|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Aborcja, edukacja seksualna
10 punktów w sprawie antykoncepcji [2] Autor tekstu: Krzysztof Terczyński
Czemu ta „antylateksowa teologia moralna" nie dostrzega
chociaż grzechu lekkiego w używaniu gumowych rękawiczek?Nie wiadomo.
5. Ewangelia
Jezus nie krytykował stosowania prezerwatyw mimo, iż za jego
czasów prowizoryczne zabezpieczenia tego typu były znane. Również Paweł w swoich
listach nic na ten temat nie pisze, nawet w liście do Koryntian, a przecież
wiadomo z czego słynął Korynt. Jak widać nie tylko niektórzy wycinają z Ewangelii to co im nie pasuje (ulubiony argument wielu księży) są też tacy,
którzy doklejają do Ewangelii to co chcą. Jak już wspomniano, zdaniem hierarchii
kościelnej człowiek może popełnić grzech ciężki, śmiertelny, nawet w sytuacji, w której nikomu nie dzieje się krzywda i nikt nie ma złych zamiarów. Kościół
występuje tutaj jako rzecznik moralności opartej na „przepisie". Tam gdzie liczy
się tylko sztywny przepis tam nie ma miejsca dla człowieka, jest to moralność
Starego Testamentu, tam nie liczyło się jakie ktoś miał intencje, jeśli obraził
Jahwe, musiał zginąć, tak jak człowiek przyłapany na zbieraniu chrustu w Szabat.
Jezus jednak wyraźnie kwestionuje taką moralność idącą po trupach, co widać
chociażby w słynnej scenie ocalenia cudzołożnicy, wyraźnie w centrum moralności
stawia dobro człowieka, a nie to, żeby „nie obrażać Boga". W tym kontekście warto
zwrócić uwagę na to co napisał ks. prof. Karl Rahner, przez wielu uważany za
jednego z największych teologów katolickich, nazywanego „Tomaszem z Akwinu XX
w.":
"Niewątpliwie jest istotna różnica między Przykazaniem
Bożym, wymaganiami Boga i Chrystusa stawianymi sumieniu jednostki z jednej
strony, a wymaganiami jakie z tytułu swojej władzy przewodzenia Kościół stawia
sumieniu katolickiego Chrześcijanina z drugiej strony. Przykazanie Boga i przykazanie Kościoła to nie to samo. W tym drugim znajduje wyraz autorytet
ludzki, chociaż uprawomocniony przez wolę Boga. Przemawia on w terminach prawa,
ustalonych norm obyczajowych, wspólnie przeżywanej egzystencji Kościoła. To
wszystko jakkolwiek zobowiązuje sumienie jednostki, jest w odróżnieniu od
Przykazania Bożego w zasadzie zmienne i podlega również krytyce oraz propozycjom
różnych zmian ze strony wiernych" oraz: "Wiele z tego co
dotyczy ustalonych przez Kościół przepisów prawa i regulacji małżeństwa, stanowi
również przykazanie kościelne, a nie boskie." [ 10 ]
Trzeba więc wyraźnie stwierdzić, że wielu księży dopuszcza
się manipulacji, przedstawiając stanowisko Kościoła w sprawie antykoncepcji tak jakby było
to stanowisko samego Boga.
Poza tym:
"Wart zastanowienia jest fakt, że żaden z trzech ustępów Nowego Testamentu dotyczących małżeństwa nie zawiera uwagi na
temat płodzenia potomstwa (...) Nie znaczy to, że Jezus (Mt 19) Paweł (1 Kor 7) i List do Efezjan wykluczali prokreację, dowodzi jednak, że można mówić sensownie o małżeństwie bez natychmiastowego mówienia o dzieciach" [ 11 ]
6. Częsty Seks
Niekiedy księża mówią, że antykoncepcja jest niemoralna bo
daje mężczyźnie możliwość zaspokajania swej żądzy kiedy chce. Kobieta zostaje
uprzedmiotowiona. Mężczyzna mówi do niej „Chce cię mieć codziennie". Z zarzutem
tym trudno się zgodzić, wynika on z typowo katolickiego traktowania spraw
seksu: to mężczyzna zawsze chce uprawiać seks, a kobieta powinna się wzbraniać i traktować to jako przykrą konieczność, oczywiście nie formułuje się tego
dosłownie w ten sposób, chodzi o ukazanie pewnego sposobu myślenia, który w polskim katolicyzmie jest powszechny (na szczęście powszechny tylko wśród kleru i fanatyków), często pozostając w sferze podświadomości. Niektórym ortodoksyjnym
katolikom nie mieści się w głowie aby mogło tak być, że kobieta też chce
uprawiać seks.
Więc jeśli kobieta i mężczyzna kochają i szanują się i jeśli obydwoje chcą się ze sobą kochać często, ale na razie z takich czy innych
powodów nie chcą lub nie mogą mieć dziecka (z przyczyn ekonomicznych lub
zdrowotnych) to co w takiej sytuacji jest niemoralnego? W katolickiej wizji
małżeństwa i seksualności do XX w. nie kojarzono za sobą seksu i miłości, wręcz
przeciwnie seks (małżeński) był określany jako „lubieżność" jako „zło", które
może być usprawiedliwione tylko przez prokreację.
Prof. Uta Ranke Heinemann zauważa:
"Potępienie rozkoszy
seksualnej i podkreślanie grzeszności każdego stosunku płciowego (...) osiągnęły u Innocentego III swój szczyt. Pisał on: "któż by nie wiedział, że spółkowanie
małżeńskie nigdy nie obywa się bez żaru rozpusty, bez brudu lubieżności, przez
co przyjęte nasienie ulega splamieniu i zepsuciu". Jak wszyscy nieprzyjaciele rozkoszy seksualnej cytował
psalm pięćdziesiąty: "Rodzice popełniają za każdym razem grzech… dziecko
ściąga na siebie grzech pierworodny. Dlatego powiada psalmista: 'Oto w winie się
narodziłem' , którą popełnili moi rodzice przy moim poczęciu". Odnośnie
Augustynowych dóbr usprawiedliwiających małżeństwo, Innocenty zauważał, że
zmazują one ze stosunku małżeńskiego jedynie grzech śmiertelny, ale nie
powszedni (Komentarz do siedmiu psalmów pokutnych 4)" [ 12 ]
Katolicka fobia seksualna ma w zwyczaju przypisywanie własnych
kompleksów i frustracji samemu Bogu. Skąd księża, biskupi i kardynałowie mają
wiedzieć że seks jest autonomiczną wartością, a nie tylko „narzędziem" do
rozmnażania, jeśli sami są daleko od seksu (przynajmniej oficjalnie)? Katolickie
określanie małżeństwa i seksu przypomina instrukcje jak poruszać się po polu
minowym, seks przedstawia się jako źródło zagrożenia, potrzeba tu tak wiele
czujności, ostrożności, modlitwy, umartwień, wyrzeczeń, pozwolenie sobie na
odrobinę samodzielności i spontaniczności może skończyć się dla człowieka
fatalnie. A przypomnijmy, że cały czas chodzi o seks w małżeństwie!
Według papieży Pawła VI i Jana Pawła II nie ma bardziej
pomocnej rzeczy w życiu małżeńskim niż czasowa wstrzemięźliwość, tak jakby
istniała alternatywa: albo współżycie według wskazań papieża albo patologia i degrengolada moralna w postaci małżeńskiego seksu raz w tygodniu. Papież z pewnością pozostał obojętny na argumenty, że dla wielu ludzi zmuszanie się do
wstrzemięźliwości, czego wymagają naturalne metody planowania rodziny może być
przyczyną rozdrażnienia i napięcia bynajmniej nie sprzyjającego miłości. Trudno, w tych sprawach nie można zgadzać się na kompromisy, trzeba zacisnąć zęby i twardo stawić czoła grzesznej chęci częstego współżycia z własną żoną lub mężem.
Życie chrześcijanina musi być naznaczone ofiarą, życie zbyt łatwe i swobodne
jest podejrzane. Wszelkie ułatwienia to największy wróg chrześcijanina, nieważne
jakie coś ma skutki, ważne, żeby umartwiać się, i nie ułatwiać sobie życia,
wręcz przeciwnie — utrudniać.
"Jak to dobrze, że można się nie obawiać, iż jeszcze nie
tak szybko nauka zdoła ustalić co do dnia, a może co do godziny zdolność do
zajścia kobiety w ciążę, bo gdzież wtedy podziałby się godziwy porządek dla
okazania miłości małżeńskiej i ascezy. Ba, wiele jeszcze innych spraw doznało by
uszczerbku. [ 13 ]
Papież Jan Paweł II (w czym był w stu procentach zgodny z Pawłem VI) uważał, że czasowa wstrzemięźliwość w małżeństwie: sprzyja trosce o współmałżonka, pomaga wyzbyć się egoizmu, wzmacnia poczucie odpowiedzialności, w konsekwencji opanowania własnych namiętności pozwala rodzicom uzyskać głębszy i skuteczniejszy wpływa wychowawczy na dzieci.
Przecież te dobre cechy mogą być przyczyną, punktem
wyjścia do „oderwania się od doczesności" czyli również od przymusu seksualnego,
rozumianego pozytywnie, w kontekście mistycznym, a nie jego skutkiem. Czyli
przykładowo szacunek dla żony może być przyczyną powstrzymania się od współżycia
gdy żona ma problemy zdrowotne, trudno natomiast twierdzić, że powstrzymywanie
się od współżycia, automatycznie „wytworzy" ów szacunek.
Jak z uzasadnioną
ironią podsumowuje to prof. Uta Ranke Heinemann, okazuje się, że
wstrzemięźliwość jest strzałem w dziesiątkę. "Ojcu, matce i dzieciom ( a także niewątpliwie- przynajmniej pośrednio — dziadkowi i babce) daje wszystko
czego tylko można sobie życzyć. Jest środkiem na rozwiązanie wszelkich problemów
małżeńskich i wychowawczych. W ogóle wszystkich problemów życiowych." [ 14 ]
Interesujące jest jak katolicy bez żadnych problemów, modelują rzeczywistość,
fakty w ogóle im nie przeszkadzają, bowiem zdanie niektórych hierarchów na
temat metod naturalnych bywało różne: Również biskupi ostrzegali przed metodami
naturalnymi. Zdaniem niektórych metody naturalne, unikanie współżycia w okresach
płodnych przyczyniają się do szerzenia egoizmu. [ 15 ]
Poza tym owe okresy
wstrzemięźliwości to oczekiwanie przez małżonków kiedy znów będą mogli
powiedzieć Bogu: „Tak", czyli otworzyć się na dar nowego życia. Oczywiście owe
okresy nie są mówieniem Bogu: „Nie", w żadnym wypadku, to dotyczy tylko
antykoncepcji. Stosując antykoncepcję para nie może oczekiwać, aż przestanie ją
stosować i tym samym powie Bogu: „Tak". W tym pierwszym przypadku mamy do
czynienia z „odpowiedzialnym planowaniem" a w tym drugim ze „sterowaniem"
"manipulacją""uprzedmiotowieniem" i „profanacją".
Przecież również małżeństwo stosujące antykoncepcję może planować zaprzestanie
jej stosowania po pewnym czasie i następnie posiadania siedmiorga czy ośmiorga
dzieci. Jednak nie mogą tego robić, byłoby to niemoralne. Trzeba tu jednak zadać
pytanie, jeśli uprawianie seksu nie w celu spłodzenia potomstwa jest zwykłym
dogadzaniem swoim chuciom, więc po co małżonkowie mają współżyć w okresach
niepłodnych?
7. Godność kobiety
Częstym argumentem wysuwanym przez Kościół przeciwko
antykoncepcji jest stwierdzenie, że antykoncepcja uwłacza godności kobiety, że
czyni ją przedmiotem użycia dla mężczyzny. W takiej postawie hierarchii kościelnej (i w ogóle
ortodoksyjnych katolików) widać to o czym mówią feministki. Katolicyzm traktuje
kobietę jako istotę gorszą. Mimo, iż zdecydowana większość kobiet nie uważa, aby
stosowanie antykoncepcji niszczyło ich godność, księża i biskupi nie zrażają się
tym, przecież kobiety nie są na tyle samodzielne intelektualnie aby mogły mówić
same za siebie, a więc musimy im powiedzieć co jest dla nich uwłaczające,
zupełnie jak władze PRL nie przejmowały się tym, co mówili robotnicy bo to władza
ludowa i tylko ona wiedziała czego chce klasa robotnicza. Czy tego typu
protekcjonalne traktowanie ludzi w tym wypadku kobiet nie jest o wiele bardziej antykobiece niż wszystkie pigułki świata razem wzięte?
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: [ 10 ] Karl Rahner Podstawowy wykład wiary Warszawa 1987str. 316-317 [ 11 ] Uta Ranke Heinemann „Eunuchy
do raju" str. 47 « Aborcja, edukacja seksualna (Publikacja: 06-12-2009 Ostatnia zmiana: 07-12-2009)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 6990 |
|