Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.014.939 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Nie wierzę w boskość Chrystusa i jest wiele twierdzeń ortodoksyjnego wyznania wiary, pod którymi nie mogę się podpisać".
« Społeczeństwo  
Zanurzeni w kulturze [2]
Autor tekstu:

Dlatego to my środkowi Europejczycy jesteśmy podwójnie zawiedzeni, samotni, opuszczeni, zdradzeni przez Zachód (tak się nam przynajmniej wydaje). Pozostając w „zamrażarce" realnego socjalizmu, pod kontrolą Moskwy, wydawało się nam, iż wyłączyliśmy się z prądów kulturotwórczych czy cywilizacyjnych charakterystycznych dla tej właśnie cywilizacji, nie spostrzegając, iż sam komunizm był nieodrodnym synem umysłowości zachodniej (i chrześcijańskiej). Przykłady — proszę bardzo: młodzież w 1967-68 roku wyszła na ulice czy okupowała uniwersytety zarówno w Berkeley, Mexico City, Paryżu, Frankfurcie czy Warszawie. Podłoża były może lokalne, ale podstawą był protest przeciwko pokoleniu rodziców, które ugrzęzło w establishmencie władzy. Każdej władzy, gdyż jak mówił A.L.d'Saint Just "...nie można rządzić i być bez winy". Wzajemne przenikanie się mód, sztuki, muzyki też o tym fakcie dobitnie świadczy. My w Polsce możemy o tych procesach powiedzieć najwięcej, gdyż to tu był „najweselszy barak" obozu socjalistycznego.

Drugą stroną tego poczucia zawodu jest aktualna, post-zimnowojenna sytuacja — dotarliśmy do Edenu, a on jest nie taki jakeśmy go sobie wymarzyli, nie przystaje do ideału, wzmagany obstrukcją wobec narzuconego stanu rzeczy. A może oczekiwania były zbyt wielkie ? A może to były tylko „symulakry" naszego wishfull thinking ? Romantyczne „chciejstwo" zawsze produkuje pokłady rozczarowania, frustracji, żalu i rozdrażnienia. Znowu nam się wydaje, że się nam nie udało...

Chcielibyśmy, żeby otaczająca nas rzeczywistość była jak nasze wyobrażenia. Zgodna z ideałami, modelowa, czysta, wzniosła, jak Najświętsza Panienka. Ikona. Tak było z chrześcijaństwem, tak z wszystkimi powstaniami narodowymi i tak było z komunizmem. Teraz takim dogmatem jest „teologia neoliberalna" rodem z Chicago [ 11 ]. I rynek jako fetysz. Ta kolejna utopia przynależy do minionego XX wieku i jest jej pogłosem. Po upadku dychotomii: świat liberalno-demokratyczny — obóz realnego socjalizmu (komunizmu), powstała powszechna pustka. Zwycięstwo liberalnej demokracji w warunkach niczym nieograniczonego wolnego rynku oraz braku globalnego interesu społecznego wsparte jedynie prawdziwymi wartościami rynkowymi prowadzi — co widać gołym, okiem — do śmierci państwa narodowego (gwaranta istnienia klasy średniej, która z kolei była ostoją demokracji parlamentarnej), a w kolejnym rozdaniu do takiej autorytaryzacji i totalizacji świadomości społecznej, że demokracja zmieni się w system oligarchiczny, a wybory staną się przedsięwzięciem niewiele znaczącym (czym różnią się podstawowe elementy gry parlamentarnej, partie polityczne i stronnictwa, w założeniach makroekonomicznych i to zarówno w naszym kraju jak i na Zachodzie? To stąd wynika moim zdaniem podstawowy efekt niskiej aktywności obywateli w wyborach i jakość życia publicznego).

A.Miller, amerykański dramaturg, pisarz i intelektualista, sądzi (jest to co prawda uwaga odnoszona do elit politycznych Ameryki, ale w świetle prowadzonych tu rozważań ma ona uniwersalne zastosowanie) iż poziom intelektualny polityków jest w XXI wieku żenujący. Wyklucza to jego zdaniem jakąkolwiek pogłębioną dyskusję czy refleksję wykraczającą poza codzienny banał [ 12 ].

Warto zauważyć, iż obecnie "Termin Stany Zjednoczone jest zwyczajowo używany w odniesieniu do struktur władzy w Stanach, a interes narodowy oznacza beneficja tych grup i jest słabo powiązany z korzyściami dla całego społeczeństwa" [ 13 ], co jest w perspektywie globalizującego się i westernizującego się (= amerykanizującego się) świata tyle symptomatyczne co niebezpieczne. Rodzi się na naszych oczach hasło (mające przełożenie w praktyce współczesnej rzeczywistości) — „elity wszystkich krajów łączcie się" lub „ci którym się powiodło, bez względu na rasę, klasę czy konfesję, jesteście sobie nad wyraz bliscy". A z drugiej - nienawiść do elit przeradza się w antyamerykanizm.

Pod koniec lat 80-tych kiedy zimna wojna dobiegała kresu S.Huntington usłyszał z ust G.Arbatowa, doradcy ówczesnego wysoko postawionego działacza KPZR, znamienne słowa: "Robimy wam straszną krzywdę — pozbawiamy was wroga". Huntington na kanwie tej wypowiedzi podkreśla, iż zdaniem wielu psychologów zarówno jednostki jak i grupy ludzi określają własną tożsamość przede wszystkim w oparciu o odcięcie się od „innego" i opozycję wobec drugiego człowieka [ 14 ]. Współczesna kultura pop glajchszaltująca wszystko na „podobieństwo swoje" (czyli Zachodu) tym bardziej stygmatyzuje te elementy współczesności, które nie mieszczą się z jednej strony w perspektywie political correctness, a z drugiej — nie podlegają lub nie chcą podlegać regułom komercji. Zanurzenie człowieka w kulturze tym bardziej w dzisiejszym świecie działa na niekorzyść jednostek samotnych, introwertycznych czy wykluczonych. Przy wszechogarniającym nas zalewie obrazów, wszystkich o takiej samej treści i wymowie, masowość dzisiejszej pop-kultury pogłębia ich alienację, wykluczenie i samotność.

Jeżeli narzuca się całej kulturze światowej homogeniczne wzorce, przede wszystkim kult „walki" i bezwzględnej konkurencji to odbiorcy takich obrazów podświadomie się z nim utożsamiają. Zwłaszcza mniej wyrobieni, młodzież czy dzieci.

Wspomniane wykluczenie, samotność, alienacja, poczucie nie uczestnictwa w życiu społecznym i grupowym oraz brak wpływu na cokolwiek w sprawach publicznych rodzą zniechęcenie, ignorancję, obojętność. Owe tendencje wzmagane są także przez wszechobecną agresję, chamstwo, prymitywizm czy naciski formalnych i nieformalnych lobbies. Warto przypomnieć upadek Cesarstwa Rzymskiego i reperkusje temu towarzyszące, gdyż te sytuacje są niezwykle podobne do procesów zachodzących dzisiaj. Salwian z Marsylii (400-480), filozof i teolog, tak opisuje ówczesne, wczesnochrześcijańskie stosunki: "...Ubodzy są wszystkiego pozbawieni, wdowy jęczą, sieroty są poniewierane tak dalece, że wiele spośród nich, w tym i ludzie dobrze urodzeni, i którzy wyższe wykształcenie otrzymali, szuka schronienia u nieprzyjaciół.(...) Przenoszą się do Gotów albo do bagaudów czy innych barbarzyńców, którzy panują wszędzie, wcale nie żałują swego wygnania. Milej jest im bowiem żyć wolnymi w pozornym niewolnictwie niż być niewolnikami w pozornej wolności. Imię obywatela rzymskiego niegdyś nie tylko szanowane, ale zdobywane za wysoką cenę, dziś jest w pogardzie, odżegnują się od niego i uważają nie tylko za mało warte, ale i za szkaradne..." [ 15 ]. Analogie nasuwają się same.

I tak jak nikt nie miał już sił czy ochoty bronić Rzymu przed upadkiem, tak współcześnie może nie znaleźć się nikt kto by chciał umierać za demokrację, liberalizm, wolność czy swobody obywatelskie. Ześlizgiwanie się w otchłań „ciemnoty", populizmu, przyzwolenia na rozwiązania autorytarne i niedemokratyczne następuje powoli, jakby naturalnie, koleją rzeczy, prowadzone ręką niewidzialnego demiurga siły, brutalności oraz zła. Metodycznie i systemowo. A wszystko pokryte zostaje homogeniczną warstwą ni to kultury, ni to rozrywki, ni to prywatnego zysku (dla nielicznych). Króluje burleska, powszechny karnawał, bachanalie i feeria barw. Życie staje się teleturniejem, poważne problemy egzystencjalne sprowadzić można do talk-show, a dylematy moralne — do quizu bądź głupawej zgadywanki przez telefon. I ktoś wygrał, sekundę jest na topie. A przedstawienie musi trwać, i trwa w najlepsze.

Programy typu Big Brothers stają się namiastką problemów ludzkich, a z drugiej strony zaspokajają nasze najniższe instynkty. Podglądactwo, podsłuchiwanie, wścibskość. Tu demokracji i obywatelstwa się nie uczy. Życie jest teatrem, a teatr życiem. To i scena publiczna musi się siłą rzeczy zniżyć do rynsztokowego, prymitywnego i bezwartościowego poziomu. Następuje to przed czym przestrzegał A.Huxley - banalizacja jakości, racjonalności i znaczenia życia.

Człowiek musi się utożsamiać z kulturą, która odpowiadałaby normom przez siebie niesionym. A rozdźwięk między deklaracjami, a stanem faktycznym zwłaszcza na polu kultury współczesnej jest ogromny. I to właśnie zniechęca, odpycha, osłabia do utożsamiania się z nią jak z wysokim „c". Co subtelniejsi i wrażliwi osobnicy, niechcący mieć nic do czynienia z tą kulturą "śmietnika", alienują się z dzisiejszego życia. Wolą z własnej woli wyalienować się z takiej egzystencji. Gardzą bowiem śmietnikiem..

Obecne czasy są naznaczone piętnem coraz szerszego „wykluczenia" kolejnych warstw i grup ludności w krajach uważanych dotąd za przykłady liberalnej demokracji. Do tej pory utożsamiano to pojęcie z III Światem. „Wykluczenie" rozumie się jako brak przynależności do społeczności lokalnej i wspólnoty narodowej. Także z nie akceptacji reguł rządzących tymi wspólnotami. „Wykluczeni" żyją poza systemami: politycznymi, ekonomicznymi, społecznymi. Jest ich dużo, coraz więcej. Często są to przyczyny obiektywne, często subiektywne. Początkowo jest to „wykluczenie" formalne, z tytułu niższych dochodów, braku pracy, ostracyzmu środowiska bądź spadku w zaszeregowaniu na drabinie społecznego uznania. Później przychodzi pogodzenie się jednostki z rolą „outsidera" (czyli sfera psychiki i postawy życiowej). Pojawia się bierność, fatalizm, kwietyzm. O tych procesach i faktach przemawiających za takimi wnioskami świadczy przede wszystkim frekwencja we wszystkich wyborach czy referendach. I dotyczy to większości krajów zaliczanych do Zachodu.

Jak zauważa J.Habermas to współczesna nauka i technika pozbawiły ludzi świadomości celów społecznych zakładając, że wszystkie ludzkie problemy mają charakter czysto techniczno-organizacyjny i dają rozwiązywać się środkami dostarczanymi przez naukę. W wyniku tego procesu, wzmacnianego przez media, nastąpił rozpad sfery publicznej co z jednej strony prowadzi do ostrych podziałów zarówno wśród grup społecznych jak i między władzą, a społeczeństwem, z drugiej natomiast — do swoistego „publicznego" i masowego kształtowania się poglądów, co odziera je jednocześnie z ich jednostkowości. Powoduje to pasywność zarówno opinię publicznej jak i jednostkowego myślenia czy dedukcji [ 16 ].

Zachód postrzega obecnie zagrożenie dla niesionych przez własną kulturę wartości ze strony odradzającego się islamu w formie fundamentalistycznej i terrorystycznej. Nota bene każdy fundamentalizm jest taki sam, czy to islamski, żydowski, hinduistyczny czy chrześcijański. Niektórzy na podstawie obserwacji pewnych procesów społecznych prorokują i zamierzają ów trend wzmocnić ale w formie a rebours: antidotum dla niego widzą w formie powrotu Europy „do minionych wartości". Czyli chrześcijaństwa. Byłaby to recydywa modelu średniowiecznej kultury w zmienionym bo postnowoczesnym opakowaniu. Głosy na rzecz takich rozwiązań dochodzą z różnych środowisk, nie tylko eklezjalnych. Przejawiają się m.in. w gloryfikacji kultury średniowiecznej, ówczesnych stosunków społecznych, porządków publicznych etc. W tej perspektywie mieści się też „obiektywizacja" (czyli pisanie panegiryków i hagiografii) spojrzenia na rolę i znaczenie Świętej Inkwizycji w historii Zachodu.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Wywoływanie lęku przed szczepieniami przeciwko świńskiej grypie
Święto podległości

 Zobacz komentarze (16)..   


 Przypisy:
[ 11 ] E.Hobsbawm, Wiek skrajności, Warszawa 1999, s. 513.
[ 12 ] Wywiad F.Busnela z A.Millerem, „L'Express", dist. By NYT Synd. z dn. 12.09.2002 r.
[ 13 ] N.Chomsky, Zysk ponad ludzi, Wrocław 2000, s. 81
[ 14 ] S.Huntington, "Drugie odkrywanie Ameryki", [w]; „Gazeta Wyborcza" z dn. 9-10.05.1998
[ 15 ] Za — J.le Goff, Kultura średniowiecznej Europy, Warszawa 1994, s. 30
[ 16 ] Patrz — Habermas z dn. 18.12.2004

« Społeczeństwo   (Publikacja: 11-11-2009 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Radosław S. Czarnecki
Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu.

 Liczba tekstów na portalu: 129  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Return Pana Boga
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 6936 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365