|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Ateizm i Ateologia
Ateistyczny optymizm Leibniza [3] Autor tekstu: Lucjan Ferus
Pojmujecie teraz na czym to polega? Okazuje się, że ta osławiona wolna wola dana nam wspaniałomyślnie od Stwórcy, sama w sobie jest mało warta; aby z niej właściwie korzystać (cieszyć się pełną i prawdziwą wolnością) trzeba być dodatkowo obdarzonym łaską bożą, a tę niestety Bóg rozdziela wg własnego uznania i człowiek nie ma na to żadnego wpływu. Pięknie jest to pomyślane, nieprawdaż? To trochę tak, jakby podarować komuś samochód, ale kluczyki zostawić sobie i aby ten ktoś mógł zakosztować prawdziwej jazdy, wypożyczać mu je według własnego widzimisię. Albo podarować komuś komputer, by się nim bawił do woli, ale możliwość dostępu do Internetu będzie zależała od dobrej (i nieprzewidywalnej) woli darczyńcy. Czyli mówiąc krótko: Bóg i tak „lejce” pozostawił sobie. Jest jeszcze jedno stwierdzenie budzące mój sprzeciw w tym rozumowaniu: „Skoro dobro pochodzi od Boga, a zło od człowieka…” aż chciałoby się w tym miejscu użyć słowa, jakie wymknęło się panu prezesowi Dyzmie podczas zawodów zapaśniczych: „A gówno!” Nie ma tak dobrze! Pięknie to sobie wykoncypowali ci wielcy religijni myśliciele, tyle, że niezgodnie z logiką; dobro od Boga a zło od człowieka! A człowieka (wg religii) to niby kto stworzył? Nie Bóg przypadkiem? Czyż Autor wcześniej nie napisał: „Wszystko co istnieje jest tworem Boga, ale zło nie może być tworem Boga; a zatem: zło nie istnieje”. Ale zło istnieje panowie filozofowie, niezależnie od tego czy nazwiecie je brakiem dobra, czy inną prywatywną teorią.
Skoro więc wszystko co istnieje jest tworem Boga (albo inaczej mówiąc: Bóg jest wszystkiego przyczyną), to i zło musi nim być, siłą rzeczy. Zresztą sam Autor eseju przytaczając rozumowanie Leibniza, stwierdził wcześniej: „Skoro w umyśle boskim istnieją wszystkie możliwości…” Zatem Bóg wiedział już nieskończenie wcześniej, że ludzie będą kuszeni w raju przez węża, że ulegną tej pokusie i że dostąpią upadku, czyli ich natura zostanie skażona grzesznymi skłonnościami, które przejdą – z bożego nakazu – na cały rodzaj ludzki, a mimo to wybrał tę opcję, tej akurat rzeczywistości, nie pozostawiając ludziom praktycznie żadnej szansy, by ich historia potoczyła się innym torem.
Pod koniec eseju sam Autor to zresztą przyznaje: „Cokolwiek się dzieje, dzieje się z woli Boga”. Otóż to! W kontekście powyższego jak w ogóle można mówić o winie człowieka i jego odpowiedzialności za zło istniejące w dziele wszechmocnego i wszechwiedzącego Boga? Lecz to co jest najciekawsze w tym rozumowaniu zostawiałem na koniec; otóż Autor pisze: „… teksty Leibniza są w gruncie rzeczy mową wygłoszoną w obronie Pana Boga” i obaj tak się zagalopowali w tej „obronie”, że niechcący zaczęli go – ni mniej ni więcej – oskarżać! No, bo jak można inaczej rozumieć te stwierdzenia?:
„Skoro dobro pochodzi od Boga, a zło od człowieka, więc człowiek może być dobrym nie z siebie, lecz tylko z łaski Boga”. Rozumiecie to? W razie czego powtórzę: człowiek może być dobrym nie z siebie, lecz tylko z łaski Boga! Czy teraz jest dla was jasne, dlaczego tak mało dobra jest na świecie?; po prostu Bóg nie nadąża z obdarzaniem swą łaską tych miliardów ludzi, pojawiających się na świecie w tak zawrotnym tempie, wierzących na dodatek w mnóstwo innych bogów (nie mówiąc o ateistach).
Musicie sami przyznać, że jest to najciekawszy przykład zastosowania „religijnej logiki”; w jednym i tym samym zdaniu stwierdza się, że dobro pochodzi od Boga a zło od człowieka, a zaraz obok, że człowiek nie może być dobrym bez pomocy Boga, czyli wskazuje się na Boga jako przyczynę zła w człowieku. Bardzo smakowity kąsek kazuistyki religijnej, nie sądzicie?
Aby postawić kropkę nad „i” w tym aspekcie dzieła bożego, dodam dla formalności, że można spojrzeć na ten problem jeszcze z drugiej strony: „Bóg dał człowiekowi wolną wolę, gdyż chciał aby ten służył mu dobrowolnie i bez przymusu”, a teraz się nam mówi, że „przyczyną grzechu jest wolna wola człowieka”. Ale praprzyczyną, dla której człowiek dostał od Boga wolną wolę, była jego potrzeba (albo chęć, czy też życzenie), aby człowiek mu służył dobrowolnie. Zatem – jakby na to nie patrzeć – to Bóg jest winien; zachciało mu się aby człowiek mu służył „z własnej woli, nie zaś z konieczności”, obdarzył go więc tą wolną wolą – wiedząc jednocześnie (i ze szczegółami) jakie będą tego skutki w przyszłości; stanie się ona przyczyną jego grzechu. Ergo: to sam Bóg jest odpowiedzialny za wszelakie zło istniejące w swym dziele i nikt poza nim. Człowiek tylko – świadomie czy nie – wypełnia jego zamysł, istniejący w jego umyśle od nieskończenie dawna.
Następne oskarżenie pod adresem Boga, które Leibniz sformułował, a Autor eseju przytoczył i nawet je pochwalił, wynika z cytowanego na wstępie rozumowania:
„Teraz trzeba tylko zauważyć, że skoro w umyśle boskim istnieją wszystkie możliwości, to Bóg jako wszechmocny, wszechwiedzący i będący najwyższą dobrocią, stwarzając świat, wybrał plan najlepszy z możliwych”.
Niestety w tym planie bożym – jak się okazało – istniał upadek człowieka w raju i kara boża nałożona na ludzi i grzech pierworodny jako jej konsekwencja i potop będący przejawem determinacji i niezadowolenia Stwórcy ze swego nieudanego dzieła i późniejsze „odrodzenie” bożego stworzenia – jednakże nadal z grzeszną naturą, skażoną skłonnościami do czynienia zła i nieprawości i wszystkie późniejsze konsekwencje wynikłe dla rodzaju ludzkiego z tej bożej decyzji, jak chociażby Sąd Ostateczny, piekło i tym podobne „atrakcje” przewidziane przez Boga dla grzeszników.
Zatem w kontekście powyższego, Leibniz niechcący oskarża Boga, iż ten wiedząc z góry o tym wszystkim (przy boskiej wszechwiedzy nie mogło być inaczej), zadecydował aby jednak ten a nie inny plan zrealizować w rzeczywistości. Wybaczcie moje niedowiarstwo, lecz w żaden sposób nie mogę uwierzyć, że pośród nieskończonej ilości możliwych planów na stworzenie świata – ten był akurat najlepszy! No, niestety nie mogę w to uwierzyć, a to „ścisłe rozumowanie” w najmniejszym stopniu mnie nie przekonuje.
Ba! Jestem pewien, że gdybym wysilił swój zawodny (bo tylko ludzki) umysł, sam znalazłbym parę doskonalszych rozwiązań, na początki rodzaju ludzkiego, wychodząc tylko z historii opisanej w Biblii. Np. Bóg nie poddaje ludzi tej dziwnej (z pozycji jego wszechwiedzy) próbie w raju, lecz sam z własnej woli daje im możliwość poznawania i rozróżniania dobra i zła, albo: nie dopuszcza aby wąż psuł jego dzieło, kusząc w podstępny sposób jego nieświadome stworzenia, niwecząc zawczasu jego niecny zamysł poprzez odebranie mu daru mowy (afazja), choćby na czas pobytu ludzi w raju. Albo: czyni niewiastę bardziej sceptyczną i odporną na pokusy, chociaż by sensownie i logicznie brzmiały, albo: Bóg nie karze ludzi w raju, lecz im przebacza (jest przecież nieskończenie miłosierny) tę popełnioną w nieświadomości niesubordynację, albo w ostateczności: nie oszczędza w potopie nikogo, a po opadnięciu wód i osuszeniu lądu, stwarza od nowa – tym razem doskonalsze – swoje stworzenia i widząc, że są one lepsze od poprzednich, błogosławi wszystkim na nową drogę życia. I proszę, niech ktoś mi udowodni, że są to gorsze rozwiązania (i z gorszymi konsekwencjami) od tego opisanego w Biblii! Wróćmy jednak do eseju.
Można by w tym miejscy pokusić się o pytanie: skoro „cokolwiek się dzieje, dzieje się z woli Boga” i „przecież nic nie powstaje bez racji dostatecznej”.., więc jakaż to była ta racja dostateczna, iż Bóg wolał wybrać tę akurat opcję rzeczywistości w naszym świecie, a nie inną? Jedyna sensowna (i uzasadniona przez samą religię) odpowiedź jaka mi się nasuwa to ta, iż postąpił tak, gdyż chciał aby jego jedyny Syn został Bogiem, Odkupicielem i Zbawicielem grzesznej ludzkości. Lecz czy takie rozwiązanie tej teologicznej kwestii, nie będzie aby w jakiejś mierze zaprzeczać wszechwiedzy, wszechmocy i nieskończonej dobroci Boga? Miałbym co do tego poważne wątpliwości, ale to nie dziwne, bo ja w ogóle mam bardzo dużo wątpliwości odnośnie „prawd” religijnych. Lecz to tylko taka mała dygresja i nie to jest najistotniejsze w tym eseju.
Chciałbym bowiem w niniejszym tekście odnieść się do dwóch, a właściwie do jednego głównego problemu przedstawionego w nim; do tego najdoskonalszego i najlepszego z możliwych światów. Zacznę od pytania: Jak to się stało, że Leibniz tak dalece pomylił się w jego ocenie, przy okazji myląc się także co do ziemskiej przyrody? Bo to, że głęboko religijny człowiek myli się kardynalnie w ocenie otaczającej go rzeczywistości – można od biedy zrozumieć; wiara religijna potrafi zafałszować człowiekowi obraz świata do tego stopnia, iż białe będzie uważał za czarne, a czarne za białe (kwestia inaczej pojmowanej hierarchii wartości, jak choćby w przypadku św. Tomasza z Akwinu).
Lecz pomyłka Leibniza jest wyższego rzędu i to o tyle wyższego, że w żaden sposób nie potrafię pojąć przesłanek rozumowych jakie legły u podstaw tej jego dziwnej „obrony Pana Boga”. Zamiast wspinać się na wyżyny kazuistyki religijnej, by – wbrew przyrodniczym faktom – dowieść prawdziwości swej tezy o tym najlepszym z możliwych światów, powinien może zajrzeć do Biblii i skorzystać z przedstawionego tam wytłumaczenia tego problemu, jakie podsuwa nam sam Bóg (wg tejże Biblii), poprzez natchnionych jego duchem ludzi.
Bowiem „prawda” do jakiej doszedł Leibniz nie tylko zaprzecza przyrodniczym faktom, ale – co już jest wyjątkowo dziwne w podobnym przypadku – także (a może przede wszystkim) zaprzecza prawdom religijnym przedstawianym ludziom wierzącym jako prawdy objawione, czyli na 100 % wiarygodne. A wg religii (czyli samego Boga) prawda o naszym świecie wygląda tak oto:
Ziemia być może miała być tym najdoskonalszym i najlepszym z możliwych światów. Powtarzam: być może – dlatego, że to wg mnie wcale nie jest takie oczywiste i jednoznaczne. Leibniz założył z góry, iż doskonały Stwórca musi stworzyć doskonałe dzieło, nie biorąc pod uwagę jego wolnej woli w tym względzie. Gdy tymczasem on może (mając ku temu nieskończone możliwości) ale wcale nie musi i niech ktoś znajdzie argumentację, która by temu twierdzeniu przeczyła.
1 2 3 4 Dalej..
« Ateizm i Ateologia (Publikacja: 08-08-2008 )
Lucjan Ferus Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo). Liczba tekstów na portalu: 130 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6001 |
|