|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Światopogląd » Ateizm i Ateologia
My, ateiści [1] Autor tekstu: Przemysław Prekiel
Być
ateistą to żaden wstyd. Wprost przeciwnie: wyprostowana postawa,
która pozwala
spoglądać dalej, powinna być powodem do dumy — bo
ateizm prawie zawsze świadczy o zdrowej niezależności umysłu… Wielu
jest ludzi, którzy w głębi duszy wiedzą,
że są ateistami, ale boją się do
tego przyznać nawet własnej rodzinie, a niekiedy nawet samym sobie.
Boją się po części dlatego, że samo słowo „ateista"
starannie obudowano
najgorszymi, najbardziej przerażającymi skojarzeniami...
Jeżeli ludzie tak
często nie dostrzegają ateistów, to dlatego, że wielu z nas
nie ma odwagi
się „ujawnić"… Być może potrzebna jest jakaś masa krytyczna, by
uruchomić reakcję łańcuchową.
Richard Dawkins, „Bóg Urojony" Te słowa
stają się mottem każdego ateisty, swoistym drogowskazem i pociechą dla
wszystkich tych, którzy cierpią z powodu swojej niewiary. Kim są ateiści? Czy
ludźmi pozbawieni wyższych uczuć pozbawieni jakiegokolwiek przesłania? Wszak w katolickiej Polsce są jak przysłowiowe rodzynki...
Szkoła
miejscem indoktrynacji
Konstytucja
RP zobowiązuje władze publiczne do zachowania bezstronności w sprawach przekonań
religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich
wyrażania w życiu publicznym. Co więcej przewiduje ona zakaz zmuszania do
udziału w praktykach religijnych lub ujawniania swoich przekonań religijnych.
Jak to wygląda w praktyce? Władze publicznych przecież szkół zmuszają — lub
mówiąc bardziej delikatniej wywierają naciski- rodziców do pisemnych oświadczeń,
czy należą do Kościoła katolickiego. A co gdy dziecko jest niewierzące?
Ostatnio w prasie był znakomity przykład jak traktowane są dzieci „innowierców" Jedna z matek tak relacjonowała całą tę sytuację:
"Moja
córka była jedyną uczennicą w klasie, która nie chce chodzić na religię.
Dyrektor powiedziała, że zgodnie z prawem musi mieć lekcje etyki, a dla jednego
dziecka nie opłaca się zatrudniać etyka — mówi matka dziewczyny. — Nalegała,
abym jednak zapisała dziecko na katechezę. Ale jeśli tego nie zrobię, to mogę
dogadać się z księdzem i przedstawić zaświadczenie, że córka chodzi na religię
do innego Kościoła chrześcijańskiego. Zaproponowała też trzecią możliwość:
zabrać dziecko ze szkoły [ 1 ]
Z kolei bardzo interesujący wydał mi się list samego ucznia opisujący swoje
zmagania w szkole:
Dwa lata temu ukończyłem gimnazjum, w którym nie
uczęszczałem na lekcje religii. Nie musze wspominać, że lekcje te nie odbywały
się na początku lub na końcu dnia szkolnego, lecz zwykle w środku. Za każdym
razem, kiedy pozostałych dwadzieścia troje uczniów wchodziło z katechetką na
lekcje, ona posyłała mi mordercze spojrzenie. W końcu nadszedł trzeci rok
gimnazjum. Na zakończenie wystąpił proboszcz lokalnej parafii i zainicjował
odmówienie „Ojcze nasz". Wszyscy wstali, ale nie ja. I pewnie pozostałbym nie
zauważony, gdyby nie fakt, że jakaś nawiedzona pani w berecie podniosła larum: „ A dlaczego nie dziękujesz Bozi za tyle dobrych latek w szkole?". Pół sali
oglądało się na mnie. Po uroczystościach zostałem doprowadzony pod eskortą dwóch
babć do gabinetu dyrektorki. Moherowe panie zażądały „ kategorycznego obniżenia sprawowania". Dyrektorka ( bardzo rzeczowa kobieta) opowiedziała się ze mną i sprawę zakończono. Po wakacjach dostałem się do dosyć dobrego LO. Rozpoczęcie
roku także odbywało się pod czujnym okiem plebana (inna parafia). Nie
zainicjował on modlitwy, lecz zapowiedział, że o godz. 18 tego samego dnia
zastanie odprawiona msza „za szkołę, uczniów i nauczycieli". Na następny dzień
na lekcji polonistka- tak, tak POLONISTKA- zapytała mnie, czy byłem na mszy. Od
tamtego czasu jestem u niej na celowniku. I mimo, że przygotowuję się do
konkursu kuratoryjnego z języka polskiego w roku 2010 (przygotowuje mnie inna,
bardziej tolerancyjna pani profesor), cały czas rzuca pod moim okiem uszczypliwe
uwagi typu: „Poprosimy do tablicy pana niewiernego". I gdzie tu jest neutralność
światopoglądowa polskiego szkolnictwa? [ 2 ]
Co ciekawe nawet osoby deklarujące się jako wierzące widzą potrzebę świeckiej
szkoły. Jedna z takich osób w doskonały sposób wypunktowała w liście do „Gazety
Wyborczej" [ 3 ]
swoje zastrzeżenia, ukazując powody dlaczego nie chce, aby w publicznych
placówkach była nauczana religia:
1.
Pamiętam czasy, w których religia była w szkole (lata 1957-9) — i pamiętam swoją i innych dzieci
reakcję na fakt nie chodzenia niektórych dzieci na religię. Dzieci te opuszczały
klasę na czas lekcji religii i bawiły się na korytarzu. Reszta klasy traktowała
je jako poniekąd „odmieńców". Religia w szkole sprzyja podkreślaniu różnic
między dziećmi zawsze z niekorzyścią dla mniejszości wyznaniowych i dzieci
areligijnych. Stwarza to sytuacje dominacji jednego wyznania nad pozostałymi i religii nad osobami bezwyznaniowymi. A religia (żadna) nie powinna być
narzędziem dominacji — wobec nikogo.
2.
Praktyczny brak
alternatywy dla dzieci nieuczęszczających na lekcje religii — wspomniane lekcje
etyki — uczy dzieci konformizmu. Uczestniczenia w religii ze względu na wygodę.
Uczy ukrywania własnych postaw. 3. Relacja człowieka do Boga to najbardziej prywatna, intymna sfera życia.
Zrobienie z religii przedmiotu nauczania szkolnego w szkole publicznej, z ocenami, wpisami na świadectwo jest upaństwowieniem religii, mieszaniem się
państwa do religii, a Kościoła do państwa. 4. Religia powinna być — nawet w zwiększonym, tzn. codziennie, wymiarze godzin — w szkołach wyznaniowych. Nie powinno jej być w szkołach publicznych. 5. Dzieci uczęszczające do szkół publicznych winny chodzić na religię do
własnych świątyń (jeśli sobie tego życzą ich rodzice), po lekcjach w szkole. W tym celu zajęcia w jednym dniu w tygodniu w szkole publicznej winny trwać
krócej, np. tylko do 13, aby dzieci mogły ze szkoły pójść bezpośrednio na lekcję
religii do swojej świątyni. Model ten sprawdza się dobrze w USA. 6. Każdy rodzic powinien mieć szansę zapisania dziecka na religię lub
zrezygnowania z tego bez jakichkolwiek konsekwencji, bez konieczności
wyjaśniania dlaczego nie chce zapisać swego dziecka na religię. Szkoła publiczna
nie powinna wiedzieć jakiego wyznania jest dziecko, czy chodzi na religie czy
nie. 7. Każdy rodzic i dziecko winien mieć prawo do odmówienia deklarowania swego
wyznania lub jego braku publicznie. Tymczasem rodzice nie-katolicy muszą się
gęsto tłumaczyć z faktu odmiennych od większości przekonań i wierzeń. Jest to
naruszenie ich prawa do swobód demokratycznych.
Nie można odmówić racji tej
czytelniczce, czy jednak w Polsce będzie w końcu świecka szkoła zgodnie z Konstytucją?
Ekspert od spraw wyznaniowych dr
Paweł Borecki z Katedry Prawa Wyznaniowego UW tak odpowiada na pytanie, czy
można mówić o dyskryminacji w szkole (a także o pomyśle , aby religię wliczać do
średniej):
Tak, ponieważ uczeń chodzący na religię otrzymuję ocenę, która — w przypadku stopnia bardzo dobrego czy celującego — powoduje podniesienie
średniej. To ma znaczenie przy promocji ucznia, przy zmianie szkoły czy przy
przyznawaniu wyróżnień. Ucznia traktuje się różnie, w zależności od tego czy
chodzi na lekcje religii. Nie da się ukryć , że cel wprowadzenia tej regulacji
jest wyznaniowy. Chodzi o dowartościowanie religii katolickiej jako dyscypliny
wykładanej w szkole. Episkopat konsekwentnie dąży od 1989 roku do tego, żeby
religia w szkole miała wszelkie możliwe cechy przedmiotu obowiązkowego.
Następnym krokiem będzie zapewne próba ustanowienia obowiązku uczęszczania,
jeśli nie na religię, to na etykę, bez możliwości niepobierania nauki z tych
przedmiotów. [ 3 ]
Dobry ateista?!
Wielu zagorzale wierzących ludzi
zadaje sobie następujące pytanie — Czy człowiek niewierzący może być dobry? Moim
zdaniem jest to pytanie na
poziomie poradników dla nastolatek, gdzie często zadają pytania do ekspertów
typu czy przez pocałunek można zajść w ciąże? Czy to, że człowiek wierzy bądź
nie jest jakimkolwiek wyznacznikiem moralności?
Można długo mnożyć przykłady — pokazujące , że głęboko wierzący- a szczególnie fanatycy religijni -
są nie tylko źli, ale wręcz okrutni, oczywiście powtarzając bez końca swoje
mantry o Bogu, o sprawiedliwości, miłości itd. Świetnie pasują tu słowa Seana O Casey " Przez politykę wyrżnięto tysiące. Przez religie dziesiątki tysięcy"
Możemy przypomnieć katolikom
jak ich przodkowie byli „nawracani" i jak nawracano innowierców — mordy,
tortury, palenie na stosach,
inkwizycja, wyprawy krzyżowe, czy „tylko" nietolerancja, w postaci zakazu
dostępu do urzędów państwowych, szkół i innych i codziennych szykan. Oto jak pisarz i poeta Tadeusz Miciński w swojej powieści opisuje
proces i śmierć pierwszego polskiego męczennika ateizmu Kazimierza Łyszczyńsiego:
"Oto wstał przed nim straszny cień spalonego za Króla Jana III ateusza
Kazimierza Łyszczyńskiego. Ten wiódł życie nieposzlakowane, lecz zadumany nad
istotą wiary i zwątpiwszy o istnieniu Boga, na 15 arkuszach wypisał zdania
starożytnych i nowych autorów, dowodzących, że Boga nie ma. Sąsiad jego, łajdak, który był mu winien pieniądze, chcąc skrewić dług, doniósł
Biskupowi. Polonia non parit monstra — mówił na sądzie Instygator, a teraz tego nie można
powiedzieć, bo Łyszczyński monstrum!… I tacy obrońcy Boga, jak prymas
Radziejowski, wnieśli karę śmierci w mękach i płomieniach. Skazaniec, zrazu
przeświadczony o swej niewinności, mówił w końcu słowa, rozpaczą i obłąkaniem
tchnące: "jeżeli przeciw mnie zapadnie ciężki wyrok, wątpię, czy tłoczącym mnie
pokusom potrafię się oprzeć..." Wprowadzono go na miejsce stracenia. Pastwiono się naprzód na języku i ustach,
którymi „srogo skrzywdził Boga". Potem spalono rękę, to narzędzie najszkaradniejszego płodu, dalej papiery
bluźniercze; na koniec on sam "potwór tego wieku, Bogobójca i Prawołomca -
Legirupa, impudens, impurus, inverecundissimus — został ścięty i pożarty błagalnymi płomieniami, jeżeli tylko można przebłagać nimi Boga" -
zastrzegł biskup. [ 5 ]
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 2 ] "Fakty i Mity" nr 26, "Niewierny
uczeń" [ 3 ] "Fakty i Mity" nr 39, „Biskupi chcą etatów". [ 5 ] Tadeusz Miciński:
Nietota. Księga tajemna Tatr..
Warszawa: tCHu, 2004, s. 228 « Ateizm i Ateologia (Publikacja: 28-09-2009 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6823 |
|