do socjalizmu i że nie chce budować baraków, bo więzienia, popierając przemysł murarski, wznosić będzie z pustaków. A gdy Taras upomina go:

"Oj, Wiesław miłyj, a znasz ty Czeka?
Czeka z decyzją nigdy nie zwleka
i odkłonienie twe nacjonalne
następstwa będzie miało fatalne!",

odpowiada hardo:

"Tylko mnie nie strasz, drogi Tarasie,
bo tych pogróżek nie boję ja się!
A co zaś tyczy się odchylenia,
to dogmatyczny masz punkt widzenia
[...]
Słuszności mojej to będzie miernik,
że zrobię w Polsce własny październik!".

Tak, Gomułka był rozgoryczony, ale twardy, czuło się, że nie da sobie w kaszę dmuchać. Dziennikarze będą pisać, co im każemy, mówił, od tego jest cenzura, żeby działała. Ja mu wtedy powiedziałem: „Tak, wiem o tym, bo nawet listy z zagranicy ciągle dostaję pootwierane przez waszą cenzurę". „A co — on mówi — jest gdzieś napisane, że tak nam nie wolno?". „Jest — powiadam — mianowicie w konstytucji". A on na to: „Aaa tam, konstytucja…".

To rzeczywiście szczerze z tobą rozmawiał.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Złote myśli Racjonalisty
Fryderyk Nietzsche

 Zobacz komentarze (7)..   


« Ludzie, cytaty   (Publikacja: 26-11-2007 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5635 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365