Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.012.891 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Zagłębianie się w zagadnienia budowy świata jest jednym z największych i najszlachetniejszych celów człowieka."
 Kultura » Historia

Polityka zagraniczna II Rzeczpospolitej [4]
Autor tekstu:

Współpraca wielostronna

Oprócz stosunków bilateralnych, II Rzeczpospolita włączała się również w szersze inicjatywy międzynarodowe. W 1919 roku była jednym z 32 państw założycielskich mającej stać na straży światowego pokoju i współpracy Ligi Narodów. Organizacja ta została powołana z inicjatywy amerykańskiego prezydenta T. W. Wilsona, lecz wobec nieprzystąpienia do niej Stanów Zjednoczonych od początku skazana została na nieskuteczność i fasadowość. (Znany jest krytyczny stosunek jaki miał do bezsilnej Ligi Piłsudski. Marszałek przywiązywał większą wagę do bezpośrednich kontaktów między państwami). Liga Narodów objęła patronat nad Wolnym Miastem Gdańskiem, w związku z czym rozpatrywała częste zatargi tego miasta z Polską. Była też arbitrem w sporach Polski z Litwą (o Wilno) i z Niemcami (o Górny Śląsk).

Kiedy w 1926 roku do Ligi przyjęte zostały Niemcy, polska dyplomacja sprzeciwiała się uczynieniu z nich członka stałego Rady, najważniejszego organu Ligi Narodów. Skończyło się na kompromisie. W zamian za złagodzenie stanowiska, Polsce przyznano specjalnie w tym celu utworzone miejsce członka półstałego Rady, które zajmowała ona w latach 1926-1938 roku (cztery 3-letnie kadencje). Początkowo Polska przejawiała sporą aktywność w pracach Rady wysuwając kilka ważnych projektów, lecz w latach 30. jej zaangażowanie w prace organizacji znacznie zmalało. Wystąpienie z Ligi Narodów w 1933 roku Japonii i Niemiec, partykularne rozgrywki mocarstw, całkowita bezsilność wobec agresji Włoch na Abisynię w 1935 roku powodowały utratę i tak wątłego prestiżu Ligi i stawiały pod znakiem zapytania sens jej dalszego istnienia.

Odnotować należy też fakt podpisania się Polski pod traktatem Brianda-Kellogga (zwanym też paktem paryskim lub przeciwwojennym) w 1928 roku. Można nawet uznać, że ma on polskie korzenie. Polska w 1927 roku przedstawiła w Lidze Narodów projekt ogólnej deklaracji o nieagresji, przyjęty następnie przez Zgromadzenie tej organizacji. W roku następnym premier Francji Aristide Briand i amerykański sekretarz stanu Frank Billings Kellogg zaproponowali podobne rozwiązanie, jednak poza ramami Ligi Narodów. Pakt paryski został podpisany w sierpniu 1928 roku, a wszedł w życie rok później. Do września 1939 roku przystąpiło do niego w sumie aż 75 państw, w tym Japonia, Niemcy, Włochy i ZSRR. Była to pierwsza umowa międzynarodowa, której sygnatariusze odrzucali wojnę napastniczą, jako środek realizacji politycznych celów. Chociaż traktat nie był przestrzegany, dał później podstawę prawną do oskarżenia przywódców niemieckich w Norymberdze o złamanie zobowiązań międzynarodowych i prowadzenie wojny agresywnej.

Polityka na kolanach, czyli konkordat

Nie można oczywiście pominąć faktu zawarcia przez II RP konkordatu ze Stolicą Apostolską w lutym 1925 roku. Od czasów Mieszkowego „Dagome iudex", aż po dzień dzisiejszy przywódcy Polski odczuwają obsesyjno-kompulsywną potrzebę lennego podporządkowania naszego kraju Państwu Kościelnemu. Tak też było w przypadku konkordatu z 1925 roku, który zapewnił Kościołowi katolickiemu szereg przywilejów. Przede wszystkim czynił obowiązkową naukę religii w szkołach państwowych, z wyjątkiem szkolnictwa wyższego. (Możliwość indoktrynacji religijnej młodego pokolenia to wszak pierwsza troska Kościoła). Funkcjonariusze kościelni mieli zapewnione wsparcie swej misji ze strony Państwa, otrzymując niemal status urzędników państwowych, a jednocześnie odpowiadając praktycznie tylko przed zwierzchnikami kościelnymi. Państwo miało pomagać w realizacji dekretów kościelnych [!], zrzekało się podatków od nieruchomości służących celom religijnym, a nawet zobowiązywało się do zapłaty Kościołowi rekompensaty za majątki przejęte przez zaborców.

Kościół z kolei zobligował się w konkordacie — oprócz modlitwy za włodarzy Państwa — że żadna część Rzeczpospolitej nie będzie podlegać obcej stolicy biskupiej, a zwierzchnictwa prowincji zakonnych i beneficjów proboszczowskich nie będą mogli otrzymywać cudzoziemcy lub osoby uznane przez państwo polskie za niepożądane. Ile warte były te zapewnienia okazało się po wybuchu wojny, kiedy to Watykan — lekceważąc zupełnie stanowisko władz polskich na uchodźctwie — m.in. podporządkował diecezję chełmińską niemieckiemu biskupowi Gdańska, mianował niemieckiego administratora diecezji gnieźniesko-poznańskiej, zezwalał na wysyłanie niemieckiego kleru na okupowane ziemie Polski czy podporządkował niektóre polskie parafie ordynariuszom słowackim (Słowacja rządzona wówczas przez księdza-faszystę Józefa Tiso, wspomagała Niemców w ataku na Polskę w 1939 roku). Pasterz Polaków-katolików prymas August Hlond czmychnął z kraju już we wrześniu 1939 roku. Te haniebne poczynania Kościoła stały się powodem uznania konkordatu za nieobowiązujący przez Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej we wrześniu 1945 roku, co dziś przedstawia się jako niecny postępek komuchów. O postępkach Watykanu w ogóle się nie wspomina.

Podsumowanie i ocena

Polityka zagraniczna II RP oparta była na kilku podstawowych założeniach, które determinowały poczynania polskiej dyplomacji. Po pierwsze, było to założenie poszanowania traktatów międzynarodowych, zawłaszcza traktatu wersalskiego, który zapewniał powojenny ład w Europie, a tym samym istnienie niepodległego państwa polskiego w jego wywalczonych i uznanych przez Zachód granicach. Drugim filarem polskiej polityki zagranicznej był strategiczny sojusz z Francją (od 1921 roku) oraz sojusze z państwami, z którymi zachodziła choćby częściowa wspólnota interesów. Udało to się w odniesieniu do Rumunii i państw bałtyckich: Łotwy i Estonii.

Sojusznicze powiązania miały zapewnić Polsce pokój i nienaruszalność granic. W tym względzie liczono zwłaszcza na Francję, uznawaną za największą potęgę europejską, której dążenia do maksymalnego osłabienia pozycji Niemiec pokrywały się z polskimi interesami. Przymierze to okazało się jednak chwiejne, co dobitnie udowodniła konferencja w Locarno w 1925 roku, a sojusznik francuski wykazał się daleko idącą interesownością, wymuszając na Polsce niekorzystną dla niej umowę handlową. Mimo wszystko sojusz z Francją, wsparty układem o wzajemnej pomocy z Wielką Brytanią, spowodował, że Polska nie przystąpiła do wojny z Niemcami osamotniona. Wypowiedzenie wojny III Rzeszy przez Francję i Wielką Brytanię 3 września 1939 roku czyniło konflikt ogólnoeuropejskim i chociaż nie nadeszła wówczas oczekiwana pomoc militarna, działalność polskich rządów emigracyjnych na terytoriach tych krajów pozwoliła zachować ciągłość państwowości polskiej i dawała nadzieję na pomyślne wyjście Polski z kataklizmu dziejowego, jakim była II wojna światowa.

Trzecim z głównych założeń polskiej polityki zagranicznej, realizowanym zwłaszcza w latach 30. przez ministra Józefa Becka, była polityka równowagi w stosunku do dwóch sąsiednich mocarstw: Niemiec i Związku Radzieckiego. Polegała ona na pozostawaniu w poprawnych relacjach z obu tymi państwami, bez wchodzenia w sojusz z którymś z nich przeciwko drugiemu. Można się spierać, czy było to założenie prawidłowe i odpowiednie dla geopolitycznego położenia Polski. Czy znajdując się „między kowadłem a młotem" można było sobie pozwolić na taką „neutralność"? Pojawiają się opinie głoszące, że należało wybrać sojusz z Niemcami i wspólnie uderzyć na ZSRR, który w takiej sytuacji musiałby zapewne ulec. Czy byłoby to dla Polski korzystniejsze? A gdyby koalicja Związku Radzieckiego, Francji i Wielkiej Brytanii pokonała III Rzeszę, czy Polska jako sojusznik Hitlera ostałaby się na mapie Europy? Łatwo wydawać opinie post fatum. Polska dyplomacja okresu międzywojennego, ufna w potęgę Francji, przyjęła inny wariant sojuszy.

Nie powiodła się II Rzeczpospolitej realizacja idei Międzymorza, a więc skupienia wokół siebie grupy państw Europy Środkowo-Wschodniej w celu utworzenia wspólnego bloku zdolnego przeciwstawić się ekspansjonizmowi niemieckiemu i radzieckiemu (rosyjskiemu). Uniemożliwiły to złe czy wręcz wrogie stosunki z Litwą i Czechosłowacją. Polska, występując z pozycji siły, popełniła w kontaktach z tymi państwami szereg błędów (zajęcie Wileńszczyzny, Zaolzia), choć także i tamte rządy ponoszą część winy za niepowodzenie prób nawiązania współpracy w obliczu wspólnych zagrożeń.

Dyplomacji Polski międzywojennej zarzucić można także zbyt małą aktywność w kontaktach z dalszymi sąsiadami europejskimi oraz państwami z innych kontynentów. Rzuca się w oczy brak powiązania działań dyplomatycznych z interesem gospodarczym Polski. (Tak Piłsudski, jak i jego następcy nie rozumieli gospodarki). Niekorzystny układ gospodarczy z Francją, zaniedbanie sprawy eksportu na olbrzymi i wygłodniały rynek radziecki, nieumiejętność pozyskania znaczniejszej pomocy finansowej z zagranicy, wskazują na brak należytego zrozumienia kwestii zależności pozycji państwa na arenie międzynarodowej od jego potencjału gospodarczego.

Zapoznając się z oficjalnymi wystąpieniami polityków z lat 30. ubiegłego wieku, wertując ówczesną prasę czy czytając wspomnienia Polaków z tego okresu zdumiewa kompletny brak realizmu w ocenach położenia i możliwości Polski. Karmione wielkomocarstwowymi mrzonkami społeczeństwo przekonane było o rzeczywistej sile II RP. Były to złudzenia. Bolesne przebudzenie ze snu o potędze nastąpiło we wrześniu 1939 roku. Rządzący okazali się silni, zwarci i… gotowi do ucieczki z zaatakowanego z dwóch stron kraju, a słabe, niedoposażone i nieprzygotowane do nowoczesnej wojny wojsko nie mogło sprostać armiom wrogów.

Gdyby oceniać politykę zagraniczną II Rzeczpospolitej jedynie przez pryzmat jej skutków, to byłaby to ocena jak najgorsza: katastrofa Września, nielojalność sojuszników, horror okupacji, a następnie przejściem do sowieckiej strefy wpływów i 45 lat degradującego gospodarczo i cywilizacyjnie komunizmu. Byłoby to chyba jednak uproszczenie. Los Polski zależał głównie od rozgrywek wielkich mocarstw, a nie od naszych zabiegów dyplomatycznych. Ani Hitler, ani Stalin, którzy rozdawali karty w tej części Europy, nie byli zainteresowani utrzymaniem niepodległego bytu Polski (tego „pokracznego bękarta traktatu wersalskiego" jak pogardliwie wyrażał się przewodniczący Rady Komisarzy Ludowych Wiaczesław Mołotow), zaś sojusznicy z zachodu Europy okazali się słabi i wiarołomni. To przesądziło o naszej klęsce.

Na koniec krótkie odniesienie do współczesności. Warto docenić obecną, komfortową wręcz sytuację międzynarodową Polski. Zmieniły się zupełnie paradygmaty polityki zagranicznej państw europejskich. W miejsce konfrontacji i nacjonalizmów mamy współpracę i daleko idącą integrację gospodarczą, polityczną i społeczną krajów kontynentu. Polska, która po wyzwoleniu się z komunizmu włączyła się w powyższe procesy, po raz pierwszy od wieków nie jest zagrożona wojnami czy rozbiorami i ma szansę na dogonienie zachodu Europy. Wobec tego dziwią próby odgrzewania dawnych antagonizmów, urazów i nacjonalistycznej retoryki. Polityka zagraniczna w stylu panny brzydkiej i kłótliwej, a w dodatku ignorantki nieznającej języków obcych nie przynosi ani zaszczytu, ani korzyści.

Bibliografia

  • Batowski Henryk, Między dwoma wojnami. Zarys historii dyplomatycznej, Kraków 1998.
  • Brzoza Czesław, Polska w czasie niepodległości i II wojny światowej (1918-1945), Kraków 2001.
  • Czubiński Antoni, Europa dwudziestego wieku. Zarys historii politycznej, Poznań 1997.
  • Druga Rzeczpospolita. Wybór dokumentów, oprac. Aleksander Łuczak i Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 1988.
  • Historia dyplomacji polskiej, t. 4: Lata 1918-1939, pod red. Piotra Łossowskiego, Warszawa 1995.
  • Kamiński Marek Kazimierz, Konflikt polsko-czeski 1918-1921, Warszawa 2001.
  • Kamiński Marek Kazimierz, Zacharias Michał, Polityka zagraniczna II Rzeczypospolitej 1918-1939, Warszawa 1987.
  • Karski Jan, Wielkie mocarstwa wobec Polski 1919-1945. Od Wersalu do Jałty, Warszawa 1992.
  • Kowalski Marek Arpad, Wojna polsko-brazylijska, „Opcja na Prawo", 2006, nr 5/53.
  • Krasuski Jerzy, Polska i Niemcy : dzieje wzajemnych stosunków politycznych (do 1932 roku), Warszawa 1989.
  • Krasuski Jerzy, Tragiczna niepodległość. Polityka zagraniczna Polski w latach 1919-1945, Poznań 2000.
  • Łossowski Piotr, Dyplomacja Drugiej Rzeczypospolite. Z dziejów polskiej służby zagranicznej, Warszawa 1992.
  • Łossowski Piotr, Konflikt polsko-litewski 1918-1920, Warszawa 1996.
  • Materski Wojciech, Tarcza Europy. Stosunki polsko-sowieckie 1918-39, Warszawa 1994.
  • Pałasz-Rutkowska Ewa, Romer Andrzej, Historia stosunków polsko-japońskich 1904-1945, Warszawa 1996.
  • Pobóg-Malinowski Władysław, Najnowsza historia polityczna Polski 1864-1945, Kraków 2004.
  • Roszkowski Wojciech, Najnowsza historia Polski 1914-1945, Warszawa 2003.
  • Wikipedia
  • Z dziejów Drugiej Rzeczypospolitej, pod red. Andrzeja Garlickiego, Warszawa 1986.

Podobna tematyka:

Wojciech Rudny, Wrzesień 1939: zgubne skutki narodowej naiwności

Dawid Ropuszyński, Konkordat polski z 1925 r.

Józef Beck, O stosunkach Rzeczypospolitej z Watykanem.


1 2 3 4 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Wrzesień 1939: zgubne skutki narodowej naiwności
XX wiek według Łysiaka

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (5)..   


« Historia   (Publikacja: 07-01-2008 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Waldemar Marciniak
Historyk, posiada specjalizację w zakresie politologii i europeistyki.

 Liczba tekstów na portalu: 14  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: XX wiek według Łysiaka
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 5683 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365