|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Filozofia religii
Koncepcja prawdy subiektywnej i egzystencjalnej w filozofii Kierkegaarda [2] Autor tekstu: Konrad Szocik
Inaczej natomiast zagadnienie drogi wiodącej do odkrycia prawdy
przedstawia się w chrześcijaństwie. Tutaj akcent położony jest wyłącznie
na dążenie jednostki, jej osobisty wysiłek, na „drogę". Kolejny przykład
Kierkegaarda dotyczy...zaopatrywania w wodę. Możemy wodę czerpać z kranu,
dzięki wodociągom, albo możemy nosić ją w wiadrach z dalekiej studni.
Oczywiście, gdy chodzi wyłącznie o zaopatrzenie w wodę, należy skoncentrować
się na tym i rozwijać to, co służy ludzkiej wygodzie. Natomiast „droga",
jaką jest pozyskiwana, musi zostać maksymalnie uproszczona i skrócona, bowiem
liczy się tylko rezultat — woda doprowadzona do naszych domów. W chrześcijaństwie
natomiast punkt ciężkości umieszczony jest w sposobie. Właściwie można
powiedzieć, że chrześcijaństwo jest „sposobem" czy „drogą", a nie
rezultatem. Dlatego sposób pozyskania prawdy, dążenia do niej odgrywa
niebagatelną i kluczową rolę.
Argumentem przemawiającym za tym rozwiązaniem są słowa Chrystusa:
„Ciasna jest brama i wąska droga, prowadząca do Królestwa niebieskiego, i niewielu jest tych, którzy ją odnajdą". Natomiast, jak się wydaje,
„droga" w obecnym świecie, jak również w XIX-wiecznej Danii, jest
niezwykle szeroka...A to dlatego, że akcent został przesunięty ze sposobu na
rezultat. Kierkegaard,
wskazując na wypaczenia i błędy współczesnej kultury chrześcijańskiej, chętnie
powoływał się na stosowne fragmenty Nowego Testamentu. Zwykł mawiać, że
jego jedynym zadaniem jest ukazanie i rozpowszechnienie zupełnie nieznanej w ówczesnej,
„chrześcijańskiej" Danii, księgi, a mianowicie „Nowego Testamentu
Jezusa Chrystusa".
Utożsamiając prawdę z drogą, a nie rezultatem, Kierkegaard podkreślał,
że następca nie może korzystać z osiągnięć i sukcesów swojego
poprzednika, bowiem w chrześcijaństwie każdy zaczyna od tego samego punktu
wyjścia, od początku, i każdy musi przebyć „drogę" w całości. Dlatego
medytacje nad żywotami świętych, poprzestawanie jedynie na podziwianiu ich życia,
są jedynie próbami odsunięcia od siebie wymogu naśladowania Chrystusa i położenia
akcentu na tym, co wygodne i bliskie ludzkiej naturze.
Takie rozumienie prawdy wyjaśnia Kierkegaardowską krytykę argumentu z 1800 lat istnienia chrześcijaństwa, w myśl którego kilkunastowiekowe
istnienie instytucji kościoła miałoby dowodzić jej prawdziwości. Jest to
rozumowanie nieuzasadnione z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, obok
chrześcijaństwa istnieją inne religie, które mogą poszczycić się historią
dłuższą niż owe 1800 lat — zatem, w odniesieniu do innych wierzeń, ten
argument wydaje się wielce wątpliwy. Po drugie, nawet gdyby chrześcijaństwo
miało być najstarszą religią, owe 1800 lat ma taką samą wartość jak
18000, bowiem nie podlega z biegiem dziejów żadnej ewolucji, lecz w niezmiennej postaci wymaga przyswojenia, zegzystencjalizowania przez każdą
jednostkę mieniącą się mianem chrześcijanina, niezależnie od okresu
historycznego, w którym aktualnie żyje.
Ze względu na przyjmowaną definicję prawdy, Kierkegaard wyróżniał
dwa typy kościołów: kościół „wojujący" (nowotestamentowy), oraz
„triumfujący" (współczesny), uznając za prawdziwy jedynie pierwszy z nich. Tylko kościół wojujący pojmuje prawdę jako życie i drogę, natomiast
Chrystus stanowi dla niego Najwyższy Wzorzec i Miarę Absolutną postępowania.
Natomiast kościół triumfujący zadowala się rozumieniem prawdy jedynie jako
rezultatem, gotowym wynikiem, jako poznaniem, a Chrystus jest dla niego postacią
historyczną. Medytacje prowadzone nad jego życiem i admirowanie jego niezwykłych
czynów kościół triumfujący uczynił źródłem swoich dochodów.
Jak już wspomniałem, Kierkegaard był mistrzem polemiki z instytucją
kościoła, wykorzystując do tego celu fragmenty Nowego Testamentu.
Przedstawiając koncepcję prawdy egzystencjalnej,
uważam za wskazane przytoczyć jeden z aspektów prowadzonej przez niego
krytyki kościoła, doskonale wpisujący się w jego poglądy na prawdę i jednocześnie ukazujący hipokryzję kościoła pod tym względem. Mam na myśli
refleksję Kierkegaarda nad słowami Chrystusa „chodźcie za mną, a uczynię
was rybakami ludzi". Kościelną recepcję tych słów Kierkegaard określał
mianem nie łowienia, lecz...rybaczenia ludzi. Sam Chrystus, Wzorzec, w ciągu
trzech i pół lat swojej nauczycielskiej działalności pozyskał zaledwie
dwunastu uczniów. Gdyby chociaż była to elita! Wówczas tak długi okres
pozyskiwania zaledwie kilkunastu uczniów z ziemskiego punktu widzenia wydawałby
się uzasadniony. Ale niestety, apostołowie nie stanowili owej duchowo -
moralnej elity. Jeden z nich swojego mistrza zdradził i wydał na śmierć,
inny zaparł się go trzykrotnie, zaś pozostali opuścili go w godzinie śmierci...I
tylko dwunastu uczniów, dwunastu ochrzczonych w ciągu kilku lat! Tak mała
skuteczność, tak niska wydajność Chrystusa w dziele ewangelizacji musi
zdumiewać! Dzięki Bogu uczeń prześcignął swojego mistrza i już sam apostoł,
Piotr, w ciągu zaledwie jednego dnia, ba, jednej godziny ochrzcił nie
dwunastu, ale trzy tysiące nowych wyznawców! Rzecz jasna, Kościół w ciągu
paru wieków do tego stopnia udoskonalił efektywność pozyskiwania chrześcijan i tak znacznie skrócił czas tego procesu, że obecnie kilka kropel wody
wylanych na główkę małego dziecka nadaje mu zaszczytne i jakże zobowiązujące
miano ucznia Chrystusa...A Chrystus, co możemy przeczytać w Nowym Testamencie,
żądał od swoich uczniów naśladowania, cierpienia za wiarę i wyrzeczenia...A dzisiaj — jedynie kilka kropel wody...Jeżeli postęp w tzw.
„chrześcijańskim" kościele będzie przebiegał w takim tempie, możemy się
spodziewać, że już za kilka lat do tego, aby zostać „chrześcijaninem",
będzie wystarczać wypełnienie specjalnego formularza albo np. wysłanie smsa
pod odpowiedni numer, oczywiście za odpowiednią, specjalną opłatą...A
Chrystus chciał naśladowania i wyrzeczenia...Jakie to nieludzkie i przestarzałe!
Jak ciężko mieli pierwsi chrześcijanie! Aby nimi zostać, musieli cierpieć,
wyrzekać się dóbr tego świata, naśladować swojego Mistrza...Gdyby
wiedzieli, że dzisiaj będzie wystarczać jedynie
kilka kropel wody i co niedzielny udział w nabożeństwie, być może
wystosowali by jakiś protest pod adresem swojego Mistrza, zarzucając mu
nieludzkie traktowanie i tym podobne. Ale, dzięki Bogu, wymagania się zmieniły.
Podobnie jak z dostarczaniem wody. Zamiast dźwigać ją w wiadrach, otrzymujemy
ją prosto z kranu, i to bez najmniejszego wysiłku. Szkoda tylko, że w chrześcijaństwie
chodzi o sposób, a nie rezultat...Wówczas rekomendacja otrzymana tu przez
duchownego, „na tamtym świecie" może okazać się rękojmią najgorszą z możliwych...
Wracając natomiast do słów „uczynię was rybakami ludzi", możemy w ślad za Kierkegaardem zapytać, która ze współczesnych firm poławiających
ryby może poszczycić się tym, że została ustanowiona przez samego Boga i posiada jego boską legitymizację? Niejeden ze współczesnych Kierkegaardowi
kupców oddałby pokaźną część swojego majątku tylko po to, aby móc
wykazać boskie pochodzenie swojego przedsiębiorstwa...
Podsumowując, Kierkegaardowskie rozumienie prawdy, wydobywające jej
aspekt subiektywny i egzystencjalny, wskazuje na komplementarność tych dwóch
aspektów. Kierkegaard uważał, że istnieje tylko jedna prawda absolutna,
uosabiana w Chrystusie, z którą zapoznajemy się na kartach Nowego Testamentu.
Natomiast wymiar subiektywności dotyczy sposobu docierania do niej i jej
zegzystencjalizowania, który, jakkolwiek ma za przedmiot tę samą prawdę,
jest niepowtarzalny dla każdej jednostki, i jako taki, nie poddaje się żadnym
formom zapośredniczeń ani obiektywizacji.
1 2
« Filozofia religii (Publikacja: 30-03-2008 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5807 |
|