|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Młodzież, szkoła, studia
A za karę będziecie się uczyć etyki... Autor tekstu: Oskar Wiśniewski
Etyka. Przedmiot- widmo w większości polskich szkół.
Stosując znane porównanie można wręcz uznać, że etyka jest jak yeti- wszyscy o niej słyszeli, ale mało kto ją widział, a jeszcze mniej osób miało z nią
jakikolwiek bliższy kontakt (tak samo jak z nauczycielem tego przedmiotu, o ile
nie jest nim ksiądz lub katecheta, co jest, niestety, częstym zjawiskiem).
Jeżeli już ktoś łaskawie uzna brak etyki w szkole za problem, wtedy pojawia się
szereg rządowych czy ministerialnych projektów, projektów projektów, etc., które
zazwyczaj też są jak yeti. Resort edukacji nie może uporać się ze zdecydowaniem
odnośnie kształtu i formy egzaminu maturalnego, więc niech naród nie wymaga,
żeby zajął się tak „błahym i marginalnym" problemem, jakim jest brak etyki w szkole. Ostatni (wg moich źródeł) głos w tej sprawie ze strony
państwa zabrała obecna minister edukacji narodowej Katarzyna Hall, która
nawiasem mówiąc jest matematykiem, więc teoretycznie powinna być obdarzona
racjonalnym podejściem do spraw, którymi się zajmuje. Według jej obietnic etyka
miała być wprowadzona jako przedmiot obowiązkowy dla uczniów, którzy nie
uczęszczają na religię. I tutaj pojawia się kilka „ale": jak liczna musi być
grupa, aby zorganizować takie zajęcia (przez media nazywane nieraz
„zastępczymi", mimo tego nie uważam, aby w świeckiej szkole etyka miałaby być
dla mnie jedynie wypełnieniem luki po jedynej słusznej religii). Czy etyka
będzie musiała być realizowana w tym samym czasie, co religia? Wreszcie- czy na
pewno jej nauczanie będzie obowiązkowe i jednolite?
Na te pytania nie mam
jasnych odpowiedzi, a to dlatego, że nie udzieliła ich wyraźnie Pani Minister.
Może się jednak zdarzyć tak, iż odpowiedzi są, tylko ze strachu przed hierarchią
kościelną są zwyczajnie wyciszane i kamuflowane. Ja ich znaleźć nie mogłem. I nie może ich znaleźć zapewne także dyrekcja wielu szkół. Za to MEN serwuje mi
kolejną dawkę zwątpienia w świeckie państwo- oto po otwarciu strony tegoż
ministerstwa, pierwszym co rzuca się w oczy jest zdjęcie piuskowanej głowy na
uroczystości, w której wzięli udział przedstawiciele MENu oraz sam marszałek
Sejmu. I jak tu wprowadzać
etykę? Jako przykład chciałbym tutaj podać moją szkołę średnią, do której mam
przyjemność uczęszczać.
Za początek nagłego zainteresowania problemem nauczania
religii można uznać przybycie do naszej szkoły nowego księdza. Cały ubiegły rok
upłynął kilku dziesiątkom licealistów pod znakiem wysłuchiwania na „lekcjach"
wielce odkrywczych tez księdza, jakoby „Polską rządzili dziennikarze "Gazety
Wyborczej", tudzież „Polska to państwo totalitarne". Słowo „lekcje" jest
zapisane tak jak jest z prostego powodu: wina nie leżała tylko po stronie
nauczyciela, to jasne, że lekcje te były wzajemnym podsycaniem nienawiści. Nigdy
jednak nie czułem potrzeby, aby na siłę się umartwiać i uczestniczyć w tych
lekcjach, mimo zaproszenia przez księdza ateistów do udziału w charakterze
gości. Jednak wypowiedzi księdza były szeroko komentowane w całej szkole. Po
stwierdzeniu, że ludzie, którzy pracują w niedziele, to „biali murzyni" coś
pękło. Doszło do wielu skarg uczniów i ich rodziców. Ksiądz ten nie uczy już w naszej szkole.
Nowy rok szkolny, nowe deklaracje w sprawie uczestnictwa w lekcjach jedynej słusznej wiary. Nastąpiło to, co było do przewidzenia-
kilkadziesiąt osób, które zrezygnowały ze względu na osobę księdza, wróciło
posłusznie na zajęcia. Przeważają ludzie, którzy „chodzą, bo inaczej nie można",
ludzie, którzy ostatnią styczność z Kościołem mieli przy okazji bierzmowania
(jak w ogóle można nie mieć tego sakramentu?!). O ile troska o opinię
„środowiska" w ostateczności może być okazywana w przypadku wsi i małych
miasteczek, o tyle nie rozumiem jej w przypadku dwumilionowego miasta
stołecznego, gdzie praktycznie każdy jest anonimowy! Uczniowie i ich rodzice
sami sobie szkodzą, zmuszając się do „chodzenia na religię". Osobiście nie
odczułem żadnej, ale to absolutnie ŻADNEJ dyskryminacji, ze względu na moją
absencję na tychże lekcjach. Niektórzy przesadzają, to trzeba powiedzieć głośno i wyraźnie. Tutaj, w Warszawie nie zaobserwowałem „zaszczutych ateistów",
społecznego ostracyzmu i innych czynności, niemiłych niewierzącym. Jeżeli ktoś
chce, to religii nie musi się uczyć. Ale co z tą etyką, która miała być, nomen
omen, błogosławieństwem dla tych, którzy już zdecydowali i religii się nie uczą?
Etyka w mojej szkole ma być dostępna. Jest więcej niż ośmiu
uczniów, którzy nie chodzą na zajęcia z zasad wiary katolickiej, możliwe jest
zatrudnienie nauczyciela etyki. Planowane jest stworzenie grupy, która będzie
się składała z uczniów z wszystkich klas licealnych. Ktoś by powiedział, że lepsza etyka
taka, niż żadna. Jednak przygotowania do jej wprowadzenia są zdecydowanie zbyt
mocno akcentowane. Zamiast suchego stwierdzenia, że po prostu będzie nowy
przedmiot, robiony jest z tego wielki, niedorzeczny kłopot. Oto uczniowie są
zachęcani, aby jeszcze raz przemyśleli to, czy nie chcą chodzić na religię, żeby
podjęli „DOBRĄ decyzję" (!), ze wskazaniem oczywiście, jaka miałaby być ta
decyzja. Przedstawiciele zarządu szkoły wyrażają się w sposób, który może być
odebrany (i jest tak odbierany) jako pretensje do uczniów, że nie zamierzają
pełnić roli owieczek pańskich. Etyka, rzecz jasna, nie odbywałaby się równolegle z religią, ale w takim czasie, że lekcje kończyłyby się późnym popołudniem.
Prawo Dyrekcji- ustalać dowolnie godziny lekcyjne. Ale czy nie jest to bodźcem
do tego, aby jednak na siłę pozostać przy religii? Być może komuś w parafii nie
zgadza się liczba duszyczek w księgach i stąd to nagłe tworzenie problemu, który w rzeczywistości dotyczy czegoś innego.
Na uroczystym rozpoczęciu roku szkolnego otrzymaliśmy
wszyscy błogosławieństwo proboszcza. Najwyraźniej nie wszystkich ono oświeciło.
Mieliśmy iść drogą, którą sobie sami obierzemy. Idziemy więc. A Was, drodzy
uczniowie, proszę- przemyślcie „co z tą religią?".
« Młodzież, szkoła, studia (Publikacja: 27-09-2009 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6821 |
|