|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Chrześcijaństwo » Herezje i inne odłamy
Wojna końca świata Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Sebastianizm to
quasireligijny mit portugalskiej prawicy o zmartwychpowstaniu katolickiego
króla, który wróci, by zrobić porządek i rewolucję moralną. Z czasem mit ten
został zaadaptowany przez brazylijskie ruchy religijne, które przez pierwsze
dekady po obaleniu monarchii rozpętywały wojny religijne przeciwko „masońskiej
republice". Brazylijskie wojny religijne (1893-1916) po ustanowieniu
świeckiej republiki (1889), często pod wodzą samozwańczych proroków i mesjaszów,
pochłonęły dziesiątki tysięcy ofiar i wycisnęły piętno w pamięci historycznej
Brazylijczyków, pod pewnymi względami podobne do tego, jakie w Hiszpanii
pozostawił po sobie katolicki totalitaryzm Francisco Franco (1936-1975). W przeciwieństwie jednak do rebelii Franco, który na gruzach obalonej republiki
stworzył przy pomocy papieża opresywny reżim religijny, religijne bunty
antyrepublikańskie w Brazylii nie doprowadziły do jej obalenia.
Niewątpliwie najważniejsze znaczenie wśród tych grup
opętanych sebastianizmem miała wspólnota Canudos, prowadzona przez stylizującego
się na Jezusa Chrystusa mistyka chrześcijańskiego Antônio
Conselheiro. Polscy czytelnicy
poznają ją głównie dzięki jednej z najważniejszych książek peruwiańskiego
pisarza Mario Vargasa Llosy — Wojna końca
świata (1981), która jest w całości poświęcona Canudos.
Sam sebastianizm to sięgające XVI w. wierzenie, które się
narodziło po tym, jak król Portugalii Sebastian (1554-1578) zaginął w czasie
krucjaty. Wychowany przez jezuitów monarcha uznał się za „kapitana Chrystusa" w krucjacie przeciwko afrykańskim muzułmanom. Pierwsza krucjata z 1574 r.
zakończyła się niepowodzeniem. Na początku drugiej krzyżowcy ponieśli jeszcze
sromotniejszą klęskę. Wykup tysięcy jeńców wojennych niemal doprowadził do
bankructwa skarb portugalski. Kilka lat później Portugalia utraciła
niepodległość na rzecz władcy hiszpańskiego. Ciała nawiedzonego króla nigdy nie
odnaleziono, stąd w wyniku traumy Portugalczycy wymyślili mesjanistyczne
proroctwo o powrocie brawurowego krzyżowca na białym koniu. Tym sposobem
nieudolny władca stał się mitycznym „królem w ukryciu", który pomoże krajowi w najczarniejszych godzinach.
Z czasem sebastianizm w Portugalii stał się antymitem -
przywoływanym przez polityków i intelektualistów, aby krytykować bezpłodne
czekanie na zbawienie kosztem realnego rozwiązywania problemów.
W XIX w.
mit odżył jednak z nowymi siłami w byłej kolonii portugalskiej — Brazylii, jako reakcja prostego ludu na radykalną
modernizację państwa. W ciągu zaledwie dwóch lat zniesiono niewolnictwo i obalono monarchię, wprowadzając nowoczesną i świecką republikę.
Republika brazylijska 1889 r. była pozytywistyczna,
liberalna i „masońska" (bo tworzona przez masonów). Brazylia była jedynym krajem
na świecie, który przyjął pozytywizm za swoją oficjalną doktrynę państwową. Na
fladze państwowej znalazło się hasło inspirowane mottem autora Religii Ludzkości — Ordem e Progresso („Ład i Postęp").
Zerwano z katolickim państwem wyznaniowym. Zniesiono kościelne rejestry
narodzin, śmierci, ślubów, a nawet posiadłości. Całkowicie zsekularyzowano
funkcjonowanie władzy publicznej. Niewątpliwie to właśnie świeckość republiki
była przyczyną największych wobec niej oporów, a ruchy skierowane przeciwko niej
miały podłoże religijne.
Antoni Pocieszyciel naprawdę nazywał się Antônio Vicente
Mendes Maciel i urodził się w 1830 r., już w niepodległej Brazylii. W dzieciństwie cierpiał przez ojca alkoholika i sadystyczną macochę, co będzie
miało później wpływ na porządek w założonej przez niego osadzie Canudos. Przed
tym, jak został „Janem Chrzcicielem" mesjańskiego Sebastiana, pracował jako
sprzedawca, nauczyciel oraz prawnik ubogich. Jego życie zmieniło się radykalnie,
kiedy odkrył niewierność żony. Przygnębiony porzuca wówczas żonę i dwójkę dzieci i postanawia zostać chrześcijańskim mistykiem.
Zaczyna się stylizować na Jezusa, w czym pomaga mu jego
postura: wysoki i chudy, z długimi czarnymi włosami i brodą, niebieską tuniką,
słomianym kapeluszem, skórzanymi sandałami i wielkim drewnianym krzyżem na
piersi — robił porażające wrażenie i kojarzył się ludowi z Jezusem Chrystusem.
Szybko zaczął gromadzić wokół siebie zwolenników, wyznawców i prawdziwych
fanatyków, podróżujących z nim w poszukiwaniu „Królestwa Niebieskiego".
Jako pracujący wśród biedoty, orędzie swe adresował
właśnie do nich. W 1876 r. po raz pierwszy został aresztowany. Po wyjściu na
wolność złożył obietnicę budowy 21 kościołów, co rozpoczął w 12 różnych
miastach. W roku 1877 rozpoczął się ogromny kryzys spowodowany suszami, który
spowodował śmierć 300 tys. osób. Pojawił się kanibalizm i zdziczenie. To
cieplarniane warunki do wzrostu fanatyzmów religijnych, i skorzystał na tym
także święty Antoni. Coraz powszechniej zaczął uchodzić za mesjasza. Początkowo
swoje kazania głosił także w małych prowincjonalnych kościółkach, ale wraz ze
wzrostem jego krytyki pod adresem Kościoła, w 1882 r. został ekskomunikowany
przez arcybiskupa stanu Bahia.
Prawdziwym przełomem jego działalności było
zniesienie niewolnictwa (1888) oraz proklamacja republiki (1889). W wyniku
zniesienia niewolnictwa ponad 5 mln byłych niewolników nagle straciło „pracę", w dużej części zasilając rzesze skrajnej biedoty. Antonio zgromadził wokół siebie
ludzi z marginesu społecznego (ponad 80% jego wyznawców to byli niewolnicy),
którzy w religii widzieli jedyną ucieczkę przed rozpaczą. Dał im nadzieję, ale
ostatecznie i zgubę.
Zaczął ich nauczać, że monarchia była podarkiem od Boga, a republika — z jej diabelskim rozdziałem kościoła i państwa, jest grzechem,
który przywiedzie kraj i rodzinę do upadku. Przywódcy republiki są antychrystami
odpowiedzialnymi za wszystkie klęski i niepowodzenia biednego ludu.
W 1893 r.
conselhistas zorganizowali manifestację przeciwko podatkom nowego rządu
republikańskiego, która została spacyfikowana przez policję. Po tym wydarzeniu
sekta zaczęła budować własną osadę, którą nazwali Canudos (od rośliny tam
występującej). Osada zarządzana była przez proroka i komitet 12 „apostołów",
zwanych też „starszymi" i była formą systemu komunistycznego, z podziałem pracy i produkcji, wspólną własnością i własną monetą. Zniesiono małżeństwa cywilne,
zakazano alkoholu i prostytucji. Wprowadzono obowiązki religijne. Po zubożałej
północy kraju zaczęła się roznosić wieść o tej komunistycznej krainie „mlekiem i miodem płynącej", w której można się schronić przed złą władzą. Sukcesywnie
osiedliło się tam ok. 30 tys. mieszkańców. Wybudowano dwa kościoły, jedną szkołę
oraz parę tysięcy domków z gliny i słomy. Dominowali byli niewolnicy, ale wiele
było także zwykłych kryminalistów.
Antoni ściągając wokół siebie wyrzutków społecznych czuł
się jak Jezus, jednak okoliczni mieszkańcy coraz częściej skarżyli się u władz
cywilnych na conselhistas, którzy nie
zawsze wyznawali ewangeliczny pacyfizm. Obawiając się ataku „mistyków" burmistrz
sąsiedniego Juazeiro dramatycznie wezwał pomocy rządowej. Dodatkowo kapucyni
oskarżyli Antoniego, że knuje monarchistyczny przewrót.
30-tysięcznej osady, która uważała się za „niepodległą"
nie dało się jednak tak łatwo spacyfikować, jak ich manifestację z 1893 r.
Konflikt przerodził się w końcu w najkrwawszą wojnę domową w dziejach Brazylii.
Władze początkowo wysłały do osady 30 mężczyzn mających
uspokoić sytuację. Grupa została zmasakrowana przez canudyjczyków. Władze
stanowe wezwały na pomoc armię federalną Stanów Zjednoczonych Brazylii. Atak
stuosobowego oddziału wojskowego na osadę w listopadzie 1896 r. również
zakończył się niepowodzeniem rządu. Ponad półtysięczna armia „mistyków",
uzbrojona na ogół jedynie w maczety, prymitywne włócznie i topory, wznosząc
okrzyki na cześć Conselheiro i monarchii, rzuciła się w fanatycznym szale na
siły republikańskie zadając im ciężkie straty. Władze cywilne zaalarmowane
okrucieństwem i fanatyzmem osadników zarządziły pacyfikację komuny. Kolejny atak
rozpoczął się 6 stycznia 1897 r. w sile ponad pół tysiąca żołnierzy. Przeciw nim
stanęło ponad 4 tys. rebeliantów, którzy mimo dużych strat odparli kolejny atak.
Mistycy ginęli w kolejnych walkach, ale nie oznaczały one poddania się ani
porażki, gdyż była to dla nich wojna „końca świata", po której miał nadejść
zbawczy Sebastian. Była to dla nich walka do samego końca.
Dla władz wojskowych nie była to już kampania karna, ale
pieczołowicie zaplanowana batalia wojenna, w którą zaangażowani byli generałowie i minister wojny. W międzyczasie prorok zszedł na czerwonkę, co znacząco
osłabiło ducha bojowego osadników. Wojna zakończyła się 2 października 1897 r.
Większość mieszkańców Canudos została zabita. Armia brazylijska dokonała zemsty
na osadnikach, wielu z nim podrzynając gardła. Najlepiej wyglądające kobiety
zostały wysłane do domów publicznych w Salwadorze.
Głowa proroka została
wysłana triumfalnie do stolicy stanu.
Niedobitki zaczęły się osiedlać wokół Rio de Janeiro,
stolicy Brazylii, na wyjałowionych wzgórzach opuszczonych przez plantatorów
kawy. Pierwsze było osiedle na Morro da Providencia (Wzgórze Opatrzności).
Uchodźcy nazwali swoje osiedle „favela".
Dziedzictwem wojny domowej z Canudos są z jednej strony
fawele — dzielnice biedy, w których dominuje anarchia i prawo dżungli. Z drugiej — brutalna policja operująca w tych dzielnicach. Współcześnie najbardziej znaną
na świecie przez swą brutalność jednostką policyjną jest elitarna
BOPE,
działająca w fawelach Rio de Janeiro, a będąca faktycznie zalegalizowanymi
szwadronami śmierci. Według Human
Rights Watch policja w Rio de Janeiro i Sao Paulo w ciągu ostatnich
sześciu lat zabiła ok. 11 tys. ludzi.
Być może nadzwyczajnie brutalne siły policyjne z dzielnic biedy mają
swoje korzenie w Wojnie Canudos?
Maciej Stasiński w tekście „Brazylia. Biednym bliżej do
piekła" (Gazeta Wyborcza) pisze, że „Wojna… do dziś jest cierniem w pamięci
zbiorowej Brazylii". Czy jednak ta wojna nauczyła kogokolwiek czegokolwiek? Czy
jest „nauczką historii"? Kolejne konflikty religijne przeciwko republice z tysiącami ofiar pokazały, że nie ostudziło to fanatyzmu religijnego. A brutalność współczesnych sił policyjnych w tych rejonach wskazuje na to, że
władza także nie ma innego pomysłu na dzielnice biedy niż podobne środki, jakie
przy końcu XIX w. zastosowano przeciwko fanatycznej sekcie.
Jeśli Canudos czegoś uczy to, że religia, jako ucieczka
jest drogą donikąd. Król Sebastian nigdy nie wróci. I całe szczęście.
« Herezje i inne odłamy (Publikacja: 10-02-2010 Ostatnia zmiana: 11-02-2010)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7134 |
|