Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.046.915 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 29 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Prawdę trzeba wyrażać prostymi słowami."
 Tematy różnorodne » Na wesoło

Człowiek zajęty niesłychanie, Odcinek czwarty [1]
Autor tekstu:

W sobotę żona dyrektora gimnazjum, Anna, ujawniła i nagłośniła sprawę kradzieży dzieł Karola Darwina z biblioteki miejskiej w Janowiepawłowie Małym. Wszystko zaczęło się od jej wizyty w bibliotece miejskiej i ostrożnych prób wydobycia od Kasi-bibliotekarki jakie książki pożycza uzależniony filozof, czy może pożyczał coś o owadach lub inne podobne tytuły, na przykład książki Karola Darwina. 

Już po kilku minutach rozmowy Kasia wyznała jej całą prawdę. Biblioteka miała na stanie komplet dzieł Karola Darwina zakupiony w 1959 roku. Z kart bibliotecznych wynikało niedwuznacznie, że pierwszą osobą, która wypożyczyła tom drugi, był właśnie Maciej Janicki (nazywany filozofem uzależnionym). Wypożyczył ją na początku stycznia 2009 roku i po dwóch dniach zapytał, czy mógłby te, przez nikogo nieczytane, książki Darwina odkupić lub dostać. Wyłaniały się tu jednak poważne problemy natury formalnej. Przepisy przewidywały, że książki z biblioteki można wycofać i zniszczyć, nie przewidywały jednak możliwości ich odsprzedania lub podarowani osobie prywatnej. Maciej mógł je wypożyczyć i złożyć oświadczenie o ich zagubieniu, ale Kasi nie wydawało się to właściwe, doszła do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie ich znikniecie za jej zgodą, ale bez jej wiedzy. Tak więc, uzależniony filozof zwrócił tom drugi dzieł Darwina, a następnie książki zaginęły i Kasia nie spodziewała się, aby ktoś o nie pytał przez następne 50 lat.

— Oczywiście – powiedziała troszkę zirytowana wścibstwem Anny – książki mogą powrócić na półkę w bibliotece, tylko po co, kiedy teraz znalazły wreszcie przyjazny dom. Wszyscy mówią tylko o psach i kotach, a książki też potrzebują domu.

Anna opowiadała o tej historii Halinie Dąbrowskiej, której siedemdziesięcioletnia matka była pół wieku temu bibliotekarką w Bierutowie Małym i która, jak się okazało, doskonale pamiętała zakup dzieł wszystkich Karola Darwina z okazji setnej rocznicy pierwszego wydania „O powstawaniu gatunków” i sto pięćdziesiątej rocznicy urodzin jej autora. Zapamiętała ten zakup, gdyż był to sam początek jej pracy na stanowisku bibliotekarki i to ona organizowała uroczystą akademię i ona ustawiała te książki na honorowym miejscu, tam, gdzie dziś stoją dzieła Jana Pawła II i książki o Benedykcie XVI. Początkowo wyszły tylko cztery tomy, a dalsze przychodziły sukcesywnie w kolejnym roku.

Anna odwiedziła Macieja Janickiego w jego mieszkaniu i ucieszyła się nawet, kiedy poczuła od niego alkohol. Maciej Janicki mieszkał w blokach, w komunalnym mieszkaniu po matce. Anna pamiętała ją z czasów młodości, kiedy przychodziła na różne spotkania i krytykowała władze miasta. W latach osiemdziesiątych, w czasach stanu wojennego, była naczelnikiem gminy, ludzie dobrze ją wspominali, często pytali o radę. Sam Maciej Janicki przez kilka lat mieszkał w stolicy, ale żona wyrzuciła go w końcu z mieszkania z powodu picia i wrócił do Janowapawłowa. Kilka razy zatrudniano go w Urzędzie, nieodmiennie jednak, po kilku miesiącach wzorowego wykonywania pracy, zaczynał wszystko i wszystkich krytykować, by pewnego dnia oświadczyć, że ma to gdzieś i pogrążyć się w wielkim piciu. Niektórzy mówili, że jego matka zmarła ze wstydu, bo rodzina znana była w mieście od pokoleń.

Filozof uzależniony przyznał się do kradzieży dzieł Darwina i powiedział, że może je zwrócić, albo zapłacić za ich zgubienie. Ostatecznie był jedyną w mieście osobą zainteresowaną ich posiadaniem. Anna nie interesowała się jednak faktem nielegalnego wejścia w posiadanie dzieł zebranych Karola Darwina. Była teraz przekonana, że to Maciej był sprawcą całego zamieszania i że to on przybił tezy do drzwi kościoła. Powiedziała mu o tym wprost, a na jego twarzy malowało się coraz większe zdumienie.

Uzależniony filozof był prawdopodobnie jedyną osobą w mieście, która o niczym nie słyszała, i dowiedziawszy się o całym zdarzeniu wybuchnął niepohamowanym śmiechem.

— „Gimnazjalne kółko badaczy owadzich nogów” – powtarzał w kółko klepiąc się po udach – Pani Anno, pani to chyba wymyśliła, myślała pani, że to ja, i ten Darwin pasował tu jak ulał. Kto wie, gdybym na to wpadł, to może bym to zrobił. Zapewniam panią, że jak się dowiem kto wbił gwóźdź, to nikomu nie powiem. Mówi pani, że to nikt ze szkoły, ale w takim razie kto? Że też ja na to nie wpadłem.

***

Marta Piasecka spotkała się z dyrektorem w sklepie, a ponieważ mieszkali po sąsiedzku w wybudowanym jeszcze w czasach gierkowskich domu nauczyciela, więc wracali razem. Po drodze, troszkę niepewnie zapytała go, czy może go poprosić o radę, ponieważ ma poważny problem, ale w żadnym przypadku nie chciałaby, aby interweniował jako dyrektor. Odpowiedział, że nie może niczego obiecać, gdyż jeśli sprawa dotyczy ostatnich wydarzeń i jeśli ona zna sprawcę, to on będzie musiał wyciągnąć konsekwencje. Piasecka zapewniła go, że nie zna sprawcy, ale sprawa jest delikatna, a nawet w pewnym sensie poważna. Dyrektora zaniepokoiło to dziwne sformułowanie, tym bardziej, że miał wrażenie, iż wyczuwa w jej głosie nutę rozbawienia.

— Pewnego razu – powiedziała — pewien uczeń gimnazjum założył się z drugim uczniem gimnazjum, iż przekona katechetę, że człowiek jest piątą małpą człekokształtną. Wynik zakładu miały rozstrzygnąć dwie koleżanki z klasy. Uczeń, który rzucił wyzwanie doprowadził księdza katechetę do stwierdzenia, że są bandą małp. Zakład został jednak nierozstrzygnięty, gdyż dziewczynki mają odmienne zdania w sprawie wyniku.

Dyrektor zatrzymał się na chodniku.

— Więc to jednak oni.
— Przeciwnie, to raczej dowodzi, że to właśnie nie oni, ale ktoś zbliżony do kółka. Tak czy inaczej, uczniowie poprosili mnie o rozstrzygnięcie sporu.
— Jak to — zapytał dyrektor.
— No, czy jeśli katecheta nazwał klasę bandą małp, to tym samym można powiedzieć, iż w pewien sposób uznał, że człowiek jest piątą małpą człekokształtną?
— Nie powinnaś się w to wtrącać?
— Nie rozumiem, młodzież poprosiła mnie o pomoc w interesującym sporze. Sądziłam również, że może ci się przydać wiedza o stanowisku księdza Marka w tej sprawie. Jest jeszcze jedna rzecz – dodała – ta sama czwórka uczniów postanowiła zrezygnować z chodzenia na religię.

Dyrektor najwyraźniej wzdrygnął się na samą myśl o takiej możliwości, z niepokojem zapytał, czy uczniowie przynieśli pisemną zgodę swoich rodziców i zapytał jak Piasecka się właściwie o tym dowiedziała.

— Cała czwórka przyszła do mnie do domu po lekcji wychowawczej. Opowiedzieli mi o tym zakładzie, a potem przyznali, że zamierzają zrezygnować z chodzenia na religię.
— Mam nadzieję, że ich rodzice nie wyrażą na to zgody.
— To dziwne, że jest potrzebna na to zgoda – uśmiechnęła się Piasecka – mają już prawo wyrazić zgodę na współżycie seksualne, ale nie mają prawa odmówić zgody na indoktrynację religijną....

Dyrektor rozejrzał się niespokojnie i zaproponował, żeby wpadła do nich na kawę. Najwyraźniej, nie była to rozmowa, którą można było dalej toczyć na chodniku. Piasecka odniosła zakupy do swojego mieszkania i zeszła na dół do dyrektora. Anny nie było w domu, więc usiedli w kuchni, dyrektor zapytał, czy chce kawę sypaną czy rozpuszczalną. Wybrała rozpuszczalną, bowiem kawa sypana, zwana od czasu klęski Turków pod Wiedniem „kawą po turecku”, a przez Turków odwiedzających Polskę, kawą po polsku, z jakiegoś powodu kłuła ją w zęby.

Dyrektor wyraził opinię, że w żadnym przypadku nie wolno dopuścić, aby którykolwiek z uczniów zrezygnował z chodzenia na religię. Jak powiedział, był temu w ogóle przeciwny, a teraz w szczególności.

— Zdajesz sobie sprawę z tego, że konflikt między księdzem Markiem, a klasą będzie teraz narastał. Już zapowiedział, że obniży im stopnie na świadectwie, a to jest ostatnia klasa i domyślasz się, że nie mają na to ochoty — powiedziała Piasecka.
-To są najgorsi uczniowie jakich pamiętam...
— Gdybym miała kiedyś całą klasę takich uczniów, to byłoby znacznie więcej niż wygrana w totka.
— Ja wiem, że oni są zdolni, tylko jeszcze nie wiem do czego – odpowiedział dyrektor. – Czy powiedziałaś mi wszystko, czy jest jeszcze coś, co przede mną ukrywasz?
— W zasadzie wszystko – powiedziała Piasecka — chyba, że...- zawahała się – chyba, że zainteresuje cię, że Beata Groszek i Dominika Malinowska dały wywiad gazecie...

Dyrektor wpatrywał się w nią w niemym przerażeniu. — Jak to udzieliły wywiadu – zapytał – o czym, o szkole? Dlaczego nic o tym nie wiem? Kiedy to było?
— Wywiad był wczoraj, podobno mówiły tylko o pracy kółka....
— Ten wywiad ukaże się na pewno w poniedziałek, w dniu, w którym będziemy tu mieli wizytację tej kretynki Dziubińskiej...
— To może być nawet dobre...
— Dobre? Na jakim ty świecie żyjesz? Nie rozumiesz jak łatwo mogą mnie zniszczyć? Wiesz może kto ten wywiad zrobił.
— Zielińska, jak pamiętasz, kiedyś była twoją ulubioną uczennicą.

***

Po wyjściu Piaseckiej dyrektor zadzwonił do redakcji. Zielińska ucieszyła się, kiedy usłyszała jego głos i speszyła się, kiedy podniesionym głosem powiedział, że wyprasza sobie jakiekolwiek rozmowy z uczniami bez jego wiedzy i zgody, w szczególności na terenie szkoły.

— Rozmowa odbywała się w domu państwa Malinowskich i dotyczyła zainteresowań dziewczynek. Nie wydawało mi się, aby konieczne było informowanie o tym kogokolwiek, ani aby potrzebna była zgoda dyrekcji szkoły.
— Zdaje pani sobie sprawę z tego, że cały ten szum medialny wokół tej sprawy wyłącznie szkodzi szkole i naszym uczniom.
— Rzeczywiście nie rozumiem, panie dyrektorze, ludzie w naszym mieście tak mówią o tej kartce papieru na drzwiach kościoła jakby ktoś został zabity, albo jakby ktoś podłożył bombę.
— Wbrew pozorom, to wcale nie był taki niewinny żart – odpowiedział dyrektor.
— Nie wiem, na czym polega powaga tej, jak pan mówi, całej sprawy, ale dla mnie znacznie ciekawsze jest to, że młodzież ma jakieś pasje.
— Jakoś was te pasje naszej młodzieży nie interesowały wcześniej, wszyscy nagle zaczęli się interesować naszą szkołą po tym, jak jakiś dureń zrobił sobie głupi żart. Tak czy inaczej, byłbym wdzięczny, gdyby ten artykuł ukazał się najwcześniej za kilka dni, kiedy już będziemy wiedzieli czyja to sprawka.

Niespodziewanie zmienił ton i dodał – Justynko powinnaś zrozumieć, że są ludzie, którzy próbują to wszystko wykorzystać. Obiektywnie rzecz biorąc może i powieszenie tej kartki nie było jakimś wielkim przestępstwem, ale ludzie są wzburzeni, to wydarzenie naruszyło delikatną równowagę całego systemu...
— Rozumiem, panie dyrektorze, ale nie mam na to wpływu. Jest weekend, poniedziałkowy numer już został oddany do składu, ale proszę mi wierzyć, artykuł jest zupełnie niewinny.
— To znaczy – jęknął dyrektor.
— Dominika opowiada głównie o swojej ukochanej tarantuli i o pająkach, które zapewne jako pierwsze stworzenia zeszły na ląd, a Beata mówi o swoim marzeniu, żeby zostać weterynarzem.
— No trudno. Przepraszam, że się uniosłem — powiedział dyrektor kończąc rozmowę – Mam wrażenie, że w ostatnich dniach wszystko wymyka się spod kontroli.

***

1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Człowiek zajęty niesłychanie
Odcinek piąty

Katolicy za Wolnym Wyborem przeciwko przywilejom Watykanu w ONZ

 Zobacz komentarze (10)..   


« Na wesoło   (Publikacja: 15-02-2009 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Marcin Kruk
Nauczyciel, autor książki Człowiek zajęty niesłychanie

 Liczba tekstów na portalu: 63  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Co szatan potrafi zrobić z człowiekiem?
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 6358 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365