|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Historia
Polityka zagraniczna II Rzeczpospolitej [4] Autor tekstu: Waldemar Marciniak
Współpraca wielostronna
Oprócz
stosunków bilateralnych, II Rzeczpospolita włączała się również w szersze
inicjatywy międzynarodowe. W 1919 roku była jednym z 32 państw założycielskich
mającej stać na straży światowego pokoju i współpracy Ligi Narodów.
Organizacja ta została powołana z inicjatywy amerykańskiego prezydenta T. W.
Wilsona, lecz wobec nieprzystąpienia do niej Stanów Zjednoczonych od początku
skazana została na nieskuteczność i fasadowość. (Znany jest krytyczny
stosunek jaki miał do bezsilnej Ligi Piłsudski. Marszałek przywiązywał większą
wagę do bezpośrednich kontaktów między państwami). Liga Narodów objęła
patronat nad Wolnym Miastem Gdańskiem, w związku z czym rozpatrywała częste
zatargi tego miasta z Polską. Była też arbitrem w sporach Polski z Litwą (o
Wilno) i z Niemcami (o Górny Śląsk). Kiedy w 1926
roku do Ligi przyjęte zostały Niemcy, polska dyplomacja sprzeciwiała się
uczynieniu z nich członka stałego Rady, najważniejszego organu Ligi Narodów.
Skończyło się na kompromisie. W zamian za złagodzenie stanowiska, Polsce
przyznano specjalnie w tym celu utworzone miejsce członka półstałego Rady,
które zajmowała ona w latach 1926-1938 roku (cztery 3-letnie kadencje). Początkowo
Polska przejawiała sporą aktywność w pracach Rady wysuwając
kilka ważnych projektów, lecz w latach 30. jej zaangażowanie w prace
organizacji znacznie zmalało. Wystąpienie z Ligi Narodów w 1933 roku Japonii i Niemiec, partykularne rozgrywki mocarstw, całkowita bezsilność wobec
agresji Włoch na Abisynię w 1935 roku powodowały utratę i tak wątłego
prestiżu Ligi i stawiały pod znakiem zapytania sens jej dalszego istnienia. Odnotować
należy też fakt podpisania się Polski pod traktatem Brianda-Kellogga (zwanym
też paktem paryskim lub przeciwwojennym) w 1928 roku. Można nawet uznać, że
ma on polskie korzenie. Polska w 1927 roku przedstawiła w Lidze Narodów
projekt ogólnej deklaracji o nieagresji, przyjęty następnie przez
Zgromadzenie tej organizacji. W roku następnym premier Francji Aristide Briand i amerykański sekretarz stanu Frank Billings Kellogg zaproponowali podobne
rozwiązanie, jednak poza ramami Ligi Narodów. Pakt paryski został podpisany w sierpniu 1928 roku, a wszedł w życie rok później. Do września 1939 roku
przystąpiło do niego w sumie aż 75 państw, w tym Japonia, Niemcy, Włochy i ZSRR. Była to pierwsza umowa międzynarodowa, której sygnatariusze odrzucali
wojnę napastniczą, jako środek realizacji politycznych celów. Chociaż
traktat nie był przestrzegany, dał później podstawę prawną do oskarżenia
przywódców niemieckich w Norymberdze o złamanie zobowiązań międzynarodowych i prowadzenie wojny agresywnej. Polityka na kolanach, czyli
konkordat
Nie
można oczywiście pominąć faktu zawarcia przez II RP konkordatu ze Stolicą
Apostolską w lutym 1925 roku. Od czasów Mieszkowego „Dagome iudex", aż po
dzień dzisiejszy przywódcy Polski odczuwają obsesyjno-kompulsywną potrzebę
lennego podporządkowania naszego kraju Państwu Kościelnemu. Tak też było w przypadku konkordatu z 1925 roku, który zapewnił Kościołowi katolickiemu
szereg przywilejów. Przede wszystkim czynił obowiązkową naukę religii w szkołach państwowych, z wyjątkiem szkolnictwa wyższego. (Możliwość
indoktrynacji religijnej młodego pokolenia to wszak pierwsza troska Kościoła).
Funkcjonariusze kościelni mieli zapewnione wsparcie swej misji ze strony Państwa,
otrzymując niemal status urzędników państwowych, a jednocześnie odpowiadając
praktycznie tylko przed zwierzchnikami kościelnymi. Państwo miało pomagać w realizacji dekretów kościelnych [!], zrzekało się podatków od nieruchomości
służących celom religijnym, a nawet zobowiązywało się do zapłaty Kościołowi
rekompensaty za majątki przejęte przez zaborców. Kościół z kolei zobligował się w konkordacie — oprócz modlitwy za włodarzy Państwa — że żadna część Rzeczpospolitej nie będzie podlegać obcej stolicy
biskupiej, a zwierzchnictwa prowincji zakonnych i beneficjów proboszczowskich
nie będą mogli otrzymywać cudzoziemcy lub osoby uznane przez państwo polskie
za niepożądane. Ile warte były te zapewnienia okazało się po wybuchu wojny,
kiedy to Watykan — lekceważąc zupełnie stanowisko władz polskich na uchodźctwie — m.in. podporządkował diecezję chełmińską niemieckiemu biskupowi Gdańska,
mianował niemieckiego administratora diecezji gnieźniesko-poznańskiej,
zezwalał na wysyłanie niemieckiego kleru na okupowane ziemie Polski czy
podporządkował niektóre polskie parafie ordynariuszom słowackim (Słowacja
rządzona wówczas przez księdza-faszystę Józefa Tiso, wspomagała Niemców w ataku na Polskę w 1939 roku). Pasterz Polaków-katolików prymas August Hlond
czmychnął z kraju już we wrześniu 1939 roku. Te haniebne poczynania Kościoła
stały się powodem uznania konkordatu za nieobowiązujący przez Tymczasowy Rząd
Jedności Narodowej we wrześniu 1945 roku, co dziś przedstawia się jako
niecny postępek komuchów. O postępkach Watykanu w ogóle się nie wspomina. Podsumowanie i ocena
Polityka
zagraniczna II RP oparta była na kilku podstawowych założeniach, które
determinowały poczynania polskiej dyplomacji. Po pierwsze, było to założenie
poszanowania traktatów międzynarodowych, zawłaszcza traktatu wersalskiego, który
zapewniał powojenny ład w Europie, a tym samym istnienie niepodległego państwa
polskiego w jego wywalczonych i uznanych przez Zachód granicach. Drugim filarem
polskiej polityki zagranicznej był strategiczny sojusz z Francją (od 1921
roku) oraz sojusze z państwami, z którymi zachodziła choćby częściowa wspólnota
interesów. Udało to się w odniesieniu do Rumunii i państw bałtyckich: Łotwy i Estonii. Sojusznicze
powiązania miały zapewnić Polsce pokój i nienaruszalność granic. W tym
względzie liczono zwłaszcza na Francję, uznawaną za największą potęgę
europejską, której dążenia do maksymalnego osłabienia pozycji Niemiec
pokrywały się z polskimi interesami. Przymierze to okazało się jednak
chwiejne, co dobitnie udowodniła konferencja w Locarno w 1925 roku, a sojusznik
francuski wykazał się daleko idącą interesownością, wymuszając na Polsce
niekorzystną dla niej umowę handlową. Mimo wszystko sojusz z Francją,
wsparty układem o wzajemnej pomocy z Wielką Brytanią, spowodował, że Polska
nie przystąpiła do wojny z Niemcami osamotniona. Wypowiedzenie wojny III
Rzeszy przez Francję i Wielką Brytanię 3 września 1939 roku czyniło
konflikt ogólnoeuropejskim i chociaż nie nadeszła wówczas oczekiwana pomoc
militarna, działalność polskich rządów emigracyjnych na terytoriach tych
krajów pozwoliła zachować ciągłość państwowości polskiej i dawała
nadzieję na pomyślne wyjście Polski z kataklizmu dziejowego, jakim była II
wojna światowa. Trzecim z głównych założeń polskiej polityki zagranicznej, realizowanym zwłaszcza w latach 30. przez ministra Józefa Becka, była polityka równowagi w stosunku
do dwóch sąsiednich mocarstw: Niemiec i Związku Radzieckiego. Polegała ona
na pozostawaniu w poprawnych relacjach z obu tymi państwami, bez wchodzenia w sojusz z którymś z nich przeciwko drugiemu. Można się spierać, czy było to
założenie prawidłowe i odpowiednie dla geopolitycznego położenia Polski.
Czy znajdując się „między kowadłem a młotem" można było sobie pozwolić
na taką „neutralność"? Pojawiają się opinie głoszące, że należało
wybrać sojusz z Niemcami i wspólnie uderzyć na ZSRR, który w takiej sytuacji
musiałby zapewne ulec. Czy byłoby to dla Polski korzystniejsze? A gdyby
koalicja Związku Radzieckiego, Francji i Wielkiej Brytanii pokonała III Rzeszę,
czy Polska jako sojusznik Hitlera ostałaby się na mapie Europy? Łatwo wydawać
opinie post fatum. Polska dyplomacja okresu międzywojennego, ufna w potęgę
Francji, przyjęła inny wariant sojuszy.
Nie powiodła się II Rzeczpospolitej realizacja idei Międzymorza, a więc
skupienia wokół siebie grupy państw Europy Środkowo-Wschodniej w celu
utworzenia wspólnego bloku zdolnego przeciwstawić się ekspansjonizmowi
niemieckiemu i radzieckiemu (rosyjskiemu). Uniemożliwiły to złe czy wręcz
wrogie stosunki z Litwą i Czechosłowacją. Polska, występując z pozycji siły,
popełniła w kontaktach z tymi państwami szereg błędów (zajęcie Wileńszczyzny,
Zaolzia), choć także i tamte rządy ponoszą część winy za niepowodzenie prób
nawiązania współpracy w obliczu wspólnych zagrożeń. Dyplomacji
Polski międzywojennej zarzucić można także zbyt małą aktywność w kontaktach z dalszymi sąsiadami europejskimi oraz państwami z innych kontynentów.
Rzuca się w oczy brak powiązania działań dyplomatycznych z interesem
gospodarczym Polski. (Tak Piłsudski, jak i jego następcy nie rozumieli
gospodarki). Niekorzystny układ gospodarczy z Francją, zaniedbanie sprawy
eksportu na olbrzymi i wygłodniały rynek radziecki, nieumiejętność
pozyskania znaczniejszej pomocy finansowej z zagranicy, wskazują na brak należytego
zrozumienia kwestii zależności pozycji państwa na arenie międzynarodowej od
jego potencjału gospodarczego. Zapoznając się z oficjalnymi wystąpieniami polityków z lat 30. ubiegłego wieku, wertując ówczesną
prasę czy czytając wspomnienia Polaków z tego okresu zdumiewa kompletny brak
realizmu w ocenach położenia i możliwości Polski. Karmione
wielkomocarstwowymi mrzonkami społeczeństwo przekonane było o rzeczywistej
sile II RP. Były to złudzenia. Bolesne przebudzenie ze snu o potędze nastąpiło
we wrześniu 1939 roku. Rządzący okazali się silni, zwarci i… gotowi do
ucieczki z zaatakowanego z dwóch stron kraju, a słabe, niedoposażone i nieprzygotowane do nowoczesnej wojny wojsko nie mogło sprostać armiom wrogów. Gdyby
oceniać politykę zagraniczną II Rzeczpospolitej jedynie przez pryzmat jej
skutków, to byłaby to ocena jak najgorsza: katastrofa Września, nielojalność
sojuszników, horror okupacji, a następnie przejściem do sowieckiej strefy wpływów i 45 lat degradującego gospodarczo i cywilizacyjnie komunizmu. Byłoby to chyba
jednak uproszczenie. Los Polski zależał głównie od rozgrywek wielkich
mocarstw, a nie od naszych zabiegów dyplomatycznych. Ani Hitler, ani Stalin, którzy
rozdawali karty w tej części Europy, nie byli zainteresowani utrzymaniem
niepodległego bytu Polski (tego „pokracznego bękarta traktatu
wersalskiego" jak pogardliwie wyrażał się przewodniczący Rady Komisarzy
Ludowych Wiaczesław Mołotow), zaś sojusznicy z zachodu Europy okazali się słabi i wiarołomni. To przesądziło o naszej klęsce. Na koniec
krótkie odniesienie do współczesności. Warto docenić obecną, komfortową
wręcz sytuację międzynarodową Polski. Zmieniły się zupełnie paradygmaty
polityki zagranicznej państw europejskich. W miejsce konfrontacji i nacjonalizmów
mamy współpracę i daleko idącą integrację gospodarczą, polityczną i społeczną
krajów kontynentu. Polska, która po wyzwoleniu się z komunizmu włączyła się w powyższe procesy, po raz pierwszy od wieków nie jest zagrożona wojnami czy
rozbiorami i ma szansę na dogonienie zachodu Europy. Wobec
tego dziwią próby odgrzewania dawnych antagonizmów, urazów i nacjonalistycznej retoryki. Polityka zagraniczna w stylu panny brzydkiej i kłótliwej, a w dodatku ignorantki nieznającej języków obcych nie przynosi ani zaszczytu,
ani korzyści. Bibliografia - Batowski Henryk, Między
dwoma wojnami. Zarys historii dyplomatycznej, Kraków 1998.
- Brzoza Czesław, Polska w czasie niepodległości i II wojny światowej (1918-1945), Kraków 2001.
- Czubiński Antoni, Europa
dwudziestego wieku. Zarys historii politycznej, Poznań 1997.
- Druga Rzeczpospolita. Wybór
dokumentów, oprac. Aleksander Łuczak i Józef Ryszard Szaflik,
Warszawa 1988.
- Historia dyplomacji
polskiej, t. 4: Lata 1918-1939, pod red. Piotra Łossowskiego,
Warszawa 1995.
- Kamiński Marek Kazimierz, Konflikt
polsko-czeski 1918-1921, Warszawa 2001.
- Kamiński Marek Kazimierz,
Zacharias Michał, Polityka zagraniczna II Rzeczypospolitej 1918-1939,
Warszawa 1987.
- Karski Jan, Wielkie
mocarstwa wobec Polski 1919-1945. Od Wersalu do Jałty,
Warszawa 1992.
- Kowalski Marek Arpad, Wojna
polsko-brazylijska, „Opcja na Prawo", 2006, nr 5/53.
- Krasuski Jerzy, Polska i Niemcy : dzieje wzajemnych stosunków politycznych (do 1932 roku),
Warszawa 1989.
- Krasuski Jerzy, Tragiczna
niepodległość. Polityka zagraniczna Polski w latach 1919-1945,
Poznań 2000.
- Łossowski Piotr, Dyplomacja
Drugiej Rzeczypospolite. Z dziejów polskiej służby zagranicznej,
Warszawa 1992.
- Łossowski Piotr, Konflikt
polsko-litewski 1918-1920, Warszawa 1996.
- Materski Wojciech, Tarcza
Europy. Stosunki polsko-sowieckie 1918-39, Warszawa 1994.
- Pałasz-Rutkowska Ewa, Romer
Andrzej, Historia stosunków polsko-japońskich 1904-1945, Warszawa
1996.
- Pobóg-Malinowski Władysław,
Najnowsza historia polityczna Polski 1864-1945, Kraków 2004.
- Roszkowski Wojciech, Najnowsza
historia Polski 1914-1945, Warszawa 2003.
- Wikipedia
- Z dziejów Drugiej
Rzeczypospolitej, pod red. Andrzeja Garlickiego, Warszawa 1986.
Podobna tematyka:
Wojciech Rudny, Wrzesień 1939:
zgubne skutki narodowej naiwności Dawid Ropuszyński, Konkordat
polski z 1925 r. Józef Beck, O stosunkach
Rzeczypospolitej z Watykanem.
1 2 3 4
« Historia (Publikacja: 07-01-2008 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5683 |
|