|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Nauka » Wielkie postacie nauki
Ahoj, Darwin! [2] Autor tekstu: Elżbieta Binswanger-Stefańska
To jest to, czemu chcę się przyjrzeć, charakterowi Darwina. Natura bardzo się nad nim napracowała. Nie dała mu zbyt krzepkiego zdrowia, ale jeśli pomyślimy, że dziś wybierając się w tropiki robimy serię szczepień, zabieramy różne lekarstwa, profilaktycznie zapobiegamy chorobie morskiej, a on po prostu wsiadł na okręt i popłynął, to i tak musiał mieć niezłe zdrowie! Po pięciu latach szczęśliwie wrócił! A już na samym początku mógł stchórzyć… Kto choć raz poznał uroki choroby morskiej, ten wie, o czym mówię. W biogramach Darwina czytamy tylko, że 27 grudnia 1831 roku Darwin wypłynął na "Beagle". W rzeczywistości "Beagle" startował trzy razy. Zaglądam Karolowi przez ramię jak wycieńczony bólem głowy i nudnościami notuje: "Jeśli zachowam zdrowie i powrócę, i będę potem miał siłę umysłu, by się ustatkować w życiu, przykrości te i brak wygód, które teraz i w przyszłości przypadną mi w udziale, sowicie się opłacą. Zmuszony jestem zapomnieć o wielu drobnych wygodach, z których korzysta się na lądzie, nie spostrzegając ich niemal. Tu nic nie można zdjąć z półki lub mydła wziąć z umywalki, aby nie wzbudzić w sobie wątpliwości, czy warto myć ręce lub czy warto czytać."
Darwin spędzi 5 lat w tej niezwykle ważnej nie tylko dla niego, ale i dla całej ludzkości podróży. Z tego — półtora roku na morzu. Na chorobę morską będzie się skarżył cały czas. Współczuję mu, w ciągu 20 lat u boku żeglarza spędziłam na morzu przynajmniej kilka lat. Zupełnie nie mam tendencji do choroby morskiej, mogło huśtać ile chciało, nic mi to nie wadziło, ale któregoś razu wypłynęłam z lekkim bólem głowy. Wpadliśmy w sztorm. No, i zaczęło się. Wymiotuje się nawet tą odrobiną śliny, którą się przełknie, ból głowy jest nie do zwalczenia żadnymi tabletkami. Zresztą natychmiast się je zwraca. A przy tym trzeba normalnie funkcjonować, dzień i noc. Na jachcie, którym rzuca o fale z wściekłą siłą. I który raz za razem zalewa. Pięć dni to trwało na trasie z Bermudów na Azory. Potem się wprawdzie zapomina i znowu kocha morze, ale Darwin w swoim dzienniku odnotowywał, jak bardzo po każdym postoju obawiał się powrotu na okręt. Nic dziwnego, choroba dopadała go za każdym razem.
21 grudnia 1831 roku wyruszono ponownie. I znowu zawrócono. Po wypłynięciu z portu statek najpierw osiadł na skałach. Na otwartym morzu znów szalał nieprzychylny wiatr. Darwin chorował. Święta spędzono w porcie. 27 grudnia "Beagle" wypłynął raz jeszcze. Jestem pełna podziwu, że Darwin nie zrezygnował. Ahoj, Darwin, płyniemy.
Późniejszy biograf Darwina, Julian Huxley napisał: "Już w dwa tygodnie po opuszczeniu Plymouth zaczął kwestionować przyjęte dogmaty". No, proszę, a kapitan FitzRoy, ten, który zaprosił Darwina do wzięcia udziału w ekspedycji "Beagle", żeby mieć kogoś na swoim poziomie do rozmów, widząc dokładnie to samo co Darwin, pozostał przy swoich starych poglądach. Ale historia nie traktuje go sprawiedliwie robiąc z niego zapiekłego fundamentalistę. Był po prostu taki, jak wielu wokół niego. To Darwin przerastał wszystkich umysłem. To on potrafił zmienić swoje poglądy w konfrontacji z faktami. Prawie wszyscy inni byli mniej dalekowzroczni, mniej otwarci na zrewidowanie światopoglądu. Natura wyposażyła Darwina nie tylko w siłę charakteru, tę miał, jak się wydaje, również kapitan FitzRoy, ale w wyjątkową elastyczność umysłu. Przypomina mi to parę naukowców Tycho Brahe i Johannesa Keplera, współpracowali ze sobą, ale pierwszy pozostał wierny starej idei, że Ziemia jest centrum świata, drugi potwierdził teorię Kopernika. Niełatwo pożegnać się z wpojonym przez środowisko widzeniem świata.
Jeszcze raz odwiedzam Darwina, dawno już wrócił ze swojej wielkiej podróży. Ożenił się, osiadł na stałe w okazałej rezydencji na wsi pod Londynem, został wielokrotnym ojcem. Zabezpieczony finansowo przez ojca wszystkie te lata zbierał fakty do swojego życiowego dzieła. Tymczasem świat zmienił się nie do poznania. Mamy piękny czerwcowy dzień roku 1858. Pode mną lasy i pola pełne maków przecinają liczne linie kolei żelaznej, Kraków też już przyłączył się do międzynarodowej sieci kolejowej, jest dumny ze swojego nowoczesnego dworca. Postęp — zarówno z jego pozytywnymi jak i negatywnymi stronami — szybko ogarniał Europę i Amerykę drugiej połowy XIX wieku. Kolej, poczta, nowe drogi, mosty, kanały będą sprzyjały coraz szybszemu rozprzestrzenianiu się wiedzy. Jak grzyby po deszczu pojawiają się stowarzyszenia naukowe, wydawnictwa, redakcje, biblioteki...
Mamy piękny czerwcowy dzień roku 1858 ale właśnie ten dzień będzie najgorszym dniem w życiu Darwina, jak sam potem o tym napisze. Bo oto przeczytał list od znacznie młodszego od siebie podróżnika po egzotycznych krajach tropiku i zapalonego obserwatora przyrody Alfreda Russela Wallace’a. W krótkim eseju Wallace zawarł teorię ewolucji, tę samą, nad którą Darwin pół życia strawił. Nic dziwnego, że teraz jest załamany. Chcę mu powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że Wallace uzna jego pierwszeństwo, że wnet zostaną przyjaciółmi i odbędą ze sobą niejedną dyskusję, że teoria ewolucji będzie nosiła miano darwinizmu, a nie wallasizmu, bo to jednak on, Darwin, już w 1842 roku sformułował zasady powstawania gatunków, on był pierwszy...
Ale że wiem też, że historia ta będzie kursować w przyszłości jako przykład wyrolowania jednego geniusza przez innego genialnego obserwatora, choć Darwin — wychowany na dżentelmena — w imię honoru naukowca chciał ustąpić pierwszeństwa — milczę. Sprawa i tak nabierze własnej dynamiki, Darwin w 13 miesięcy napisze i opublikuje swoje wiekopomne dzieło, teoria ewolucji przejdzie swoją własną pełną wzlotów i upadków ewolucję, w 150 lat po jej opublikowaniu nadal będą się ścierać różne poglądy. Na szczęście autor teorii ewolucji nie miał aż tak bujnej wyobraźni, żeby zobaczyć, ile niebezpieczeństw niesie jego odkrycie. Zgodnie ze swoją pogodną, ufną i pozytywną naturą pisał:
"Jeśli na istotę organiczną nie będziemy spoglądali tak, jak dziki na okręt wojenny, jako na coś przewyższającego możność pojmowania, jeśli każdemu tworowi przyrody przyznamy długą przeszłość, jeśli każdą złożoną strukturę i każdy instynkt rozpatrywać będziemy jako sumę wielu pojedynczych, pożytecznych dla posiadacza właściwości, podobnie jak widzimy w każdym wielkim odkryciu mechaniki produkt połączonej pracy, doświadczenia, rozumowania, a nawet błędów wielu pracowników, jeśli każdą istotę organiczną tak będziemy rozpatrywać, o ileż ciekawsza (mówię to z własnego doświadczenia) stanie się wtedy historia naturalna."
I w tym przeświadczeniu zostawmy wielkiego odkrywcę. To wszystko, co stało się potem i co jeszcze się stanie, nie jest winą odkrywców naturalnych praw. Muszę jednak powiedzieć, że gdybym miała możliwość wybrania się w przyszłość i ujrzenia naprawdę co będzie dalej, stchórzyłabym, obawiam się bowiem, że huśtawka, na jaką bym się naraziła, wywołałaby u mnie chorobę o wiele gorszą niż morska. Wyhamowuję tu i teraz, wysiadam z Wehikułu Czasu, odstawiam miotłę do kąta i na koniec taka refleksja: na okoliczność dwusetnych urodzin Darwina Gazeta Wyborcza pisze o "smutku ewolucji", lecz ewolucja nie jest ani smutna ani wesoła, albo wręcz przeciwnie, życie ma te dwie strony medalu, raz jest smutne raz wesołe, trudno jednak winić Darwina za blaski i cienie życia, natomiast wiedząc jak jest, tym bardziej możemy cieszyć się życiem i starać się szanować życie w każdym z jego przejawów przyczyniając się na ile możemy do rozjaśniania świadomości rodzaju ludzkiego. Tak nam dopomóż ewolucja rozumu! Ahoj, Darwin!
*
Bibliografia
- Karol Darwin: "Podróż na okręcie 'Beagle'", wyd. EGIS, Kraków 2008
- Janet Browne: "Darwin — O powstawaniu gatunków. Biografia", wyd. MUZA, Warszawa 2008
- Anna Sproule: "Karol Darwin. O tym jak teoria ewolucji całkowicie zmieniła nasz pogląd na historię naturalną", wyd. Czytelnik, Warszawa 1991
- Michael J. Gelb: "Myśleć jak geniusz", wyd. REBIS, Poznań 2002
- Daniel J. Boorstin: "Twórcy. Geniusze wyobraźni w dziejach świata", wyd. Książka i Wiedza, Warszawa 2002
- Jacob Bronowski: "Potęga wyobraźni", wyd. PIW, Warszawa 1988
- Gerhard Prause: "Genies ganz privat" ("Geniusze całkiem prywatnie"), wyd. Ex Libris, Zurich 1978
- Hans Kraemer, wydawca: "Weltall und Menschheit" ("Wszechświat i ludzkość"), 2. tom, wyd. Bong & Co., Berlin, Leipzig, Wien, Stuttgart 1900-1902
- Johann Grolle: "Brakujące ogniwo. 150 lat teorii Darwina", w: Forum nr 5, 2.2.2009
- Wojciech Mikołuszko: "Cywilizacja. Ewolucja. Co wyrosło z Darwina", w: Przekrój nr 6, 12.2.2009
- Krzysztof Szymborski: "Darwin i Marks, dwaj sąsiedzi", w: Polityka nr 7, 14.2.2009
- "Smutek ewolucji", z Marcinem Ryszkiewiczem rozmawia Sławomir Zagórski, w: GW Duży Format nr 7, 16.2.2009
- "Koniec mnie nie przeraża", z prof. Zbigniewem Religą rozmawia Robert Walenciak, w: Przegląd nr 4, 1.2.2009
1 2
« Wielkie postacie nauki (Publikacja: 20-02-2009 )
Elżbieta Binswanger-Stefańska Dziennikarka i tłumaczka. W Polsce publikowała m.in. w Przekroju, Gazecie Wyborczej, Dzienniku Polskim, National Geographic i Odrze. Przez ok. 30 lat mieszkała w Zurichu, następnie w Sztokholmie, obecnie w Krakowie. Liczba tekstów na portalu: 56 Pokaż inne teksty autora Liczba tłumaczeń: 5 Pokaż tłumaczenia autora Najnowszy tekst autora: Odyseja nadziei i smutku | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6370 |
|