|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Młodzież, szkoła, studia
Rzecznik przemówił w sprawie „elfów” Autor tekstu: Caden O. Reless
Violetta
Ozminkowski, autorka opublikowanego na początku maja bieżącego roku przez
Newsweek artykułu pt.
„Dzieci, które mówią po elficku", musiała swoim
tekstem wsadzić kij w mrowisko, skoro do niemal natychmiastowej odpowiedzi
poczuł się wywołany rzecznik prasowy ministra edukacji narodowej Grzegorz
Żurawski. Regularni czytelnicy polskich serwisów oświatowych mogli zareagować
pewnym zdziwieniem odnajdując wśród aktualności na stronach MEN i poszczególnych
kuratoriów
wyjaśnienie rzecznika dotyczące sytuacji dzieci z afazją,
bezpośrednio sprowokowane artykułem opublikowanym niedawno na łamach
Newsweeka. Ale być
może przyczyną natychmiastowej riposty nie był wcale przysłowiowy kij, wsadzany
przez autorkę Newsweeka w mrowisko resortu oświaty, ale kryjąca się
wewnątrz tego mrowiska prawdziwa puszka Pandory, jaką stanowi polskie prawo
oświatowe.
Okazuje
się, że na początku dwudziestego pierwszego wieku przepisy decydujące o kształcie polskiego systemu edukacji nie uwzględniają specyficznej sytuacji
dzieci cierpiących z powodu zaburzenia, które znane i opisane jest w literaturze
przedmiotu co najmniej od stu lat!
Tym
zaburzeniem jest afazja dziecięca — zaburzenie, skutkujące dużymi problemami w odbiorze lub produkcji mowy. W piśmiennictwie anglojęzycznym zagadnienie to
znane jest współcześnie m.in. jako SLI (specific language impairment) -
specyficzne zaburzenia rozwoju mowy i języka. Pod taką nomenklaturą można je
również odnaleźć w ICD-10, czyli Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Problemów
Zdrowotnych WHO, gdzie figuruje pod kodem F80.
Dzieci z SLI nie są upośledzone
umysłowo, mają prawidłowy słuch fizjologiczny, prawidłowo zbudowane narządy
mowy, chętnie wchodzą w relacje społeczne. Ich jedynym problemem są zaburzenia
rozwoju mowy, czasami bardzo głębokie, praktycznie uniemożliwiające efektywną
komunikację słowną z otoczeniem, czasami — w lżejszym nasileniu — skutkujące
obniżoną sprawnością językową — na przykład trudnościami w odróżnianiu głosek,
problemami z doborem odpowiedniego słownictwa i stosowaniem prawidłowej składni
(nie chodzi tu jednak o zwykłe wady wymowy). Dzieci z najłagodniejszymi formami
SLI bywają czasami diagnozowane jako dzieci z dysleksją rozwojową.
To, co
stanowi mocną stronę funkcjonowania dzieci ze specyficznymi zaburzeniami rozwoju
językowego, staje się ich przekleństwem w świetle polskich przepisów
oświatowych, przynajmniej w takiej formie, w jakiej obecnie obowiązują. Przepisy
te pozwalają objąć kształceniem specjalnym uczniów z różnym stopniem
upośledzenia umysłowego, dzieci z poważnymi wadami wzroku i słuchu, z niepełnosprawnością ruchową, zaburzeniami zachowania i autyzmem, a nawet
zagrożone niedostosowaniem społecznym. Przepisy te jednak milczą między innymi w sprawie możliwości kształcenia specjalnego dla dzieci z zaburzeniami rozwoju
mowy i języka. Jakie ma to konsekwencje?
Orzeczenie o potrzebie kształcenie specjalnego wydawane jest przez zespoły
orzekające, działające przy publicznych poradniach psychologiczno-pedagogicznych
(dawniej: poradnie wychowawczo-zawodowe) na wniosek rodzica lub opiekuna
prawnego. Dokument ten pozwala, przynajmniej teoretycznie, na stworzenie w szkole lub innej placówce oświatowej specjalnych warunków kształcenia dziecka,
zastosowanie adekwatnych do rodzaju niepełnosprawności dziecka metod i form
pracy dydaktyczno-wychowawczej, objęcie dziecka terapią specjalistyczną w ramach
zajęć rewalidacyjnych. Pozwala również na przystąpienie do sprawdzianów i egzaminów zewnętrznych w warunkach i w formie dostosowanych do indywidualnych
możliwości i ograniczeń psychofizycznych ucznia.
Wszystkich tych przywilejów dziecko ze specyficznymi zaburzeniami rozwoju
językowego jest w obecnej sytuacji prawnej pozbawione.
Rzecznik
prasowy ministra edukacji narodowej, pan Grzegorz Żurawski twierdzi wprawdzie w swoim wyjaśnieniu, że dziecko z ekspresyjną formą afazji dziecięcej może być
objęte kształceniem specjalnym ze względu na niepełnosprawność ruchową (sic!),
zapomina jednak wspomnieć, że istnieją również inne formy afazji dziecięcej,
niezwiązane z uszkodzeniem ośrodków ruchowych w korze mózgowej. Oznacza to mniej
więcej tyle, że żywe, rozbrykane i wysportowane dziecko z zaburzeniami rozwoju
mowy ma być traktowane jako niepełnosprawne ruchowo, podobnie jak jego klasowy
kolega z mózgowym porażeniem dziecięcym, poruszający się, dajmy na to, na wózku
inwalidzkim.
Pan
rzecznik powołuje się w tym miejscu na opinię specjalistów Akademii Pedagogiki
Specjalnej w Warszawie. Nie podważając autorytetu szacownej instytucji, można
raczej zwrócić uwagę na to,
do jak zawiłych kruczków prawnych musi się obecnie w Polsce uciekać działający w dobrej wierze specjalista dziecięcy, by zapewnić dziecku z zaburzeniami rozwoju
mowy adekwatną opiekę w ramach publicznego systemu edukacji.
Niestety,
niektórym urzędnikom łatwiej przychodzi zakwalifikować zaburzenie rozwoju mowy
jako niepełnosprawność ruchową niż przyznać uczciwie, że przepisy oświatowe są w tej sprawie po prostu nieme i wymagają pilnych reform.
Dla
dzieci z różnymi poważnymi zaburzeniami, wymagającymi specjalnych warunków
organizacji kształcenia, tego rodzaju załatwienie sprawy nie zapowiada w dłuższej perspektywie nic dobrego. Dzieci i ich rodzice woleliby zapewne, by
resort edukacji nie marnotrawił czasu i potencjału swoich pracowników na
prowadzenie z nimi potyczek słownych, ale potrafił wykorzystywać ten potencjał
do elastycznego reagowania na naprawdę poważne postulaty formułowane przez
środowiska rodziców, nauczycieli i terapeutów. Jest to tym ważniejsze, że na
swoje trwałe i jasno wyartykułowane miejsce w przepisach oświatowych czekają
również inne zaburzenia rozwojowe i problemy zdrowotne, skutkujące trudnościami w nabywaniu umiejętności szkolnych.
« Młodzież, szkoła, studia (Publikacja: 20-05-2010 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7309 |
|