|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
My mamy być skuteczni, inni tylko pomocni [2] Autor tekstu: Jarosław Klebaniuk
Reakcje afektywne na innych ludzi różnią się w zależności
od przypisywanych tym ludziom cech. Najsilniejsze emocje (negatywne) budzi
czyjaś niemoralność, słabsze (pozytywne) — czyjaś moralność, zaś informacje o czyjejś sprawności są niemal obojętne. Znak emocji różni się także w zależności
od naszego stosunku do danej osoby. Sukces osoby lubianej wzbudza w nas
pozytywne emocje, nielubianej — negatywne, a z porażkami jest odwrotnie. Moralne
zachowanie osoby lubianej wzbudza pozytywne reakcje afektywne, ale podobne
zachowanie osoby nielubianej jest nam obojętne. Natomiast „grzech" osoby
lubianej budzi w nas bardziej negatywne emocje niż podobny postępek osoby
nielubianej, co wyjaśnić można wyższymi oczekiwaniami w stosunku do osoby, którą
darzymy sympatią. Generalnie rzecz biorąc cudzą sprawczością przejmujemy się o wiele mniej niż cudzą wspólnotowością, a i to głównie wtedy, gdy sprawczość ta
nasila pozytywne skutki wspólnotowości lub negatywne — jej braku. A jak wygląda
to, gdy przedmiotem naszego spostrzegania jesteśmy my sami? W interpretacji naszego własnego zachowania zdecydowanie
częściej posługujemy się kategoriami sprawczymi niż wspólnotowymi, zarówno
wtedy, gdy opisujemy, jacy jesteśmy, jak i wtedy, gdy mówimy o tym, jacy
chcielibyśmy lub powinniśmy być. Także u osób, z którymi łączy nas relacja
symbiotyczna, za ważniejsze uznajemy cechy sprawcze. W jednym z badań uczestnicy
cenili znacznie wyżej cechy sprawcze (niż wspólnotowe) własnego prawnika, choć u prawnika przeciwnika dokonywali dokładnie odwrotnych wartościowań — woleli, żeby
był moralny, a nie kompetentny. Podobnie jest w przypadku samooceny: sprawczość
okazuje się silniejszym, niekiedy nawet jedynym jej predykatorem; rola
wspólnotowości w ocenie samego siebie jest znikoma lub żadna. Ten sam wzorzec
ujawnił się, gdy osoby badane proszono o przypominanie sobie własnych zachowań
(lub zachowań innych osób), pozytywnych lub negatywnych i dotyczących jednego z dwu często przywoływanych tutaj wymiarów. O ile sukcesy i porażki wpływały na
ocenę siebie lub innej osoby, o tyle wspomnienia dotyczące zachowań moralnych i niemoralnych wpływały jedynie na ocenę innych osób, a nie miały znaczenia dla
samooceny. Ten niezgodny ze zdroworozsądkowymi przewidywaniami („jeśli
postąpiłem dobrze, to powinienem lepiej o sobie myśleć") wynik Autor wyjaśnia
tym, że niemal wszyscy ludzie stale myślą o sobie jako o osobach moralnych, choć
ich postępowanie wyraźnie temu przeczy (oszukują, kłamią, podejmują
niesprawiedliwe, egoistyczne decyzje). To sprawia, że brak jest współzmienności
ocen własnej wspólnotowości i samooceny ogólnej. Przesłanką zawyżonego
szacowania własnej moralności jest fakt, że w momencie realizacji jakichś celów
nie myślimy o ich aspekcie moralnym, rozpatrując je jedynie w kategoriach
sprawnościowych. Jeśli jednak z jakichś powodów uznamy własne postępowanie za
niemoralne, to doświadczamy poczucia winy i je przerywamy. W ten sposób nigdy
nie kończymy działań, które uznajemy w momencie wykonywania za pozanormatywne, a skoro tak, to dlaczego mielibyśmy nisko oceniać własną moralność?
Koncentracja na sprawczości własnych czynów nie jest jednak
jedynym czynnikiem hamującym nasze angażowanie się w inne ich interpretacje.
Okazuje się, że wydawanie sądów o sobie w dziedzinie moralności jest awersyjne.
Dzieje się tak dlatego, że wydobycie z pamięci semantycznej (obejmującej między
innymi abstrakcyjną wiedzę o naszych cechach i predyspozycjach) informacji o jakiejś właściwości (np. „jestem uczciwy") powoduje aktywizację w pamięci
epizodycznej (dotyczącej zdarzeń z naszego życia) treści z nią niezgodnych
(„tydzień temu oszukałem podwładnego"). Jest to wprawdzie zjawisko funkcjonalne,
gdyż dzięki informacji wydobytej z pamięci epizodycznej jesteśmy w stanie
ograniczyć stosowalność przesłanek podpowiadanych przez pamięć semantyczną w momencie, w którym mamy sformułować aktualny obraz Ja, ale w tym konkretnym
przypadku oznacza, że korzystnemu sądowi ogólnemu będzie zawsze towarzyszyć
nieprzyjemne wspomnienie. Ponieważ ani źle o nas świadczących zdarzeń z przeszłości nie możemy zmienić, ani rozstać się z cennym dla nas przekonaniem,
że jesteśmy osobą moralną, tkwimy w tej nierozwiązywalnej poznawczej
rozbieżności, która powoduje ruminowanie, czyli uporczywe dręczenie się
powracającymi negatywnymi myślami. Jak wykazali Bogdan Wojciszke i Wojciech
Baryła ruminacje pojawiają się jako efekt przypisywania sobie moralności, ale
nie wtedy, gdy przypisujemy sobie sprawność. Prowadzi to także do chwilowego
spadku samooceny i motywacji do jej podwyższenia, np. poprzez przypisanie sobie w większym stopniu pozytywnych cech sprawnościowych.
Innym interesującym zjawiskiem jest uznawanie za ogólnie
moralne zachowań służących realizacji własnych interesów. Jest ono tak
powszechne, że aż trudno uznawać je za przejaw cynizmu. Zamiast tego można
wytłumaczyć je odwołując się do bezwiednego egocentryzmu w interpretowaniu
zachodzących zdarzeń (np. poprzez zakładanie, że inni wiedzą o nas to samo, co
my), automatycznego, bezwiednego wartościowania wszystkiego, z czym się
spotykamy jako dobrego lub złego (następuje to w pierwszej ćwierci sekundy), a także wydawaniem ocen moralnych w sposób bezrefleksyjny, intuicyjny, bez
rozumowania moralnego, w oparciu jedynie o automatyczną ewaluację. Wszystko to
sprawia, że podstawą sądu moralnego staje się relacja danego zdarzenia do
naszego interesu. Ponieważ zaś jesteśmy osobą, która najbardziej intensywnie i konsekwentnie działa na rzecz naszego dobra, nic dziwnego — konkluduje Autor -
że uznajemy się za osobę wysoce moralną.
Konsekwencją podstawowego rozróżnienia poczynionego w książce jest poszukiwanie także różnic indywidualnych w ich zakresie. O ile
terminy „sprawczość" i „wspólnotowość" jako pierwszy zaproponował David Bakan w 1966 roku, o tyle w latach 90. Vicki Helgeson rozwinęła koncepcję orientacji
sprawczej i wspólnotowej jako cech osobowości. Oprócz sprawczości rozumianej
jako koncentracji na sobie jako realizatorze celów i wspólnotowości jako
koncentracji na innych ludziach i relacjach z nimi, wymienieni autorzy wyróżnili
także skrajne formy obu wymiarów. „Niepohamowana sprawczość" oznacza tak silną
koncentrację na własnych celach, że prowadzi do negowania relacji z ludźmi i celów, do których oni dążą, zaś „niepohamowana wspólnotowość" oznacza tak silne
skupienie na innych ludziach, że aż zanegowanie własnych celów. Konsekwencją tej
pierwszej skrajności może być popadanie w konflikty, przejawianie dominacji,
mszczenie się, zimne traktowanie innych, niedawanie wsparcia i nieumiejętność
korzystania z niego, a ostatecznie — pogorszenie zdrowia psychicznego, sięganie
po używki i wzorzec zachowania typu A (nadaktywność, pośpiech, nieustanne
napięcie).
Konsekwencją niepohamowanej wspólnotowości może natomiast
być destrukcyjne zachowanie w bliskich związkach, polegające na
nadopiekuńczości, nadmiernej kontroli partnera, przy jednoczesnym nie
przyjmowaniu od niego wsparcia. Także i to prowadzi do zapadania na zdrowiu
psychicznym, podatności na stres, lęk i depresję.
Do pomiaru orientacji sprawczej i wspólnotowej istnieje
narzędzie przymiotnikowe, natomiast skrajne odmiany obu orientacji mierzone są
ustosunkowaniami do twierdzeń opisujących ich przejawy. Wszystkie cztery
orientacje mają liczne korelaty, zarówno osobowościowe (ze składowymi tzw.
Pięcioczynnikowego Modelu Osobowości), jak ze wskaźnikami zdrowia psychicznego
(sprawczość koreluje dodatnio z większością z nich), ze wskaźnikami jakości
bliskich związków kobiet i mężczyzn (wspólnotowość jest tutaj najważniejsza), a także ze stylami postępowania w sytuacjach konfliktowych (sprawczość koreluje
najrzadziej). Ogólnie rzecz biorąc sprawczość jest korzystna dla jej posiadaczy,
wspólnotowość — dla nich i dla innych ludzi, zaś niepohamowane formy obu — niosą
wiele cierpienia i długotrwałych zagrożeń. Warto też dodać, że orientacja
sprawcza i wspólnotowa na poziomie tożsamości może być rozważana w kategoriach
Ja niezależnego i Ja współzależnego, rozwiniętych w znanej koncepcji Hazel
Markus. Istnieją wprawdzie kultury, w których dominuje jeden z tych dwóch typów
tożsamości (odpowiednio — indywidualistyczne i kolektywistyczne), ale — jak
dowodzą wyniki badań eksperymentalnych — każda z tych tożsamości może zostać
zaktywizowana za sprawą niedawnych doświadczeń i chwilowo przeważać.
Opisywane wymiary posłużyły Autorowi także do
przedstawienia różnic międzypłciowych. Stereotyp męskości eksponuje sprawczość
(w niekorzystnej wersji niepohamowaną sprawczość i niedostatek wspólnotowości),
zaś stereotypowa kobieta jest wcieleniem wspólnotowości (w wersji negatywnej -
niepohamowanej wspólnotowości i niedoboru sprawczości). Konsekwencją tych
stereotypów może być seksizm — uprzedzenie, którego ofiarą padają przeważnie
kobiety. Nakazowy aspekt stereotypów ma asymetryczny charakter: od kobiet wymaga
się wspólnotowości, ale bywają karane za sprawczość, podczas gdy mężczyźni są
nagradzani za przejawianie obydwu orientacji. Realne różnice płci wykraczają
jednak poza kulturowe przekonania na tematy tych różnic. Duże rozbieżności
występują pod względem sprawności motorycznej, orientacji przestrzennej,
przejawów agresji, a także — relacji i zachowań seksualnych, średnie — pod
względem komunikacji (werbalnej i niewerbalnej oraz zwierzania się),
opiekuńczości i pomocności, skłonności ryzyka oraz moralności, małe — pod
względem cech osobowości. Na uwagę zasługuje fakt, że ta część książki napisana
jest szerzej niż pozostałe (wykracza poza tytułową problematykę) i częściowo
stanowi syntezę wiedzy prezentowanej przez Autora w innych publikacjach,
dotyczących kobiet i mężczyzn.
Dla rozumienia relacji międzygrupowych, funkcjonowania
społeczeństwa i źródeł poglądów politycznych najprawdopodobniej najistotniejszy
jest ostatni rozdział książki. Punktem wyjścia stała się w nim dwuwymiarowa
koncepcja stereotypów, rozwinięta przez Susan Fiske, Amy Cuddy i Petera Glicka w Model Treści Stereotypu (MTS). Zgodnie z nim „kompetencja" (sprawczość) i „ciepło" (wspólnotowość) stanowią podstawowe wymiary treści stereotypów
grupowych, w tym dotyczących płci, wieku, przynależności etnicznej czy
narodowości. Ocena jakiegoś człowieka na tym ostatnim wymiarze pozwala nam
ustalić, czy ma on dobre intencje i czy powinniśmy dążyć do kontaktu z nim, zaś
ocena kompetencji uzupełnia tę informację o to, czy ten ktoś będzie w stanie te
intencje realizować. Istotną rolę odgrywa przynależność grupowa ocenianego, gdyż
decydujące znaczenie mają społecznie podzielane stereotypy grupowe, wynikające z relacji międzygrupowych, których dwa niezależne aspekty to: hierarchia statusu
(prestiżu, władzy, zasobów materialnych) i konflikt międzygrupowy. Kompetencję
przypisujemy członkom różnych grup społecznych w taki sposób, żeby uzasadniało
to istniejącą hierarchię statusu, a więc osoby przynależne do grup wyżej
położonych postrzegamy jako bardziej kompetentne i przez to zasługujące na swoją
pozycję; analogicznie postępujemy wobec osób z grup o niskim statusie.
Równocześnie przedstawicieli grup, które rywalizują z naszą o jakieś dobra,
postrzegamy jako wrogich i pozbawionych wspólnotowości, natomiast grupy, których
członkowie działają na korzyść naszej grupy, postrzegane się jako przyjazne i wspólnotowe.
1 2 3 4 Dalej..
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 22-10-2010 )
Jarosław KlebaniukDoktor psychologii; adiunkt w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego; autor ponad pięćdziesięciu artykułów naukowych z zakresu psychologii społecznej; redaktor pięciu książek, w tym „Fenomen nierówności społecznych” i „Oblicza nierówności społecznych”; w latach 2007 – 2010 członek Komitetu Psychologii PAN; pisuje także prozę; publikował m. in. w „Akcencie”, „Bez Dogmatu”, „Kresach” i „Lampie”. Liczba tekstów na portalu: 14 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Jak Niemcy Polakom Żydów... | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 693 |
|