|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.
Chrzest pingwinów [1] Autor tekstu: Anatol France
Tłumaczenie: Jan Sten
Po godzinie żeglugi na los fal, Maël przybił do wąskiego
wybrzeża, zamkniętego ostro sterczącymi górami. Szedł wzdłuż wybrzeża przez
dzień jeden i jedną noc okrążając skały, tworzące nieprzebytą ścianę. Przekonał
się w ten sposób, że była to wyspa okrągła, na środku której wznosi się góra,
uwieńczona chmurami. Z rozkoszą wdychał świeże tchnienie wilgotnego powietrza.
Deszcz padał, a deszcz ten był tak miły, że święty mąż rzekł Panu: — Panie, oto wyspa łez, wyspa skruchy.
Wybrzeże było puste. Wyczerpany znużeniem i głodem. Mael usiadł na głazie, w którego wgłębieniu leżały żółte, czarno kropkowane jaja, wielkości jaj
łabędzich. Ale nie tknął ich mówiąc:
— Ptaki są żywą chwałą Boga. Nie chcę, by przeze mnie było mniej choć o jedną z tych chwał.
I jadł korzonki, wyrywane ze szczelin skał.
Świątobliwy mąż obszedł już był całą wyspę dookoła nie spotkawszy
mieszkańców, gdy dotarł do obszernego półkola, pełnego szumiących kaskad,
utworzonego z płowych i czerwonych skał, których szczyty błękitniały w chmurach.
Odblask lodów biegunowych zepsuł był oczy staruszka, słabe jednak światło
przeciskało się jeszcze przez jego opuchłe powieki. Rozróżnił żywe kształty,
które kłębiły się coraz wyżej i wyżej, na kształt tłumu ludzi na stopniach
amfiteatru. Jednocześnie uszy jego, ogłuchłe od długiego łoskotu morza,
dosłyszały słabe głosy.. Sądząc, że są to ludzie, żyjący według praw
przyrodzonych i że Pan wysłał go do nich, by ich nauczył praw boskich, począł
głosić im nauki wiary świętej.
Wszedłszy na kamień w pośrodku tego olbrzymiego dzikiego cyrku rzekł:
— Mieszkańcy wyspy tej, choć jesteście małego wzrostu, wydajecie się nie tyle
rybakami i marynarzami, ile senatem mądrej republiki. Przez swą powagę,
milczenie, spokojne zachowanie, stanowicie na tych dzikich skałach zgromadzenie,
które porównać można do senatorów rzymskich, radzących w świątyni Zwycięstwa lub
raczej do filozofów Ateńskich, dysputujących na ławach Areopagu. Bez wątpienia,
nie posiadacie ani wiedzy ich, ani geniuszu; ale być może, że w obliczu Boga
macie nad nimi pierwszeństwo. Domyślam się, że jesteście prości i dobrzy.
Przebiegając wyspę waszą nie dostrzegłem znaków mordu ani śladów rzezi: ani
głowy, ani oskalpowane czaszki nieprzyjaciół nie tkwią na wysokich żerdziach i nie są przybite do drzwi w waszych wioskach. Zdaje mi się, że nie wiecie, co
jest sztuka i nie obrabiacie metali. Ale serca wasze czyste są i ręce niewinne.
Prawdy wiekuiste łatwo przenikną, do dusz waszych.
Otóż to, co Maël wziął za ludzi małego wzrostu, lecz po ważnych ruchów, były
to pingwiny, które zgromadzała wiosna i które parami łączyły się na naturalnych
stopniach skały, stojąc w majestacie swych grubych, białych brzuchów. Chwilami
poruszały lotkami swymi niby ramionami i wydawały pokojowe okrzyki. Nie obawiały
się ludzi, gdyż ich nie znały i nigdy od nich krzywdy nie doznały; w tym mnichu
była też łagodność, która najlękliwsze zwierzęta ufnością napełnić mogła, i która bardzo podobała się pingwinom Z przyjazną ciekawością zwracały ku niemu
małe, okrągłe oczy, otoczone białą, owalną plamą, co nadawało spojrzeniu: ich
coś dziwacznego, ludzkiego.
Wzruszony ich skupieniem, świątobliwy mąż głosił im Ewangelię.
— Mieszkańcy tej wyspy, dzień ziemski, który wstał nad skałami waszymi, jest
obrazem duchowego świtu, który wstaje w duszach waszych. Bo przynoszę wam
światło wewnętrzne, przynoszę wam światłość i ciepło duszy. Jak słonce roztapia
lody gór waszych, tak Jezus Chrystus stopi lody serc waszych.
Tak przemówił starzec. A że zawsze w przyrodzie głos głosy przyzywa i że
wszystko, co żyje w światłości dnia, lubi śpiewy, pingwiny odpowiedziały mu
krzykami swych gardzieli. I głos ich stawał się słodki, były bowiem w porze
miłości.
Świątobliwy mąż, przekonany, że należą oni do jakiegoś bałwochwalczego narodu i że w swoim języku głoszą przystąpienie do wiary chrześcijańskiej, zalecił im
przyjęcie chrztu.
— Myślę — rzekł — że kąpiecie się często. Bo wszystkie zagłębienia skał pełne
są przeczystej wody i przed chwilą, udając się na wasze zgromadzenie, widziałem
kilku z was zanurzonych w tych naturalnych wannach. A czystość ciała jest
obrazem czystości duchowej.
I wyłożył im pochodzenie, istotę i skutki chrztu.
— Chrzest — rzekł — jest Adoptacją, Odnowieniem, Odrodzeniem, Objawieniem.
I po kolei wytłumaczył im każdy z tych punktów.
Potem uprzednio poświęciwszy wodę, spływającą z kaskad i wypowiedziawszy
egzorcyzmy, ochrzcił tych, których był nauczał lejąc kroplę wody na głowę
każdego i wymawiając przepisane słowa.
Chrzcił tak ptaki przez trzy dni i trzy noce.
Narada w Raju
Gdy o chrzcie pingwinów dowiedziano się w Raju, nie wywołało to ani smutku,
ani radości, lecz niezmierne zdziwienie. Pan sam był w kłopocie. Zebrał
zgromadzenie uczonych i doktorów i zapytał ich czy sądzą, że chrzest ten jest
ważny.
— Jest nieważny — rzekł
święty
Patryk.
— Dlaczego jest nieważny? — zapytał
święty Gal,
który nawracał w Cornouailles i przygotował był świątobliwego męża Maëla do prac
apostolskich.
— Sakrament chrztu — odrzekł święty Patryk — nie jest ważny, gdy udzielony
jest ptakom, tak jak nieważny jest sakrament małżeństwa dany eunuchowi.
Na to święty Gal:
— Jakiż związek upatrujesz między chrztem ptaka a małżeństwem eunucha? Nie ma
żadnego pomiędzy tym związku. Małżeństwo jest, śmiem rzec, sakramentem
warunkowym, ewentualnym. Ksiądz z góry błogosławi akt; oczywiste jest, że jeśli
akt nie jest dopełniony, błogosławieństwo pozostaje bez skutku. To rzuca się w oczy. Znałem na świecie w mieście Atrim bogacza imieniem Sadoc, który żyjąc z nałożnicą uczynił ją matką dziewięciorga dzieci. Na stare lata, na skutek moich
napomnień, zgodził się poślubić ją; pobłogosławiłem ich związek. Na nieszczęście
podeszły wiek Sadoca nie pozwolił mu dopełnić małżeństwa. Wkrótce potem stracił
cały swój majątek, a Herminga (tak nazywała się niewiasta) nie mogąc znieść
niedostatku zażądała unieważnienia małżeństwa, które nie było dokonane. Papież
przychylił się do jej słusznego żądania. Tyle co do małżeństwa. Ale chrzest
dawany jest bez ograniczeń i zastrzeżeń jakiegokolwiek rodzaju. Nie ma tu żadnej
wątpliwości; pingwiny otrzymały ten sakrament.
Wezwany o zdanie
święty Damazy,
papież, rzekł:
— By wiedzieć, czy chrzest ważny jest i sprowadził swe skutki tj. uświęcenie,
zważyć trzeba, kto go daje, a nie kto go otrzymuje. Istotnie uświęcająca wartość
tego sakramentu wynika z zewnętrznego aktu, przez który jest nadany, bez
jakiegokolwiek osobistego udziału ochrzczonego. Gdyby było inaczej, nie dawano
by chrztu noworodkom.
I aby chrzcić, nie potrzeba być w stanie łaski; dość jest uczynić to, co
czyni Kościół, wyrzec uświęcone słowa i zachować przepisane formy. Otóż wątpić
nie możemy, że czcigodny Maël operował jak należy. Pingwiny zatem są ochrzczone.
— Jak można coś podobnego myśleć? — zapytał
święty
Guenolé. — I za cóż uważasz chrzest? Chrzest jest czynem odnawiającym, przez
który człowiek rodzi się z wody i ducha, bo wszedłszy do wody obarczony
zbrodniami, wychodzi z niej neofitą, istotą nową, pełną owoców sprawiedliwości;
chrzest jest zadatkiem zmartwychwstania; chrzest to jest pogrzebanie z Chrystusem w zgonie i jedność z nim przy wyjściu z grobu. To nie jest dar
właściwy dla ptaków. Chrzest zmazuje grzech pierworodny; a pingwiny nie były w grzechu poczęte; odpuszcza wszystkie kary za grzechy, a pingwiny nie zgrzeszyły;
daje stan łaski i dar cnót, łącząc chrześcijan z Jezusem Chrystusem jak członki z głową, a wszak jasne jest, że pingwiny nie mogłyby osiągnąć cnót wyznawców,
cnót dziewic, wdów, otrzymać łaskę i połączyć się...
Święty Damazy nie dał mu dokończyć:
— To dowodzi — przerwał żywo — że chrzest był niepotrzebny; nie dowodzi, że
nie był istotny.
— W taki sposób — rzekł święty Guenolé — można by w Imię Ojca, Syna i Ducha
przez pokropienie lub zanurzenie chrzcić nie tylko ptaka lub czworonoga ale i przedmiot martwy: posąg, stół, krzesło itd. Zwierzę byłoby chrześcijaninem, to
bożyszcze, ten stół byłyby chrześcijanami! To nonsens!
Tu zabrał głos
święty
Augustyn. Nastała wielka cisza.
— Chcę na przykładzie — rzekł żarliwy biskup z Hippony — pokazać wam moc
formuł. Tyczy się to co prawda operacji diabelskiej. Ale jeśli dowiedzione jest,
że formuły, których nauczył Diabeł, mają moc nad zwierzętami pozbawionymi
rozumu, a nawet nad rzeczami martwymi, jakżeby wątpić jeszcze można, by formuły
sakramentów nie rozciągały się na umysł bydląt i nawet na przedmioty martwe? Oto
ów przykład: Za życia mego, w mieście Madaura w ojczyźnie filozofa
Apulejusa, była czarownica, która, by sprowadzić jakiegoś młodzieńca do łoża
swego, paliła na trójnogu, wraz z ziołami, włosy młodzieńca, którego pożądała, i wymawiała przy tym odpowiednie zaklęcia; skutek był zawsze niezawodny. Otóż
pewnego dnia, gdy chciała osiągnąć w ten sposób miłość młodego chłopca, spaliła,
oszukana przez swą służącą, zamiast włosów młodzieniaszka, pęk sierści, wyrwanej z sakwy z koźlej skóry, wiszącej przed drzwiami szynkarza. W nocy, sakwa pełna
wina toczyła się przez miasto, aż do progu domu czarownicy. Fakt jest prawdziwy. W sakramentach jak w czarowaniu działa forma. Skutek formuły boskiej nie może
być mniejszy, co do siły i rozciągłości, niż skutek formuły piekielnej.
Tak przemówiwszy wielki święty usiadł wśród oklasków. Jakiś świątobliwy
starzec o melancholijnej twarzy poprosił o głos. Nikt go nie znał. Nazywał się
Probus i nie był kanonizowanym świętym.
— Prześwietne zgromadzenie wybaczyć raczy — rzekł. — Nie mam aureoli i bez
blasku zasłużyłem na wiekuistą szczęśliwość. Po tym, co powiedział wam wielki
święty Augustyn, uważam za stosowne zawiadomić was o okrutnym doświadczeniu,
jakie uczyniłem, co do warunków potrzebnych dla ważności sakramentu. Słusznie
mówi biskup Hippony: sakrament zależy od formy. Moc i słabość jego zarówno
polega na formie. Posłuchajcie, wyznawcy i prałaci, smutnej mej opowieści. Byłem
księdzem w Rzymie, za rządów cesarza Gordiana. Nie mając w przeciwieństwie do
was, żadnych szczególnych zasług, spełniałem jednak pobożnie obowiązki
kapłańskie. Służyłem przez czterdzieści lat przy kościele świętej Modesty za
Murami. Prowadziłem życie unormowane. Co sobotę szedłem do karczmarza imieniem
Barias, wraz z amforami swymi mieszkającego za bramą Kapuańską i kupowałem u niego wino, które święciłem każdego dnia w tygodniu. Ani razu przez tak długi
przeciąg czasu nie zaniedbałem odprawić świętej ofiary mszy świętej. Nie było
jednak radości we mnie i z sercem ściśniętym przez niepokój zapytywałem na
stopniach ołtarza: «Dlaczego smutna jesteś, duszo moja, i czemu mnie
niepokoisz?» Wierni, których wzywałem do stołu Pańskiego, byli dla mnie powodem
smutku i zmartwienia. Mając jeszcze na języku, że tak powiem, hostię, mymi
rękami podaną, popadali natychmiast w grzech, jak gdyby ten sakrament był nad
nimi bezsilny i bezskuteczny. Dobiegłem wreszcie kresu mych prób ziemskich i zasnąwszy w Panu przebudziłem się w siedzibie wybranych. Dowiedziałem się wtedy z ust anioła, który mnie tu przeniósł, że karczmarz Barias u bramy Kapuańskiej,
zamiast wina sprzedawał wyciąg z kory i korzeni, w którym nie było ani kropli
soku winnej jagody, że zatem nie mogłem przemieniać w krew tego ohydnego napoju,
skoro nie było to wino, a wino jedynie zamienia się w krew Chrystusa, a więc
wszystkie święcenia moje były bez wartości i bez naszej wiedzy, ja i wierni moi,
przez lat czterdzieści pozbawieni byliśmy chleba aniołów, a tym samym byliśmy
wyklęci. Ta wiadomość przejęła mnie zdumieniem, które trapi mnie dziś jeszcze w tym przybytku szczęśliwości. Przebiegam go nieustannie w całym jego obszarze i nie spotkałem żadnego z chrześcijan, których powołałem był do stołu Pańskiego w bazylice świętej Modesty.
1 2 3 Dalej..
« Powiastki fantastyczno-teolog. (Publikacja: 11-09-2009 )
Anatol FranceUr. 1844, zm. 1924. Powieściopisarz, poeta i krytyk francuski. Zapalony bibliofil i historyk, przedstawiciel postawy racjonalistycznej oraz sceptycznej. Przez jemu współczesnych porównywany do Voltaire'a. Autor licznych powieści satyryczno-heroikomicznych wzorowanych na XVII-wiecznych powiastkach filozoficznych i libertyńskich. Jeden z pierwszych obrońców Dreyfusa. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za 1921 rok. W 1922 r. Z uzasadnienia komisji noblowskiej, otrzymał ją za "błyskotliwe osiągnięcia literackie wyróżniające się wykwintnością stylu, głębokim humanizmem i prawdziwie galijskim temperamentem". Przez Josepha Conrada nazwany "księciem prozy". Humanizm France'a wywarł wpływ na takich pisarzy jak: Marcel Proust, Tomasz Mann, Aldous Huxley, Jean Paul Sartre czy André Gide. Watykan umieścił wszystkie dzieła France'a na Indeksie Ksiąg Zakazanych. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 5 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Ziemia | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6782 |
|