|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Zagłada według psychologów społecznych [2] Autor tekstu: Jarosław Klebaniuk
Warto zauważyć, że bezpośrednimi wykonawcami były często
same ofiary. Powszechną praktyką w obozach było zmuszanie więźniów do
uczestniczenia w procesie zabijania innych więźniów. Naziści chętnie korzystali
też z pomocy nacjonalistów z innych krajów (np. Łotyszy, Litwinów, Ukraińców).
Wreszcie nie bez znaczenia był udział w konstruowaniu i organizowaniu machiny
zbrodni przez osoby pozornie z nią nie związane: inżynierów projektujących
infrastrukturę, biznesmenów zarabiających na obsłudze obozów i utylizacji
ludzkich pozostałości, pracowników zatrudnianych przy obsłudze transportów i urządzeń itd. Wszyscy oni byli uwikłani w Holokaust. Pośród mechanizmów
psychologicznych za to odpowiedzialnych wymienić można konformizm i posłuszeństwo autorytetom, ale nie wyjaśniają one wszystkiego. Próbę odpowiedzi na pytanie o źródła ludzkiego zła poczynił
Roy Baumeister. Jako dwa główne zjawiska, przydatne w opisie przyczyn Holokaustu
wskazał idealizm i zagrożony egotyzm. To pierwsze związane jest z mentalnością
ogrodnika (termin Zygmunta Baumana). Aby uzyskać pożądany efekt — piękny ogród,
należy pozbyć się chwastów. Niektórzy ogrodnicy być może rzeczywiście nienawidzą
tych niechcianych roślin, ale inni postrzegają je tyko jako uciążliwą
przeszkodę. Tak rozumiany idealizm nazistów zakładał ich zupełnie bezosobowe,
instrumentalne i pozbawione uczuć traktowanie Żydów. W tym kontekście gorliwie i wbrew dowodom broniona przez Goldhagena teza o nienawiści Niemców do swoich
ofiar, może być rozumiana jako pragnienie traktowania tych ofiar z większym
szacunkiem, niż to w rzeczywistości miało miejsce.
Gdy nasz pożądany obraz samego siebie zostaje zanegowany
przez innych, pojawia się drugi podstawowy korzeń zła — zagrożony egotyzm.
Wysokie, choć niestabilne (podatne na wpływy) poczucie własnej wartości jest
przyczyną przemocy. Gdy przesadna i słabo ugruntowana samoocena zostaje
podważone przez innych, krytykujących lub nie okazujących szacunku, odpowiedzią
jest atak. Upokorzony narcyz łatwo staje się sprawcą przemocy. Niemieccy
naziści, fantazjujący o sobie jako o „rasie panów" przejawiali poczucie
wyższości, arogancję i wiarę we własną wyjątkowość, a więc typowe symptomy
narcyzmu. Ogłosiwszy Trzecią Rzeszę i prowadząc jednocześnie wojnę z Rosją,
Anglią i USA wykazywali zaiste uderzający brak pokory. Narcyzm przejawiał się
także w nieszanowaniu cudzych praw (zajęcie terytoriów innych państw),
wykorzystywaniu innych ludzi do swoich celów (konfiskowanie własności, zmuszanie
ofiar do niewolniczej pracy przed śmiercią) oraz braku empatii względem ofiar
(dehumanizacja i okrucieństwo). Elementem, który na poziomie zbiorowym wyzwolił
„zagrożony egotyzm" było upokorzenie doświadczone po nieoczekiwanie przegranej
pierwszej wojnie światowej.
Pozostałe źródła zła, które Baumeister uważa jednak za
drugorzędne, to cele instrumentalne i sadyzm. Hitlerowcy niewątpliwie osiągnęli
liczne korzyści (władza, pieniądze, status), ale nie stanowiły one głównego
motywu. Koszt eksterminacji ofiar prawdopodobnie przewyższał materialne zyski z niego płynące. Pozbawienie majątków dyskryminowanej mniejszości z pewnością
jednak realizowało cel instrumentalny, jakim była ekspansja militarna,
uzasadniana rasistowską ideologią. Czwartym opisanym korzeniem zła był sadyzm.
Jednak nie jest to pierwotny motyw zabijania. W różnych grupach sprawców sadyści
stanowią zaledwie kilka procent, a i oni dopiero nauczyli się czerpać
przyjemność z czynności, które pierwotnie sprawiały im przykrość. U niektórych
sprawców poczucie winy nie pozwoliło rozpoznać uczucia przyjemności z zadawanie
bólu. Tak więc, choć sadyzm nie wyjaśnia milionów ofiar Holokaustu, to
uczynił go jeszcze bardziej okrutnym.
Okrucieństwo związane z zabijaniem przez ludzi
przedstawicieli własnego gatunku posłużyło Robertowi B. Zajoncowi, zmarłemu w 2008 roku psychologowi społecznemu polskiego pochodzenia, do przeprowadzenia
krytyki socjobiologicznego wyjaśnienia Shoah. Rzekomy zoomorfizm ludzkiej
przemocy miałby polegać na podobieństwach w jej funkcjach. Zdaniem niektórych psychologów
ewolucyjnych przemoc służy sukcesowi w propagacji genów, między innymi dzięki
walce o władzę w ramach grupy i o dominację między grupami; według etologii zaś
rozładowywaniu instynktownej agresji pod wpływem wrodzonych bodźców
wyzwalających. Zajonc przytacza wiele danych empirycznych świadczących o błędności podejścia etologicznego nawet w wyjaśnianiu zachowań zwierząt. W przypadku ludzi kontrargumenty przeciwko takiemu podejściu są jeszcze
silniejsze. Niektóre z masowych mordów nie służą ani doborowi krewniaczemu
(bratobójcze wojny), ani sukcesowi reprodukcyjnemu (po gwałtach następują
morderstwa). Wreszcie żadne zwierzę nie zabija dla zasady, motywując własne
okrucieństwo względami moralnymi i realizacją wzniosłych celów. Rzezie
przeprowadzane przez człowieka znacznie przewyższają
okrucieństwem te, które obserwować można u zwierząt (przykładem — japońska rzeź w Nankinie w 1937 roku). Jak pisze Zajonc, „pomysłowość w dziedzinie masowych
mordów i poziom potworności towarzyszących niektórym programom ludobójstwa są
niespotykane wśród żadnych gatunków zwierzęcych (...) Termin 'bestialstwo', gdy
charakteryzuje ludzką przemoc, stanowi obrazę dla innych gatunków" (s. 208).
Po tym jakże trafnym spostrzeżeniu trudno określić znane z historii poczynania Hitlera i Eichmanna jako bestialskie. Można jednak, jak to
zrobili autorzy rozdziałów o inicjatorach zabójstwa i sprawcach, bez wyrzutów
sumienia spróbować na przykładzie tych dwóch postaci wskazać mechanizmy
psychologiczne, które prowadziły do zbrodni. Hitler okazał się katalizatorem
kolektywnej przemocy, ale zanim do tego doszło jego własny umysł musiał się
odpowiednio ukształtować. Niepowodzenia w karierze artystycznej sprawiły, że
młody Adolf, próbując kompensować swoje niepowodzenia osobiste, sięgnął po
pozytywną tożsamość społeczną, jaką dawał nacjonalizm. Po przegranej przez
Niemcy w 1918 roku wojnie, podobnie jak inni rodacy, dokonał atrybucji porażki
do przyczyn zewnętrznych. Ta „atrybucja w służbie ego" doprowadziła go do
traktowania Żydów jako potężnych kreatur, które dzięki międzynarodowym wpływom
doprowadziły do klęski Niemiec. Sympatia do ruchu nazistowskiego, który był
antysemicki, sprawiła, że i sam Hitler stawał się w coraz większym stopniu
antysemitą. Uzgodnienie tych elementów (bycia nacjonalistą i antysemityzmu
nacjonalistów) zapewniło mu równowagę poznawczą. Częste przebywanie w kręgu
antysemitów i stykanie się z ich jednolitymi poglądami potęgowało przekonanie,
że są one słuszne. Coraz silniejsze uprzedzenie wobec Żydów stanowiło filtr
poznawczy, który deformująco wpływał na dostrzeganie i interpretację różnych
faktów. To z kolei wpływało na wzrost siły negatywnej postawy. Poznawcza
sztywność utrudniała korektę przekonań. Motywacji do działania dostarczały
natomiast, możliwe do wyczytania we fragmentach „Mein Kampf" emocje: wstręt,
nienawiść i zemsta, lęk i zagrożenie. Fakt, że zachowania Hitlera można
wyjaśniać odwołując się do normalnych zjawisk psychologicznych, nie implikuje
oczywiście wniosku, że jego przypadek nie był wyjątkowy. Siła i skrajność
opisywanych procesów w połączeniu z uwarunkowaniami sytuacyjnymi sprawiły, że
zdobył władzę i wykorzystał ją w znany nam sposób.
Innym zupełnie rodzajem zbrodniarza był Adolf Eichmann.
Początkowy brak sukcesów zawodowych w połączeniu z wysoką potrzebą osiągnięć
sprawiły, że zaangażował się w pracę w SS. Początkowo sprawnie organizował
wysiedlanie Żydów z Austrii (po wojnie chwalił się, że uratował ich od zagłady), a później stał się głównym wykonawcą Ostatecznego Rozwiązania. Pomimo tego, że
nie był szczególnie zawziętym antysemitą, jeszcze pod koniec wojny przeciwstawił
się rozkazom Heinricha Himmlera, próbującego paktować z aliantami, i domagał się
kontynuowania transportów. Podczas procesu nie poczuwał się do winy. Doprowadził
samooszukiwanie się do perfekcji, zdając się nie dostrzegać rzeczywistego sensu
swoich działań. Choć pracował niejako przy linii produkcyjnej śmierci, to
osobiście nigdy nikogo nie zabił. W urzędowych pismach też używał eufemizmów (
„ewakuacja", „przesiedlenia", „roboty na Wschodzie", „specjalne traktowanie"),
co ułatwiało samookłamywanie się. Ponadto wielokrotne okłamywanie innych prowadzi w końcu do zmiany i utrwalenia pozytywnych przekonań na własny temat, o czym
świadczą także wyniki eksperymentów przytaczane przez Ralpha Ebera. Innym
zabiegiem umożliwiającym podtrzymywanie przekonania o własnej niewinności nie
tylko Eichmannowi, ale innym sprawcom Holokaustu, była wysoka specjalizacja i podział pracy. Jedni nadzorowali rozkład jazdy, inni załadunek wagonów, jeszcze
inni transport itd. Wykonawcy opisywali więc swoje zajęcia na niskim poziomie
abstrakcji, a więc jako mało ważne. Pozostali więc w przekonaniu, że ich udział w mordzie był znikomy.
Pomimo problematyki, która nie
pozostawia czytelnika obojętnym, język książki i właściwy dyskursowi naukowemu
abstrakcyjny charakter rozważań pozwalają w dosyć chłodny sposób przyglądać się
mechanizmom zbrodni, w niemal wszystkich wypadkach bardziej zresztą uniwersalnym
niż te, które wiązać by można jedynie z Holokaustem. Jedynie kilka opisów
wywołuje intensywne emocje: zabicie niemowlęcia odebranego matce, okrucieństwo
japońskich żołnierzy wobec chińskich rodzin czy relacja uwolnionego więźnia
obozu, który wypełnił wolę ojca, zabijając go, by samemu przeżyć. Te cytaty są
niezwykłe w naukowym tekście, ale dobrze, że nie zbrakło dla nich miejsca.
Przypomniały bowiem, o czym właściwie jest Zrozumieć zagładę... i co próbuje wyjaśnić.
Poszczególni autorzy przedstawiają argumenty popierające
ich tezy w sposób sugestywny i przekonujący. Jednak można polemizować z niektórymi z nich. I tak Baumeister sugeruje, że próby wcielania w życie wizji
idealnego społeczeństwa, pełnego pokoju i harmonii, niemal zawsze (w tym w przypadku faszyzmu i komunizmu) prowadziły do tragicznych skutków — przemocy i społecznego chaosu. Jedyny wyjątek psycholog społeczny z Florydy przewidział dla
Stanów Zjednoczonych. Popadł jednak w sprzeczność, gdy w akapicie na s. 219
jednym tchem stwierdził, że amerykański idealizm nie jest skażony zbrodnią, choć
Indian zabito lub przepędzono. Akapit okazał się za krótki, by wspomnieć, że
także współczesny amerykański neokonserwatywny idealizm niesie ze sobą wiele
cierpienia i ofiar. Wojny prowadzone w Iraku i Afganistanie rozpoczęte zostały
pod hasłami szerzenia demokracji. George W. Bush niejednokrotnie odwoływał się
do chrześcijańskich ideałów w kontekście walki z terroryzmem. Również krwawe
przewroty w krajach Ameryki Południowej i Środkowej i wprowadzanie ekonomicznej
terapii szokowej w Europie Wschodniej, oprócz motywów czysto ekonomicznych,
miało na celu realizację ideałów wolnego rynku, propagowanych przez Szkołę
Chicagowską. Idealizm w wielu przypadkach, także w wersji amerykańskiej, wydaje
się mieć jakieś drugie dno. Natomiast naukowy obiektywizm bywa ograniczany przez
miejsce zatrudnienia.
1 2 3 Dalej..
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 01-03-2010 )
Jarosław KlebaniukDoktor psychologii; adiunkt w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego; autor ponad pięćdziesięciu artykułów naukowych z zakresu psychologii społecznej; redaktor pięciu książek, w tym „Fenomen nierówności społecznych” i „Oblicza nierówności społecznych”; w latach 2007 – 2010 członek Komitetu Psychologii PAN; pisuje także prozę; publikował m. in. w „Akcencie”, „Bez Dogmatu”, „Kresach” i „Lampie”. Liczba tekstów na portalu: 14 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Jak Niemcy Polakom Żydów... | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7175 |
|