|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Społeczeństwo informacyjne
Viva Révolution? Viva Internet? Autor tekstu: Monika Sadlok
Charles Edward
Merriam, prekursor amerykańskiego behawioryzmu, pośród wielu płaszczyzn
istotnych dla powstania i funkcjonowania państwa wymienia jako jedną z pierwotnych zdolność do korygowania osobowości, umożliwiającej życie razem i wspólną pracę ludzi o odmiennych poglądach na świat. Bez względu na
system polityczny, po okresach walki o dominację, rządzący dostrzegali, że
istotą państwowości jest stabilizacja, która, jak pokazuje historia, pożądana
jest przez każdy aparat rządowo — urzędniczy, bez względu na podstawę
jego legitymizacji.
Internet dzięki
swojej sile przekazu, szybkości i lekceważeniu fizycznych granic, może pomóc w jej osiąganiu. Nie zawsze jednak tym, którzy pragnęli by swoją władzę
zachować. Współczesne systemy autorytarne, doświadczyły już
niejednokrotnie przewrotnej siły tego medium. Stąd nie może w takim przypadku
dziwić fakt, nieustannych zabiegów, mających na celu zablokowanie dostępu do
sieci. Chiny, Arabia Saudyjska i Iran stosują stale praktyki ścisłej kontroli dostępu do zasobów internetu,
tak by w razie jakichkolwiek przejawów buntu obywatelskiego, skutecznie reagować,
zapobiec dalszemu przekazywaniu informacji szerszemu gronu odbiorców.
Szczególnie
niebezpieczne są, z tego punktu widzenia, wszelkiego rodzaju mikroblogi i czy
też szeroko pojęte media społecznościowe, a więc narzędzia pozwalające na
aktywny udział w tworzeniu i przekazywanej informacji. Zgodnie w wynikami badań
ONZ, co trzeci człowiek na świecie ma już dostęp do interentu. Warto jednak
pamiętać, iż nie jest to gwarancją wolności słowa i odbioru informacji.
Najbardziej spektakularnym projektem w zakresie kontroli
ruchu w sieci jest kierowany przez chińskie Ministerstwo Bezpieczeństwa
Publicznego, Złoty Taras, nazywany też Wielkim Firewallem Chińskim. System ma
pomóc w zbudowaniu sieci komunikacyjnej usprawniającej
działania policji. Uzbekistan, Syria, Wietnam, także korzystają z wszelkich
dostępnych możliwości dławienia przejawów elektronicznej agitacji.
Użytkownicy, a przede
wszystkim aktywiści ruchów demokratyczno — wolnościowy starają się
skutecznie omijać wszelkie blokady. Tym niemniej stale zdarzają się represje
ze strony rządzących na osoby zamieszczające sprzeczne z oficjalną doktryną,
treści. W 2006 roku popularny egipski bloger Kareem Amer, został aresztowany
tydzień po publikacji tekstu obrażającego prezydenta Hosni Mubaraka,
wypuszczony został z więzienia dopiero po 1470 dniach.
W częstotliwości aresztowań
blogerów prym wiodą niewątpliwie Chiny, Wietnam i Iran. Nowa fala aresztowań w Wietnamie rozpoczęła się w styczniu 2011 roku, po kongresie Partii
Komunistycznej. W Chinach w lutym tego roku, po raz pierwszy aresztowano osobę
za zamieszczenie wpisu na Twitterze. Podobne represje spotkały blogerów i założycieli
Azerbejdżańskiego Ruchu Młodych. W 2009 roku Emin Milli i AdnanHadjizade
zostali skazani przez tamtejszy wymiar sprawiedliwości za szerzenie wolnościowych
idei w sieci. Po ogłoszeniu decyzji Komitetu Noblowskiego w grudniu 2010 roku,
wielu zwolenników Liu Xiaobo, zostało aresztowanych, tylko na podstawie
zamieszczonych w sieci gratulacji dla laureata. W Iranie zastosowano nawet karę
śmierci wobec Hossein Derakshan, zwanego ojcem irańskiej blogosfery.
Autorytarne
rządy w imię utrzymania władzy stosują wszelkie z możliwych
metod cenzury interentu. W Chinach na przełomie 2009 i 2010 roku dokonano
kradzieży haseł zabezpieczających konta mailowe Gmail., Wietnam dzięki tej
metodzie zamieszcza nieprawdziwe opinie, włamuje się na konta dysydentów.
Iran zatrudnia ekspertów, którzy tłumić mają wszelką wolnościową aktywność w sieci, w 2010 roku zastosowano nawet metodę zmniejszenia prędkości przesyłu,
co skutecznie uniemożliwiło sprawną komunikację. Podczas kampanii
prezydenckiej na Białorusi, rządowi hakerzy włamywali się na strony
kontrkandydatów, zamieszczając opinie przychylne ubiegającemu się o reelekcję
Łukaszence. W praktyce wiele rządów szuka możliwości kontroli zawartości
sieci. Zatrudniają hakerów, blogerów, wszystko w celu utrzymania, jakże
korzystnego z ich punktu widzenia status quo. Również w Rosji podejmowane są
próby skutecznego uciszenia blogerów. Serwis Live. Journal stał się celem
cyberataków, mających na celu ośmieszanie publikacji na temat korupcji w tym
państwie. Największa fala prób blokowania dostępu do zasobów internetu
przelała się przez Egipt i Libię, a więc w regionach, które stały się
miejscem masowych protestów
obywatelskich. Nocą 27 stycznie 2011 roku, Egipt został odcięty
od dostępu do interentu na pięć dni, miało to także swoje konsekwencje w sferze gospodarki, w postaci strat rzędu 90 milionów dolarów, w Libii ten sam
sposób tłumienia aktywności obywatelskiej miał miejsce 19 lutego.
Aparat rządowy próbuje czasem, poprzez prostą metodę niszczenia
infrastruktury, zapobiec rozlaniu się
wszelkich niewygodnych idee w społeczeństwie, które szuka prawdy nie w oficjalnych, tradycyjnych i z reguły posłusznych rządzącym, mediach, lecz
korzystają z utożsamianego z wolnością słowa,
internetu.
Nie
ma zbyt dużej różnicy pomiędzy mediami nowymi i tradycyjnymi. Ostatnie kilka
miesięcy udowodniły, że ta współzależność istnieje. Według Petera
Horrocks (BBC) — „to ważne dla dziennikarzy nauczyć się. korzystać z mediów społecznościach.
To nie jest opcja. To konieczność". Nowe media stały się narzędziem-
kluczem dla dziennikarzy. Wydarzenia w krajach arabskich pokazały, że międzynarodowe media swój przekaz opierają
często na relacjach, zdjęciach z portali społecznościowych.
Nowe pokolenie dziennikarzy używa Twittera czy Facebooka, jako naturalne
narzędzie w codziennej pracy. Tradycyjne
media utraciły monopol na newsa.
Wyniki
badań ośrodka Cision Uniwersytetu Washingtona, pokazały, że 56%
ankietowanych uznało, że media społecznościowe są ważnym, lub bardzo ważnym
źródłem informacji. Blog stanowi wciąż źródło informacji dla 69% respondentów.
Ze względu jednak na swoją naturę, media społecznościowe pozwalają w czasie
rzeczywistym na przekazanie informacji np. o trzęsieniu ziemi w Chile czy powodzi w Pakistanie, demonstracjach w Tunezji, ale jednocześnie bardzo trudno czasem
odróżnić prawdę od fałszu, dlatego tak istotnym jest by kontaktować
się z osobami zamieszczającymi takie sensacyjne informacje. Każdy bowiem, z prawie z każdego zakątka świata, może zamieścić w sieci trywialną, bądź
rzeczywiście istotną informację. Największe redakcje jak na przykład
Washington Post, zabraniają swoim dziennikarzom na zamieszczenie personalnych
wypowiedzi w internecie, z obawy, iż mogą
być interpretowane jako zgodne z polityką właścicielu tytułu.
Reuters, z kolei, opublikował
przewodnik użycia mediów społecznościowych, pozwalając dziennikarzom na ich
użycie, ale jednocześnie starając się zrównoważyć płynące stąd ryzyko.
Dziennikarz może udostępniać swoje
artykuły, kreować wokół nich społeczności online, zapraszać czytelników
do ich komentowania. Ta współpraca pomiędzy nowymi i tradycyjnymi mediami
została zmieniona przez strategię WikiLeaks. Publikacja tajnych dokumentów,
uruchomiła nieprawdopodobną umiejętność współpracy. Ponad 120
dziennikarzy solidarnie rozszyfrowywało dyplomatyczny przeciek Wikileaks, usuwało
nazwiska cywilnych i lokalnych informatorów, tak by uniknęli związanego z całą
sytuacją niebezpieczeństwa. W historycznej wypowiedzi z stycznia 2010 roku Sekretarz stanu Hillary Clinton
zaznaczyła, iż pomimo niezbyt wygodnej dla rządu sytuacji jaka powstała po
ujawnieniu dokumentów, przez WikiLeaks, to jednak wolność słowa, w tym w sieci, stanowi nadal priorytet i najważniejsze prawo człowieka i obywatela.
Obok
bezpieczeństwa państwowego pozostaje jeszcze strona ochrony użytkowników.
Francuskie rozwiązanie przeciwko piractwu internetowemu, skupione w ustawie o potocznej nazwie HADOPI (Haute Autoritépour
la diffusion des œuvres et la protection des droitssur Internet -
„Wysoki urząd ds. rozpowszechniania utworów i ochrony praw w Internecie"), uchwalone w maju 2009 roku, krytykowane jest przede wszystkim z uwagi na ogromne kary, nakładane na osoby łamiące prawa autorskie w sieci,
stała się źródłem inspiracji dla rządów Wielkiej Brytanii, która przyjęła
pakiet Digital Economy Act. Jednocześnie Google dotrzymuje słowa dotyczącego
niefiltrowania informacji udostępnianych użytkownikom sieci w Chinach, są oni
przekierowywani na serwer w Hong
Kongu. Microsoft i Yahoo! praktykują autocenzurę w Chinach. Jednakże
Microsoft po etapie walki z piractwem oprogramowania w Rosji zdecydowała się
na udostępniane darmowej licencji na oprogramowanie zainstalowane w komputerach
organizacji pozarządowych. Trzy amerykańskie firmy podpisały nieformalny
kontrakt w celu promocji dobrych praktyk w państwach, które stosują środki
cenzury informacji zawartych w sieci. Po raz pierwszy w Egipcie, firmy takie jak
Facebook, Twitter i Google opowiedziały się za ochroną całkowitej wolności w sieci. Facebook zadeklarował, że „nikt nie może być w jakikolwiek sposób
ograniczany w dostępie do informacji". Google i Twitter opracowały system umożliwiający
ominięcie blokujących połączenia internetowe zabezpieczeń. YouTube stworzył
specjalny polityczny kanał CitizenTube, który umożliwiał Egipcjanom na
zamieszczanie filmów video, bez ponoszenia ryzyka wykrycia autora przez władzę. W ostatnich miesiącach użytkownicy telefonów komórkowych, narzędzia
powszechnie używanego w krajach rewolucji arabskiej, stali się celem ścisłej
kontroli. W Libii oraz Egipcie Vodafone, Mobinil i Etisalat, pod presją armii
rozesłały, demonstrującym smsa informującego, że są one popierane przez
Mubaraka. Główne siedziby tych firm na zachodzie zaprotestowały przeciwko tej
praktyce.
Haktywizm,
protesty online, to pojęcia bez których trudno wyobrazić sobie współcześnie
jakąkolwiek rewolucję. O sile internetu świadczy determinacja jaką władze
niektórych państw wkładają w możliwość kontroli dostępnych za jego pomocą
informacji, możliwości błyskawicznej komunikacji. Pamiętać jednak należy,
że sieć jest ciągle jednak tylko narzędziem pomagającym w narodzinach, czy
też rozwoju obywatelskiego nieposłuszeństwa. Wydaje się dosyć odległą
perspektywa budowania nowego ustroju tylko z wykorzystaniem narzędzi online.
Chyba, że mamy na myśli mikronacje....
« Społeczeństwo informacyjne (Publikacja: 23-10-2011 )
Monika SadlokPolitolożka, obecnie kończy doktorat z zakresu nauk o polityce.
Poza pracą naukową, działa również społecznie w "Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej", w "Stowarzyszeniu Meritum", oraz w "Fundacji Młodzi Twórcy im. prof. P. Dobrowolskiego". W marcu 2011 dołączyła do grona celebrantów humanistycznych.
Liczba tekstów na portalu: 16 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Nieustanna gra | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 7480 |
|