|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » PSR » Publikacje
Groźne anioły czyli perypetie apostaty [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Dla coraz większej liczby niewierzących akt apostazji,
czyli mówiąc językiem świeckim — wystąpienia z Kościoła do którego
zostało się — najczęściej bez własnej woli i wiedzy — przypisanym, jest
sprawą honoru, godności, uczciwości wobec siebie i otoczenia czy też
protestu. Bardzo różne są motywy i nie jest z pewnością prawdą, że jest
to tylko gest radykalnego antyklerykalizmu. Niels Bohr, laureat Nagrody Nobla, ojciec atomu, ojciec
chrzestny mechaniki kwantowej, zawarł 1 sierpnia 1912 r. cywilny związek małżeński.
Nieco wcześniej wyklarował swój bezwyznaniowy status, występując 16
kwietnia z Kościoła. W te ślady poszedł jego ukochany brat, Harald Bohr
[ 1 ] — najlepszy matematyk wśród piłkarzy i najlepszy piłkarz wśród matematyków.
12 listopada 1919 r. wystąpił z Kościoła, a 17 grudnia tego samego roku
zawarł cywilny związek małżeński. Apostazja Bohra nie wynikała z jakiejś
jego szczególnej antyreligijności. Jego żona, Margrethe, tak opowiadała o ówczesnym
stosunku Nielsa do religii: "Przez jakiś rok… gdy miał 14 lub 15 lat...,
traktował religię bardzo poważnie, był nią całkowicie oczarowany. Później,
zupełnie nagle, to się całkowicie skończyło. Zupełnie straciło dla niego
znaczenie. Poszedł wtedy do ojca… i powiedział mu: 'Nie rozumiem, jak mogłem
tak się dać oczarować, to nie ma dla mnie żadnego znaczenia'. Ojciec nic
nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się do niego. Niels powiedział mi później:
'Ten uśmiech nauczył mnie bardzo wiele, nigdy tego nie zapomniałem'". W Polsce jednak Anno Domini 2008 apostazja wciąż należy
do aktów, które nie tylko obudowane są przesadnie restryktywną procedurą,
ale i nazbyt często jest przez kler torpedowana. Najpewniej oczywiście czują
się księża poza dużymi aglomeracjami. 74 letni Stanisław pisze do nas, że w 2007 r. podjął próbę wystąpienia z Kościoła, pisząc do proboszcza z Szańca, wsi w województwie świętokrzyskim. Ów ksiądz nie zechciał
potwierdzić, iż wykreślił zainteresowanego z listy członków Kościoła,
tylko ograniczył się do straszenia aniołami. Ponieważ pan Stanisław nie uląkł
się aniołów, ksiądz na kolejne pismo już zupełnie nie odpowiedział. Efekt
jest taki, że zainteresowany nie wie, czy jego apostazja została w ogóle
przyjęta. Takie przypadki, kiedy niewierzący nie mają pewności, czy sprawie
nadano w ogóle jakikolwiek bieg, a wobec wrogiej reakcji na takie wnioski, mają
słuszne powody w to powątpiewać — jest całkiem sporo. Jako organizacja, która reprezentuje interesy osób
niewierzących w Polsce, Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów 18 lutego b.r.
wystąpiło do Kurii Metropolitalnej Warszawskiej z szeregiem pytań związanych z procedurą apostazji. Kuria odpowiedziała — pismem sygnowanym przez
kanclerza, prałata Grzegorza Kalwarczyka — 27 marca, potwierdzając restryktywną
procedurę apostazji. Instytucja świadków aktu apostazji może być
analogicznie zastąpiona aktem apostazji dokonanym publicznie, np. na jakiejś
imprezie otwartej. W grudniu 2007 r. PSR podjęło taką inicjatywę na swoim
zjeździe ogólnopolskim. Publicznego aktu apostazji dokonała spora grupa
zebranych, każdy miał udokumentowany i opieczętowany dokument potwierdzający,
który następnie miał być podstawą tego, aby ksiądz dokonał odpowiedniej
adnotacji w księgach parafialnych danej osoby, już bez konieczności ciągnięcia
przez tę osobę dwóch świadków do kancelarii parafialnej. Jest to ułatwienie,
gdyż nie zmuszamy już, aby każdy zainteresowany wystąpieniem z Kościoła
szukał dwóch śmiałków gotowych zmierzyć się z presją lub nieuprzejmością
księdza w czasie dokonywania aktu apostazji. Na wioskach poszukiwania kandydatów
na świadków apostazji bywają trudne. Kuria odpowiada, że publiczna apostazja
się nie liczy. Mamy więc sytuację jawnej obstrukcji. Publiczna apostazja, na
podstawie prawa kanonicznego, wystarcza bowiem do tego, aby Kościół wyrzucił
daną osobę z grona wiernych, lecz nie liczy się kiedy to sam „wierny"
powołuje się na swą publiczną apostazję z żądaniem skreślenia z listy członków
Kościoła. Kuria nie zgadza się również na to, aby świadkowie poświadczyli
deklarację apostazji pisemnie, tj. aby się podpisali pod aktem spisanym przez
apostatę, który następnie osobiście doręcza dokument do parafialnej
kancelarii. W dzisiejszych zabieganych czasach często trudno zebrać się w trójkę w godzinach pracy kancelarii parafialnej. Poza tym chodzi też o wspomniane wyżej
względy psychologiczne, dla ułatwienia procedury apostazji. Materialnie
przecież podpisanie się przez świadków spełnia przez nich wszelkie
racjonalne wymogi poświadczenia apostazji. Niestety, Kuria domaga się, żeby
świadkowie poszli do kancelarii wraz z apostatą. Tym bardziej odrzuca Kuria formę wysłania aktu apostazji
listem poleconym na adres parafii (zamieszkania lub chrztu). Masz iść do księdza,
aby mógł cię straszyć aniołami i siarką! A przecież wizyta pożegnalna w parafii najczęściej nie może być miła dla nikogo. Wielu księży irytuje się
na myśl, że ktoś może domagać się wypisania z Kościoła. Kiedyś takiej
możliwości nie było. To sam Kościół decydował kogo i na jakich warunkach
wyrzuca ze wspólnoty. Przez długi czas jedyną formą wyjścia z Kościoła było
wyjście nogami do przodu. Jeszcze w 1668 polski sejm wprowadził karę śmierci
za apostazję. Apostazja na żądanie do modernistyczna nowinka „cywilizacji
śmierci". Wciąż wielu księży odbiera to jako osobistą zniewagę.
Niedawno zwrócił się do nas z prośbą o pomoc chłopak, który zetknął się z agresją księdza przy próbie wyjścia z Kościoła. I to w parafii
warszawskiej! Najpierw ksiądz bezprawnie odmówił apostazji, jeśli
zainteresowany nie przyprowadzi rodziców oraz chrzestnych, a kiedy ten zakończył
rozmowę i powiedział wychodząc „żegnam pana" — ksiądz się poderwał i szarpnął apostatę za ubranie domagając się, by ten mówił mu „per ksiądz".
Wzburzony młody człowiek dokończył swą apostazję w Kurii, w Wydziale Spraw
Sakramentalnych, która dodatkowo zobowiązała się pouczyć księdza-agresora z wolskiej parafii. Warto o tym pamiętać, że jeśli księża parafialni
utrudniają nam w jakikolwiek sposób apostazję nawet w stosunku do tej
restryktywnej procedury, której domaga się kuria, to należy iść z tym bezpośrednio
do kurii, aby tam dokonać aktu apostazji, składając jednocześnie skargę na
danego proboszcza. Tylko znów to jest o wiele trudniejsze dla ludzi spoza
miejskich aglomeracji. Bezwzględnie powinna istnieć możliwość apostazji wysłanej
listem poleconym na adres parafii zamieszkania, chrztu lub kurii. Wbrew przypadkom chowania aktów apostazji do szuflady
przez niektórych proboszczów, Kuria nie widzi potrzeby potwierdzania
zainteresowanym faktu skutecznego dokonania aktu apostazji. Jeśli idziemy do
parafii dokonać aktu apostazji możemy wprawdzie wziąć dwa egzemplarze
naszego pisma i poprosić księdza, aby przybił pieczęć na naszym
egzemplarzu, lecz przecież nie stanowi to żadnej gwarancji tego, że w naszych
księgach chrztu zostanie naniesiona odpowiednia adnotacja o apostazji. Nawet
nie trzeba koniecznie złej woli księdza. Wystarczy np. że list z parafii
zamieszkania nadany do parafii chrztu zagubi się na poczcie, co się naszej
poczcie zdarza niejednokrotnie. Elementarne standardy cywilizowanej,
niekafkowskiej procedury domagają się potwierdzenia dokonania aktu apostazji,
najlepiej listem poleconym wysłanym do zainteresowanego przez parafię chrztu. Jednym z elementów procedury apostazji jest rozmowa
duszpasterska w której ksiądz upewnia się co do tego, czy decyzja o apostazji
podejmowana jest ze świadomością konsekwencji i czy jest przemyślana. Oczywiście
nie byłoby w tym problemów, gdyby była to li tylko sucha informacja o kanonicznych konsekwencjach aktu apostazji, niestety jednak bywa, że księża w czasie spotkania w kancelarii próbują straszyć lub wywierać presję. Jeśli
ktoś występuje, bo zamierza zmienić wiarę to nie ma problemów. Informuje
on, że zamierza po prostu zmienić Kościół i apostazja w większości jest
bezproblemowa. Kiedy ktoś jednak chce po prostu wystąpić z Kościoła, księża
częściej czują pokusę misyjną — walkę o „niezagospodarowaną duszę".
Uważamy, że analogicznie do zmiany Kościoła powinna być traktowana przynależność
do organizacji zrzeszającej niewierzących — Polskiego Stowarzyszenia
Racjonalistów. Przynależność do takiej organizacji jest dostateczną wskazówką,
że akt apostazji jest w pełni świadomy i przemyślany, że jest on czymś
oczywistym i powinien być wręcz dokonywany automatycznie po zapisaniu się do
organizacji, której cele są całkowicie sprzeczne z założeniami Kościoła.
Osoba, która legitymuje się przynależnością do organizacji niewierzących
nie powinna być agitowana i zmuszana do uczestniczenia w owych „rozmowach
duszpasterskich". No ale niestety, nawet liczba „martwych dusz" podbija Kościołowi
statystyki, więc z oporami się te „martwe dusze" wykreśla z rejestrów.
Kuria odrzuca sugestię respektowania przy procedurze apostazji faktu przynależności
do organizacji laickich lub ateistycznych. I znów mamy sytuację kafkowską: Na
podstawie kan. 1374 Kodeksu Prawa Kanonicznego zapisanie się do PSR jest
„przestępstwem przeciwko władzy kościelnej", zagrożonym nawet sankcją
ekskomuniki; kierowanie zaś tą „organizacją przestępczą" skutkuje co
najmniej interdyktem. No ale to tylko pogróżki, aby się nie zapisywać, bo
jak już się zapiszesz i powołujesz się na to członkostwo, to Kościół już
nie chce tego zauważać... Jedyna zadowalająca odpowiedź Kurii dotyczy statystyki.
Pojawiały się bowiem pogłoski, że apostazja nic nie daje, bo osoba taka
nadal wliczana jest do kościelnych statystyk przez sam fakt chrztu. Apostazja
nie przekreśla chrztu, bo nie jest czynnością odczarowującą. Niemniej
osobom niewierzącym jest obojętne, czy Kościół dostrzega nad nim działanie
magii niebios. Istotne jest formalne wykreślenie z listy członków Kościoła.
Kanclerz informuje, że po apostazji faktycznie osoba nie jest już wliczana do
grona wiernych. Najbardziej kontrowersyjny fragment odpowiedzi dotyczy
naszego pytania o procedurę apostazji osób niepełnoletnich. Zwróciła się
do nas niedawno osoba, która wraz z mężem utraciła wiarę. Wcześniej
ochrzciła dzieci. Teraz chcą wystąpić z Kościoła wraz z dziećmi. I tutaj
Kościół mówi „nie!". Wy możecie sobie iść, dzieci są „nasze" do
momentu osiągnięcia pełnoletności. Za skandal uważam, że Kościół nie
zgadza się na apostazję osób niepełnoletnich, nawet za życzeniem własnym
popartym przez rodziców. Według kanclerza Kurii osoba taka ma obowiązek
pozostawania członkiem Kościoła do osiągnięcia pełnoletności!
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Jak pisał w swych
wspomnieniach Richard Courant: „Harald był… powszechnie podziwiany
przez matematyków i fizyków [w Getyndze]. W odpowiedzi na wszystkie znaki
podziwu gwałtownie protestował i twierdził, że jest najzwyklejszym człowiekiem,
natomiast jego nieco starszy brat, wówczas jeszcze zupełnie nieznany, jest
zrobiony z czystego złota i z całą pewnością zostanie wkrótce uznany
za jednego z największych uczonych naszych czasów". Dziś Harald jest
bardziej znany jako piłkarz. « Publikacje (Publikacja: 26-04-2008 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5849 |
|