|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Tanatozofia
Śmierć i nicość a podmiotowość [1] Autor tekstu: Tom Clark
Tłumaczenie: Przemysław Piela
Pokrótce. Niniejszy artykuł stawia sobie na celu krytykę szeroko rozpowszechnionego pośród osób świeckich, błędnego poglądu, stwierdzającego, iż śmierć jest swoistym zanurzeniem się w niepamięci. Wykorzystałem tutaj pewien eksperyment myślowy dotyczący samoświadomości, podobny zresztą do stworzonych przez brytyjskiego filozofa Dereka Parfita, a opublikowanych w książce Reasons and Persons . Krok po kroku uwidocznię niespójność poglądu optującego za pustką, czy też nicością następującą po śmierci. I idąc dalej obranym przez siebie tokiem rozumowania dojdę do wniosku, iż śmierć nie jest definitywnym końcem naszego postrzegania. Taka konkluzja powiewa nieco mistycyzmem, aczkolwiek przesłanki, z których została wyprowadzona, są jak najbardziej naturalistyczne. Poniższa rozprawa została początkowo opublikowana w piśmie „Humanist”, oraz przedrukowana w „The Experience of Philosophy”, wydawnictwo Wadsworth Publishing, pod redakcją Daniela Kolaka i Raya Martina. Godny polecenia jest również zupełnie niezależnie opracowany tekst Wayne’a Stewarta wyrażający bardzo podobne poglądy. Więcej szczegółów tutaj .
Tylko śmierć unicestwia cały sens, stawanie się, by zastąpić je nonsensem i absolutnym zaprzestaniem. F. Gonzalez-Cruzzi, Days of the Dead , The New Yorker, XI 1993 Powyższe zdanie doskonale odzwierciedla powszechną świecką koncepcję śmierci. Jeśliby odrzucić tradycyjne religijne wyobrażenia życia pozagrobowego, oraz ich nieprecyzyjne ekwiwalenty w ruchach New Age, i w zamian wziąć bezwzględne i zupełnie współczesne poglądy na śmierć, z dużym prawdopodobieństwem zgodzilibyśmy się z autorem przytoczonych słów. Odrzucając wszelkie wizje ponownego połączenia się z bliskimi, światełka w tunelu, oczekujemy przeciwieństwa: ciemności, ciszy, bezkresnej pustki. Założenie to jest jednak błędne.
Kwestia naszego losu po śmierci jest bardzo drażliwym tematem, niemniej jednak błąd polegający na zakładaniu nicości powinien zostać naprawiony. Nieporozumienie z tym związane jest już tak dalece rozpowszechnione i tak dobijające psychicznie dla osób stających twarzą w twarz ze śmiercią (dla każdego z nas, prędzej czy później), iż warto dokładniej przyjrzeć się nieprawidłowościom, lub raczej pozorom logiczności we wspomnianym założeniu, które to pozory utwierdzają nas w przekonaniu, że umieranie prowadzi nas w „próżnię”.
„Gdy umieramy następuje nic ; śmierć jest otchłanią, czarną dziurą, końcem doświadczenia, jest wieczną nicością, permanentną zagładą bytu.” Jest to kolejny przykład reprezentujący powszechny wśród ateistów pogląd. Jednak diabeł tkwi w szczegółach i błąd ukryty jest w samym rdzeniu poglądu. Otóż błędem jest reifikowanie nicości – czynienie z niej warunku lub nadawanie charakteru (jak np. ciemność) – a następnie umiejscawianie w niej jednostki po śmierci, tak by ta jakoś „wpadała” w nicość, by następnie pozostać w niej na zawsze. Jest to bezpodstawna projekcja podmiotu, który umarł, do sytuacji następującej po śmierci, do sytuacji nieempirycznej, lub czegoś, co moglibyśmy nazwać „realną nicością”. Bardzo zręcznie pomyłkę tę obalił już wieki temu, Epikur, mówiąc: „Śmierć, najstraszniejsze z nieszczęść, wcale nas nie dotyczy, bo gdy my istniejemy, śmierć jest nieobecna, a gdy tylko śmierć się pojawi, wtedy nas już nie ma”. Lecz niestety, w pożałowania godny sposób ta perła intelektu została przeoczona lub zapomniana. W dalszej części swojej pracy spróbuję zredefiniować znaczenie przytoczonej myśli, i używając pewnego eksperymentu myślowego, wyjaśnić jej dalsze implikacje.
Nie sugeruję przez to, że nie było wcześniejszych prób sprzeciwienia się mitowi nicości; znakomitym na to przykładem jest choćby opublikowana w roku 1969, praca Paula Edwardsa: Existentialism and Death: A Survey of Some Confusions and Absurdities . Ja osobiście przedstawię własne przykłady „oczarowanych” wizją pustki. Zanim jednak to uczynię, muszę ukłonić się w kierunku Edwardsa i zaczerpnąć od niego listę znanych ludzi, którzy wpadli w tę szczególną pułapkę pojęciową. W swojej rozprawie Edwards cytuje Szekspira, Heinego, Senekę, Swinburne’a, Housemana, Menckena, Bertranda Russella, Clarence Darrow, Jamesa Baldwina, i wielu innych, którzy podzielali pogląd, że, jak wyłożył to Swinburne, śmierć jest „wieczną nocą”. Jak widać ci, którzy zakładają nicość w przypadku śmierci, zaliczają się przynajmniej do „dobrej firmy”. [ 1 ]
Gdyby, co udowodnię, nicość nie mogła być czymś rzeczywiście istniejącym, to jest, gdyby naprawdę (jak wskazywałby sam termin) nie istniała, wtedy nie można by uznawać faktu przechodzenia doń w momencie śmierci. Ci sceptyczni w stosunku do duszy i życia pozagrobowego nie mają powodu bać się (lub nie muszą oczekiwać w przyszłości, jeśli tak wolą) mroku, czy też pustki. Nie ma wiecznej nieobecności doświadczenia. Jeśli sumiennie wyzbędziemy się tendencji do projekcji nas samych w sytuacji pośmiertnej, i jeśli porzucimy wyobrażenie realnej nicości, to ten przerażający obraz straci na wiarygodności, a wyłoni się przed nami całkiem inna perspektywa.
Czy ludzie wciąż wierzą w rodzaj realnej nicości? Zakładam, że tak. By nie być gołosłownym, przedstawię wystarczająco dużo przykładów, by wykazać, iż również poza gromadą sław Edwardsa, wielu przyjmuje ten jakże błędny pogląd. Podczas kształtowania wiarygodnej alternatywy, wszystkie wykorzystane przeze mnie założenia oraz moja przewodnia filozofia, będą zdecydowanie naturalistyczne, materialistyczne i niedualistyczne. Przyjmuję za podstawę jeden świat wzajemnie połączonych ze sobą zjawisk, pozbawiony natomiast duszy, duchów, immanentnego rozumu i tym podobnych. W szczególności, jednostki, na podstawie założenia, nie posiadają w nim zasadniczego rdzenia tożsamości (niepodzielnej duszy lub ja), ale składają się wyłącznie ze wzajemnie stałych konstelacji skłonności i rysów, zarówno fizycznych jak i psychologicznych. Zaznaczę jeszcze, że chociaż niektóre z moich wniosków mogą brzmieć intuicyjnie sprzecznie z innymi wyprowadzonymi z naturalizmu, nie będzie tak dlatego, że argumentacja będzie oparta na założeniach naturalistycznych. Co do Czytelników sceptycznych wobec naturalizmu, moje wnioski mogą okazać się nie być aż tak niewiarygodne, jak mogliby przypuszczać czytając wstęp do niniejszej rozprawy.
W czekaniu na “nicość”
Stosunkowo niedawno Isaac Asimow, w wywiadzie dla Billa Moyersa w serii „A World of Ideas”, zakwestionował tradycyjne wyobrażenia losu po śmierci następującym stwierdzeniem: „Gdy umrę, nie pójdę do nieba czy piekła, po śmierci po prostu będzie nicość”. Jego naturalistycznie determinowany pogląd jest powszechny wśród osób niewierzących (bo nie ma dowodów na istnienie wspomnianych światów), jednakże owo zupełnie beztroskie przypuszczenie jest równie często popełnianym sofizmatem; konkretnie chodzi o słowo „będzie”. Poprzez zastępowanie nieba i piekła nicością, Asimov stwierdza, iż nicość jest tym, co „czeka” nas po śmierci. W rzeczywistości samo słowo z końcówką „ość” pociąga za sobą niezwykłe wyobrażenie „czegoś co nie istnieje”. Używając terminu nicość możemy wpaść, raczej przypadkowo i bezwiednie, w pułapkę myślenia, iż istnieje coś, co nie istnieje – i prawdę mówiąc nie jest to tylko mała sprzeczność. Musimy po prostu zauważyć, że nicość faktycznie nie istnieje, i kropka.
Harwardzki filozof, Robert Nozick, w swojej książce The Examined Life , wyraża w tym samym kontekście bardzo bliską Asimovowi opinię. Nozick przeciwstawia się stanowczo myśleniu życzeniowemu zakładającemu formę życia pozagrobowego z włączeniem w nie wspomnień oraz całej osobowości osoby obecnie żyjącej. „Może jest przyjemnie wierzyć w taką teorię, ale czy fakty nie są mocniejsze? Życie jest jedyną formą egzystencji; po nim jest tylko nicość" [ 2 ]. Przypuszczam, że Nozick nie miał na myśli, jakkolwiek mógł to nieuważnie zasugerować, iż „nicość” jest jak gdyby stanem, w który się przechodzi i już nigdy nie wraca. Bo, jak wyjaśnił Paul Edwards w swojej rozprawie Existentialism and Death , śmierć nie jest stanem, czy też kondycją, w której się pogrążamy po zgonie. Oczywiście, nie neguję tutaj faktu, iż umieramy a nasze doczesne szczątku ulegają rozkładowi, a jedynie to, że wkraczamy w coś nazywanego niebytem, czy nicością.
Najwyrazistszego przykładu dostarczył mi jednak pewien angielski powieściopisarz, Anthony Burgess, w swojej autobiografii zatytułowanej You’ve Had Your Time: The Second Part of the Confessions . Pozwolę sobie przytoczyć akapit przedstawiający rozmyślania autora o śmierci i zawierający kilkanaście ciekawych koncepcji zbudowanych wokół motywu „nicości”.
Czy jestem szczęśliwy? Chyba nie. Po przekroczeniu przypisanego mi biblijnego limitu wieku czas zacząć myśleć o śmierci, i wcale mi się to nie podoba. Wciąż towarzyszy mi szczątkowy strach przed piekłem, a nawet czyśćcem, i żadna ilość ponownie przeczytanych książek racjonalistów nie jest w stanie zetrzeć tego poczucia. Skoro po śmierci istnieje tylko ciemność, to ta ciemność musi być ostateczną rzeczywistością, a miłość do życia, którą posiadam, z przerwami, nie jest bynajmniej przygotowaniem na tę rzeczywistość. W obliczu nadciągającej ciemności, którą Winston Churchill nazwał żartobliwie czarnym aksamitem, kłopotanie się światem, który wkrótce zgaśnie jak obraz w telewizorze, wydaje mi się zwyczajną błahostką. Ale bunt przeciw gasnącemu światłu jest rzeczą ludzką, zwłaszcza, gdy wciąż jest wiele rzeczy do zrobienia. I przez to mój bunt czasami wydaje mi się szaleństwem. To nie jest kwestia prac, których nigdy nie napiszę, to sprawa rzeczy, których się nigdy nie nauczę. Zacząłem się uczyć japońskiego, ale jest już na to trochę za późno. Zacząłem czytać po hebrajsku, ale moje oczy już niedomagają. W jaki sposób można zgasnąć w spokoju, wnieść kolosalną ignorancję w stan totalnej obojętności?
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Autor podkreśla tutaj wyższość ateistycznego (choć nieco wypaczonego, jak sam stara się dowieść) poglądu zakładającego nicość w przypadku śmierci, nad innymi teistycznymi wizjami życia pozagrobowego. – przyp. tłum. [ 2 ] W języku angielskim użyto zwrotu: „afterward there is nothing”, który zwyczajowo na język polski przekłada się jako: „później nie ma nic”. Niestety by zachować sensowność dalszego wywodu musiałbym użyć dość pokracznego zdania „jest nic”, gdyż autor podważa zasadność użycia tego słowa jako stanu rzeczywistości, który istnieje. W przypadku zwyczajowego przekładu na język polski, już z zdania Nozicka można by wywnioskować, że „nic” nie istnieje, co w języku angielskim nie jest już tak jednoznaczne. Z racji, że dalszy wywód autora nie miałby sensu, zastąpiłem słowo nic, użytym już w poprzednim przykładzie terminem „nicość”; jest to powód, dla którego oba przykłady wydają się identyczne. – przyp. tłum. « Tanatozofia (Publikacja: 17-07-2008 Ostatnia zmiana: 14-05-2009)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 5967 |
|