|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
| |
Złota myśl Racjonalisty: "Mity religijne ze względów zasadniczych nie mają dla mnie znaczenia, choćby dlatego, że mity różnych religii przeczą sobie wzajemnie. Jest przecież czystym przypadkiem, że urodziłem się tutaj, w Europie, a nie w Azji, a od tego przecież nie powinno zależeć, co jest prawdą, a więc i to, w co mam wierzyć. Mogę przecież wierzyć tylko w to, co jest prawdziwe." | |
| |
|
|
|
|
« Kultura Bodies - bądź świadom swojego ciała [1] Autor tekstu: Elżbieta Binswanger-Stefańska
Uderzam w klawisze klawiatury, z mojego mózgu biegną impulsy nerwowe do mięśni rąk, dłoni, koniuszków palców, serce nieustannie pompuje krew, płuca dostarczają tlenu, skomplikowany system układów wewnątrz mnie niczym zgrany zespół najwyższej klasy chemików przetwarza na ciepło, ciało i myśli moją poranną jajecznicę na maśle przegryzioną chrupiącą bułeczką z wiejskim serem i wiosenną rzodkiewką... Uderzam w klawisze, na monitorze pojawiają się słowa: "Uderzam w klawisze klawiatury, z mojego mózgu biegną impulsy nerwowe…", wymyślam je, piszę, widzę, rozumiem… ale jak to wszystko działa? Jak wygląda mój mózg? Jak wygląda droga od rzodkiewki po słowa na monitorze?
A jak wygląda długa i kręta droga poznawania samego siebie? Jak to wszystko funkcjonuje, że działa? Jak wyglądamy w środku? Od środka? Człowiek od zarania dziejów stawia sobie te pytania i szuka na nie odpowiedzi. Równocześnie bodaj żadna z nauk nie była i nadal nie jest tak stabuizowana, jak nauka o samym sobie.
Z jednej strony trudno się dziwić, to naruszenie najdalszych z możliwych granic człowieka, podróż po krainie, jaką jest on sam, żywy kosmos ludzkiego ciała. To również przekraczanie granicy życia i śmierci, bo to nade wszystko ludzie zmarli byli i są dostarczycielami materiału badawczego.
Z drugiej — to właśnie dzięki samopoznaniu osiągnięcia dzisiejszej medycyny dawno przekroczyły nawet najfantastyczniejsze wyobrażenia naszych przodków jeśli pomyślimy o transfuzji krwi, transplantacji organów czy współczesnych możliwościach i wizjach medycyny transhumanistycznej.
Zderzenie tych dwóch stron tego samego zagadnienia, poznania swojego ciała, jego budowy i funkcjonowania przy jednoczesnym wtargnięciu w świat umarłych, to kontrowersje wokół wystaw ludzkich ciał i ich fragmentów zakonserwowanych metodą tzw. plastynacji, konserwacji polimerowej, pozwalającej na pokazanie tkanek i narządów z nieosiągalną dotychczas dokładnością i plastycznością przy jednoczesnym uzyskaniu ich nieomal całkowitej trwałości.
Innymi słowy nawet najdelikatniejsze tkanki nie ulegają rozkładowi. Są suche, twarde, mocne i pozbawione jakiegokolwiek zapachu, niedościgłe marzenie mistrzów mumifikacji starożytnego Egiptu, uzyskane dzięki nowoczesnej technologii. Anubis, bóg sztuki balsamowania, straszny pan cmentarzy, może tylko pochylić swoją czarną głowę szakala przed dzisiejszymi możliwościami.
Gdy w Tokio w roku 1995 po raz pierwszy pokazano publicznie ludzkie eksponaty zakonserwowane metodą plastynacji wynalezioną pod koniec lat 70. przez niemieckiego lekarza anatomii doktora Gunthera von Hagensa, świat podzielił się na dwa obozy. Zwolenników i przeciwników.
Do dziś kolejne edycje wystawy "Koerperwelten" ("Body Worlds"), oraz jej naśladowniczki "Bodies — The Exhibition" pokazywanej obecnie w warszawskim Blue City, obejrzały na całym świecie miliony ludzi. I jest to najczęściej oglądana wystawa wszech czasów. Wzbudza też najwięcej sprzeciwu i oburzenia. Krzysztof Teodor Toeplitz ("Polityka", 21.3.2009) mówi o kolejnym zderzeniu świata ponowoczesnego z etosem kultury tradycyjnej.
KTT przestrzega, że wystawa "Bodies" "ujawnia dwie postawy, z których obie wykazują swoją ułomność. Jedna, zafascynowana praktyczną sprawnością, lecz pozbawiona 'przedłużenia transcendentalnego', może stać się źródłem nieprzewidywalnych niebezpieczeństw. Druga, operująca głównie w sferze kulturowej i moralnej, wydaje się natomiast praktycznie bezsilna, być może także zachowawcza, uświadamia nam jednak, że drzwi do przepaści są nadal uchylone, jeśli nie wręcz otwarte."
Z tą przepaścią — cały artykuł nosi tytuł "Drzwi do przepaści" — to ostrzeżenie przed używaniem zwłok ludzkich jako surowca, bo kilka akapitów wcześniej KTT nawiązuje do opisanych w "Medalionach" przez Zofię Nałkowską praktyk stosowanych przez nazistowskich przestępców wojennych, zaznaczając, że obecna problematyka "dość blisko ociera się" o ten proceder.
Bioetyk ks. prof. Piotr Morciniec w wywiadzie do "Gazety Wyborczej" (27.2.2009) nie posuwa się w swoich porównaniach aż tak daleko, ale potępia wystawę mówiąc, że "traktowanie ciała tylko jako rzeczy, jak eksponatu, jest obraźliwe, uwłaczające osobie, która tym ciałem była", oraz sugerując, że odwiedzający wystawę są "żądnymi sensacji lubieżnymi podglądaczami" (tytuł wywiadu: "Podglądacz, samotnik i śmierć").
Trochę dziwię się, że to akurat KTT przywołuje obóz w Auschwitz przy okazji wystawy "plastynatów", między wystawami "Światów Ciała" a kryminalnymi praktykami hitlerowców leżą światy. Porównanie między sobą tych dwóch jakże odległych od siebie podejść do ludzkiego ciała samo w sobie jest makabryczne.
Co zaś do wypowiedzi księdza profesora, to muszę powiedzieć, że czuję się urażona w moich "uczuciach światopoglądowych". Nie jestem "lubieżnym podglądaczem". Nie przypuszczam też, żeby ludzie decydujący się na obejrzenie takiej wystawy robili to z tak niskich pobudek, nie mam aż tak niskiego zdania o ludziach jak ksiądz profesor.
Sądzę, że ludzie, podobnie jak ja sama, są ciekawi, jak wyglądają "w środku" i jest to całkiem normalna ludzka ciekawość świata. A że wystawa po raz pierwszy pokazuje to w formie tak niezwykle doskonałej, więc chętnie ją odwiedzają. Nie sądzę też, że nikt nie myśli o tym, że eksponaty to byli żywi ludzie. Wręcz przeciwnie, jest to pierwsza rzecz, jaka przychodzi na myśl, gdy wchodzi się na wystawę.
Sądząc z wpisów do księgi pamiątkowej, ludzie odnoszą się z wielkim szacunkiem do obejrzanych właśnie ludzkich ciał. Nabierają też większego szacunku do swoich własnych ciał, więc tu raczej nawoływałabym do większego szacunku do ludzi. A ci, którzy się oburzają...? Są tacy ludzie, którzy zawsze i wszędzie oburzają się na nowości, czy będzie to obraz impresjonisty (ależ gromy na nich leciały!), moda na spódniczki mini (co to się nie działo, kto nie pamięta, nie uwierzyłby!), czy choćby nie tak dawno komputer (dzieło szatana i koniec świata!).
Nie twierdzę bynajmniej, że każda nowość jest zaraz czymś bezwzględnie pozytywnym. Może się okazać niewypałem. Jak na przykład swojego czasu nauka zwana frenologią, że przywołam do pamięci coś związanego z naszą wystawą. Twórcą frenologii był wiedeński lekarz Franciszek Gall. Według jego hipotezy kształt czaszki miał wskazywać na cechy charakteru. Gall zaraz po ogłoszeniu swojej teorii zmuszony był do opuszczenia Wiednia, jednak nie dlatego, że ktoś mu udowodnił niesłuszność jego teorii, a dlatego, że jego poglądy jakoby "prowadziły do materializmu i obalały zasady moralności i religii".
Z tego zresztą powodu wieki całe Kościół zabraniał sekcji zwłok. Mało tego, troska o życie pozagrobowe a zaniedbywanie życia doczesnego doprowadziła w średniowieczu do kompletnego upadku higieny, co w połączeniu z zanikającą wiedzą medyczną dawało opłakane w skutkach rezultaty w postaci szerzenia się różnorakich choróbsk. Cóż, "brud ciała i odzieży miał być przeciwieństwem czystości serca". I tak było przez wieki.
Co się tyczy sekcji zwłok, to rzeczywiście był to potępiany przez Kościół sposób zdobywania wiedzy z anatomii, jednak może mało kto wie, skąd konkretnie wziął się ten zakaz. Otóż w ciągu dwóch wieków wypraw krzyżowych, gdy niejednemu znakomitemu rycerzowi przyszło oddać życie z dala od ojczyzny, przyjął się zwyczaj rozczłonkowywania i gotowania ciała zmarłego, żeby choć kości wróciły do jego ziemi ojczystej (zwykłych śmiertelników grzebano gdzie zmarli).
W roku 1300 papież Bonifacy VIII, ten sam, którego ducha Dante w "Boskiej Komedii" wtrącił do jednego z najniższych kręgów piekła, zabronił tych praktyk. Jednak bynajmniej nie dlatego, że były wyjątkowo odrażające, lecz z tych samych powodów, z jakich Kościół zabraniał kremacji zwłok. Wierzono bowiem w Sąd Ostateczny, na którym miały stawić się zmartwychwstałe ciała. Ich spalenie (czy tu: ugotowanie) uniemożliwiałoby zmartwychwstanie (z naturalnym rozkładem ciał Bóg miał sobie w decydującym momencie poradzić wskrzeszając ciało w jego udoskonalonej formie).
Zakaz ten objął wkrótce także sekcję zwłok. W konsekwencji zakazów kościelnych nastąpił rozdział chirurgii od medycyny na wieki. "Z niezmierną szkodą dla obu tych gałęzi" (ten i poprzednie cytaty: B. Seyda, "Dzieje medycyny"). I niechby ktoś spróbował mimo to pchnąć medycynę na drogę rozwoju, Kościół wkraczał natychmiast. Do postępowych jak na swoje czasy lekarzy i badaczy anatomii prześladowanych przez Inkwizycję należą Piotr z Abano, Wezaliusz, Girolamo Cardano, Amato Lusitano, Jan Baptysta van Helmont, żeby wymienić choć kilku… Dzieła medyczne lądowały na Indeksie Książek Zakazanych.
A kto zdołał umknąć Świętej Inkwizycji, ten wpadał w sieci innych religijnych fanatyków. I tak wybitny farmakolog i lekarz z kraju Basków, Miguel Servet, odkrywca krążenia płucnego krwi, uciekając przed prześladowaniami Kościoła katolickiego (za krytykę doktryn, był także teologiem) skończył na stosie w Genewie.
W piątek, 27 października 1553 roku, Servet z rozkazu Kalwina płonął żywcem przez dwie godziny: "Ostry zapach płonącego drewna, krzyki skazańca, ohydny smród palonego ludzkiego ciała zgodnie dają świadectwo fanatyzmowi chrześcijańskiej wspólnoty" (Bernard Cottret, "Kalwin"). I tym samym świadectwo, jak naprawdę chrześcijaństwo traktowało człowieka, jeśli podliczyć, ile stosów zapłonęło przez te wszystkie wieki.
Przy okazji pokazania w Polsce "Bodies — The Exhibition" takie właśnie historie i postaci powinny być wspomniane, Miguela Serveta, anatoma uczącego się na sekcji zwłok, określa się jako "jednego z najtęższych umysłów w dziejach, człowieka, który przyczynił się do rozwoju wiedzy".
Tymczasem w Polsce dwudziestego pierwszego wieku zamiast uznać, że wystawa przyczynia się do szerzenia wiedzy, bo tak jest, o czym wiadomo odkąd wystawy plastynatów okrążają świat, zaskarżono organizatorów wystawy o znieważanie zwłok. Zupełnie nie bacząc na to, że kościoły i klasztory od wieków pełne są świętych relikwii, które niczego nie uczą.
1 2 Dalej..
« Kultura (Publikacja: 05-04-2009 )
Elżbieta Binswanger-Stefańska Dziennikarka i tłumaczka. W Polsce publikowała m.in. w Przekroju, Gazecie Wyborczej, Dzienniku Polskim, National Geographic i Odrze. Przez ok. 30 lat mieszkała w Zurichu, następnie w Sztokholmie, obecnie w Krakowie. Liczba tekstów na portalu: 56 Pokaż inne teksty autora Liczba tłumaczeń: 5 Pokaż tłumaczenia autora Najnowszy tekst autora: Odyseja nadziei i smutku | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6459 |
|